Recenzje wegańskich chrupek Eat Real miały się pojawić na blogu o wiele później. W przeciwieństwie do niektórych produktów upolowanych w listopadzie – zarówno zdrowych, jak i plebejskich – cechowały je długie terminy przydatności do spożycia. Przyznanie pierwszeństwa nie wchodziło w grę.
Cóż jednak poradzić, gdy nadchodzi wieczór, a ochoty na słodycze brak? Umysł krzyczy: słone! chrupiące!, nie dając się przekonać do sięgnięcia po pilniejsze produkty. No dobra, skoro tak być musi… W przegranym sporze z ochotą udało mi się przynajmniej wyegzekwować logiczną kolejność degustacji. Ponieważ pierwsze były chrupki z soczewicy z solą, jako drugie zaserwowałam sobie soczewicowe chrupacze w wersji dosmaczonej: Lentil Chips Tomato & Basil Flavour.
Lentil Chips Tomato & Basil Flavour – wegańskie chrupki z soczewicy pomidor i bazylia
Chrupki z soczewicy o smaku pomidora i bazylii nie są ekologiczne, acz mają parę cech, które kwalifikują je do zajmowania miejsca w dziale ze zdrową żywnością. Nie zawierają glutenu, są wegańskie, a do tego wykonano je z o 40% mniejszej ilości tłuszczu względem konwencjonalnych chrupek. Kształtem przypominają wariant z solą, co oznacza, że wszystkie chrupki z soczewicy Eat Real są takie same, wszystkie chrupki z ciecierzycy takie same etc.
Lentil Chips Tomato & Basil Flavour marki Eat Real dostarczają 457 kcal w 100 g.
Wegańskie chrupki z soczewicy pomidor i bazylia ważą 40 g i zawierają 183 kcal.
Lentil Chips Tomato & Basil Flavour to kolejne chrupki Eat Real o ponadprzeciętnej intensywności aromatu. Tym razem na paletę zapachów składają się suchy makaron z zupki chińskiej, zalana zupka chińska pomidorowa i echa zalanej zupki chińskiej krewetkowej oraz surowych krewetek. Sumarycznie może to być iście campingowy aromat zupy wykonanej z dwóch zupek chińskich: pomidorowej i krewetkowej, wzbogaconej o podwójny makaron w połowicznym stanie surowości.
Pomidorowo-bazyliowe chrupki wegańskie nie różnią się od konwencjonalnych pod względem obsypania przyprawą. Jedne są bogate w proszek i kolor, drugie uboższe (ale nigdy biedne!). Kształtem przypominają plebejskie prażynki, lecz nie dajcie się zwieść – są zupełnie inne pod względem konsystencji.
Czy wysoki poziom twardości i wynikająca z niego cudowna chrupkość są związane z faktem, iż Lentil Chips Eat Real to chrupki bez glutenu? Możliwe. Oszałamiająca chrupkość nie idzie w parze z kruchością, do tej bowiem potrzeba delikatności. Degustacja jest głośna. W przeciwieństwie do wersji słonej chrupki pomidorowo-ziołowe zdają się mączne. Rozpuszczają się zarówno na twarde, jak i miękkie kawałki, podczas gdy bracia z solą na twarde i na zero. Twarde kawałki zostały osadzone w miękkiej pseudopapce. Odniosłam wrażenie, że ulegają ślinie nieco szybciej niż solone.
Wegańskie chrupki są słodko-słonawo-ostrawe. Smakują sssłodkimi, słonawymi pomidorkami uzupełnionymi lekką pikanterią. Idealnie dostosowują się do zapachu, serwując skojarzenie z dwiema zupkami chińskimi: pomidorową i krewetkową, i suchym makaronem z tychże zupek. Z uwagi na intensywność wątku pomidorowego krewetki czuć mniej niż w wersji z solą.
Uważam, że Lentil Chips Tomato & Basil Flavour to całkiem zacne chrupki. Mają rewelacyjną konsystencję i niczego sobie smak. Niestety nie są odpowiednie dla mnie. W odległej przeszłości zraziłam się do krakersów Sunbites w identycznym wariancie*, a chrupki z soczewicy Eat Real nieco je przypominają (również mącznością). Z tego powodu nie przewiduję kolejnych degustacji.
* Krakersy Sunbites same w sobie – ani pomidorowe z bazylią, ani żadne inne – nie są złe. Po prostu jadłam je albo w trakcie antybiotykoterapii, albo podczas porażenia słonecznego. Było mi wówczas na okrągło niedobrze, a kilka produktów zjedzonych po raz pierwszy powiązałam z owym okropnym okresem i nieustającym uczuciem nudności. Do dziś przebiega mnie dreszcz, kiedy o nich myślę.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka z soczewicy (40%), skrobia ziemniaczana, skrobia kukurydziana, olej rzepakowy, przyprawa z pomidorami i bazylią (7%) (mąka ryżowa, cukier, dekstroza, sól, pomidory w proszku, ekstrakt drożdżowy w proszku, cebula w proszku, zioła (bazylia, pietruszka), czosnek w proszku, kwas cytrynowy, naturalny aromat, przyprawa (pieprz cayenne), kolor (wyciąg z papryki)), sól.
Kalorie w 100 g: 457 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 18 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 1,7 g), węglowodany 63 g (w tym cukry 2,6 g), błonnik 4,1 g, białko 9,6 g, sól 2,6 g.
Sunbites kocham, choć tutaj pomidorowy smak niezbyt mnie przekonuje… W sunbites ratuje to fajna, treściwa konsystencja, a te jednak są lżejsze, więc pod tym względem wolę jednak sunbites :D tego smaku bym więc raczej nie kupiła, za to mogłabym wrócić do wczorajszego ^^
Sunbites i fajna konsystencja. Ehehe, hehe, he, heee.
