Najgorsze słodycze 2020 roku – bonus

Ta część zestawienia nie jest najpopularniejszą – w końcu żaden normalny człowiek nie poszukuje z pomocą wujka Google najgorszych słodyczy danego roku – ale za to jedną z najbardziej wyczekiwanych przez stałych czytelników livingu. Sprawia radość wszelkiej maści sadystom: tym skrytym i tym otwarcie czerpiącym przyjemność z mojej udręki. Witam i pozdrawiam wszystkich!

Pamiętajcie, by zestawienie najgorszych słodyczy traktować z przymrużeniem oka. Tworząc je, myślę o podarowaniu wam rozrywki, nie zaś wyśmianiu gustów. Na pewno część słodyczy, które wy uważacie za pomioty szatana, ja wielbię. Nie można trafić do serc wszystkich osób. Takie życie.

***

Doceniasz moją pracę? „Postaw mi kawę” i pomóż rozwijać blog – dla Ciebie i innych osób. Dziękuję :)

Zapraszam na zeszłoroczną edycję:

Tegoroczna edycja:

Uwaga, uwaga, uwaga! Wpis nie powstał po to, by oczernić którąkolwiek markę. To, że dany produkt mi nie smakuje, nie oznacza, że nie będzie smakował wam. Zanim zniechęcicie się do któregokolwiek, koniecznie przeczytajcie jego recenzję – podlinkowaną w opisie pod zdjęciem – i przekonajcie się, jakie aspekty sprawiły, że wystawiłam niską ocenę. A nuż coś, co uznałam za wadę, dla was jest zaletą.

najgorsze słodycze ranking 2020 rok

Najgorsze słodycze 2020 roku – bonus

Rozsiądźcie się wygodnie i odrzućcie notatniki. Tym razem nie traficie na nic, co jest godne zapisania na liście zakupowej. Chyba że poza sadystami jesteście masochistami, wówczas notujcie śmiało i łączcie się ze mną w niedoli zapachu, udręce smaku i bólu konsystencji.

Najgorsze czekolady 2020 roku

Myślicie, że pomiędzy słowami czekolada i pyszność należy postawić znak równości? Nie żartujcie. Poniżej zaprezentowałam kilka przykładów, które być może was przekonają.

Najgorsze czekolady mleczne

Ponieważ kocham czekoladę mleczną, te dwa wyroby oparte na jej bazie wyjątkowo łamią moje serce. Zwłaszcza czeski klasyk, który niesłusznie darzyłam miłością sentymentalną.

Nestle, Orion Studentska mleczna czekolada z gruszką, galaretkami i orzechami arachidowymi, copyright Olga Kublik

Pyszna czekolada z czasów młodości. Hit dzieciństwa. Ideał mlecznej czekolady z dodatkami. Słodycz, bez którego nie można wyjechać z Czech. I tak dalej. A wszystko to jedna wielka pomyłka, którą z przykrością odkryłam dopiero w 2020 roku. Niestety Studentska z gruszką czeskiej marki Orion (szwajcarskiego koncernu Nestle) to cuchnący cebulą ogr wśród mlecznych czekolad.

Flying Tiger, figurki z czekolady czekoladowy mężczyzna, copyright Olga Kublik

Niektóre czekolady zasługują na śmietnik, niektórzy ludzie zaś na dekapitację i wyrzucenie głowy do oceanu. Koniecznie dobrze obciążonej, by nigdy nie wypłynęła. Walentynkowa figurka mężczyzny z duńskiej sieci sklepów Flying Tiger spełnia oba założenia, więc powinna zginąć marnie.

Najgorsza czekolada biała

W zestawieniu najlepszych czekolad 2020 roku uwzględniłam tylko jedną białą tabliczkę, nad czym niewątpliwie ubolewają miłośnicy. Dla równowagi mam dla was jedną najgorszą. Cierpmy razem!

Magnetic Biała czekolada jagodowa, czekolada z Biedronki, copyright Olga Kublik

Biała czekolada jagodowa marki Magnetic (z Biedronki) to pierwszy produkt na livingu, w którego recenzji postanowiłam użyć przekleństwa. Dla przypomnienia: nazwałam ją Białopodobną tabletkoladą chujagodową. Jeżeli ów fakt nie sprawia, że tabliczka zasługuje na miejsce w rankingu najgorszych słodyczy 2020 roku, to ja już nie wiem, jak restrykcyjne macie kryteria. Do dziś ubolewam, iż paskudnicę wyprodukowała moja ukochana polska marka Millano. Całe szczęście, że była limitowana i poszła precz.

