Milka, Choco Jaffa Raspberry Jelly

Wedlove to odpowiednik Delicji Szampańskich, możliwy do zestawienia z nimi. Co prawda bardzo słaby i niewarty zakupu, ale jednak bliski gatunkowo. Z kolei Choco Jaffa Milki traktuję jako ciastka z zupełnie innej bajki. Fakt, wciąż są to biszkopty z galaretką w czekoladzie (jaffa cakes), lecz ze względu na użycie mlecznej czekolady efekt jest diametralnie inny, trudny do porównania.

Jak już pewnie wiecie – a jeśli nie wiecie, domyślacie się – Choco Jaffa Raspberry Jelly to moje drugie pseudodelicje Milki. Jako pierwsze zjadłam Choco Jaffa Orange Jelly, dzięki którym doszłam do wniosku zaprezentowanego powyżej. Poza nimi w serii jaffa cakes fioletowej krowy występują Choco Jaffa Chocolate Flavor Mousse, zgoła inne od tradycyjnych, wszak wypełnione musem żelką czekoladową.

Milka, Choco Jaffa Raspberry Jelly, biszkopty z galaretką malinową w czekoladzie mlecznej, copyright Olga Kublik

Choco Jaffa Raspberry Jelly

Chociaż Wedel i Delicje Szampańskie przyozdobiły biszkopty swoimi logo, Milka pozostawiła podstawę czystą (acz trochę pofalowaną w sposób skapcaniały, przywodzący na myśl ciastka biszkoptowe z worka). Wielkość galaretki zapewne wynika z różnic między partiami, nie zaś wariantami smakowymi, warto jednak zaznaczyć, że w Choco Jaffa Raspberry Jelly trafiła mi się okazalsza niż w Orange Jelly.

Choco Jaffa Raspberry Jelly marki Milka dostarczają 357 kcal w 100 g.
Biszkopty z galaretą malinową w czekoladzie mlecznej zawierają 53 kcal w ciastku (14,7 g).

Milka, Choco Jaffa Raspberry Jelly, biszkopty z galaretką malinową w czekoladzie mlecznej, copyright Olga Kublik

Ciastka z galaretką w czekoladzie Milki pachną słodko do przesady. Malinowość zdaje się pochodzić z syropu zagęszczonego, co wywołało we mnie zgrozę (powód dla chętnych). Tłem zarządzają słodki biszkopt i słodka czekolada bliżej nieokreślonego gatunku i nieznanej marki (czyli ani mleczna, ani milkowa). Choco Jaffa Raspberry Jelly stanowią esencję prostej, ordynarnej słodyczy.

Mleczna czekolada minimalnie chrupie. Wystarczy jej sekundowy kontakt z ciepłym językiem, by stopnieć. Daje się poznać jako gęsssta, bagienkowa. W smaku jest słodka… i tyle. Podobnie jak w zapachu nie daje poznać, że jest czekoladą mleczną. Ani wyrobem Milki.

Milka, Choco Jaffa Raspberry Jelly, biszkopty z galaretką malinową w czekoladzie mlecznej, copyright Olga Kublik

Słodka nie na żarty galaretka malinowa zagęszcza ślinę w ułamku sekundy. Jest miękka, delikatna, kleista. Podczas gdy Wedel zaprojektował swoją jako nierozpuszczalną martwą rybę, Milka poszła daleko w drugą stronę i zaproponowała półpłynny żel. Nie jest to więc ani pełnoprawna galaretka, ani żelka. Smakowo składa się w 90% z cukru i w 10% z kwasku. Malina jest galaretkowa, acz ma podłoże zagęszczonosyropowe.

Moim ulubionym elementem Choco Jaffa Milki pozostaje biszkopt. Cechują go cudowna delikatność, puszystość, masowość, zdolność do gęstnienia i ciastowienia. Smakuje cholernie słodko, co stanowi jednoznaczną wadę. Dalej – gdzieś tam na dziesiątym planie – plasuje się sympatyczna jajeczna biszkoptowość okrągłych biszkoptów bądź gotowych spodów do letnich ciast i tortów.

Milka, Choco Jaffa Raspberry Jelly, biszkopty z galaretką malinową w czekoladzie mlecznej, copyright Olga Kublik

Początkowo Choco Jaffa Raspberry Jelly odebrałam podobnie do wariantu Orange Jelly, czyli jako ciastka zupełnie innej kategorii niż Delicje Szampańskie, mimo tego warte spałaszowania. Niestety pod koniec degustacji pozostałam w komitywie wyłącznie z jednym ze wstępnych wniosków. Otóż biszkopty Milki rzeczywiście należy traktować jako odrębną kategorię ciasteczkową, niemniej nie widzę sensu jedzenia ich.

