Pod koniec 2020 roku w sklepach pojawił się nowy deser czekoladowy marki Danone. Precyzyjnie rzecz ujmując: o smaku czekoladowym. Zacna gramatura (150 g) w połączeniu z sympatyczną dla bioder kalorycznością (89 kcal w 100 g), skądinąd rzadko spotykaną w kontekście deserów o tym smaku, i przyjemną formą podania skłoniły mnie do popełnienia zakupu.
Niestety przez długi czas Gratka o smaku czekoladowym pozostawała poza moim zasięgiem. Nie wiem, w jakich sklepach była sprzedawana, ale na pewno nie wrocławskich. Po raz pierwszy zobaczyłam ją dopiero w połowie grudnia w Carrefourze, a chwilę później w Leclercu. W obu przybytkach kosztuje niemal 3 zł. Rozbój w biały dzień. (A i tak pokładając nadzieję w nieznanym, złapałam od razu za dwie sztuki).
Gratka Deser o smaku czekoladowym
Czekoladowa Gratka Danone znajduje się w kubeczku niskim i sprzyjającym podegustacyjnemu wylizywaniu. Ma atrakcyjny kolor opakowania, wszelako taką sobie szatę graficzną (trochę jak wersja beta).
Gratka Deser o smaku czekoladowym od Danone dostarcza 89 kcal w 100 g.
Gratka czekoladowa waży 150 g i zawiera 134 kcal.
Mimo iż nazwa deseru zapowiada spotkanie z czekoladą, Gratka pachnie esencjonalnie kakaowo (cóż, zawiera więcej kakao w proszku niż czekolady). Mocno, dosadnie, wyraziście. W żadnym wypadku kakałkowo. Do tego nieprzesadnie słodko, co rodzi nadzieję na przyjemną degustację.
Pod względem konsystencji Gratka czekoladowa smuci już na etapach robienia zdjęć (spływa z łyżeczki) i mieszania (nie stawia oporu). W ustach daje się poznać jako rzadsza niż Alpro czekoladowe. Liczyłam na to, że będzie przyjemnie puddingowa. Co prawda ma gęste zacięcie, lecz zostało kompletnie zaniedbane. Na upartego można by ją wypić. Jeśli zaś chodzi o plusy, deser Danone jest wzorowo aksamitny.
Mając w pamięci nieprzesadnie słodki aromat Gratki o smaku czekoladowym, zdziwiłam się, rozczarowałam i oburzyłam smakiem. Pierwsze bowiem, co do mnie dotarło, to bezbrzeżna cukrowość. Po niej nadpłynęło kakałko zalane w całości niskoprocentowym, rzadkim mlekiem.
Im dłużej jadłam, tym było gorzej. Odniosłam wrażenie, że posłodzony podczas produkcji deser przed zapieczętowaniem i wypuszczeniem w świat doprawiono cukrem jeszcze raz. W efekcie w połowie testu pożałowałam, iż udało mi się znaleźć nowość, a pod koniec miałam do siebie pretensję o naiwne kupienie dwóch kubeczków. Klops jak za starych czasów.
Czekoladowa Gratka Danone to połączenie czystego cukru na kakałkowym tle z wodnistą rzadzizną konsystencji serwowane w zawrotnej cenie ok. 3 zł. Serdecznie nie polecam.
Ocena: 1 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: woda, mleko odtłuszczone, cukier, skrobia modyfikowana, serwatka w proszku (z mleka), laktoza (z mleka), śmietanka, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, czekolada 0,8% [miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgator: lecytyny (soja)], substancja zagęszczająca: karagen; regulator kwasowości: węglany sodu. Może zawierać orzechy, zboża zawierające gluten.
Kalorie w 100 g: 89 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 0,7 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,5 g), węglowodany 19,3 g (w tym cukry 15,9 g), białko 1,6 g, sól 0,11 g.
Dobrze że akurat teraz popełniłeś recenzję tego „przysmaku”. Chodziły za mną czekoladowe serki. Rozglądam się za takimi których nie znam. Ewentualnie deserami ale one dla mnie zbyt chemiczne są w odbiorze. Tyle razy się zawiodłam. Szkoda mi wolnych pieniążków. Bakuś wiadomo odpada. Philadelphia także. Raz że droga 2 zbyt kwaskowa. Nie mój typ. Kupiłam teraz Danio orzechowo-czekoladowe. Zobaczę.
Ale gorąco polecam Hochland czekoladowy. Bajka 😍
Wspomniane Danio uwielbiam i jadłam już ze sto razy. Baaardzo polecam pudding Bez deka mleka Łowicza, niemniej sporo kosztuje – ok. 5 zł w Kauflandzie.
O jutro będę. Spróbuje. Dzięki ;*
O kurcze, nie spodziewałam się aż tak słabej oceny :( faktycznie jest słodka, ale dla mnie w sumie w przyjemny sposób – taka słodsza niż zwykle desery czekoladowe, ale nie jakoś bardzo, i dość podobna do nich :D a, no i w konsystencji faktycznie rzadka, ale też bez tragedii, już Alpro jest gorsze :D nie wiem czy do niej wrócę jeśli mam do wyboru bardziej gęste i smaczniejsze desery, ale nie była tragiczna :D
Alpro jest nieporównywalnie lepsze! Przede wszystkim porządnie smakuje, a nie jak to coś :P
Przeciwnie, Gratka była i jest tragiczna.
