Nigdy nie byłam fanką ciastek typu Delicje, czyli jaffa cakes (znacie osobę, która używa oficjalnej nazwy?). Przez wiele lat jednak sądziłam, że ich nie lubię. Dopiero dwie degustacje odbyte w 2019 roku przyniosły mi wniosek, iż biszkopty z galaretką i czekoladą są całkiem zjadliwe. Testom poddałam wówczas Delicje Szampańskie Malinowe i Delicje Szampańskie o smaku Jagodowym.
Wiedziałam, że na rynku dostępne są jaffa cakes różnych marek. Czemu na porównanie zdecydowałam się dopiero teraz? Cóż, chyba wcześniej nie chciałam tracić czasu na przeciętnie atrakcyjne degustacje. Teraz za to naszła mnie ochota na biszkopty z galaretką w czekoladzie, więc uznałam, że moment jest właściwy. Upolowałam Delicje Szampańskie Pomarańczowe i Morelowe, a także odpowiedniki Wedla i Milki.
Delicje Szampańskie Pomarańczowe
O historii przejęcia drzewiej wedlowskich Delicji Szampańskich przez Mondelez napisałam już przy okazji omawiania wariantu malinowego – jeśli interesuje was ta historia, odsyłam do starej recenzji (link we wstępie i podsumowaniu). Warto ją poznać, żeby naiwnie nie powtarzać, że pamięta się Delicje wytwarzane przez Wedla. Chyba że urodziło się na początku lat osiemdziesiątych bądź wcześniej.
Dziś chciałam zwrócić uwagę na inny fakt związany z produkcją. Otóż zauważyłam, że w 2020 roku z opakowania Delicji Szampańskich zniknęło logo marki Moja Bajka. Teraz wytwarza je bezpośrednio Mondelez, a Delicje Szampańskie stały się marką samą w sobie. Podobny los podzieliła marka LU, niegdyś odpowiedzialna m.in. za Petitki, Lubisie czy Go! (po zmianie: BelVita). W tej chwili marką są np. Petitki. Czyżby Mondelez pozbywał się marek i zastępował je podmarkami, bo tak wychodzi taniej?
Decyzja dotycząca rezygnacji z istnienia Mojej Bajki mogła też wynikać z małej rozpoznawalności. Tyle że w przypadku LU jest inaczej. Moja Bajka produkowała tylko jedne ciastka (a skoro Moja Bajka = 100% Delicje Szampańskie, nie opłaca się trzymać obu), LU zaś wiele (LU = Petitki + Lubisie + Go! + masa innych). Druga marka była powszechnie znana, popularna. Intrygujące.
Delicje Szampańskie Pomarańczowe koncernu Mondelez dostarczają 360 kcal w 100 g.
Biszkopty z galaretką pomarańczową oblane czekoladą zawierają 53 kcal w ciastku (14,7 g).
Choć nie należą już do Mojej Bajki, Delicje Szampańskie Pomarańczowe wciąż pachną bajecznie. Oddają słodką galaretkę pomarańczową z kakaowym bądź deserowoczekoladowym tłem i nutą biszkoptową. Co istotne, tutaj kakao/czekolada deserowa stanowi tło właśnie, podczas gdy w ciastkach Wedla wysuwa się na pierwszy plan i jest to ewidentne czekolada deserowa, a nie kakao. Inna różnica polega na tym, że Delicje Pomarańczowe pachną tripletem galaretka + czekolada/kakao + ciastko, Wedlove zaś duetem galaretka + czekolada. Nie trzeba nawet specjalnie się wwąchiwać, by to odkryć.
W kategorii estetyki spodu (biszkoptu) Delicje Pomarańczowe wygrywają z wedlowskimi Wedlove i milkowymi Choco Jaffa. Logo ciastek zostało umieszczone idealnie na środku, czego nie można powiedzieć o odpowiedniku Wedla. Jest estetyczne i czytelne.
Ciemna czekolada na ciastkach jest kruchawa. Rozpuszcza się marginalnie gęsto (gęstawawawawo) i ślisko. Okazuje się przepotwornie pylista. Smakuje bardzo słodko i przyjemnie kakaowo. Nie jest to czekolada wysokiej jakości, ale dostarcza przyjemność.
