Czy gdybym miała zadecydować o zakupie bezglutenowych wafli bez cukru Lea Life Kakao dopiero po spróbowaniu wariantu waniliowego, nie skoszykowałabym ich? Wątpliwe. Mimo iż poprzednicy okazali się – delikatnie mówiąc – kiepscy, wciąż miałabym nadzieję, że wafle kakaowe odbiorę pozytywnie.
Znam sklepy, w których znaczna większość zagranicznych słodyczy dostaje naklejki z polskim tłumaczeniem robionym na podstawie danych z powietrza. Czasem niezgodne z oryginałem są tylko składy, czasem również wartości odżywcze, a nawet opisy produktów (np. na batonie kakaowym widnieje rozpiska kakaowo-orzechowego, bo kto tłumaczowi zabroni?). Wafle Lea Life Kakao zdają się pochodzić właśnie z takiego sklepu, co odnotowałam na końcu recenzji. (W rzeczywistości są z Lidla).
Lea Life Kakao – wafle bez cukru, glutenu i laktozy
Budową, wagą i barwą bezglutenowe wafle Lea Life Kakao nie różnią się od waniliowych. Sztuka waży 9,5 g, a w opakowaniu znajduje się takowych dziesięć. Blady płat kontrastuje z dwiema grubymi, ciemnymi, zapowiadającymi potencjalnie przyjemną kakaowość warstwami kremu.
Lea Life Kakao marki ZPC FLIS dostarczają 547 kcal w 100 g.
Kakaowe wafle bez cukru, glutenu i laktozy ważą 95 g i zawierają 520 kcal.
Wafel kakaowy bez cukru, glutenu i laktozy waży 9,5 g i dostarcza 49,5 kcal.
Lubię zapach drożdży, odkąd pamiętam. Nie lubię za to aromatu zepsutych produktów, które nabierają drożdżowej aury. Doskonałym przykładem jest twaróg. Niezjedzony we właściwym terminie pachnie już nie białym serem, ale drożdżami właśnie. Wafle bez cukru Lea Life Kakao prezentują się podobnie. Zepsutodrożdżowy wątek jest kwaśny, gorzkawy, słodziutki słodzikiem.
Podczas wstępnych oględzin wafle kakaowe bez cukru zdają się bardziej kruche od waniliowych. Łamie się je łatwiej i uzyskuje się atrakcyjniejsze chrupnięcie.
Ale to tylko pozory. W rzeczywistości oba warianty wafli Lea Life są identyczne: kruche i chrupiące, acz ze swoistą nutką zawilgocenia. To prawdopodobnie ona odpowiada za fakt, że połączone ze śliną ciastowieją, gęstnieją, stają się treściwą masą. Rzadko spotykam takie wafle, o ile w ogóle. To przyjemne doświadczenie. Mniej przyjemny za to okazuje się smak łączący mąkę z cukrem.
Pamiętacie zdanie o potencjalnie dobrym nadzieniu? Cóż, płonne nadzieje na wyższość kremu kakaowego nad waniliowym. Wnętrze dzisiejszego bohatera jest wodnisto-oleiste, pełne chrupiącego cukru (słodziku), uzupełnione miękkim tworzywem typu mącznego. Nie zawiera laktozy. Smakuje najbardziej ordynarnym kakao, jakie jesteście sobie w stanie wyobrazić. Pojawia się też echo drożdżowości zepsutego twarogu wychwycone w aromacie. Z czasem dochodzą margaryna i mydło. Aż żal, że nie stęchłe powidło!
Lea Life Kakao nie są typowymi waflami bezglutenowymi, nie przejawiają bowiem kamienności (i dobrze). Niestety z uwagi na konsystencję i smak stanowią karykaturę zdrowych wafli – stereotypowe paskudztwo, przez które osoby nastawione do zdrowej żywności negatywnie zniechęcają się jeszcze bardziej.