Najgorsza czekolada ciemna (gorzka bądź deserowa)

Nie przepadam za ciemnymi czekoladami o wysokiej zawartości kakao (90% wzwyż). Nie to jednak stanowi powód, dla którego poniższy wyrób trafił do zestawienia najgorszych słodyczy.

Manufaktura Czekolady Czekoladowy Warsztat, Czekoladowe narzędzia czekoladowy korkociąg, ciemna czekolada deserowa 60%, copyright Olga Kublik

Tradycyjnym korkociągiem można otworzyć wino bądź wyłupić oko mało lubianemu gościowi. Oczywiście zupełnym przypadkiem. Z kolei korkociągiem wykonanym z czekolady jakości wysokiej niczym topola da się m.in.: połamać zęby, nabić guza na głowie, zabić, sterroryzować paskudnym smakiem, obrzydzić do czekolady do końca życia (przydatne na diecie odchudzającej). Jeśli jesteście zainteresowani przeprowadzeniem którejś operacji, zapoznajcie się z recenzją Czekoladowego korkociągu pochodzącego z Czekoladowego Warsztatu (prowadzonego przez polską Manufakturę Czekolady Chocolate Story).

Najgorsze czekolady nadziewane

Moje ulubione tabliczki są po pierwsze mleczne, po drugie nadziewane. Kiedy trafia się combo mlecznej nadziewanej godnej zestawienia najgorszych słodyczy, umieram z żalu.

Wawel, czekolada Mieszanka Krakowska malinowa, copyright Olga Kublik

Jaka jest Czekolada Idealna? Przede wszystkim odznacza się wykwintnym smakiem cukru, nierzadko również margaryny. Oczywiście najtańszej; po co przepłacać? W kwestii konsystencji musi być plastikowa. Nie może się łatwo rozpuszczać, a już na pewno nie na gęste bagienko. Dobrze, aby była porządnie pylista (hitem sezonu są całe kryształki cukru). Jeśli jest to czekolada nadziewana, należy postawić na nadzienie o niezapomnianej konsystencji i smaku czystego cukru. Co prawda Mieszanka Krakowska malinowa nie spełnia wszystkich kryteriów, ale niewiele jej brakuje – ogromne brawa! Pseudopolska marka Wawel, wszak mająca kapitał w większości zagraniczny, zdecydowanie umie w słodycze.

Wedel, Czekolada mleczna z nadzieniem mleczno-orzechowym, copyright Olga Kublik

Tam, gdzie Wawel zaproponował czysty cukier i odstręczający kleisty żel, Wedel oferuje przykładne margarynisko. Oczywiście czystego cukru nie zabrakło, o nic się nie martwcie. Do tego mamy otoczkę z pylistej i byle jakiej czekolady, dwa rodzaje kremu wykonane na kolanie i chrupki zbożowe zwieńczające dzieło. Czary-mary i idealna na święta Bożego Narodzenia Czekolada z nadzieniem mleczno-orzechowym marki Wedel – drzewiej polskiej, a dziś należącej do japońskiej grupy Lotte – gotowa!

Weinrich Schokolade, Weinrich's 1895 Trufle czekolada mleczna Marc de Champagne Lidl, copyright Olga Kublik

Uwielbiam słodycze z Lidla. Kiedy kupuje się łakocie marek własnych innych marketów, nigdy nie wiadomo, na co się trafi. Za to słolidlicze są do bólu przewidywalne – każdy jeden stanowi kopalnię cukru. Nie ma więc znaczenia, czy włożymy do koszyka czekoladę, czy ciastka, czy cokolwiek innego. W momencie przekroczenia rozsuwanych drzwi wejściowych łup przemieni się w kartonik cukru w kostkach. Ale jakże cudowne czekolady z linii Trufle niemieckiej marki Weinrich Schokolade to nie tylko bryły cennego białego kryształu! Marc de Champagne i Kokos-Rum to również wzory świeżości i wysokiej jakości, którym nie mam do zarzucenia zupełnie niczego. Na wszelki wypadek zrobiłam zapasy.

