W Rossmannie dostępnych jest kilka – reklamowanych jako zdrowe – batonów owsianych marki Ma Baker, niemniej tylko dwa bez podejrzanie wyglądającej polewy: Giant Bar Rolled Oats & Cranberry oraz Giant Bar Protein Chocolate Brownie. Ponieważ mam bardzo dobre skojarzenia z tego typu flapjackami, zawdzięczane batonom Wholebake/Brynmor, upolowałam oba.
Giant Bar Rolled Oats & Cranberry Flapjack
Owsiany baton przypomina konkurentów Wholebake/Brynmor pod wieloma względami. Jest im bliski wagą (90 g vs. 80 g; warto jednak zauważyć, że w rzeczywistości Giant Bar wykazał na wadze wcale nie 90, lecz… 120 g), wielkością, kształtem, kolorem, konsystencją. Podobnie do nich daje się poznać jako względnie miękki, a już na pewno daleki od skalistości. Na przekór wstępnej zwartości chętnie ulega palcom i zębom. Nożowi odrobinę mniej, wszak ostrze rozdziela duże i suchawe płatki owsiane.
Giant Bar Rolled Oats & Cranberry Flapjack od Ma Baker (First Quality Foods) dostarcza 449 kcal w 100 g.
Owsiany baton z żurawiną waży 90 g i zawiera 404 kcal.
Giant Bar z żurawiną pachnie słodziutkimi suszonymi owocami ukazanymi na bardzo słodkim batonoowsianym tle. Nie ulega wątpliwości, iż ma się do czynienia z rasowym flapjackiem. Poziom słodyczy przywodzi na myśl flapjackowe ciasto zasypane cukrem nie na żarty, wzbogacone grubą warstwą kruszonki i owocami suszonymi. Figami? Tytułową żurawiną? A może sezonowymi z ogródka? Aromat stanowi mix zapachów batonów owsianych Wholebake/Brynmor i Fig Barów.
Baton owsiany zawiera ogromne kawałki żurawiny; producent ewidentnie nie pożałował konsumentom. Niestety nie tylko tego. Otóż Giant Bar został pokryty tysiącami odrobineczek cukru. Poruszany w palcach skrzy się i mieni, jakby został obsypany magicznym pyłkiem (cukrowych) wróżek. Efekt jest przepiękny, wszelako zwiastuje niezapomnianą degustację.
Giant Bar Rolled Oats & Cranberry wprost rozpada się w ustach. Zgodnie z początkowymi przypuszczeniami stanowi odpowiednik batonów Wholebake/Brynmor. Zawiera bardzo twarde, suche, surowe płatki owsiane. Dookoła występuje kleista otoczka, która spaja elementy w formę batonową. Niestety owa otoczka nie przemienia się w ustach w masę, nie gęstnieje, nie ciastowieje.
Suszona żurawina – główna bohaterka owsianego batona Ma Baker – mimo suszonej formy jest dość świeża. Odznacza się wilgotnością, miękkością i soczystością owocowych brzuszków.
Niestety zadowalająca konsystencja bazy i dodatków nie użycza czynnika zadowoleniowego smakowi, ten bowiem jest tragiczny. Pozornie zdrowy baton stanowi połączenie flapjackowej owsianości, oceanu cukru i słodkich owoców suszonych. Poziom cukrozy jest tak ogromny i ordynarny, że wór czystych kryształków się chowa. Żurawina także nie zachwyca. Występuje w niej niewiele naturalnego kwasku, toteż ginie pod natłokiem cukru. W efekcie czuć wyłącznie słodycz, słodycz, słodycz, słodycz, słodycz…
Kiedy jem flapjacki Wholebake/Brynmor, jest mi słodko ponad miarę, niemniej nadwyżka znajduje się w nadwyżkowej normie. Poza tym wysoka słodycz nie zakłóca odbioru doskonałego smaku.
Zupełnie inaczej jest w przypadku owsianego batona Giant Bar Rolled Oats & Cranberry od Ma Baker. Czegoś tak wstrętnego z uwagi na poziom cukrozy nie jadłam już dawno. Degustacji nie dokończyłam. Ponieważ jednak spożyłam mniej więcej 3/4 batona, zrobiło mi niedobrze od przecukrzenia. Fatalny produkt.