Pomarańczowa galaretka daje się poznać jako lepka, kleista. Rozpuszcza się bardzo szybko. Z uwagi na wysoką zawartość cukru szybko zagęszcza ślinę. Oferuje wyrazistą pomarańczowość. Nie oddaje świeżego owocu, lecz cierpkawo-gorzkawą skórkę pomarańczy. Jest słodka jak lizak. Nic dziwnego, że po przełknięciu zaledwie połowy galaretkowego kółka poczułam się tak, jakbym wyssała cały lizak.
Ciastko biszkoptowe nieco się kruszy podczas krojenia, wszelako znacznie mniej niż wedlowskie. Jest twardawe, a jednak przyjemnie sprężyste. Rozpuszcza się na zero, po prostu znika. Smakuje mało wyraziście, dość tępo. Biszkoptowo bez obmierzłych posmaków, tyle że wstydliwie, cicho, niedostatecznie.
Ponieważ w 2019 roku nie miałam zbyt wielkiej ochoty na jaffa cakes i dopiero odkrywałam, że od biedy da się je zjeść, a pod koniec 2020 roku ochota naszła mnie sama, względem Delicji Szampańskich Pomarańczowych byłam bardziej wyrozumiała niż względem malinowych i jagodowych. Nadal na myśl o biszkoptach z galaretką i czekoladą nie drżą mi nogi, niemniej teraz jestem skłonna kupić je ponownie.
Ostatecznie uważam, że Delicje Pomarańczowe – choć stuprocentowo plebejskie i dalekie od wysokiej jakości – są niczego sobie. To słodycze idealne na poczęstunek dla gości czy słodką przekąskę na spotkaniu rodzinnym. Ich walory widać zwłaszcza w zestawieniu z wedlowskimi Wedlove, które wypadają nędznie. W tym miejscu jeszcze raz przypominam, że Delicje dawno temu należały do Wedla, lecz zostały wykupione przez Mondelez. Jeśli interesuje was historia przejęcia, przeczytajcie recenzję wariantu malinowego.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, czekolada 15% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcze roślinne (palmowy, shea) w zmiennych proporcjach, emulgatory (lecytyny sojowe, E 476), aromat], mąka pszenna, jaja, woda, skrobia ziemniaczana, substancja utrzymująca wilgoć (glicerol), olej rzepakowy, regulatory kwasowości (kwas cytrynowy, kwas jabłkowy, cytryniany sodu), zagęszczony sok pomarańczowy i rozdrobniona pomarańcza 0,55%, substancja żelująca (pektyny), zagęszczony sok wieloowocowy, aromaty, sól, maltodekstryna, substancja spulchniająca (węglany amonu), barwnik (karoteny), przeciwutleniacz (kwas askorbinowy), stabilizator (guma guar), emulgator (E 471).
Kalorie w 100 g: 360 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 7,1 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,3 g), węglowodany 70 g (w tym cukry 50 g), błonnik 1,7 g, białko 3,2 g, sól 0,23 g.
Haha znowu mamy podobne ciągoty :) ja zaczęłam odczuwać potrzebę powrotu do delicji w styczniu ;) naszło i mnie na testy, ale że wolę ciemną czekoladę na wierzchu wybrałam delicje – malinowe i pomarańczowe oraz ich odpowiedniki marek własnych: Auchan i Lidla. W pierwszej kolejności zjadłam Auchan – były niezłe, ale taniosc polewy i biszkopta była nie do ukrycia … robi je dla tego sklepu delicpol…
Potem były delicje i rozczarowanie … pomarańczowe pomimo tego że dzieliły datę ważności z malinowym wariantem w odbiorze były świeższe, nie wiem jak to określić? Poprawnoejsze? Tzn polewa lepiej mi smakowała i ciacho stanowiące bazę podobnie … jednak nie odnalazłam w nich tego czego spodziewałam się planując zakup. Muszę skontestować z żalem, że jakość obecna a ta jaką zapamiętałam, jest daleka od mojego wyimaginowanego smaku :'(
Zasmucona otworzyłam jaffa cake z Lidla. Tu miło zaskoczył mnie już zapach. No właśnie w delicje trzeba było się wwąchać, podczas gdy w przypadku tych z Lidla aromat docierał do nozdzy w chwilę po otwarciu opakowania. Duży plus, że nie trzeba go rozdzielać, bo lidlowskie odpowiedniki mają okienko z jakiego zrezygnowały decicje, z mechanizmem otwórz/zamknij. Moim zdaniem każdy produkt spożywczy powinien taki posiadać. Wracając do samych łakoci muszę przyznać, że nigdy nie kupię innych. Są miękkie, niezasłodkie. Bardzo bardzo wyraźnie oddają deklarowany smak. Pyszne. Przepadłam. To moje jaffa cake number one i do tego w jakiej dobrej cenie ;)
Koniecznie spróbuj. Polecam
Nie lubię systemu otwórz/zamknij, jeśli działa w oparciu o taśmę klejącą. Doceniam za to długi „klips”, taki jak w owocach suszonych czy karmie dla zwierząt.