Najgorsze czekoladki i praliny 2020 roku

Zmusić się do nielubianej formy słodyczy, a do tego odkryć, że produkt jest paskudny, brzmi jak sarkastyczny żart losu. W 2020 roku stałam się obiektem tego typu żartu trzykrotnie.

Manner, Ildefonso nougat, wiedeńskie cukierki nugatowe, copyright Olga Kublik

Plastik to najlepszy spośród znanych ludziom surowców (prawie) naturalnych. Można z niego wytwarzać sprzęt medyczny konieczny do ratowania życia, elementy urządzeń elektrycznych, bez których nie potrafimy się obejść, a także duperelki umilające codzienność. Wszystko to jednak chowa się w obliczu innego zastosowania. Najcenniejszym przeznaczeniem plastiku bowiem jest wytwarzanie kostek nugatu Ildefonso Nougat austriackiej marki Manner.

Manner, Neapolitaner Eier jajeczka wielkanocne czekoladowe, copyright Olga Kublik

Poza plastikiem austriacki producent Manner skupuje duże ilości margaryny. Tej najtańszej, bo jednak cenny plastik swoje kosztuje. Jest łatwa w obróbce, wszak zasadniczo obrabia się sama. Wystarczy odstawić ją w chłodne miejsce i poczekać, aż zgęstnieje. Następnie do utwardzonej masy dodaje się kryształki cukru, wióry z pobliskiego zakładu meblowego i kakao, żeby kolor sugerował produkt czekoladowy. Na tym etapie wystarczy już tylko ulepić wybrany kształt, np. jajeczka wielkanocne do pralinek Neapolitaner Eier, i voila! Zajączek radośnie kica z koszyczkiem prezentów dla dzieci.

Mieszko, praliny Amoretta Desserts Selection Dla Ciebie i Dla Mnie Tiramisu, copyright Olga Kublik

Kolejny złoty strzał na liście najgorszych słodyczy 2020 roku należy się bombonierce Amoretta Desserts Selection Dla Ciebie & Dla Mnie. W skład kolekcji pralinek wchodzą aż trzy smaki, spośród których każdy degustator znajdzie najbardziej znienawidzony. Uwaga jednak, wybór nie będzie łatwy, wszak czekoladki idą łeb w łeb. Każdej spieszy się do tytułu Najobrzydliwszego Wyrobu Pseudospożywczego. Emocjonujący wyścig sponsoruje marka Mieszko – oryginalnie polska, dziś pozyskująca całościowy kapitał od litewskiej firmy Bisantio Investments. (I podkradająca tanią margarynę z austriackich zakładów Mannera).

Najgorsze batony 2020 roku

Trafianie na obrzydliwe batony jest dla mnie szczególnie bolesne, wszak baton stanowi moją ulubioną formę słodyczy. Dlaczego 2020 rok skatował mnie aż czterema wytworami nieszczęścia?

Bakalland, Yem Go kokosowy, copyright Olga Kublik

Oto propozycja dla wszystkich miłośników kokosa, którzy pragną obrzydzić sobie ów egzotyczny orzech na zawsze. Zdrowy niczym dieta bezglutenowa stosowana przez osobę tolerującą gluten baton Yem Go kokosowy stanowi wartościową podpórkę do drzwi i niezłą łyżkę do butów, choć raczej jednorazową. Można nim też rzucić w wyłącznik światła, żeby nie musieć wstawać przed snem i nie narażać stóp na kontakt z potworami spod łóżka. Myślę, że znajdziecie mu sporo innych cennych zastosowań. Jeśli nie, możecie napisać do marki Bakalland, zależnej finansowo przede wszystkim od luksemburskiej spółki Innova Phoenix, i zapytać, jaki cel przyświecał jej podczas wytwarzania kokosowego Yem Go.

