Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube

Kupić albo nie kupić – oto jest pytanie! Na szczęście celem rozwiązania dylematu potencjalnego polowania na Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube Jutrzenki nie musiałam mordować sąsiada, wygotowywać jego głowy w dużym garnku, a następnie przechadzać się po mieszkaniu z czaszką. Wystarczyła znacznie banalniejsza pomoc: zobaczenie paczki w sklepie. Tak oto oczy uchroniły mnie od schylania się po mydło.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube, copyright Olga Kublik

Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube

Kiedy mam do wyboru względnie takie same słodycze o wadze większej i mniejszej, wybieram te drugie. Uważam bowiem, że lepiej schrupać dziesięć ciastek niż pięć, w obu przypadkach o łącznej wadze 50 g. Z tego samego powodu nie lubię cukierków. Zjada się cztery maluszki i już biodra doładowane dawką 100 g czekolady, mimo iż gardziel nawet nie poczuła, że coś do niej wpadło.

Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube marki Jutrzenka (Colian) dostarczają 438 kcal w 100 g.
Herbatniki Petit Beurre od Jutrzenki ważą 100 g i zawierają 10 sztuk.
1 gruby herbatnik Jutrzenki waży 10 g i dostarcza 43,8 kcal.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube, copyright Olga Kublik

Ciężkie, masywne Herbatniki Ekstra grube Jutrzenki pachną bardzo ładnie, choć delikatnie. Są słodkie, typowo herbatnikowe (petitbeurre’owe). Skrycie mączne, jakby niedopieczonawe.

Niedopieczenie sugeruje również odcień, który przy okazji jest winny krytycznej widoczności wytłoczonego na herbatnikach logo Jutrzenki. Ciastka dają się poznać jako twarde, chrupiące i kruche już podczas łamania, co rokuje dobrze. Ponadto degustacja zapowiada się czysto dla skóry.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube, copyright Olga Kublik

Petit Beurre Jutrzenki cudownie chrupią pod zębami. Są mocne, treściwe, toporne. Cechuje je twarrrdość kości kurczaka – tych grubych, masywnych, wypełnionych szpikiem. Stanowią wzorowych przedstawicieli herbatników typu ciężkiego. Położone na języku rozpuszczają się od razu i szybko, acz nie błyskawicznie. Stają się śliskie i klejące niczym mąka, do której dodano wodę. Przemieniają się w kleistą masę podobną do gęstego surowego ciasta naleśnikowego. Ponieważ są grube, masywne i treściwe, owej masy pojawia się w ustach ogrom. Resztki trochę osiadają w zębach.

Ciastka są absolutnie pyszne, również wzorowo petitbeurre’owe. Smakują słodziutko, przemaślano, esencjonalnie herbatnikowo. Mimo iż w całokształcie są bardzo słodkie, nie przekraczają granicy przyzwoitości. Ba! nie osiągają nawet maksymalnego wyniku w skali plebejskości (a tym bardziej nie mordują cukrem jak herbatniki Leibniz czy BeBe).

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube, copyright Olga Kublik

Jak dobrze, że zdecydowałam się na zakup tych ciastek! Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube Jutrzenki są jednymi z najlepszych, jeśli chodzi o smak. Stawiam je na drugim miejscu w rankingu, tuż obok Herbatników Cienkich. (A może nawet na pierwszym obok Petitków mleko i miód?)

Ciastka mają rewelacyjną konsystencję. W przeciwieństwie do Herbatników Cienkich nie zdradzają zawilgocenia. Są masywne, twarde i chrupiące niczym grube kości kurczaka. Niestety owe cechy czynią je ciężkimi. Jak wspomniałam na początku recenzji, wolę zjeść więcej lekkich słodyczy niż mniej ciężkich. Z tego powodu Petit Beurre Ekstra grube Jutrzenki lądują dopiero na trzecim miejscu, przesuwając Krakuski Petit Beurre na czwarte (i tak dalej).

Ocena: 6 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy, syrop cukru inwertowanego, serwatka w proszku (z mleka), skrobia, emulgator (lecytyna sojowa), sól, substancje spulchniające (E 450, E 500, E 503), aromat. Może zawierać orzeszki arachidowe, inne orzechy i jaja.

