Żal pisać, od jak dawna chciałam kupić, przetestować i zrecenzować na blogu biszkopty. Jakiekolwiek. Był czas – prawdopodobnie przypadł na lata licealne i studenckie – w którym te zwyczajne plebejskie twory stanowiły jeden z moich ulubionych rodzajów ciastek. Jednolite smakowo, proste, niewymagające, słodkie i niebrudzące palców spełniały wszelkie oczekiwania, jakie pokładałam w ciastkach.
Pod koniec 2020 roku, w trakcie polowania na plebejskie słodycze, schwytałam we wnyki trzy paczki klasycznych biszkoptów okrągłych i dwie podłużnych biszkoptów do tiramisu. Wśród tych pierwszych znalazły się aż dwie propozycje marki Mamut. Biszkopty Wrocławskie z cukrem wydały mi się wyborem dobrym, wszak dostępnym powszechnie i potencjalnie zacnie oddającym biszkoptową klasykę.
Biszkopty Wrocławskie (z cukrem)
Firma Mamut ma w ofercie dwa rodzaje Biszkoptów Wrocławskich: z cukrem i bez. Wersja ukazana w dzisiejszej recenzji jest większa, ciemniejsza i – przynajmniej w moich egzemplarzach – miększa. Ciasteczka różnią zapach, smak i do pewnego stopnia konsystencja. Nie sposób ich pomylić.
Biszkopty Wrocławskie (z cukrem) marki Mamut dostarczają 379 kcal w 100 g.
4 biszkopty bez cukru Mamuta ważą ok. 10 g i zawierają 38 kcal.
Ponieważ do biszkoptowego testu zasiadłam z trzema wersjami okrągłych biszkoptów (Mamuta i Petitków), mogłam porównywać zapachy jeden po drugim. Kiedy nie byłam pewna jakiejś nuty, wracałam. Finalnie doszłam do wniosku, że Biszkopty Wrocławskie z cukrem pachną mniej słodko niż wariant bez cukru. Dają się poznać jako wypieczone, a dopiero potem biszkoptowe.
Aromat odznacza się mniejszą intensywnością względem wariantu bez cukru, za to jest atrakcyjniejszy. Nie zawiera nuty gotowanej ryby, którą czuję w niektórych biszkoptach i babeczkach (najczęściej z worka). Choć przyjemny, zapach Biszkoptów Wrocławskich z cukrem nie jest Wzorowym Zapachem Biszkoptów.
Tradycyjne Biszkopty Wrocławskie są odpowiednio miękkie podczas łamania. Rozdzierane na części wydają syczące pyknięcie. W ustach miękną od śliny, przy czym odrobinę wolniej niż wariant bez cukru. Próba wyssania ze środka chłodnej wody, jak choćby z razowych ciastek Gullona, nie daje efektu. Biszkopty są o wiele gęstsze od bezcukrowych. Przy okazji bardziej zwarte, kleiste, ciastowe.
Biszkopty z cukrem Mamuta smakują wyraziście i dojrzale biszkoptowo (nie zaś biszkopcikowo). Z jednej strony zdają się mniej słodkie od bezcukrowych, z drugiej jednak fundują ordynarną cukrowość.
Klasyczne Biszkopty Wrocławskie z cukrem marki Mamut smakują mi bardziej niż biszkopty bez cukru. Doceniłam zwartość, kleistość, gęstość i masowość godną ciasta. Są na tyle miękkie, że żadna warstwa nie chrupie, a równocześnie na tyle twarde, iż sztywno trzymają się kształtu przybranego podczas produkcji.
Ostatecznie nie jestem pewna, czy są mniej słodkie od wersji bezcukrowej, czy jednak bardziej. Na pewno czuć w nich cukier. Kolejnego wieczora dokończyłam paczkę, wszelako dawna przyjemność nie nadeszła. 5 chi to ocena w skali biszkoptów, nie zaś słodyczy ogółem. Wątpię, bym kiedykolwiek do nich wróciła.
Ocena: 5 chi
(w skali biszkoptów)
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna, masa jajowa pasteryzowana, cukier, cukier inwertowany, skrobia ziemniaczana, emulgatory: E 471, E 475, E 477.
Kalorie w 100 g: 376 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 4,5 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 1,4 g), węglowodany 73 g (w tym cukry 37 g), błonnik 1,3 g, białko 11 g, sól 0,16 g.
Nigdy nie lubiłam biszkoptów, ani w formie okrągłej, ani podłużnej ani nawet ciast biszkoptowych. Wszystkie zawsze były dla mnie bez wyrazu.
To ja na odwrót.