Olimp Sport Nutrition, Olimp Protein Bar Peanut Butter Flavour, baton proteinowy o smaku masła orzechowego, copyright Olga Kublik

Styczeń każdego roku naznaczony jest górnolotnymi planami uczęszczania na siłownię (acz nie moimi; jestem realistką), a także związanymi z tym faktem dowcipami. Aby uniknąć stania się kolejnym Jaśkiem Cieniasem i lokalnym pośmiewiskiem, polecam sięgnąć po Olimp Protein Bar Peanut Butter Flavour już w grudniu. Przepiękny, stylizowany na Liona czy Picnica baton proteinowy jest tak… pyszny, że szybko wybije wam z głowy nawet najśmielsze plany kupienia karnetu. Noworoczne podziękowania wraz z datkami należy kierować do polskiej marki Olimp Sport Nutrition (Olimp Laboratories).Sante, Flips cocoa baton z płatków śniadaniowych, copyright Olga Kublik

Nie samymi zdrowymi produktami człowiek żyje, prawda? Od czasu do czasu warto sięgnąć po coś słodkiego i niezdrowego. Najlepiej przy okazji maksymalnie obrzydliwego, co zniechęci do dalszego sięgania po łakocie i pomoże wrócić na łono zdrowego odżywiania. To zadanie doskonale spełniają dwa batony z chrupek do mleka polskiej marki Sante. Osoby beznadziejnie uzależnione od czekolady powinny niezwłocznie sięgnąć po batonik Flips cocoa, oszalałe na punkcie karmelu zaś po batonik Flips caramel.

Najgorszy wafel 2020 roku

W 2020 roku litości nie miał dla mnie także światek wafelkowy.

Nestle, Princessa Milk Shake truskawkowa, copyright Olga Kublik

Jedna z najważniejszych życiowych zasad brzmi: Jeśli nie możesz czegoś mieć, powtarzaj, że tego nie chcesz, aż uwierzysz. Gdyby nie owa zasada, nie istniałyby chociażby minimalizm wnętrzarski (brak pieniędzy na wyposażenie mieszkania) czy szczupła sylwetka (za mały stół w domu rodzinnym + wyrodni rodzice). Tym samym tropem podążyło szwajcarskie przedsiębiorstwo Nestle, które w 2020 roku zaproponowało fanom księżniczkowych wafelków Princessę Milk Shake truskawkową. Łakoć miał pomóc odbiorcom w pogodzeniu się z faktem, że ich kraj (tu: Polska) to nie Ameryka i nigdy nie będą mieli dostępu do porządnych, smacznych shake’ów. Zadanie zrealizowane zostało doskonale, wszak dzięki limitowanej Princessie nikt już nie lubi shake’ów i nikomu nie jest żal z powodu polskorynkowego deficytu.

Najgorsze ciastka 2020 roku

To może chociaż ciastka wykazały nieco litości…? Gdzież tam! Skoro miałam przyjemność skosztować najlepszych, musiałam też trafić na najgorsze.

MARS, ciastka Twix Caramel Centres, copyright Olga Kublik

Wypadki przy pracy to rzecz normalna. Są nimi chociażby pojedynczy widelec ze skrzywionym ząbkiem w eleganckim zestawie sztućców, dwie bluzki w kolekcji z guzikami przyszytymi po stronie dziurek, telefon włączający latarkę, gdy chcemy odczytać SMS-a, bądź rudy Piotruś siedzący w czwartej ławce pod ścianą i wyjadający gile z nosa. Nie zawsze swojego. Niestety w 2020 roku wypadkiem okazały się również ciastka mego ukochanego amerykańskiego koncernu MARS. Wybaczam mu, ponieważ wiem, że gdyby właściciel – pan Marsymilian Mars – spróbował choć jednego ciastka Twix Caramel Centres, momentalnie zatrzymałby linię produkcyjną i w ramach pokuty podpalił fabrykę.

McVities, Tasties Bourbon Creams, ciastka kakaowe z kremem, copyright Olga Kublik

Znacznie mniej wyrozumiałości – o ile w ogóle – mam do brytyjskiej marki McVitie’s (United Biscuits). Jej ciastka były dobre sto lat temu. Po wycofaniu z Polski diametralnie się zmieniły. Przywrócone Digestives są co najwyżej przeciętne. Z drugiej strony to i tak sukces, kiedy porówna się je z herbatnikami przełożonymi kremem o nazwie Tasties Bourbon Creams. Tuszę, iż nazwę wymyśliła osoba o cudownym wyczuciu ironii. Szkoda tylko, że przez jej niewybredne żarciki musiałam to coś zjeść.