Kalorie w 100 g: 438 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 11 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5,7 g), węglowodany 75 g (w tym cukry 25 g), białko 7,1 g, sól 0,29 g.

32 myśli na temat “Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Ekstra grube

  1. Nareszcie doczekałam się recenzji moich ulubionych herbatników :) to moje pierwsze ukochane tego typu ciastka które jem od lat pomimo poziomu cukru :)
    Ubolewam także i ja nad ich gabarytem. Niestety mój mózg również do jedzenia podchodzi jak do celebrowania święta więc zjedzenie jednej małej a kcal rzeczy psychicznej potrzeby zjedzenia posiłku nie zaspokoi. Unikam zatem takich produktów a te które kocham jak te oto herbatniki zajadam otrębami lub ciachami bez cukru. Musi być równowaga w limicie kcal :/
    Niemniej przypominają mi one najbardziej herbatniki maluszki bebe jakie na tony jadłam w dzieciństwie.
    Kupowało się je na kartony bo pies cioci dostawał je jako nagrodę ;) a mała Marta przy okazji ;) Wydaje mi się że one takie były jak obecne ekstra grube. Dziś są okropne w mojej ocenie. Nie ten smak. Nie ta konsystencja.
    Co do herbatników polecam wybierać te mocno wypieczone. W mojej ocenie te smakują o wiele lepiej. Jeśli opakowanie pozwala przebieram ile wlezie by wybrać dla mnie najbardziej odpowiednie :D

    1. Bardziej niż w słodyczach przebieram w jogurtach. W słodyczach patrzę na przyzwoite opakowanie – żeby nie było pogięte, porwane etc. W jogurtach superistotne są daty ważności. Na wygląd oczywiście też zwracam uwagę, jeśli się da, ale chyba nieco mniej. No i na konsystencję, o ile ma znaczenie. To ostatnie głównie w miękkich produktach. Ach, i jeszcze sprawdzam stan połamania/zmiażdżenia/wymieszania/innego zbeszczeszczenia.

    2. Mam już w wyobraźni tę sytuację, jak kupujecie kartony herbatników, niesiecie je do domu, a potem Pies i Marta robią sztuczki i otrzymują herbatniczki 😉
      Kocham takie opowieści w komentarzach!!!

  2. Miałam je w ręce, ale zrezygnowałam bo tak jak Ty „wolę zjeść więcej lekkich słodyczy niż mniej ciężkich”. Kusisz teraz, ech…

  3. Moja mama robiła kiedyś często serniki na zimno właśnie na takich grubaskach. Nie są to herbatniki Jutrzenka, ale bardzo podobne, grubiutkie petit beurre z Piasta. Są w każdym Carrefourze, w którym do tej pory byłam. Pakowane po 3 kolumny. Ciacha mojego dzieciństwa, smakują jak domowy kruchy spód do ciast. Oj zapychałam się nimi.

        1. Niefartowna gramatura. Może uda mi się wyrwać kilka do recenzji od kogoś znajomego. Szanse małe, bo – przynajmniej wśród bliskich – nikt ich nie używa.

          1. Wiele razy, pod wieloma twoimi recenzjami herbatników chciałam o nich wspomnieć, ale wstyd mnie po prostu paraliżował. Przy okazji tych od Jutrzenki no już musiałam napisać, bo bardzo przypominają mi te od Piasta. Za każdym razem, jak je jem(a będzie to już kilka lat)to myślę, jak wypadłyby w twojej ocenie.

            1. Jaki znowu wstyd?! Grr. Tym bardziej postaram się kogoś namówić na kupno. Może mama zechce coś upiec, wtedy paczka się nie zmarnuje.

  4. Ja robię na nich serniki na zimno lub przekłądam budyniem (najlepiej waniliowym albo czekoladowym)

    1. Sernik do mnie przemawia <3 Kiedyś chciałam spróbować sernika na zimno z serków homogenizowanych. Może w końcu się zbiorę do przygotowania.

      1. Zrób sobie jednoporcjowy skyrnik. Zajmie Ci to 1 minutę (nie licząc pieczenia) a kalorii tyle co nic. Mieszasz skyr, jajko, 10g proszku budyniowego waniliowego i słodzik/aromat. Do piekarnika na 20 min i masz gotowe. A na spód faktycznie można dać herbatniki.

