Dlaczego chrupki z ciecierzycy nazywają się Hummus Chips, a nie Chickpeas Chips? Czy to dlatego, że hummus jest popularniejszy i fajniejszy od jakiejś tam zwykłej ciecierzycy? Na dodatek wegańskie chrupki Eat Real nie składają się z samej rośliny strączkowej, a jedynie z pozyskanej z niej mąki. Ba! owa mąka zajmuje 24%, podczas gdy resztę treściwej bazy tworzą ryż, skrobia ziemniaczana i mąka kukurydziana.
Nieprzesadnie uczciwa, bezczelnie marketingowa nazwa nie sprawia jednak, że Hummus Chips Sea Salt Falvour mogłabym pozostawić na regale, gdy zapraszałam do koszyka pozostałą część rodzinki. Skądinąd w sklepie znalazłam tylko cztery warianty chrupek Eat Real. Jak podpowiada wujek Google, istnieje więcej. Same chrupki z ciecierzycy można znaleźć w co najmniej pięciu smakach.
Hummus Chips Sea Salt Flavour – wegańskie chrupki z ciecierzycy z solą
Chrupki cieciorkowe z solą są wegańskie i bezglutenowe. Podczas ich produkcji użyto o 40% mniej tłuszczu niż w trakcie wytwarzania klasycznych chrupek dla plebsu. Na opakowaniu znajdziemy również informację o braku cukru, jak gdyby normalnym było, iż słone chrupacze są słodkie. (A może rzeczywiście większość chipsów zawiera cukier? Ileż jeszcze tajemnic świata przyjdzie mi zgłębić!).
Hummus Chips Sea Salt Flavour marki Eat Real dostarczają 486 kcal w 100 g.
Wegańskie chrupki z ciecierzycy solone ważą 45 g i zawierają 219 kcal.
Z uwagi na wariant smakowy Hummus Chips Sea Salt Falvour pachną podobnie do Lentil Chips Sea Salt Falvour (solonych chrupków z soczewicy marki Eat Real). Co jednak istotne, nie czuć w nich krewetek – te zostały zarezerwowane dla soczewicy. Oddają smażone na głębokim i bardzo starym oleju frytki z surowych ziemniaków (tym razem przynajmniej świeżych). Podobny, a może identyczny aromat znam z tanich budek fast-foodowych, zwłaszcza zlokalizowanych w przejściach podziemnych i zapyziałych uliczkach, gdzie przepływ powietrza występuje rzadziej niż śnieg w Polsce.
Wegańskie chrupki cieciorkowe mają kształt makaronu muszelki. Ponieważ są ponadprzeciętnie twarde, tym bardziej przywodzą na myśl ów makaron. Niejeden roztargniony kucharz omyłkowo je ugotował i podał na obiad! W dotyku dają się poznać jako potwornie tłuste (bardziej niż konwencjonalne chipsy?). Odniosłam wrażenie, iż podczas produkcji doszło do pomyłki i zamiast odjąć 40% tłuszczu, dolano go.
Hummus Chips nie są kruche, ale chrupiące – barrrdzo. Rozpuszczają się nad wyraz szybko, co znacząco różni je od Lentil Chips. Warto też zauważyć, że są twarde mniej lub w inny sposób niż odpowiedniki z soczewicy. Zdają się mniej trwałe. Ugryzione od razu ulegają rozpadowi. Przemieniają się w masę twardawych, nierozpuszczalnych kawałków osadzonych w a la ziemniaczanej papce. Zgodnie z odczuciem dotykowym są przepotwornie wręcz tłuste. Oleiste. Osadzają się na palcach, wargach, podniebieniu.
Ale to nie koniec atrakcji fundowanych przez zatrważającą tłustość ciecierzycowych chrupek wegańskich Eat Real. Przykre wrażenia kontynuuje smak. Otrzymujemy butlę czystego oleju połączoną z tępymi, wszak pozbawionymi niemal całości smaku ziemniakami. Może są to frytki pozostawione w starej fryturze na zbyt długo. Ponieważ jednak była to magiczna frytura, nie uległy przypaleniu, jeno wysmażyły się ze smaku.