Mondelez, Oreo Wafer Roll Vanilla waniliowe rurki z kremem, copyright Olga Kublik

Z kupowania i jedzenia ciastek Oreo zrezygnowałam już dawno temu. Uznałam, że bez nich moje życie zyska na jakości, i rzeczywiście tak się właśnie stało. Powodów miałam wiele: paskudne smaki kremów, przemożna cukrowość, kryształki cukru w lukrowym nadzieniu – wybierajcie. Niestety wówczas jeszcze nie wiedziałam, że przyszłość zastawiła na mnie pułapkę nawet gorszą od popularnych markiz globalnego koncernu Mondelez z siedzibą w Stanach Zjednoczonych. Są nią obmierzłe rurki Oreo Wafer Roll w dwóch wariantach smakowych: szatańskim Vanilla i ociupineczkę lepszym ChocolateGdyby piekło istniało, polegałoby na nieustannym konsumowaniu tych wyrobów.

Najgorsze chrupacze 2020 roku

Smakowe podróże mogą człowieka zwieść na manowce. Czasem pozornie przyjazne, kolorowe i smaczne słodycze czy chrupacze wyskakują zza rogu, dają po mordzie i powalają na ziemię. Cóż jednak począć? Trzeba się podnieść z kolan, otrzepać pantalony i iść dalej.

TBM, chrupki Tygryski Pałeczki z nadzieniem truskawkowym, copyright Olga Kublik

Cieszę się, że istnieją firmy, które dbają o kondycję rodzin i liczebność populacji ludzkiej w określonych regionach. Dzięki subtelnym ingerencjom z góry na świecie nie żyje ani za dużo, ani za mało ludzi (przynajmniej wedle ściśle ustalonego planu, którego my, maluczcy, oczywiście nie znamy). Szacunek należy się na przykład polskiej firmie TBM, która postanowiła tępić szkodniki jak najszybciej, aby nie dorosły i nie wywarły zgubnego wpływu na społeczeństwo. W tym celu stworzyła m.in. Tygryski Pałeczki z nadzieniem truskawkowym – atrakcyjne wizualnie chrupki mordujące zawartością cukru skuteczniej niż arszenik – za sprawą których młoda ludzka szarańcza szybko wraca, skąd przyszła: do niebytu.

Sante, Wafle ryżowe z polewą malinową, copyright Olga Kublik

Na Waflach ryżowych z polewą malinową polskiej marki Sante nie połamiecie zębów. Przekąska nie zabije was jak zaprezentowane wyżej chrupki ani nie przyda się do wytępienia młodego pokolenia. Otworzy wam za to drogę w głąb siebie i pomoże odpowiedzieć na ważne egzystencjalne pytanie: Po co żyję? Niestety po zjedzeniu całej polewy malinowej odpowiedź może nadejść tylko jedna. Brzmi: Po nic i nie warto tego robić ani chwili dłużej. Niestety w komplecie z waflami nie ma liny, żyletki ani broni palnej.

Kupiec, Wafle kukurydziane jogurt truskawka, copyright Olga Kublik

Do filozoficznych kontemplacji nad marnością żywota skłaniają również Wafle kukurydziane jogurt truskawka polskiej marki Kupiec. Osoby przygotowujące się do matury powinny wiedzieć, iż to właśnie nimi zajadał się Werter, zanim popełnił samobójstwo. Lichwiarka padła ofiarą Raskolnikowa, ponieważ poczęstowała go kilkoma sztukami. Były także ulubionym przysmakiem Elizy Orzeszkowej, która postanowiła dać upust skłonnościom sadomasochistycznym, pisząc Nad Niemnem, oraz stanowiły pierwszą wersję nazwy cyklu dramatów Adama Mickiewicza. (Ostatecznie zdecydował się na Dziady, wszak krótsze nazwy brzmią lepiej. Między innymi dlatego imię Olga jest ładniejsze od niemal każdego innego).