    2. Moja kuzynka robi na kremie grysikowym. Jeśli lubisz takie ciasta na herbatnikach wypróbuj koniecznie ;)

  5. Moja mama na nich piekła w piecu serniki, które robiła z waniliowych serków homogeniziwanych. Na dół dawała te herbatniki, na to jakieś czary mary z owych serków właśnie. Piekło się to j niesamowite było.

  6. Najpierw nie wiedziałam, o co chodzi, bo myślałam, że czytałam już o nich u Ciebie, wstęp dołożył się do zdezorientowania. Ale rozumiem, dobra.
    „Cechuje je twarrrdość kości kurczaka – tych grubych, masywnych, wypełnionych szpikiem.” – to poleciałaś ze skojarzeniem, haha. Nie żeby coś, ale przez odniesienia do kurczaka przy ciastkach, jeszcze bardziej się krzywię. Niby wiem, że nie chodzi, że smakowały kurczakiem, ale co poradzę na figle, jakie mi mózg płata?
    Jak przy mnie ktoś chrupał herbatniki, często miałam dziwne ciary na plecach (jak niektórzy przy drapaniu paznokciami o tablicę?) – jestem ciekawa, czy nasiliłoby się to u mnie w przypadku cienkich, czy grubych. Najpierw pomyślałam, że w przypadku grubych byłby większy dyskomfort, ale może właśnie nie? Bo one po prostu wydają dźwięki chrupania, a cieńsze to taki… chrupanio-chrzęst? Teoretyzuję. Nie wiem, na pewno nie dla mnie. Dobrze, że smakują jak trzeba.
    „wolę więcej lekkich słodyczy niż mniej ciężkich” – chyba mam coś podobnego z czekoladą. Lubię jeść długo, więc ciemne mi odpowiadają w każdym aspekcie i kocham z nimi dłuuugo siedzieć. I też lubię czuć, że coś zjadłam, a wydają się bardziej masywne, sycące, konkretne w smak, ale w sumie i na konsystencję. Tylko że właśnie myślałam, że nie lubisz zbyt długo jeść… a więcej = dłużej, nie? Czy nie? Ech, mój rozproszony mózg znowu chyba jakiejś oczywistości złapać nie może.

    1. Te ciastka to smak dzieciństwa mojej mamy, ciekawe czy kiedyś tez miały olej palmowy – szkoda, że moja mama nie czytala skladow (o ile w ogóle w dawnych czasach były składy na opakowaniach :P)

    2. „Niby wiem, że nie chodzi, że smakowały kurczakiem, ale co poradzę na figle, jakie mi mózg płata?” – Lubię ciastka z posmakiem pieczonej skórki kurczaka.

      „Tylko że właśnie myślałam, że nie lubisz zbyt długo jeść… a więcej = dłużej, nie?” – Nie mam problemu z długim jedzeniem, o ile jest to paczka chipsów czy czegoś podobnego, a każdy chips/coś = szybkie zjedzenie. Nie cierpię ciumkać i czekać. Poza tym nie wyobrażam sobie zjedzenia czegoś w rozmiarze wiśni, co waży np. 50 g. Nijak nie da się tym najeść. Jedzenie ma mi dać poczucie najedzenia, a nie trochę smaku i do widzenia. Oto powód, dla którego nie jadam skarlałych deserów mlecznych o przesadnej zawartości kalorii. Mogę przyjąć 300 kcal z części paczki smacznych ciastek. Z deseru ważącego 100 g, którym się nie najem, absolutnie nie.

      1. Np. Lotusa? Nie cierpię. Tak samo nie cierpię samych skór kurczaka (ciekawostka-wyjątek: jako dziecko mogłam zjeść chrupiącą skórę z kurczaka pieczonego przez babcię w prodiżu – żadna inna nigdy potem mi nie smakowała, a i ta była na granicy). No, ale za samym kurczakiem też nie przepadam.

