Delicje Szampańskie Morelowe to już ostatni wariant biszkoptów z galaretką koncernu Mondelez zakupiony przeze mnie pod koniec ubiegłego roku. Bynajmniej nie twierdzę, że ostatni, który pojawi się na blogu. Do tej pory zrecenzowałam ciastka malinowe, jagodowe i pomarańczowe, czyli zostały mi jeszcze wiśniowe. Ponadto chętnie skuszę się na edycje limitowane, o ile takowe zaistnieją.
Delicje Szampańskie Morelowe
Po otwarciu Delicji Morelowych utwierdziłam się w przekonaniu, iż w przeciągu ostatniego roku Mondelez zrezygnował z marki Moja Bajka, podobnie jak z LU. Biszkopty z galaretką morelową bowiem są kolejnym wariantem, w którym Moja Bajka nie pojawia się ani jako logo, ani jako marka wymieniona z tyłu opakowania. Może to i dobrze? I tak ludzie kojarzą przede wszystkim nazwę Delicje Szampańskie.
Delicje Szampańskie Morelowe koncernu Mondelez dostarczają 359 kcal w 100 g.
Biszkopty z galaretką morelową oblane czekoladą zawierają 53 kcal w ciastku (14,7%).
Nie przepadam za morelami świeżymi ani suszonymi, za to słodycze z galaretką bądź kremem, a także jogurty i serki morelowe uwielbiam i nierzadko przedkładam ponad inne warianty smakowe. Z tego powodu bardzo ucieszył mnie zapach Delicji Szampańskich: intensywnie i wyraziście morelowy, nie do pomylenia z brzoskwiniowym. Przywodzi na myśl słodką – nie zaś słodziutką – morelę z musującego szampana bezalkoholowego (w efekcie określenie szampańskie po raz pierwszy znalazło uzasadnienie). Za rozkoszną szampańską owocowością stoją ciemna czekolada o przyjemnej kakaowości i – daleeeko za nią – biszkopt. Całokształt oddaje zintensyfikowany aromat Biszkopcików Paryskich z Biedronki.
Delicje Szampańskie Morelowe to urocze, apetyczne spodki kosmiczne. Składają się z cienkiej, lekko trzaskającej podczas krojenia, łamania czy gryzienia ciemnej czekolady, jaśniutkiej galaretki o złotym zabarwieniu i jasnego biszkoptu z eleganckim logo marki.
Ciemna czekolada jest lekko krucha. Rozpuszcza się szybko, łatwo, gęstawo i bagienkowawo. Funduje pylistość. Smakuje bardzo słodko w sposób cukrowy, wszelako satysfakcjonująco kakaowo. O dziwo czuć w niej subtelną pierniczkowość, a dokładniej pierniczkową korzenność.
Znajdująca się pod czekoladą galaretka morelowa wita degustatora zwięzłością i kleistością. Ułożona na języku ulega rozpuszczeniu. Z kolei podczas gryzienia prezentuje sprężystawość. Jest tak słodka, że nawet nie pyta o zgodę, tylko od razu zabiera się za zagęszczenie śliny. Cechuje ją smak czysto lizakowy, na który składają się cukier (200% normy) i lizakowa/cukierkowa morela.
Biszkopt z galaretką i czekoladą odróżnia ciastka od zwykłych galaretek w polewie. Jest delikatny, miękki, dość masowy, ciastowawy. Smakuje subtelnie biszkoptowo, nieprzesadnie słodko (ale wyraziście).
Mimo iż powinnam była się tego spodziewać, werdykt mnie zaskoczył. Otóż Delicje Szampańskie Morelowe uznałam za najlepsze z delicjowej kolekcji. Delikatny biszkopt nasiąknięty dżemikową morelowością, uroczo plebejska galaretka i korzenna, pierniczkowa ciemna czekolada przedostały się z żołądka do serca.
Wadą Delicji Szampańskich, jak zwykle zresztą, jest ogromna słodycz całokształtu. Cóż jednak poradzę, że mam słabość do morelowych ciastek i innych łakoci? Biszkopty z galaretką morelową stanowią alternatywę dla Biszkopcików Paryskich, które uwielbiam (w przyszłości na pewno je zrecenzuję). Niech zatem będzie, że ocenę delikatnie naciągnę do 5 chi. Nie omieszkam wrócić do tego wariantu.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, czekolada 15% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcze roślinne (palmowy, shea) w zmiennych proporcjach, emulgatory (lecytyny sojowe, E 476), aromat], mąka pszenna, jaja, woda, skrobia ziemniaczana, substancja utrzymująca wilgoć (glicerol), olej rzepakowy, regulatory kwasowości (kwas cytrynowy, kwas jabłkowy, cytryniany sodu), zagęszczony sok morelowy 0,55%, substancja żelująca (pektyny), zagęszczony sok wieloowocowy, aromaty, sól, substancja spulchniająca (węglany amonu), maltodekstryna, barwniki (karoteny), przeciwutleniacz (kwas askorbinowy), stabilizator (guma guar), emulgator (E 471).
Kalorie w 100 g: 359 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 7 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,3 g), węglowodany 70 g (w tym cukry 51 g), błonnik 1,7 g, białko 3,2 g, sól 0,2 g.
Kurcze, morelowych nigdy nie jadłam, kojarzę tylko pomarańczowe :D skojarzenie z biszkopcikami paryskimi na plus ^^
W drugim akapicie pojawiła się Mała Majka ;)
Moja Majka* sama robię literówki o tej godzinie xD
Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć takiej literówki :’D Dzięki!
Jeszcze masz ” Do tej porady zrecenzowałam” w pierwszym akapicie.