Najgorsze żelki 2020 roku

Nie zarzucicie mi, że poniższe żelowe twory skrytykowałam wyłącznie dlatego, że żelki są mi obojętne i gdyby przestały istnieć, nie odnotowałabym różnicy. Istnieją żelki, które uważam za smaczne i warte kupienia. Natomiast ta dwójka…

Jelly dream, Magical giant jelly Unicorn Giant Unicorn Gummy, truskawkowa żelka jednorożec duża, copyright Olga Kublik

Nieśmiało zakładałam, że w 2021 roku nie zjem mięsa ani razu. Wystarczyło jednak, iż przypomniałam sobie wielką żelkę Magical giant jelly Unicorn Jelly dream, i już nierozsądne mrzonki poszły precz. Jakże bowiem mogłabym zrezygnować z tego wysokiej jakości spoconego, surowego, żelowego mięsa produkowanego w czeluściach japońskiego fabryki gumy i plastiku? Oczywiście to pytanie retoryczne. Wkrótce biegnę do sklepu zrobić zapasy na najbliższe dziesięć lat, na wypadek gdyby spod ziemi miały wybić kolejne koronawirusy. Podajcie adresy, podeślę wam parę kilo.

Vidal Golosinas, Gummi Unicorns żelki jednorozce, copyright Olga Kublik

Uważam, że smak i konsystencja – nawet po zsumowaniu – są mniej ważne niż wygląd słodyczy. Można przecież zjeść niedobrą czekoladę i odczuć przyjemność. Można schrupać stetryczałe ciastka i oszaleć na ich punkcie. Można nawet spałaszować bombonierkę pełną czekoladek nadziewanych orzechami i robakami, a po przełknięciu ostatniej mieć ochotę na więcej. Absolutnie nie można za to z czystym sumieniem sięgać po łakocie brzydkie, nieprzemyślane, niedopracowane. Na szczęście urocze, wielokolorowe żelki Gummi Unicorns hiszpańskiego producenta Vidal Golosinas są wizualnie nieskazitelne. Na dobrą sprawę trudno zdecydować, czy je jeść, czy podziwiać jako małe dzieła sztuki. Serdecznie wam polecam!

Najgorsze desery mleczne 2020 roku

Niestety wśród najgorszych słodyczy 2020 roku nie zabrakło deserów mlecznych.

Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną, copyright Olga Kublik

Niemała część ludzkości, zwłaszcza ta o wyrafinowanym guście, odrzuci zaprezentowany powyżej produkt tylko dlatego, że jest deserem z bitą śmietaną – niezbyt naturalnym, nieprzesadnie zdrowym, stanowiącym zaprzeczenie korzystnego dla organizmu jogurtu naturalnego. Ale nie ja. Ja lubię niektóre formy sztuczności, np. puddingi ze śmietanką. Niestety nie oznacza to, że zachwalam wszystko, jak leci. Aż tak niewybredna nie jestem. Przykładowo Satino o smaku Słonego Karmelu polskiej marki nabiałowej Bakoma to takie paskudztwo, że szkoda nawet marnować patyk, by odepchnąć od siebie pełny kubeczek.

Zott, Belriso pistacjowe, copyright Olga Kublik

Heheszki na bok, w 2020 roku bowiem wydarzyło się coś poważnego, o czym chciałabym, żeby wiedziało jak najwięcej osób. Mianowicie międzynarodowe przedsiębiorstwo Zott, oryginalnie niemieckie, wypuściło nowy deser marki Belriso. Gdyby deser wyszedł przeciętny lub niesmaczny, pal licho. Problem w tym, że ryż na mleku pojawia się w sklepach w dwóch wersjach: poprawnej i dziwnej, z szaro-zgniłozielonym sosem o smaku brudnej szmaty. Napisałam w tej sprawie do producenta, ale zostałam spławiona korporacyjną gadką. Według niego Belriso pistacjowe Pistacjana jest w porządku. Skoro tak, oznacza to, że poprawnie oceniłam deser ryżowy z wsadem wykonanym ze skiśniętej szmaty. Nigdy więcej Belriso w moim życiu. Żadnego – bez względu na smak. Dziękuję, do widzenia.

***

Spodziewaliście się, że właśnie te propozycje znajdą się wśród najgorszych słodyczy 2020 roku? Które uważacie za zaskakujące (niepasujące), a których według was zabrakło? Jeżeli jedliście coś innego, co pokiereszowało wasze kubki smakowe, podzielcie się ostrzeżeniem.