Doprawdy nie wiem, jak podczas jedzenia Hummus Chips Sea Salt Falvour Eat Real można mieć inne skojarzenia – przede wszystkim smakowe – niż odessane ze smaku ziemniaki połączone z butlą oleju. Wegańskie chrupki z ciecierzycy są mdłe, nijakie i starotłuszczowe. Odznaczają się perfekcyjną chrupkością i w ogóle zacną konsystencją, jednakowoż fatalnym smakiem zasługującym na maksymalnie 2 chi.
W życiu nie wrócę do tych chrupek. Mam silne przeczucie, że do innych wariantów też nie.
Ocena: 3 chi
(za smak 2 chi)
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka z ciecierzycy (24%), ryż, skrobia ziemniaczana, olej rzepakowy, mąka kukurydziana, sól morska.
Kalorie w 100 g: 486 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 24 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2 g), węglowodany 58,8 g (w tym cukry 0,8 g), błonnik 4,9 g, białko 6,4 g, sól 2,7 g.
Zapach frytek smażonych na starym oleju to dla mnie kwintesencja obrzydliwości. Robi mi się niedobrze na samą myśl. Dobrze, że mnie nie ciągnie do takich chrupaczy.
Jak to?!
Z chrupaczy akceptuję tylko Cheetosy. Najlepiej spiralki o smaku sera i keczupu. Gorąco polecam.
O, te też jadłam, ale… W sumie smakowały mi podobnie jak poprzednie tzn tłuste i takie spoko prażynkowe :D ale nie jadłam ich zbyt dużo, tylko poczęstowałam się od mamy, może dlatego :p
Drobne poczęstowanie się nigdy nie rozwija piekielności w pełni :D
Może mąkę robi się jakoś z hummusu? Znaczy się, że mieli się ją, potem jakoś piecze, coś tam…? Dziwo.
Myślałam, że frytki robi się z surowych ziemniaków…?
Tak obstawiałam też, że będą tłustsze niż przeciętne – jakoś wydaje mi się, że niektóre mąki mogą być bardziej chłonne. Ciecierzyca właśnie, ryż takie „ochoczo chłonące” mi się wydają.
Makaronu muszelki nie lubię.
Odessane ze smaku ziemniaki? Nie lubię przede wszystkim smaku ziemniaków, acz i struktury. Butla oleju… To ja się aż boję zapytać, jak producent wyobraża sobie chrupki o normalnym poziomie tłustości.
Ewidentnie nie zjadłaś w życiu wielu gotowych frytek :P Podobnie do chipsów mogą być robione z pulpy. Poza tym można wyczarować je z ziemniaków surowych, ugotowanych, ugotowanych na parze – jak się komu zamarzy.
Kocham smak ziemniaków. To jedne z najsmaczniejszych warzyw, jakich próbowałam.
„To ja się aż boję zapytać, jak producent wyobraża sobie chrupki o normalnym poziomie tłustości.” – Haha, ja tym bardziej :P
„Ewidentnie nie zjadłaś w życiu wielu gotowych” jak to gotowych? Czyli…? Raz w życiu jadłam trochę jakiś karbowanych mrożonych – były obleśne jak wszystkie inne frytki. Ale to takie? Jak napisałaś, faktycznie – to logiczne, że MOŻNA, jak się komu zamarzy. Myślałam jednak, że typowe frytki robi się krojąc surowe ziemniaki i wrzucając to do oleju.
Wiem. A ja z warzyw bardziej nie cierpię chyba tylko selera naciowego (dobrze kojarzę, że go lubisz?).
Gotowych, czyli z opakowania – mrożonych.
„Myślałam jednak, że typowe frytki robi się krojąc surowe ziemniaki i wrzucając to do oleju.” – Jeśli ktoś robi domowe frytki, owszem.
Seler naciowy lubię tylko w sosie i rybie po grecku mojej mamy. Surowy jest potworny.
To porównywalnie do wszystkich innych frytek (czyli ogólnie niewiele).
Obstawiam, że nie tylko w domach tak się robi. Pewnie po różnych lepszych restauracjach też.
O, to jednak się zgadzamy! Bo przemycony w czymś to mogłabym pewnie jeszcze tolerować, ale pewnie i tak bym nie powiedziała, że „lubię”. Ale na tej zasadzie można zjeść wiele rzeczy.
Jadłam i też niestety klęłam na producenta…
Zjadłaś całe? Ja oczywiście tak, bo tragedii żadnej nie ma.
Obrzydliwe są te chrupki. Smak mają okropny. Nie polecam totalnie, nie marnujcie pieniędzy. Są sto razy lepsze na rynku..