Olga, a dlaczego właściwie nie jesz mięsa??? :) :( (alem wścibska, ale nie wymyśliłam, kogo innego mogłabym o to zapytać) :p
Hm albo jesz ale mało? Zgłębiam ostatnio ten temat i tak po prostu pytam wszystkich, którzy mogliby coś inteligentnie odpowiedzieć.
Nie wiem, czy napiszę cokolwiek inteligentnego, ale mogę podzielić się moją opinią :) Nic nie wskazuje na to, żeby człowiek był jakościowo lepszy od innych zwierząt. Dzięki wysokiej inteligencji i współpracy na ogromną skalę udało nam się zniewolić inne zwierzęta i podporządkować nam. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy lepsi, a ludzie niestety o tym zapominają (ba! uważają, że są lepsi). Jesteśmy różni, to prawda, ale inne zwierzęta także różnią się między sobą. Inne zwierzęta potrafią rzeczy, których nie potrafimy my, my zaś umiemy robić takie, których nie potrafią inne zwierzęta. Z punktu widzenia biologii wszyscy jesteśmy równie przypadkowi, a nasze życia są tak samo bezcelowe. Koniec końców możemy robić wszystko, co nam się podoba i do czego jesteśmy zdolni. Dlatego każdy człowiek musi sam ocenić, co uważa za dobre, a czego nie. W co wierzy, a w co nie. Co uważa za ważne, a czego nie. Ja na przykład chcę mieć wpływ na cierpienie zwierząt w jak najmniejszym stopniu. Mięsa nie jem zupełnie, a na początku tego roku udało mi się przestawić z mleka krowiego na roślinne. Niestety z pozostałym nabiałem jest gorzej. Póki co nie jestem skłonna z niego zrezygnować.
Kocham pomidory świeże surowe, lubię bazylię (i zioło, i przyprawę), ale jej nie używam. Połączenie jako wariant zupełnie do mnie nie przemawia. A doprawiania pomidorów czymkolwiek nie czuję potrzeby.
„Umysł krzyczy: słone! Chrupiące!” – może nie tak, ale też czasem zupełnie nie mam ochoty na coś słodkiego i mózg aż się drze, że czas na coś innego (u mnie sery, mięsa).
Tylko zapach surowych krewetek tu mnie nie obrzydza. Zupki chińskie… o rany. W ogóle śmieszna rzecz, teraz tak pomyślałam, to co u większości ludzi jest pomidorową (z koncentratu) jest mi właściwie nieznane i za nic bym nigdy nie tknęła. Pomidorowa zupka chińska smakuje koncentratem, nie?
Mączność? Hm, zastanawiam się, czy istnieje produkt, w którym jej wyczuwalność by mi nie przeszkadzała. Oczywiscie nie mam nic do samej mąki (wiele fajnych rzeczy z niej przecież jest), ale poczucie mączności to co innego.
Sunbites znam z widzenia… i kojarzą mi się nawet z owocowymi wariantami (możliwe?).
„W ogóle śmieszna rzecz, teraz tak pomyślałam, to co u większości ludzi jest pomidorową (z koncentratu) jest mi właściwie nieznane i za nic bym nigdy nie tknęła. Pomidorowa zupka chińska smakuje koncentratem, nie?” – Nie wiem, czym jest pomidorowa z koncentratu. To znaczy z niczym konkretnym nie kojarzę tego smaku. Zupka chińska smakuje mi zupką instant, i tyle :P
PS Kliknij podlinkowane krakersy Sunbites :)
Znaczy… bo u mnie pomidorową zawsze robiło się z pomidorów po prostu. A u ludzi ponoć z koncentratem pomidorowym / pomidorami z puszek itp. (nie znam się na takich rzeczach). Stąd pytanie, czy znowu coś, czego nie znam.
PS O, pamiętam ten tekst! Już wiem, skąd kojarzą mi się jabłkowe. xD
To prawda, ludzie robią pomidorówkę na bazie różnych produktów. Nie mam jednak pojęcia, z czego gotowała ją mama. Gotowanie zawsze pasjonowało mnie w tak wysokim stopniu, że aż nie przywiązywałam wagi do wyborów kucharki.
Tak myślałam, dlatego tak Cię o te ciągłe wspominanie drożdży wypytuję. To po prostu bardzo dziwne, że akurat one Cię tak zainteresowały (?), że je zapamiętałaś tak mocno z „normalnej kuchni”. I pamiętaj, że u mnie wszelkie spożywcze dziwactwa są z góry skazane na bycie… zjawiskiem pozytywnym. :P
Jakby co, już widziałam odpowiedź o tym gotowaniu z chłopakiem. Dzięki, wreszcie tę ciekawość zaspokoiłaś! :D
Tak. Na mnie także szału nie zrobiły. Konsystencja i mnie zdziwiła. No bo kształt ten sam tylko smak inny a odbiór różni się diametralnie. Nie lubię takich niespodzianek…
Haha ja także mam takie produkty czy dania na które patrzę bardzo bardzo niechętnie właśnie z powodu czasookresu w jakim przyszło mi je jeść … np. kompot jabłkowy … choroba, suchary czyste … choroba, omlet i truskawki takie zmielone w blenderze przeokropnie słodkie a na to truskawki z dżemukompotu … fuuu tak tym w przedszkolu wymiotowałam, że do dziś unikam omletów i wszystkiego co chociażby przeszuszonymi jajkami ściętymi czuć … np. wypieczony biszkopt, placki, naleśniki – przepieczone… i truskawki wyglądem lub poniuchem aktywujących wspomnienia traumy…
Niestety obrzydlistwa zostawiają ślady w neuronach :P