17 myśli na temat “Najgorsze słodycze 2020 roku – bonus

  1. Haha. Podzielam niemal każdeTwoje zapatrywanie co do oceny produktów które miałam okazję jeść poza princessą truskawkową ;) mi smakowała jako wafelek na tzw mam chętkę na coś chrupko truskawkowego ;) i recenzji dotyczącej paluszków tygrysów z nadzieniem truskawkowym 😍 ja je uwielbiam 😅😅😅 a po spróbowaniu tych z nadzieniem waniliowym przepadłam na zawsze ;)
    Wierzę na słowo Twojej ocenie żelek, Wafli, pseudonarzędzi, których nie miałam „przyjemnosci” osobiście spróbować :) dzięki Ci :*
    Załamał mnie w szczególności: McVities, deser karmelowy, Mieszko i Manner … szok

    1. Przykro mi, że i Ciebie spotkało tyle rozczarowań. Z drugiej strony cieszę się z towarzystwa w tym przykrym dole niesmaku :P

  2. Większość tych zacnych smakołyków nie było mi dane spróbować, cóż za strata! Ale, ale… gdzie są marcepanowe pralinki Lindt, ja się pytam?

    1. Jak dla mnie to Wedel popsuł się przez ostatnie kilkanaście lat, za to nie ma na rynku lepszych słodyczy od Wawelu

      1. Oj nie, bardzo się z tym nie zgadzam. Albo inaczej: nie zgadzam się z połową. Wedel faktycznie zauważalnie się popsuł, za to Wawel jest straszny od dawna. Jego czekolada przypomina mi wyrób czekoladopodobny.

  3. Co do Belriso spodziewałam się tego niestety, mam nadzieję że to był tylko jednorazowy wypadek przy pracy :( ale Satino, ajj, pyszny on jest :D kilka Twoich najgorszych produktów są dla mnie pyszne xD chociażby studentska gruszkowa, rurki Oreo, czekolada Wedla czy nawet Wawel, no i oczywiście te desery mleczne ^^ zgadzam się za to co do Princessy, jestem paskudna (rozwalił mnie jej opis w tym poście, zresztą podobnie jak ciastek Mars xD) pozostałych rzeczy nie jadłam, ale… To chyba dobrze :D

  4. Z powyższych miałam styczność z yem Go kokosowym i był całkiem smaczny dla mnie, ale co do berliso pistacja podpisuje się obiema rękoma.

  5. O, oblech w gatkach ode mnie praaawie załapał się i na tegoroczne walentynki! Że w tym zestawieniu… oj tam. xD
    Coś czuję, że znalazła się odpowiedź na moje wcześniejsze zastanawiania się, czemu popularne marki nie eksperymentują z potencjalnie kuszącymi smakami limitowanymi. Jagodowy Baron i „była limitowana i poszła precz.”
    Smutno mi, że znalazła się tu figurka Manufaktury, ale rozumiem, że bo bardzo nie Twoja (zawsze mam problem z pisownią tego… „niemoja czekolada” jako przymiotnik czy „nie moja czekolada” jako „nie moja, a Twoja”?).
    „Drzewiej” zohydzili mi politycy i dziennikarze, wykładowcy. Szkoda, bo u Ciebie to słowo brzmi spoko.
    Co do Wedla, nie dziwi mnie… nie no, dziwi. I nie. Wedel powinien się na takich listach wg mnie znajdować, poniekąd trochę dziwi, że u Ciebie, ale też nie dziwi, bo… wiem, że jest dziadowski. Namieszanie z poplątaniem.
    Ale! Wiem, że akurat Ty wiesz, że polski nie jest on od lat wielu. Śmieszą mnie jednak głosy oburzenia, że już nie jest polski, jakby np. wykupili go w tym roku. Mama uważa, że latami jednak musiał bazować na dawnych, tych wykupionych recepturach, a tylko np. trochę je zmieniać. Może teraz wcale się od nich odcinają? Co jak dla mnie jest głupotą… Kupić zacną marką (dlaczego zacna? Bo ludzie lubią, lubią, bo jest dobre) i… zepsuć? Bez sensu. Jakbym kupiła dobre receptury, które cieszą się powodzeniem, to bym nie gmerała. A jedynie podnosiła ceny.
    Smutne, że znalazły się tu też nugaty, marsowe twory itp., a więc teoretycznie Twoje.
    Na pałeczki kukurydziane z truskawkowym jadem… sorry, wsadem aż parsknęłam. Dostałyśmy z Mamą jako gratis kakaowe (innej marki) i Mama zaczęła jedną, resztę wyrzuciła i była przerażona, jak można coś takiego wypuścić z fabryki.