Gratka zawsze kojarzyła mi się z tanim szambem. Jakież moje zdziwko, że tym razem mamy do czynienia z drogim szambem.
10/10 <3 :'D
Oho, widywałyśmy to z Mamą sporadycznie w różnych sklepach i za każdym razem patrzyłyśmy na siebie z przerażeniem. Nigdy mi Gratek nie kupowała, uważając je za obleśność do kwadratu. Skręcało ją, jak jadły Gratki dzieci, które pilnowała. U wujka, o którym napisałam w poprzednim komentarzu, były dzieci, które aż się za Gratkami trzęsły, tak je uwielbiały. Kuzynka pożerała je kilogramami prosto z kubeczków i z białą bułką, a ja – przypominam, jak to nie cierpiałam truskawkowych rzeczy – dostawałam odruchów wymiotnych. Oj, wiele rzeczy mi to kuzynostwo obrzydziło. Jak wspominam wygląd, smród klasycznej Gratki (i zabawne, nawet chyba sama nigdy nie jadłam… możliwe?), czekoladowej bałam się i za nic się do niej nie zbliżę (i nie zbliżyłabym się, nawet gdybym nie miała obecnie obrzydzenia / niechęci ogólnie do tego typu deserów).
Zgoda, że takie niskie opakowanie jest fajne. Zawsze mnie boli jak widzę, że ktoś zostawia deser / jogurt w kubeczku tak, że właściwie… więcej zostawia, niż zjada. Lizanie rządzi!
Szkoda, że na miłym zapachu koniec. I też… po co komu pojemnik dobry do wylizywania, gdy zawartość taka, że nawet jeść się nie chce, a co dopiero wylizywać?
Cukrowość – umarłabym. I jak się domyślasz, jak w połowie pożałowałaś kupna, ja bym pewnie odpuściła i resztę wepchnęła Mamie (mimo że wszelkie kończenie po kimś z zasady mi się nie podoba, ale jak Ci kiedyś pisałam – co do słodyczy, smaków i składników jestem za wielką egoistką, by faszerować się niesmacznym czymś; a co dopiero niesmacznym i niezdrowym – bo niesmaczne to mogę zjeść na siłę warzywa, cokolwiek wartościowego – to offtop.
Konsystencja wcale mnie nie dziwi. Byłam pewna, że taka będzie – w końcu klasyczna to lejący glut, więc nie widzę powodu, dla którego mieli by ten wariant zrobić inaczej. Mają swoich odbiorców-konsumentów, którzy latami z truskawkowych się cieszą, do nikogo szerzej pewnie dotrzeć nie planowali. Tylko że nie rozumiem, kto tak normalnie byłby gotów kupić Gratkę za tyle… Z Tobą to inna sprawa, bo jak poszukuje się konkretów do degustacji, z konkretnych powodów, to jest się czasem w stanie wydać pewnie nieracjonalne kwoty na coś tam. Tylko że takich typów (też tak mam) raczej wiele nie ma, a zawsze myślałam, że ludzie lubią Gratki, bo są tanie i nie wiem, czy tak lubią, ale „kupują, bo kupują, i bo tanie”.
Dwa kubeczki?! Biedna.
Haha Kimiko mam tak samo od lat ;) ” w połowie pożałowałaś kupna, ja bym pewnie odpuściła i resztę wepchnęła Mamie (mimo że wszelkie kończenie po kimś z zasady mi się nie podoba, ale jak Ci kiedyś pisałam – co do słodyczy, smaków i składników jestem za wielką egoistką, by faszerować się niesmacznym czymś; a co dopiero niesmacznym i niezdrowym – bo niesmaczne to mogę zjeść na siłę warzywa, cokolwiek wartościowego – to offtop.” – normalnie jakbym charakteryzowała siebie ;) a jak mama (choć rzadko to się zdarza) też nie zje, to oddaje Ojcu :P
„Zawsze mnie boli jak widzę, że ktoś zostawia deser / jogurt w kubeczku tak, że właściwie… więcej zostawia, niż zjada.” – Haha, mnie też to boli. Niewylizane wieczko tym bardziej.
I tak lepsze dwa niż karton, „bo były na promocji”. (Ciii, pocieszam się).
Kiedyś ktoś mi w komentarzu tłumaczył, że wylizywanie wieczka to wstyd i dziecinada, że nawet niezdrowe, bo tam jest takie zeschnięte… Otóż to. Kocham fakt, że to ma inną strukturę. Ale z kolei nie wyobrażam sobie (a widziałam jak ktoś tak robi!), by zgarnąć łyżeczką to z wieczka i wymieszać w kubeczku z resztą. To marnowanie dobra z wieczka.
Hm, jestem ciekawa, jakie uczucia i myśli towarzyszą w takiej sytuacji wyjmowania z lodówki drugiego opakowania. :>
Zeschnięcie i niezdrowość to dwie tak odmienne kategorie, że aż szkoda odpisywać. Odpisałaś? :P
Ciekawostka: Jak mam deser dwuwarstwowy i muszę zrobić zdjęcia do recenzji, sfotografowaną część wierzchniej warstwy kładę na wieczku właśnie, a potem ostrożnie niosę do pokoju osobno.
Nie, nawet nie zatwierdziłam, bo mi się nie chciało, haha.
Ja robiłam podobnie, ale nie kładłam na wieczku, a na talerzyku, by nie uszkodzić warstwy z wieczka. A potem… miałam i talerzyk do wylizania.