Lewy Sierpowy to surowy baton wegański polskiej marki Zmiany Zmiany, który już się na blogu pojawił. Zrecenzowałam go na początku 2016 roku, gdy stanowił nowość na rodzimym rynku. Mimo iż zawiera nieprzesadnie lubiane przeze mnie jagody goji, momentalnie trafił do mojego serca. W efekcie ustawiłam go na drugim miejscu w hierarchii smaków batonów Zmian Zmian, zaraz po Kosmosie.
Lata obecności na rynku sprawiają, że produkty ulegają zmianie. Dotyczy to opakowań, wag, składów, wartości odżywczych, a czasem również marek i producentów. W przypadku Kosmosu i Lewego Sierpowego transformacji uległy cztery aspekty wymienione jako pierwsze. Z tego powodu, gdy batony ponownie trafiły w moje ręce – darczyńcy dziękuję! – postanowiłam zaprezentować je raz jeszcze.
Lewy Sierpowy
surowy baton wegański z jagodami goji
Pierwsza zauważalna zmiana – materiału opakowania, przy czym nie szaty graficznej – według mnie wyszła batonowi na gorsze. Stare opakowanie było nieco toporne, wszak foliowe od środka i tekturowe od zewnątrz, ale dzięki temu stylowe i oldschoolowe. Nowe jest po prostu plastikowe (choć określenie po prostu nie do końca oddaje sytuację; plastik ów jest mocny, gruby, twardy i trudny do rozerwania). Kolejne zmiany prezentują się następująco:
- Lewy Sierpowy – stara wersja. Skład: daktyle, figi, migdały, słonecznik, jagody goji, nerkowce. Kcal w 100 g: 365,2 kcal. Waga: 69 g.
- Lewy Sierpowy – nowa wersja. Skład: daktyle, figi, migdały, słonecznik, jagody goji, orzechy nerkowca. Kcal w 100 g: 387 kcal. Waga: 70 g.
Lewy Sierpowy marki Zmiany Zmiany dostarcza 387 kcal w 100 g.
Surowy baton wegański z jagodami goji waży 70 g i zawiera 271 kcal.
Zbierając się do degustacji Lewego Sierpowego, poważnie obawiałam się zawodu. (Wszak dokładnie to spotkało mnie podczas ponownego spotkania z ulubionym niegdyś Kosmosem). Na szczęście surowy baton wegański uspokoił mnie zapachem. Odnotowałam słodycz, figowość, miodowość i razowość. Wyobraziłam sobie ciężki wilgotny chleb z ziarnami i miodem, szczelnie pokryty cienką warstwą konfitur figowych i nałożoną na nią warstwą gęstego miodu kremowanego (albo na odwrót, byłoby łatwiej smarować).
Wegański baton jest bardzo ładny: miedzano-rudy, pełny dodatków. Bez studiowania składu da się wyróżnić siekane orzechy, pesteczki fig i jagody goji. (Poza orzechami w Lewym Sierpowym występują migdały i słonecznik). Zatopiono je w daktylowo-figowej masie.
Degustację rozpoczęłam od spojrzenia w twarz szatanowi, czyli wygryzienia kilku jagód goji. Są twarde i suchawe od zewnątrz, acz nie przesuszone. Smakują gorzkawo i kwaśno, jak to goji. Nadal za nimi nie przepadam, niemniej w Lewym Sierpowym wypadają znośnie.
Siekane orzechy, migdały i słonecznik znalazły się w batonie wyłącznie dla urozmaicenia konsystencji i rozszerzenia palety walorów zdrowotnych. Do smaku bowiem nie wnoszą zupełnie niczego. Są małe, acz mięsiste, świeże i chrupiące. Odpowiednio twarde, odpowiednio miękkie.
Surowy baton złożony z daktyli i fig jest spodziewanie miękki (bardzo!). Nóż i zęby wchodzą w niego jak w gęste powidła. To ciekawe, bo zapamiętałam go jako twór znacznie twardszy. Pesteczki fig strzelają jak szalone, co uwielbiam. Niestety poza nimi strzela skrystalizowany cukier (fruktoza). Wprowadza efekt jedzenia na plaży kanapki, do której dostała się irytująco niewielka ilość piasku. Brr.