Ocena: 2 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: owies (42%), syrop złocisty, oleje roślinne (olej palmowy*, olej rzepakowy), cukier, suszona żurawina (3%) (żurawina, sok jabłkowy), gliceryna roślinna, mączka sojowa, żurawina (0,5%), aromaty. * Olej palmowy pochodzi ze źródeł certyfikowanych RSPO. Może zawierać śladowe ilości orzechów, orzeszków ziemnych i ziaren sezamu.
Kalorie w 100 g: 449 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 19,5 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 7,2 g), węglowodany 61,3 g (w tym cukry 25,9 g), błonnik 1,5 g, białko 6,2 g, sól 0,11 g.
Współczuję. Dobrze, że nie skusiłam się na tego batona ma żadnej promocji… o ile mogłam podzielić oczywistość odczuć Kimiko co wersji bananowej, ewentualnie trochę mniej negatywnie oceniając producenta, bo wiadomo banana to ciężko dobrze odzwierciedlić no i polewę jogurtową, tak zepsucia tak dobrze zapowiadającego się produktu nie można nie potępić… to już zwykłe bezczelność producenta. Niech puszcza syf, ale do tego niech dopasuje cenę …
Samo wypełnianie niszy na rynku produktów tego typu nie spowoduje, że ludzie powtórzą zakup po takiej degustacji …
„Samo wypełnianie niszy na rynku produktów tego typu nie spowoduje, że ludzie powtórzą zakup po takiej degustacji …” – Chciałabym, żeby tak było, niestety wcale nie jestem pewna, czy Twoje założenie odzwierciedla rzeczywistość.
Kurcze, aż jestem ciekawa czy i mnie by ten cukier powalił… Kusisz strasznie :D tym bardziej że ostatnio mam ochotę na owsiane :D
Kuszę? Brr.
Mnie nie groziło nacięcie się na niego – wydaje mi się straszliwie nudny (żurawina mnie nie kręci).
Zapachy nic mi nie mówią, a Twoje „mieni, jakby został obsypany magicznym pyłkiem (cukrowych) wróżek” ja bym pewnie odebrała, że „lśni jak psu…” no dobra, nosek, bo nie chcę na hejterkę wyjść.
Co do żurawiny – śmieszna sprawa. Odkąd poznałam świeżą, tym bardziej nie mogę się nadziwić, jak to jest, że często suszona wychodzi soczysta i miękka (a jabłka to gąbki).
I znów przypomina mi się, jak konsekwentnie miesiącami mi wytykałaś, że jakieś produkty porzucałam, bo nie byłam w stanie skończyć przez poziom słodyczy. O, proszę. Jestem ciekawa, czy serio obecnie producenci coraz więcej cukru pchają (mam wrażenie, że tak), bo i Mamie od jakiegoś czasu trafiają się słodycze tak słodkie, że nie daje rady skończyć.
PS A propos Mamy, acz nie na temat. Ostatnio kupiłam jej wreszcie magdalenki, bo często o nich piszesz, a akurat magdalenek („bułeczek w kształcie… muszelek?”) nie jadła. Czy wyczuwalny aromat / olejek migdałowy to ich cecha charakterystyczna, o którą m.in. też Ci chodzi, gdy o nich wspominasz, czy po prostu te konkretne nim waliły, a my mamy pecha?
Lśnienie psiego noska musi być urocze. Nie kupiłabyś?! Chyba powinnaś zostać przy porównaniu numer jeden :P
Magdalenki bywają różne. Jedne są bardziej maślane, inne migdałowe, cytrynowe, waniliowe. Nie mam pojęcia, na jakie trafiłyście :(
Właśnie o to pytałam, czy różne. Dziękuję. Żadne tam „:(„, bo Mamie ogólnie smakują („takie jak te moje ciasto-babki wszystkie, tylko że takie bazowe, czyste, nie że cytrynowe, waniliowe czy jakieś”), tylko że jej trochę olejkiem migdałowym zajeżdżają. To podaje jako jedyny minus, bo my nienawidzimy tego olejku. Mama w kółko powtarza, że baardzo chciałaby właśnie, żeby smakowały czy cytrynowo, czy waniliowo, czy coś.
O, to zaciekawiło mnie. Dlaczego w takim razie konkretnie o magdalenkach piszesz? Znaczy… bo jak są jak wszystkie inne takie babki-ciasta-babeczki z worków / folii, to… tak po prostu, bo np. ze względu na doświadczenie najbardziej utkwiły Ci w pamięci, czy jednak porządne magdalenki powinny mieć w sobie coś wyróżniającego je spośród innych „bołek”?