Wafle fundują wątki ordynarnego kakao, zepsutego twarogu, margaryny i mydła. Zdają się odrobineczkę lepsze od waniliowych, acz wciąż nie nadają się do odbycia przyjemnej degustacji. Nie dojadłam paczki i nie kupię następnej. Jeżeli ZPC FLIS wyprodukuje nowe warianty smakowe, będę je omijać szerokim łukiem.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: skrobia kukurydziana, tłuszcz palmowy, substancja słodząca: maltitol E 965, mleko bez laktozy w proszku, kakao w proszku naturalne (3,7%), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu (1,8%), skrobia ziemniaczana, olej rzepakowy, błonnik bambusowy, emulgator: lecytyny (z rzepaku), żółtko jaja w proszku, sól, substancja zagęszczająca: guma guar, aromaty, substancja spulchniająca (węglany sodu), naturalna wanilia w proszku. Może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy laskowe, inne orzechy oraz nasiona sezamu, soję. Produkt bez glutenu, laktozy i cukru.
Kalorie w 100 g: 547 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 33 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 18 g), węglowodany 56 g (w tym cukry 4,9 g), białko 4,4 g, sól 0,38 g.
Różnice w danych:
Na waflach kakaowych znajduje się naklejka z polskim tłumaczeniem, choć na opakowaniu widnieją dane w naszym języku. Na naklejce umieszczono alternatywną rozpiskę wartości odżywczych, by konsument wybrał te, które odpowiadają mu bardziej. Prezentują się następująco: 547 529 kcal w 100 g; tłuszcz 33 29 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 18 25 g), węglowodany 56 63 g (w tym cukry 4,9 9,3 g), białko 4,4 4,1 g, sól 0,38 0,48 g. (Dane skreślone to oryginalne). Na naklejce widnieje olej kokosowy, na opakowaniu palmowy. Na naklejce pominięto kakao naturalne, wszak po co komu kakao w waflach kakaowych?
Mmm, nie ma to jak drożdżowy, zepsuty twaróg z margaryną, nędznym kakao (lub jego iluzją skoro nie ma go w składzie), mydłem i słodzikami. Brzmi niezwykle pysznie :’D
Zdecydowanie warto kupić od razu kilka paczek.
Hm, dziwi mnie trochę (podkreślam: „TROCHĘ”), że obstawiałaś, że kakaowe wciąż mogą być smaczne. Napisałam „trochę”, bo czasem sama się łudzę, że np. czekolada 60 % była kiepska, ale już 80 % może być ok czy coś takiego.
Nalepki z „tłumaczeniem z powietrza”? „Powietrze” to i tak łagodnie powiedziane. Wkurzają mnie zwłaszcza na opakowaniach, z których oderwanie ich bez szkody graniczy z cudem.
Ej, aż trochę parsknęłam na widok tych wafli. Normalnie wariant cookies and cream, zebra czy coś. Toż one są białe!
Zapach drożdży? Jesteś jedyną osobą, która w ogóle tę nutę, temat podnosi jako tako do dyskusji, oceny, jaką znam. O zapachu drożdży nigdy nie myślę, a i nie miałam z nim w życiu prawie do czynienia. Nie wydaje mi się zły – od tego, jak go odebrałabym w czymś, zależy otoczenie. W odniesieniu do kakao więc nawet zepsutodrożdżowy w ciemnej czekoladzie mógłby mi nie przeszkadzać.
Lubię jak niektóre produkty ciastowieją, jak piszesz, ale akurat nie wiem, czy podobałoby mi się w przypadku wafli. Wafle mają chrupać, stąd i nie wyobrażam sobie maczania ich w herbacie. Z drugiej jednak strony… właśnie ciasto-torcikowienie Dare to Enjoy mnie kupiło. Ale! Już gęstnienie na papkę w tabliczkach Loacker mnie odpychało. Chyba tak, jak z drożdżami: to zależy.
„Ordynarne kakao” – masz na myśli gorzko-kwaśną siekierę czy ordynarność w sensie taką nijaką taniochę?
Ordynarne to zawsze kiepskie, niskiej jakości. Czasem przy okazji bezczelnie wyraziste i intensywne w swej ordynarności.
Mi też nie podeszły. Ale jak wspominałam wariant normalny bez cukru a z mąką pszenną daje radę ;)
Oj ja kupiłabym wersję truskawkową :D
Nie znam innych wariantów od tych dwóch.