Ach, historie z tymi markami są tak zawiłe że się nie orientuje :D pamiętam na pewno reklamy Delicji i głos mówiący właśnie „moja bajka”, szczerze to nie zwróciłam wcześniej uwagi na to że ten napis zniknął. Zawsze z tego typu ciastek wolałam właśnie delicje szampańskie, na drugim miejscu Wedel, a Milka gdzieś hen daleko (jakos nie pasuje mi do tych ciastek mleczna czekolada). Nie umiem stwierdzić , jaki smak Delicji jest moim ulubionym bo zbyt dawno i zbyt rzadko je jadłam :D na pewno pomarańczowy jest pyszny, zawsze mi smakował ^^
To ja myslalam cały czas, że to Wedel… Chyba Wedlove mają podobne opakowanie, bo też z niebieskim mi się kojarzy… I to chyba stąd moja zmyłka. . Nawet pobiegłam do spizarni sprawdzić, mam faktycznie TE a nie Wedlove… Hm ciekawa jestem porównania… PS Biedny Wedel…
Wedlove wpadną na blog już jutro :)
Ha, jakie zgranie u nas z typem słodyczy (mój Roshen).
Co do pytania ze wstępu o jaffa cakes – śmieszna sprawa, bo może niewiele gadam z ludźmi, którzy by tak mieli mówić, ale dużo jest chyba takich przypadków, np. nikt nie mówi z moich kręgów, że lubi peanut butter, mimo że często pojawia się w nazwach. Wie się, o co chodzi, ale nie mówi się tak, bo to niewygodne (o „takie przypadki” mi chodzi, nie, że „znam wiele przypadków, które mówią „jaffa cakes””).
Ja zawsze tego typu ciastka uważałam za nieinteresujące jak wieeele innych ciastek. Mogłam od niechcenia sobie poobierać je, oddać galaretkę Mamie, ot. Nie brzydziły mnie, ale chyba nigdy ich nie kupiłam.
Też mnie czasem nachodzi na coś (ale coraz rzadziej w odniesieniu do słodyczy ogólnie), więc rozumiem. Nawet mnie kieeedyś tam naszło na tego typu ciastka (jednak i słodycze!), ale że trafiłam na okropne (taa, na własne życzenie biorąc się za warianty niecodzienne), przeszło mi.
Co do Delicji i ich historii – dlatego właśnie sprawdzałam sobie Pieguski, o czym Ci pisałam. Delicje są dobrym przykładem, bo nie lubię powielać błędów. Co do napisów z ciastek – ja zawsze się upieram, że z „talerzyków na gościnach” kojarzę zawijas. Tylko że właśnie czy to „E.Wedel”, czy „Delicje” nigdy bym sobie ręki nie dała uciąć. Mama pamięta napis „Wedel” i upiera się, że w takim razie ja mogę źle pamiętać, a że mam gdzieś ciastka to wybraniam się zawijasem, haha.
Taak, z LU kojarzę nawet, że ich opakowanie, jak robiłam mu już daaawno zdjęcia to mi czegoś w rogu brakowało.
Trochę nie rozumiem tej części: „Czyżby Mondelez pozbywał się marek i zastępował je podmarkami, bo tak wychodzi taniej?”. Dlaczego taniej? Mój umysł nie może zaskoczyć, hah. A może chodzi o to, by pozbyć się wrażenia monopolu na rynku?
Ciekawa sprawa jest z pewnymi produktami. Mama np. gardzi oranżadą Hellena, nie cierpi Grześków, a lubi Familijne, uwielbiała Jeżyki i ciągle powtarza, że „Dorota sobie chwali Solidarnosć, to chyba bardzo dobre czekoladki”. A przecież jeden koncern. Tak, wiem, ze jeden może mieć na różne półki i jakość może być różną, ale może i Mondelez tak próbuje dotrzeć do konsumentów?