        Hm, ja więc i najadam się chyba innymi ilościami, i sam stan „najedzenia” może traktujemy inaczej. Ja np. nie lubię czuć się pełna, ale oczywiście też nie lubię czuć się głodna (i nigdy się nie czuję, tak sobie wszystko w czasie rozkładam – wyprzedzając pytania i uszczypnięcia – nawet nie planując, a „bo tak mi wygodnie”). Lubię długo ciumkać (przyzwyczajenie z dzieciństwa?), a to w sumie przekłada się na „odczuwanie, że się najadło”. Pluuus dużo piję wody w ciągu dnia (pewnie nazwiesz zapychaniem żołądka, ale ogólnie z wodą… lepiej mi się żyje (?)). Ale no – do tego dochodzi ogólnie tryb życia i rozkład poszczególnych posiłków, więc wiadomo, że mamy inaczej (np. nienawidzę poczucia silnej sytości gdy mam już iść spać, brr).
        Coś o wielkości wiśni, a ważącego 50 g? Oj, i ja czegoś takiego bym nie chciała. Ale nie, że bym się nie najadła. Po prostu do jedzenia lubię się rozsiąść, wygodnie, komfortowo, a do czegoś takiego nawet nie opłacałoby się tej całej otoczki robić.

        1. Kiedyś pisałyśmy na FB o zasuszonym żołądku. Podtrzymuję opinię :P Co do wody, może wypchać żołądek i doprowadzić do stanu przesadnego, a mimo tego nie zaspokoi głodu. Czy tabliczką czekolady ważącą 100 g bądź mniej da się najeść? Za cholerę. Przy czym znów odwołuję się do kategorii „normalnego człowieka”.

          1. A ja i tak się nie zgadzam, bo widzę, jakie ilości jestem w stanie zjeść (ale tego nie robię, bo nie lubię uczucia obżarstwa) i biorę pod uwagę gabaryty. Jesteś o wiele wyższa ode mnie.
            Nie mówimy o przesadnym zapychaniu żołądka wodą, a zdrowym piciu wody przez cały dzień w rozsądnych porcjach.

            Nie jem czekolad, by się nimi najadać, a dla przyjemności. Te, które jem są w pewien sposób sycące, bo są takie… pełniejsze (obstawiam, że po np. mleczkach zaraz bym nie czuła, że coś zjadłam). Mam sobie posiłki tak poukładane, że tak jak jem, to… tak, czekoladą najadam się, bo jest posiłkiem między czymś, a czymś innym. Nie rozumiem Twojego zdziwienia. Czy każdy posiłek musi być wielki i bardzo „najedzeniowy”? U mnie są posiłki mniejsze i większe i wydaje mi się, że u każdego „normalnego człowieka” tak to działa. Tak da się nawet jabłkiem najeść – powiedzmy jako podwieczorek. Porządnie najadam się innymi posiłkami, a tymi „między” nie muszę najadać się… tak mocno? Powiedzmy: bazą jest śniadanie, drugie śniadanie nie musi być tak obfite / sycące jak pierwsze.

            1. Co ma wzrost do wielkości żołądka? Przecież to organ rozciągalny. Poza tym jestem od Ciebie wyższa co najwyżej o 15 cm. Dalej: ja też nie mówię o napychaniu żołądka. Żeby się napchać do granic, musiałabym zjeść z kilogram ziemniaków. Zresztą Twoja odpowiedź w kwestii wody tym bardziej zgadza się z tym, co napisałam. Wodą nie da się zaspokoić uczucia głodu, zwłaszcza gdy pijesz ją w „zdrowych” ilościach. Zgodnie z Twoim tokiem rozumowania obiad też nie jest posiłkiem, tylko wydarzeniem między czymś a czymś – między drugim śniadaniem a kolacją. Jeśli czekolada zastępuje Ci posiłek, jest posiłkiem, a nie czymś pomiędzy. Więcej nie będę pisać, chyba że na FB. Nie chcę wyjechać z informacją, o której sama nie rozmawiasz publicznie.

              1. To, że jak ktoś jest od kogoś większy ogółem, to wszystko ma większe, w tym żołądek, więc po prostu najadam się mniejszą ilością niż Ty.
                Wodą nie da się zaspokoić uczucia głodu? Głodna nie chodzę, nie piję jej w celu „nieczucia” głodu, ale siłą rzeczy wypełnia żołądek.

                No bo u mnie nie ma „obiadu jako duży posiłek o godzinie 14:00”. Mój tok rozumowania jest taki, że są posiłki główne-większe i posiłki mniejsze, pomiędzy nimi. Jak dla mnie to logiczne.

                Yep, dalej jak coś na FB, to jednak dopisałam tu, bo przedstawiłaś jakiś tok rozumowania, który wcale nie jest mój i nie jest tym, co napisałam.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.