Mars, Milky Way magic stars – magiczne gwiazdki czekoladowe

Milky Way magic stars to magiczne czekoladowe gwiazdki koncernu MARS, które osoby urodzone w XX wieku mogą kojarzyć z dzieciństwa i z dzieciństwem. Na długi okres zniknęły ze sklepów, a nawet fabryk. Producent postanowił je przywrócić, by sprawić radość stęsknionym konsumentom nostalgicznie spoglądającym wstecz (i zupełnie nie chodziło o przewidywany sukces komercyjny!).

Magiczne gwiazdki Milky Way są – zgodnie z wizją producenta – gwiazdkami z puszystej mlecznej czekolady. Według wielu osób smakują bądź smakowały inaczej niż konwencjonalna mleczna czekolada. Ja nigdy nie byłam ich fanką. Jako dziecko rzeczywiście odczuwałam różnicę w smaku, co jednak wcale mi nie odpowiadało. Z kolei wersję przywróconą odebrałam jako zwykłą smakowo, wyjątkową zaś co najwyżej pod względem kształtu. To gratka przede wszystkim dla dziatek.

Mars, Milky Way magic stars magiczne gwiazdki czekoladowe, copyright Olga Kublik

Milky Way magic stars

Czekoladowe gwiazdki Milky Way pojawiły się na blogu na początku 2015 roku, czyli niedługo po jego założeniu. To właśnie wtedy uznałam, że czekoladki są zupełnie zwykłe. Albo zmieniły się względem gwiazdek z XX wieku, albo nigdy nie były wyjątkowe. (Albo ja straciłam dziecięcy zmysł odbioru ich magii). Pod koniec 2020 roku zauważyłam, iż delikatnie zmieniły skład i wartości odżywcze. Akurat dostałam kilka na spróbowanie (dziękuję!), toteż postanowiłam poddać je nowemu testowi.

Milky Way magic stars marki MARS dostarczają 559 kcal w 100 g.
Czekoladowe gwiazdki Milky Way ważą 33 g w paczce i zawierają 184 kcal.
1 magiczna gwiazdka Milky Way waży 1 g i dostarcza 5,5 kcal.

Mars, Milky Way magic stars magiczne gwiazdki czekoladowe, copyright Olga Kublik

Magiczne gwiazdki Milky Way pachną bardzo ładnie, wręcz ślicznie. Oddają aromat Marsa – batona łączącego megamleczną czekoladę koncernu MARS z nugatem i karmelem. Mimo iż niezaprzeczalnie atrakcyjne, nie są wyjątkowe ani możliwe do rozpoznania po samym zapachu.

Po przekrojeniu bądź przełamaniu gwiazdek oczom ukazują się pojedyncze bąbelki powietrza AKA puste komory w mlecznej masie. Czy właśnie ów krok w stronę czekolady aero czyni je gwiazdkami z puszystej mlecznej czekolady? Wizualnie figurki wyróżnia specyficzny zakurzony odcień.

Mars, Milky Way magic stars magiczne gwiazdki czekoladowe, copyright Olga Kublik

Milky Way magic stars są marginalnie lepkie. Do tego twarde, zwarte. Położone na języku topnieją błyskawicznie, gęsto i bagienkowo. Czy są puszyste w jakimkolwiek stopniu? Według mnie nie. Wydaje mi się, że nie ma różnicy pomiędzy nimi a konwencjonalnymi czekoladami w tabliczkach.

Gwiazdki fundują smak bardzo słodki, przemleczny. Tło stanowi marsowy nugat, co przekłada się na Marsa pozbawionego karmelu. Mimo niskiej zawartości kakao (25%) pojawia się lekka cierpkość.

Mars, Milky Way magic stars magiczne gwiazdki czekoladowe, copyright Olga Kublik

Nawet jeśli gwiazdki Milky Way kiedykolwiek były wyjątkowe, niepowtarzalne i inne niż pozostałe czekolady, obecnie takie nie są. Przypominają małe czekoladki adwentowe o kosmicznym kształcie. Smakują mleczną czekoladą z nutą nugatu. Są słodkie, dziecięce, urocze – jak większość produktów koncernu MARS. To fajna i smaczna zabaweczka dla dzieci.

Osobiście ze względu na nie moją formę do Milky Way magic stars nie wrócę. Rozważam za to powrót do klasycznych batonów. Martwi mnie uprawiane w ostatnich latach przez największe koncerny ciche zmienianie składów. Czy może być tak, że kiedy sięgnę po mój Baton Numer Jeden – Snickersa – okaże się daleki od ideału i złamie mi serce? Powinnam go kupić czy better nie?

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), laktoza, tłuszcz mleczny, emulgator (lecytyna sojowa), naturalny ekstrakt z wanilii. Może zawierać: orzeszek ziemny, orzech laskowy, migdał. Masa kakaowa minimum 25%.