Dziękuję. Najwyraźniej podczas sprawdzania recenzji spałam.
Za świeżymi nie przepadam, lubię suszone i dżemowe (tak, myślę o dżemach 100 % owoców). Morelowych słodyczy jest stanowczo za mało. O i właśnie! Nawet jak wychodzą brzoskwiniowo czy są w duecie – spoko. Ale czysto morelowy zapach w ogóle świetnie.
Podoba mi się porównanie do latających spodków.
Morela z szampana i lizaków? O nie, to już brzmi źle. Jestem jednak ciekawa, czy jak raz czy drugi czułam w czekoladzie nutę likieru morelowego, czy to właśnie coś w podobie by było. Hm, i to, o czym ostatnio pisałyśmy… Mianowicie: rozumiem, że galaretki są słodkie i to ich cecha charakterystyczna, a więc nie krytykuję, że są słodkie. Nie uważam też, że jako produkt powinny zniknąć czy coś. Normalna rzeczy, wiele osób lubi, wyobrażam sobie nawet, że i w czekoladzie mogłyby mi pasować, gdyby ogół był po mojemu. Tylko że… taki opis, taka cukrowość jakby od razu wyklucza takie rzeczy jak tego typu słodycze z tego, co klasyfikuję jako „smaczne i fajne do zjedzenia (dla mnie)”. Po prostu przy pewnej wysokości słodyczy niektóre rzeczy wydają mi się nie do zjedzenia. Obstawiam, że podobnie masz z czymś, gdzie jest krew? Rozumiesz, że w pewnych rzeczach po prostu jest i to normalne, ale one dlatego po prostu są dla Ciebie niesmaczne…? Hm, Powiedziałabym, że nie lubisz krwi, czy to znaczy, że… nie lubię cukru? Dziwne by to było, bo i czekolady go zawierają… ale jak czuję wiele innych nut, kakao to nie jest źle, a już w ogóle dobrze jest, gdy słodycz jest niska… to tak jak z Tobą i latami z mięsem (krew jako nie coś namacalnego)? Wybacz ten dziwny wywód, ale próbuję sobie we łbie to jakoś uporządkować, haha. W sensie z tym, że tak łatwo o to, by słodycze mnie wykończyły słodyczą i znudziły. Hah, ja i moje jedno bananowe ciastko… pewnie byłoby podobnie z morelowymi, choć żałuję, że właśnie ja miałam bananowe z białą czekoladą, a nie zwyklejsze morelowe. Biorąc pod uwagę, jakie morele lubię, a jak nie lubię sztucznych bananów, czuję, że mimo wszystko odebrałabym morelowe lepiej. Pluus kwestia jakości. Moje jaffy po prostu były niskiej, stąd nie sądzę, by powaliły Cię na kolana, ale po tej recenzji i rozmyślaniach doszłam do wniosku, że bananowe Delisana faktycznie mogłyby być dla Ciebie ok.
Myślę, że to zła analogia. Cukrowość Cię zniechęca czy realnie obrzydza? Dla mnie zjedzenie czegoś z krwią jest równie obrzydliwe co polizanie kupy.
Czuję, że mi nie smakuje, a czasami obrzydza realnie, np. w przypadku Pop Tartsów czy lukru. Ich smak mnie realnie obrzydza, jednak nie jest to sam cukier, tylko ogół – jakaś masa, produkt. O, realnie mnie obrzydza i mdliło jak kiedyś zgarnęłam kostkę cukru. Tylko że to też… obrzydza mnie cukier w kostkach, który postrzegam nie jako „po prostu cukier”, wydaje mi się, że ma pewien specyficzny smaczek. Może kartonu, czy coś…
Wiem na pewno, że nie lubię selera naciowego, nie lubię smaku cukru samego (ale przecież nie jest do jedzenia tak o; mąka żytnia też by mi pewnie nie smakowała, gdybym próbowała łyzeczką) ale chyba nie mogę powiedzieć „nie lubię cukru”. Selera w daniu jakoś tam można mi przemycić, ale przecież czasami smakują mi czekolady na tyle słodkie, że nie jestem pewna, czy „cukier jest w nich przemycony”. Ej, to dziwne! Chciałabym to jakoś połapać, haha. :>
Haha mam tak samo co do brzoskwiniowych/morelowych rzeczy. Serki o tym smaku uwielbiam. Jak widzę delicje to robie raczej meh, chociaż to jedne z top ’90 słodyczy, ale po przeczytaniu akapitu o paryskich to aż się zaśliniłam! Ps. czy tylko mnie zastanawia wtf o co chodzi z tym określeniem ,,szampańskie”?
Wydaje mi się, że chodzi o synonim słów wyśmietnite, wspaniałe etc. Przykładowo mówi się „szampańska zabawa”. Tylko śmieszna sprawa, że delicje = coś pysznego. W efekcie ciastka nazywają się „wyśmienicie pyszne”.
Z delicji to tylko malinowe ❤ morelowe jak mnie najdzie. Mam takie okresy, że potrzeba zjedzenia ich przeważa ppd każdym względem :)
Jogurt tylko brzoskwiniowy. Tak mam od dzieciństwa. Albo wariacje z nim np. z mango albo marchew ( tęsknię za Piątusiami :( bardzoooo )
Widzę, że Twoje delicje trzymają fason, nie to co moje malinowe z kopniętym logo :D
Jadłam te wedlove malinowe zdecydowanie bardziej słodkie. Logo też naniesione po pijaku ;)
Za Piątusiami? Jogurty Vita-Minki były z marchewką.
Tak o te mi chodziło. I miały owocowe dodatki ;)