Galaretka słodka jak lizak? Wiesz, że nie znam uczucia zjedzenia całego lizaka? Zawsze mnie od nich odpychało. Pewnie właśnie dlatego jak ja się tak bym poczuła w połowie galaretki czy coś, a chciałabym recenzję jednak porządnie napisać, nie byłabym w stanie zjeść więcej niż ciastko (nawet teoretycznie na siłę – góra ciastko; na więcej niechcianego jedzenia po prostu mój mózg podnosi kwestię „po co niby mam jeść więcej, jak nie chcę?”). Latami się dziwiłam, jak Mama czy tata byli w stanie po mnie zjadać same galaretki.
Nie potrafię sobie przypomnieć, którego smaku od biedy byłam w stanie zjeść także galaretkę.
Jak miło, że doszłaś do mojego wniosku, w którym w sumie tkwię całe życie. Tego typu ciastka uważam za całkiem fajne, ale zupełnie nie dla mnie.
„Trochę nie rozumiem tej części: „Czyżby Mondelez pozbywał się marek i zastępował je podmarkami, bo tak wychodzi taniej?”. Dlaczego taniej? Mój umysł nie może zaskoczyć, hah. A może chodzi o to, by pozbyć się wrażenia monopolu na rynku?” – Ja z kolei nie rozumiem odwołania do monopolu. Jaką różnicę dla koncernu pod względem „wrażenia monopolu” ma fakt, czy kupujesz ciastka marki Delicje Szampańskie, czy ciastka Delicje Szampańskie marki Moja Bajka? Skoro „marki zbiorcze” nie mają żadnych produktów, a jedynie zbierają „marki niższego rzędu”, po co płacić za ich utrzymanie?
„A przecież jeden koncern. Tak, wiem, ze jeden może mieć na różne półki i jakość może być różną, ale może i Mondelez tak próbuje dotrzeć do konsumentów?” – Produkty różnych marek, ale jednego koncernu, nie są takie same. Weźmy na przykład Milkę i Alpen Gold. Raczej nikt nie powie, że są nie do odróżnienia.
Aa, o kosztach utrzymania marek nie pomyślałam. Myślałam, że jak jakąś producent wykupuje, to jest już jego, a no tak – udziały. Głupia ja!
Co do monopolu – ponoć ma ogromne. Opieram się na wiedzy z wykładów z Zarządzania i czegoś tam, Reklamy itd. Wiele osób ponoć kupuje np. chętniej Moją Bajkę – bo swoja, polska, a nie jakiś tam wielkich koncernów. „A Delicje Szampańskie – ale właściwie jaka? To marka? Mondelez? A to niee, nie kupię. „. Dobra, polskość i Delicje to akurat zły przykład trochę przez też „pamiętam, że Delicje zawsze były Wedla!” itp., ale udało mi się wyjaśnić, o co chodzi? Że to chwyt, żeby ludzie nie mogli się połapać, że to marki jakiegoś dużego koncernu, a np. myśleli, że jakieś małe lokalne. Mnie takie tłumaczenie niezbyt przekonuje, ale ponoć jest potwierdzone naukowo. Tak jak z oddziaływaniem reklam z wieloooma rzeczami się nie zgadzam. Ponoć nierealistycznie wyglądające jedzenie kusi bardziej – mnie wcale. Jak widzę, że paczka czegoś wygląda jak wklejona, mam dysonans itd. Nie mówię, że mają pokazywać pomięte, wymiętolone, ale takie, o których nie muszę się zastanawiać, czy aktor na pewno je trzyma.
„Raczej nikt nie powie, że są nie do odróżnienia.” napisałam przecież ” jeden może mieć na różne półki i jakość może być różną”. Nie chodzi o to, że Milka i Alpen Gold są takie same, bo są jednego producenta. Są skierowane do konsumentów o podobnych gustach, ale o różnych zasobach. Do lubiących np. słodkie mleczne czekolady. Napisałam, że „próbuje dotrzeć do różnych konsumentów” – bo nikt szukający ciemnej czekolady nie spojrzy na Milkę, więc dobrze mieć marki „bardziej od ciemnych”, które będą bardziej pasować.