Kalorie w 100 g: 559 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 34,7 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 21,5 g), węglowodany 54,2 g (w tym cukry 53,6 g), białko 6,4 g, sól 0,2 g.

18 myśli na temat “Mars, Milky Way magic stars – magiczne gwiazdki czekoladowe

  1. Ja przymierzam się do ich zakupu 2 miesiąc no ale cóż … cena na jaką trafiam w sklepie powoduje, że zmieniam zdanie i wychodzę z niczym … szkoda mi tyle kasy na efekt ok da się zjeść bez szału …
    A pamiętam jak mała Marta wyciągała z ekscytacją czekoladki z granatowej torebki z nadzieją że trafi akurat na buzkę na jakąją naszło :D
    Tak ta obawa także mi spędza sen z powiek … są przecież słodycze które traktuję jako pewnik a ten w rzeczywistości już może przeszedł do historii porwany przez kosmitów …

  2. Ja te gwiazdki lubię właśnie ze względu na taki dziecięcy kształt przywołujący wspomnienia ^^ no i własnie smakują jak taki Mars bez karmelu (albo po prostu jak Milky Way) więc jak dla mnie różnią się smakiem od innych mlecznych czekolad :D choć czy są puszyste? Raczej nie :p

  3. Nie ciągnie mnie do tego typu słodyczy, wolę kawałek porządnej czekolady niż takie drobiazgi, niby się to je, zjada a potem dno się wyczuwa bez odnotowania, że zjadło się cokolwiek. Co do Snickersa to kupuj śmiało. Trzyma klasę i poziom od lat, to także mój ulubiony baton.

    1. „Niby się to je, zjada a potem dno się wyczuwa bez odnotowania, że zjadło się cokolwiek.” – Według mnie ta zasada ma zastosowanie również do cukierków, dlatego ich nie jadam.

      „Co do Snickersa to kupuj śmiało.” – Uczyniłam tak parę dni temu :)

      1. Twoim zdaniem nadal jest wart uwagi czy jednak coś nie gra? Uważam, ze niezmiennie rządzi wśród batonów.

  4. Nigdy nie jadłam. Już jako dziecko czekoladę wolałam w formie tabliczek / czekoladek. Drobnica związana z czekoladą, jaką dopuszczałam, a nawet bardzo lubiłam, to draże (najlepiej Skawy). Myślę, że też po prostu mnie do nich nie ciągnęło, bo nie lubiłam Milky Wayów.

    Dochodzisz do tego, do czego ja parę lat temu. Pamiętam, że nawet oburzałaś się przy moich recenzjach Snickersów itp. Obecnie te batony są po prostu niewarte zakupu, ale. Czy powinnaś do nich wracać? „Nie radzę, bo niedobre” – już, już lecę Ci tak radzić. Wiedziałam, że z ciekawości wrócisz (widzę w komentarzu, że już go masz). A czy będzie to miły powrót? Wątpię. Patrz, że latami dawno temu i ja uwielbiałam Snickersy, KitKaty, a jak zaczęłam wracać i poznawać wówczas nowości, co się okazało? Nagle do 5/10 nie dociągają. Osobiście nie lubię w niektórych sprawach żyć wspomnieniami i cieszę się, że zaktualizowałam sobie ich obraz. To pomocne potem przy odnoszeniu się do innych rzeczy, skojarzeń itp. Co ja mogę rzec? Ja wróciłam. Czy żałuję? Nie, cieszę się z tego, bo dzięki temu odkryłam, że nie ma sensu zawalać sobie głowy „wg mnie dziadostwem”, lepiej znaleźć, co lubię (u mnie czekolady) i się ich trzymać.
    A jeszcze co do tego, że to „ciche zmiany” – niekoniecznie. To często coś jeszcze bardziej irytującego. Pogarszanie pod hasłem: „nowe, lepsze”.

    1. „A czy będzie to miły powrót? Wątpię.” – Aktualnie jestem daleka od założeń, zwłaszcza po degustacjach 7 Daysów. Wczoraj jadłam ponownie orzechowego c&c, a parę dni wcześniej fistaszkowego. Uwielbiam je.

      „A jeszcze co do tego, że to „ciche zmiany” – niekoniecznie. To często coś jeszcze bardziej irytującego. Pogarszanie pod hasłem: „nowe, lepsze”.” – Tak, to (przykra) prawda.