Malinowe Choco Jaffa mają przystojne konsystencje warstw, lecz to za mało, bym mogła je polecić bądź chciała do nich wrócić. Cukrowość morduje łagodniejsze nuty smakowe, zagęszcza ślinę i zniechęca do jedzenia. Kartonik kostek cukru wychodzi taniej i wystarcza na dłużej.

PS Nie umiem orzec, czy Choco Jaffa Orange Jelly są lepsze (przyznałam im 4 chi), czy po prostu otrzymały kredyt zaufania, bo jadłam je jako pierwsze. Wiem za to, że nie wrócę do żadnych.

Ocena: 3 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Skład: cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, mąka pszenna, jaja, woda, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, skrobia ziemniaczana, miazga kakaowa, substancja utrzymująca wilgoć (glicerol), serwatka w proszku (z mleka), olej rzepakowy, tłuszcz mleczny, regulatory kwasowości (kwas cytrynowy, kwas jabłkowy, cytryniany sodu), substancja żelująca (pektyny), zagęszczony sok malinowy 0,3%, aromaty, barwniki (koszenila, karoteny), emulgatory (lecytyna sojowa, E 476, E 471), sól, substancja spulchniająca (węglany amonu), pasta z orzechów laskowych. Może zawierać inne orzechy.

Kalorie w 100 g: 357 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 6,8 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,1 g), węglowodany 70 g (w tym cukry 51 g), błonnik 1,1 g, białko 3,6 g, sól 0,28 g.

9 myśli na temat “Milka, Choco Jaffa Raspberry Jelly

  1. Ja zdecydowanie wolę jaffa cake w ciemnej czekoladzie. Tych zatem nie kupuję. Chyba że po okazyjnej cenie jak miało to miejsce w lata temu 1.49 w Carrefour bo termin końca ixh żywotu dobiegał końca ;) ale jak ktoś przyniesie do pracy to korzystam :)

    1. Ja nie kupię nawet w promocyjnej cenie. Jeśli chodzi o wiodące marki, zostaję przy Delicjach Szampańskich. W bliżej nieokreślonej przyszłości szarpnę się jeszcze na choco jaffa marek marketowych.

  2. Także w moich oczach to produkt nieco innej kategorii. Porównywanie mlecznej a ciemnej czekolady mija się w celem. Swoją drogą, tak pomyślałam, że galaretek w mlecznej chyba niewiele się robi? Mama zawsze na to narzeka. Dziwne.
    Ciastka wydają się teoretycznie świetne – mm, malinowe słodycze bez pestek, ale wyszły… jak zwykle, oczywiście zupełnie nie dla mnie. Przez miłość do sushi oczywiście wybiorę Wedla i jego nierozpuszczalną martwą rybę. Nie no, musiałam. Boskie określenie. :D
    Ale wracając do Milki – podoba mi się opis biszkoptu. Zdarzają się takie biszkopty (że wilgotne, ciastowiejące itp.) samodzielnie? Kieeedyś wydaje mi się, że bywały, ale jak w ciągu ostatnich lat przez opakowanie próbowałam jakieś zmacać, wszystkie wyglądały na kamienne.
    Półpłynna galaretka… może nie żelka, ale np. nadzienie żelek? Przypomniały mi się Nimm2 Słodki Sad (ulubione Mamy) i w nich jest właśnie nadzienie, one zaś są bardzo, bardzo miękkie. To coś takiego?
    Szkoda, że fajne tylko teoretycznie.
    „Cukrowość (…) zniechęca do jedzenia” jak często to mam… W tym przypadku jednak coś czuję, że mało, że by mnie zniechęciła. Mnie by pewnie zamordowała. Jako ciekawostkę dodam, że kiedyś nawet miałam je kupić, ale nim się zdecydowałam, który smak, trafiłam na bananowe Delisany (okropieństwo) i już podziękuję.

    1. „Zdarzają się takie biszkopty (że wilgotne, ciastowiejące itp.) samodzielnie?” – Tak, zdarzają się. Nie podam nazwy, bo w ostatnich latach zbyt wiele biszkoptów nie zjadłam.

      „To coś takiego?” – Nigdy nie jadłam.

      Bananowe barrrdzo mnie kuszą!

      1. A no właśnie. Napisałam: „Kieeedyś wydaje mi się, że bywały”, więc pytałam raczej o konkrety, z ciekawości, bo myślałam, że może myślisz o jakiś i chciałam z odmętów pamięci je wydobyć (myślowo, nie realnie).

        Ale te, o których piszę były paskudne. Już mniejsza o galaretkę, ale sam biszkopt kiepski – niebiszkoptowy, polewa marnie plastikowo-plastelinowa, sam cukier. Wiem, że chemiczny banan Ci nie przeszkadza, ale już zostawiając go w spokoju, tam nic wartego uwagi nie było. Cukier i kiepścizna. Mama uznała je za fajne tylko w pierwszej chwili, a jak zjadła więcej uznała, że prawie tak złe jakościowo jak Wedel.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.