Kto mi powie, czy Lewy Sierpowy zawsze był tak miękki? Zapamiętałam go jako baton gumkowy, podczas gdy obecnie występuje w formie bardzo gęstych, odparowanych z wody powideł daktylowo-figowych. Poziom miękkości czyni go podatnym na wgniecenia palców. Jest też bardzo kleisty. I zawiera skrystalizowany cukier. (Fruktozę, whatever. Liczy się niesympatyczna postać).
Może to nie baton się zmienił, lecz mój gust? (Nope, zajrzałam do starej recenzji). Nie zrozumcie mnie źle, obecny Lewy Sierpowy jest bardzo smaczny. Zapachem i smakiem oddaje ciężki, wilgotny ciemny chleb z bliżej nieokreślonymi ziarnami, posmarowany miodem kremowanym i ozdobiony pociętymi figami. Kompozycja zdaje się iście grecka. Nie jest to jednak produkt, który miałam w głowie i uważałam za wybitny. Zostaję przy surowych batonach wegańskich marki Bombus Natural Energy.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: daktyle, figi, migdały, słonecznik, jagody goji, orzechy nerkowca. Baton bez glutenu, bez dodanego cukru, wegański, bez konserwantów.
Kalorie w 100 g: 387 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 18,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 1,9 g), węglowodany 53,6 g (w tym cukry 39,1 g), białko 10,7 g, sól 0,06 g.
Szkoda że batony się tak zmieniają na niekorzyść… Po do kombinować z czymś co już było pyszne? :( Choć ciężko mi sobie wyobrazić że coś na bazie jagód goji może być pyszne (nienawidzę ich), to jednak mimo wszystko opisywany przez Ciebie smak ciemnego chleba z miodem, ziarnami i figami jest baaardzo intrygujący :D
Jeśli w słodyczach występuje nielubiany składnik, ale go nie czuć, nie robi różnicy. A czemu zmieniają? Pewnie z uwagi na koszt produkcji.
Dobra, kiedy ten maraton zdrowych słodyczy się kończy? Czekam na coś plebejskiego :D
Póki co będą same nie Twoje. Wyjątkiem jest czwartek, wtedy bowiem wpadną herbatniki Leibniz.
Właśnie wróciłam do Twojego polowania na zdrowe słodycze i łoo matko ile tego jeszcze jest! Ciężkie czasy dla mnie nastały ; )
Nie podobają mi się ich nowe opakowania.
Bardzo lubię goji i czułam ich niedosyt w dawnej wersji. Obstawiam, że i w tej bym na to narzekała. Co do orzechów i pestek – mój kolejny dawny zarzut. Właśnie głównie słonecznika było mi bardzo, bardzo żal.
O nie, jak ja nie cierpię, jak z suszonych owoców wyłazi cukier. Jak pojawia mi się na figach, to je zawsze myję / oskrobuję. A ostatnio jadłam pastę, w której daktyle się scukrzyły albo… w rodzynkach pod skórką mi się fruktoza zebrała, brr.
Mój dawny na pewno był twardszy od Petardy, ale można go było np. w kulkę uformować (kawałek oczywiście, nie całego). Rwał się, ale nie był miękki jak powidła… To była miękkawa cegiełka (bo nie cegła).
Swoją drogą aż mi się przypomniał zmieniony Dare to Enjoy. Niby małe zmiany, a jednak tak duże, że w moich oczach stracił i nie chcę do niego już wracać. I właśnie… też m.in. o miękkość chodzi.
Niedawno jadłam Dare to Enjoy i zaktualizowałam recenzję. Moim zdaniem nie czuć wyraźnych różnic, o ile w ogóle. Nadal jest wspaniały.
Też swoją zaktualizowałam (nowego posta nie będzie).
Jadłam niedawno, bo akurat w Rossmannie natrafiłam i mam podobne odczucia. A spośród podobnych przysmaków, obecnie najbardziej odpowiada mi smak i konsystencja Bombusów Raw Protein
Dawno nie jadłam i nie wiem, czy chcę wracać. Proteinowe raw bary są proszkowate, a to dla mnie spora wada. Wolę standardowe.
O.K.
Smacznego.