      1. Jeśli tak na to spojrzeć… Jednak, wybacz, po prostu tego pojąć jakoś tak po kimikowemu nie mogę, ale wiem, że i Mama odkąd pamięta ma słabość do – jak to nazywam – bołek różnego typu. Porównuję to sobie trochę tak, że pewne typy rzeczy (?) nigdy się człowiekowi nie nudzą i to chyba bardzo indywidualne. Tak jak ja większość życia jem czekolady i mi się nie nudzą, Ty… twory 7daysowe? Bo akurat smak X czy Y to szczegół.
        Jak tak uwielbiasz 7Daysy, a ostatnio tyle kiepścizny np. flapjackowej, delicjowej Ci się trafiło, nie myślałaś, by jednak i te giganty poznać? A ja cóż… ja się ich boję bardziej niż telefonu z upiornym głosem: „Masz 7 dni…” (z „The Ring”).

        A co myślisz o zmienianiu opakowań kultowych produktów? Np. „jak zawsze pyszne …X…, ale w nowym opakowaniu!” (mnóstwo takich haseł reklamowych siedzi mi w głowie.

        1. „The Ring” mam wyryty głęboko w sercu. Wszędzie i o każdej porze rozpoznałabym tę kwestię!

          Może kiedyś podejdę do dużych 7 Daysów. Kiedyś. Może.

          Musiałabyś mi podać przykład. Jeśli zmiana opakowania wychodzi na dobre, czemu nie?

          1. Ludzie tak jakoś ujmują rangi horrorom, ja tam je wieelbię, niech sobie krytycy ględzą co chcą. The Ring jest i w moim sercu: latami wolałam remake, niedawno dopiero doceniłam japoński pierwowzór (w ogóle ostatnimi laty wsiąkłam w japońskie kino trochę).

            Będziesz się śmiała: Mama jakoś parę lat (ale już za czasów bloga) temu nawet jednego kupiła i… nawet porwałam się na spróbowanie trochę (bo wielkie), ale odpadłam, haha. To był kokosowy i uważaj na niego, wiem, że napisanie, że czort niezjadliwy nawet w ilości kęsowej (plułam nim, więc na bloga nawet nie trafił) Cię nie odstraszy, ale… dziad ma wiórki w cieście, skórce.

            Star Chipsy. Kiedyś miały spoko zielone opakowania – wtedy były to ulubione chipsy Mamy. Potem widziałam reklamy-plakaty „wasze ulubione chipsy teraz w nowych opakowaniach” czy coś takiego i zmienili opakowania na niebieskie (wg mnie brzydkie) i ponoć pogorszyli smak. Nie wiem, czy Star Chipsy to kultowe chipsy (nie śledzę tego rynku), ale że mocno je z młodością kojarzę (Mama zawsze jakieś musiała mieć), wydaje mi się, że to możliwe. Inne przykłady do głowy mi nie przychodzą.
            Wedel zmieniający opakowania i odwołujący się to „tradycji od lat” itp. też chyba jest dobrym przykładem. Bardzo mi te jego nowe opakowania się nie podobają.

            1. O, jeszcze jeden przykład: mleko z tubki (takie w opakowaniu z kotem). Pisałyśmy ostatnio coś o mlekach / kajmaku w tubce w komentarzach pod moją recenzją jedną i mi się w gazetce z Biedry w oczy rzuciło. Teraz to-to robią w plastikowych tubkach, a kiedyś było w metalowych. To że plastik szkodliwy, no już mniejsza o to, ale to, co mnie i Mamę trochę wystraszyło – kieeedyś to zawsze stało w lodówce, obecnie w Biedrach normalnie na półkach w słodyczach. Też nie wiem, czy to kultowe, ale chyba przykład może być.

            2. Nie cierpię japońskiego kina i gardzę japońskim Ringiem. Wybacz :P

              Ey, wiórki w cieście nie brzmią wcale źle!

              Niestety nadal nie umiem się odnieść. Znam i korzystne (Cukry Nyskie, Glutenex), i niekorzystne (Wedel) zmiany.

              NIGDY nie widziałam mleczka w tubce stojącego w lodówce. Niezależnie od opakowania jego miejsce zawsze było na półce zwykłego regału. Co zaś się tyczy zmiany materiału, mleczko w plastikowej tubce – raz kupiłam – maksymalnie mnie obrzydza. To ma być pasta do zębów czy co?!

              1. Dlaczego gardzisz? Każdy kraj ma swoją specyfikę i styl, gdy o kino chodzi. Rozumiem, że można nie lubić, ale po co pogarda?

                Naprawdę? Mleka, jakie w Suwałkach widywałam, zawsze były w lodówce. Od lat jednak tego nie śledzę.
                Mnie te mleczka w ogóle zawsze obrzydzały, ale no właśnie… plastik… ech. Rozumiem, że jadłaś szczoteczką do zębów?

                1. Spoczko, nie gardzę, tylko tak piszę. Do „kocham”, „uwielbiam”, „gardzę” etc. mam luźne podejście, o ile w danej sytuacji słowa te służą ekspresji, nie zaś wyrażaniu poważnych opinii.

                  Dokładnie tak. Jedzenie prosto z tubki jest przereklamowane.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.