Moim zdaniem magdalenki są bardziej zbite, gniotkowe, raczej słodkie i waniliowe niż cytrynowe. Kapcie z worka równie dobrze mogą być puszystymi i lekkimi jak piórko, napowietrzonymi biszkoptami.
Napisałaś, że magdalenki mogą być też cytrynowe, a teraz, że raczej nie? Że raczej słodkie, waniliowe. Nie ma „cytrynowych magdalenek” jak jest np. „babka cytrynowa”? Jakby były to kwestia tylko nuty / aromatu (jak np. w Twoich ciastkach biszkoptowych Cukrów Nyskich)? Z tego, co na wiki to było, że robi się je z „kilkoma kroplami z cytryny”. Hm… a Mamy akurat za nic cytrynowe nie były.
Aa, czyli magdalenki = ciasto zbite, gniotkowe. Czaję konsystencję i przekazuję Mamie. Gdzieś tam jeszcze wcześniej czytałam (Mama kazała szukać, czy wszystkie magdalenki mają nutę migdałów), że są takie zbite, bo tradycyjnie dodaje się do nich mąkę migdałową. To by wiele wyjaśniało i było dość logiczne. I googlając o tym trafiłam na magdalenki Schar właśnie z miazgą z migdałów – to tak jakby co piszę, gdybyś była nimi zainteresowana. Wydają się Twoje.
Teraz napisałam, jakie magdalenki przychodzą mi do głowy, kiedy przywołuję je w recenzjach. Słysząc „czekolada”, myślę „mleczna”. Czy to znaczy, że biała i ciemna nie istnieją? Niepotrzebne użyłam zwrotu „moim zdaniem”, nie pasował.
A oto i magdalenki Schara :)
Aa, już rozumiem.
Kojarzę, że recenzowałaś „nadziewane babeczki Schara” (teraz widzę i wiem, że to magdalenki, ale myślałam o nich jako o babeczkach po prostu), a napisałam Ci o tych: https://www.google.com/search?q=schar+magdalenki&client=opera&hs=ZRO&sxsrf=ALeKk01i6MvrIr86Mhqgw-yxLZGCEcoo8w:1615626174767&source=lnms&tbm=isch&biw=1709&bih=854#imgrc=_b8QK1iVIWqVaM
Nie chciałam tylko linkować, bo mi parę razy uwagę zwróciłaś. Pomyślałam, że mogą być bardzo Twoje, bo są właśnie z miazgą z migdałów, co wróży taką gęstą, esencjonalną ciastowość plus wiem, że lubisz olejek migdałowy, a nuta migdałów w takich babeczkach chyba ogółem jest ok.
Przez lata pracowalam w FQF. Gramatura rzeczywiscie może się różnić ponieważ produkcja jest mało zmechanizowana i prawie wszystko robi się ręcznie. Jesli ktoś się „zagapi” i wrzuci łopatką trochę mniej lub wiecej mixu na blachę…. zazwyczaj te z niedowaga przy pakowaniu są odrzucane. Receptura pewnie nie zmienila sie zbytnio od momentu kiedy przestalam tam pracować więc sądzę, że krysztalki cukru to kwestia słabo wymieszanego mixu lub ktos przy ważeniu produktow popelnił pomylke i dorzucil wiecej bo rownież wazenie produktow do przygotowania mixu jest reczne. A tam nic nie moglo nigdy sie zmarnować…. ;) ten sam rodzaj ale z innej partii moze sie różnić lekko skladem i konsystencją. Ogólnie nie powinno byc tam nic strasznego bo produkty byly świeże i dobrej jakosci. Aczkolwiek obawiam sie ze tak jak wszyscy producenci takze oni szukaja oszczednosci i poszukali jakis tanszych zamienników bo widzę, że zastąpili normalną margarynę czymś z olejem palmowym. Ogólnie nie ma tragedii ja jedynie mam uraz do wszelkiego rodzaju brownie ale to juz insza inszość :) jestem jedynie ciekawa jaka jest cena w Polsce? Musi być raczej dosć wysoka biorąc pod uwagę koszty produkcji w UK
Dzięki za interesujący komentarz <3 Cena to 5,99 zł za baton bez polewy i 4,99 zł za baton w polewie. Nie jest źle.