To prawda, co napisałaś, niemniej – też tak jak napisałaś – Delicje Szampańskie nie są najlepszym przykładem. Właśnie same Delicje Szampańskie są kojarzone jako esencjonalnie polskie.
A Lindt? Ma linię Excellence dla ludzi mających chrapkę na wysoką półkę, ale też produkty Hello dla plebsu. Natomiast prawdą jest, że raczej nie celuje się w skrajnie odmienne grupy docelowe. W świetle naszych ostatnich rozmów na FB wyobraziłam sobie producenta, który utrzymuje linie słodyczy osobną dla narodowców, osobną dla LGBT. Obie strony się dowiadują i producent ginie marnie ;D
I tu leży ciastko pogrzebane! (Swoją drogą to powiedzenie o psie jest głupie.)
Haha, faktycznie. Twoje wyobrażenie – mistrzowskie. Ale… no nie wiem, bo i Hello nie jest takie dla plebsu, a dla mających chrapkę na wyższą półkę, ja tak to odbieram.
Inny przykład – Domori. Ekskluzywne w c***, ale zaczęli robić też jakieś mini czekolado-batoni „To Go”, z orzechami… Manufaktura Czekolady i oprócz plantacyjnych te tabliczki-trójkąty kolorowe a’la rogi jednorożców. Że dla dzieci nawet… I z jednej strony chcą dotrzeć do degustatorów, wygrywać na Akademiach Czekolady, a tu dziwa takie. W konsekwencji nie sądzę, by najlepiej szło im na AoC, ale też nie wróżę im, że za jakiś czas dzieciaki zamiast jajek Kindera i Milek będą szukały tych rogów czekoladowych.
Ja mam wrażenie, że niektórzy producenci właśnie i w skrajnie różne grupy próbują celować, dlatego i tak się markami zasłaniają, ale… nie sądzę, by to działało.
Czytam i oglądam różne materiały dot. marketingu. Jeśli firma jest na etapie ustalania grupy docelowej bądź rebrandingu, celowanie szeroko jest okej. Natomiast kiedy już się wie, kto kupuje twoje produkty, to się tego klienta trzyma. Przykładowo nie można kojarzyć się jednocześnie z niską ceną i wysoką jakością, bo to po prostu nie idzie w parze. Lidl zmienił hasło, bo musiał dostosować się do realnej grupy odbiorczej, a nie wcześniej (błędnie) oszacowanej. W efekcie Biedra jest tania, a Lidl jakościowy. Z firmami słodyczowymi – i jakimikolwiek innymi – jest podobnie. Tak jak napisałaś, nie można jeździć na akademie i oczekiwać fanfar, jednocześnie produkując syfek dla plebsu. Zaraz ktoś ci się dorwie przez to do dupska.
Z Lidlem i Biedrą – właśnie i ja się o nich uczyłam. Tylko że u mnie pociągnęli to dalej: „W efekcie Biedra jest tania, a Lidl jakościowy” – właśnie nie, Lidlowi nie idzie ta „jakościowość”. Jak ogarnął sobie jakieś średnio drogie produkty Wittchen, by pokazać, jaki to jest jakościowy i dotrzeć do innej grupy to nic mu z tego nie wyszło (bo na te rzeczy rzucili się ci, którzy i tak kupowali w Lidlu, więc nikogo nowego nie pozyskał). Mało tego, stracił Wittchen (ale to nie Lidla problem), bo… „Wittchen w Lidlu?! Więc on jest tani!”. Coś słyszałam nawet o jakiś odszkodowaniach (sprawy szkody dla wizerunku czy dobrego imienia?), ale nie interesowało mnie to (nie znam się na markach… torebek?).
Tylko skoro my to wiemy, to tym bardziej nie rozumiem wielkich koncernów i producentów. Czasem działają wbrew logice. Marki to jedno, a smak? Przecież Milka tracąca posmak Milki może utrzyma tych sentymentalnych, będą przy niej opatrzeni i przyzwyczajeni, ale nie pozyska nowych, np. młodych pokoleń, dla których jest na półce do wyboru i Milka, i… 100 różnych innych.
Kupilem ostatnio Delicje szampanskie.jakas tragedia!!!! Czekolada jak guma to damo galaretka ktora zwisa z boku.bisxkopty pogniecione nic nie przypomina dawnych delicji !!!!!
Znam gorzki smak rozczarowania dawnymi miłościami. Cóż poradzić?