    Najpierw byłam pewna, że akapit „Uważam, że smak i konsystencja – nawet po zsumowaniu – są mniej ważne niż wygląd słodyczy. Można przecież zjeść niedobrą czekoladę i odczuć przyjemność. (…) Absolutnie nie można za to z czystym sumieniem sięgać po łakocie brzydkie, nieprzemyślane, niedopracowane.”, ale już nie wiem. Zupełnie się nie zgadzam, jeśli to nie ironia.
    Taak, te żelki wyglądają obleśnie, ale gdyby to była czekolada i tak by wyglądała, mogłabym przejść nad tym do porządku dziennego.

    1. „Zawsze mam problem z pisownią tego… „niemoja czekolada” jako przymiotnik czy „nie moja czekolada” jako „nie moja, a Twoja”?).” – Ja, ty, moja, twoja etc. to zaimki, a nie przymiotniki. Zaimki i „nie” zawsze piszemy rozdzielnie. Ja swojego czasu pisałam na blogu łącznie, ale kursywą, jako wyraz słowotwórczy. Z biegiem czasu odeszłam od tego i piszę zgodnie z zasadami językowymi.

      „„Drzewiej” zohydzili mi politycy i dziennikarze, wykładowcy. Szkoda, bo u Ciebie to słowo brzmi spoko.” – Pisałaś już, że nie lubisz tego słowa. Ja nie znam absolutnie żadnej osoby poza mną, która go używa. Znalazłam je w słowniku archaizmów i postanowiłam zacząć wykorzystywać. Bardzo je lubię.

      „Zupełnie się nie zgadzam, jeśli to nie ironia.” – Spokojnie, ironia. Po zjedzeniu pudełka czekoladek z robakami raczej poszłabym rzygać, niż sięgnęła po więcej.

      1. Wiem, że to zaimki, ale w przypadku „moja czekolada” myślałam, że nie, że „posiadana przeze mnie”, a „moja”, czyli „smaczna (wg mnie)”. Stąd właśnie pytanie, bo w końcu już nie wiedziałam… z czym to zjeść. Pamiętałam też Twoją kursywę, ale… no właśnie, nadal mam z tym problem. W końcu nadal opisywanie np. „moja czekolada” jest trochę jak np. „ciastowienie” – w normalnej polszczyźnie taki twór nie występuje. Po prostu w blogowej sferze jest zrozumiały.

        Te „drzewiej” ciągle mój profesor jeden używa i mnóstwo różnych specjalistów, dziennikarzy na TVNie.

        Co do robaków… wiesz, są ludzie, którym nie przeszkadzają czereśnie z robalami, są tacy, którzy mając pyszną czekoladę, a widząc, że robal wywiercił dziurę, odłamią pasek i resztę zjedzą. Stąd w końcu zwątpienie. Akurat o robalach mogło być wyolbrzymieniem, bo… że ze stetryczałych ciastek mogłabyś czerpać przyjemność? Wybacz, ale po Chipicao uwierzyłabym.

        1. Po prostu moja czekolada jest bardziej mojsza niż Twojsza, i tyle :P

          Płynie we mnie krew TVN-u. Albo w TVN-ie moja ;>

          Ze stetryczałych akurat mogłabym, choć oczywiście zapisałabym to jako wadę. No i ciastka musiałyby być smaczne. Niedobre + stetryczałe = nołp.

          1. Z ciastkami rozumiem, bo i ja np. potrafię wbrew pozorom i z za słodkiej czekolady się cieszyć, choć odnotuję to jako wadę istotną.

            1. Właśnie, dobry przykład. Zgadałyśmy się już, że jak czekolada jest naprawdę smaczna, można przeboleć wysoką słodycz. Ba! czasem wręcz pasuje bardziej niż niska.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.