Lubię biszkopty, ale w sumie jedyne jakie mi smakują to Petitki :p kiedyś jadłam te takie mini od mamuta i one były tak twarde że w ogóle mi nie podeszły :( jak biszkopty to tylko miękkie, więc tych tutaj mogłabym spróbować ^^
Małe biszkopty od Mamuta zrecenzowałam, pamiętam ich twardość. Natomiast Petitki uważam za zdecydowanie nazbyt słodkie.
Co do pierwszego zdania – śmieszna rzecz, bo choć biszkopty to nie mój typ słodyczy, to w przeszłości zdarzało mi się jadać. Jako dziecko lubiłam je sobie piłować zębami na miazgę, pozwalać im wilgotnieć. Wtedy jakoś nie trafiałam na kamienne i… polubiłam niesłodzoną herbatę. Biszkoptów jednak nie bardzo. Lubię teoretycznie poczuć ich nutę w czekoladzie – o! Takie wyidealizowane, niecukrowe. Brzydzi mnie bowiem ich struktura. Ja jednak jakiś czas temu też bardzo chciałam zrecenzować jakiekolwiek. U mnie padło na auchanowe (chyba niezłe).
O firmie biszkoptach Mamuta czytałam, ale nie pamiętam u kogo. Zapamiętałam, że… kiepskie? Nie wiem.
O, testy „jeden po drugim” w sumie uznaję w przypadku rzeczy innych niż czekolady (np. rodzynki), a i właśnie w odniesieniu do słodyczy „bazowych” (czyste ciastka itp.) wydaje się to spoko. Sama tak raz czy drugi robiłam.
Z cukrem pachną mniej słodko? W dzisiejszych czasach nic mnie już nie zdziwi.
Ta nuta ryby biszkoptów / bołek na szczęście jest mi nieznana. Wolę, by tak zostało.
Nie wiem, czy dobrze „czytam”: „Próba wyssania ze środka chłodnej wody, jak choćby z razowych ciastek Gullona, nie daje efektu.”… Kiedyś jakbym wyssała wodę / ślinę z tłuszczem z pustawych, twardo-kamiennych ciastek cantucci czy coś… to może o to chodzić? Nie powiedziałabym, że z biszkoptów tak się da, więc na swoich z Auchana nawet nie próbowałam tego.
Najpierw powiedziałabym, że najgęstsze będą bez cukru, jako że cukier rozrzedza, a mąka jest konkretna itd., ale w sumie źle bym obstawiła. Mąka pszenna, masa jajeczna… to tworu delikatne…
A smak? Cukier pasuje do biszkoptów…. Brzmią ok, nie wiem, co mogłabym o nich więcej napisać. Chyba tylko tyle, że trafiłaś chyba na mniej słodkie ode mnie i… zgadzamy się, że trudno o wielką przyjemność przy degustacji takich twardych okrągłych tworów? Swoim wystawiłam 7, ale właśnie! W skali takiej dla biszkoptów. Wahałam się, czy nie są „twardymi biszkoptami na 8”, ale po opisie tych Twoich czuję, że tamte moje nie były „twardymi biszkoptami na 8”. Twoje wydają się nieco lepsze.
Wytrzeszczyłam się i parsknęłam ze swojego wytrzeszczu na zdjęcie porównawcze. Jakoś… śmieszą mnie – wyobraziłam sobie (uciekające w lewo) biszkopty gonione przez biszkopta giganta. Akcja dzieje się za biszkoptowymi wzgórzami, którymi są te połówki z przodu.
„Kiedyś jakbym wyssała wodę / ślinę z tłuszczem z pustawych, twardo-kamiennych ciastek cantucci czy coś… to może o to chodzić?” – Nie, nie o to. Tłuszcz też da się wyssać (z tłustego produktu), ale w tym wypadku chodzi o chłód typu słodzikowego.
Koniecznie napisz bajkę. Ja zilustruję.
Aa, jakoś nie wpadłam, że o to chodzi – trochę się pogubiłam, bo recenzja biszkoptów z cukrem, a łatwo o to, by mi się słodycze inne niż czekolady wydawały jedne do drugich podobne.
Podzielam Twoje obserwacje dotyczące tego że ten wariant od bezcukrowych pod każdym względem jest bardziej intensywny… bardziej słodki, gęsty itd.
To mnie właśnie dziwi. Jadłam oba i wolę chyba te. Mam jeszcze w szafce to porównam i dam znać.
Mnie na taki produkt musi naprawdę najść, ale takiego wrażenia jeszcze nie odniosłam jak na razie od długiegoooo czasu :/
Te mini dla dzieci dla mnie blee. Zjadłam aż jednego resztę mamie się dostało. Może odpycha mnie od nich to, że to także produkt jedzony w okresie choroby albo rekonwalescencji.
„Aromat odznacza się mniejszą intensywnością względem wariantu bez cukru” :P