Dr. Oetker, Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy (stara wersja)

Sto lat i jeden dzień. Mniej więcej tyle czasu upłynęło od kupienia przeze mnie pierwszego budyniu czekoladowego z myślą o przeprowadzeniu testu porównawczego i opublikowaniu rankingu do realizacji planu. Jedne budynie zdążyły zniknąć z rynku (np. dzisiejszy), inne się pojawić (np. nowa wersja Słodkiej Chwili). W efekcie ranking jest jednocześnie tworem częściowo archiwalnym.

Dr. Oetker, Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy stara wersja, copyright Olga Kublik

Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy

Budyń czekoladowy Słodka Chwila stanowi najpopularniejszy deser z ukazanych w rankingu, a także jedyny, który jest dostępny na rynku niemalże od zawsze. Niewykluczone, iż spożywały go nawet dinozaury. Bywały okresy, w których nie miał konkurencji. No, przynajmniej żadnej godnej wspomnienia. Z uwagi na brak rzetelnych punktów odniesienia miałam go za deser pyszny, najlepszy.

Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy marki Dr. Oetker dostarcza 80 kcal w 100 g gotowego budyniu.
Budyń czekoladowy Słodka Chwila waży 45 g na sucho i 220 g po wykonaniu; zawiera 176 kcal.

Dr. Oetker, Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy stara wersja, copyright Olga Kublik

Zapach budyniu Słodka Chwila jest rozkosznie czekoladowy, przy czym tuż za fasadą kryje się kolekcja trudnych nut. Są to: mdląca słodziuteńkość sięgająca poziomu pawiowego, mączność bądź skrobiowość, instantowa chemiczność. Tej ostatniej nie umiem określić inaczej niż jako instantowej właśnie.

Czekoladowy deser Dr. Oetkera zalewa się 175 ml wrzątku, czyli jak większość budyniów błyskawicznych dostępnych obecnie na rynku. Po energicznym wymieszaniu łyżeczką zostawiłam go na 20-30 minut, by po powrocie zastać deser powleczony eleganckim kożuchem.

Ale nie dajcie się zwieść! Kożuch jest tylko prowizoryczny. Brakuje mu gęstości, zwięzłości, stałości. Zamiast tego daje się poznać jako miękki, kremowy. Byle dotknięcie łyżeczką rujnuje go.

Sam budyń czekoladowy wygląda na gęsty, wszelako wcale taki nie jest. Rzadki też nie. Raczej bazowo wodnisty, niekremowy, niezwarty. Jest bazowo wodnisty w tym sensie, że zamiast tworzyć budyniowy krem, rozpada się na wodę i znika. Cechuje go cudna aksamitność.

Dr. Oetker, Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy stara wersja, copyright Olga Kublik

Czekoladowy budyń Słodka Chwila jest słodki, zgodnie z nazwą czekoladowy, a przy okazji chemiczno-instantowy. W smaku czuć mąkę albo skrobię, podobnie jak w zapachu. Odznacza się przyjemnym, nieprzesadnym poziomem słodyczy, niestety jest to słodycz drażniącego rodzaju: mdląca.

Mimo ewidentnej sztuczności zawsze lubiłam błyskawiczny budyń czekoladowy Dr. Oetkera. Nie tylko ze względu na brak alternatyw. Ta kwestia się nie zmieniła. Dawniej jednak przyznałabym mu co najmniej 5 chi. Dziś znam odpowiedniki i wiem, że można trafić lepiej.

Ocena: 4 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Skład: cukier, skrobie modyfikowane, mleko odtłuszczone w proszku, syrop glukozowy, 4,4% czekolada w proszku (kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, cukier, dekstroza), olej roślinny (palmowy, palmowy całkowicie utwardzony), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem octowym), białka mleka, ekstrakt słodu jęczmiennego, substancja zagęszczająca (karagen), aromaty (zawierają laktozę), barwnik (betanina), stabilizator (fosforany potasu), sól.

Kalorie w 100 g gotowego produktu: 80 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 1,3 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 1,1 g), węglowodany 14,9 g (w tym cukry 9,7 g), białko 1,9 g, sól 0,09 g.


Budynie czekoladowe błyskawiczne – porównanie

Nazwa Marka Zawartość czekolady Kalorie w 100 g/porcji Wartości odżywcze w 100 g Gramatura sucha/gotowa Ile ml? Ocena
Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy (stara wersja) Dr. Oetker 4,4% czekolada w proszku, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 80 kcal/176 kcal t: 1,3 g
w: 14,9 g
b: 1,9 g
s: 0,09 g
45 g/220 g 175 ml 4,5/6
Słodka Chwila Budyń smak czekolada (nowa wersja) Dr. Oetker 4,4% czekolada w proszku, 3,3% kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 75 kcal/165 kcal t: 0,6 g
w: 15 g
b: 2,2 g
s: 0,11 g
45 g/220 g 175 ml 5,5/6
Słodki Kubek Budyń smak czekoladowy (stara wersja) Gellwe (FoodCare) 7% kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 79 kcal/173 kcal t: 1,1 g
w: 15,5 g
b: 1,6 g
s: 0,08 g
45 g/220 g 175 ml 4/6
Słodki Kubek Budyń smak czekoladowy (nowa wersja) Gellwe (FoodCare) 5,7% kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, 2% czekolada 81 kcal/179 kcal t: 1,2 g
w: 16 g
b: 1,4 g
s: 0,11 g
45 g/220 g 175 ml 6/6
Pyszny Budyń o smaku czekoladowym Delecta (Bakalland) 6% czekolada, 6% kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 72 kcal/158 kcal t: 0,5 g
w: 14 g
b: 2,2 g
s: 0,11 g
43 g/218 g 175 ml 4/6
Budyń proteinowy z tapioką o smaku czekoladowym Intenson kakao o obniżonej zawartości tłuszczu ? kcal/109 kcal (proszek)
t: 1,9 g
w: 70 g
b: 17 g
s: 0,2 g
30 g/? g 195 ml 2/6

Ranking: najlepszy budyń czekoladowy

I miejsceSłodki Kubek (nowa wersja)
II miejsceSłodka Chwila (nowa wersja)
III miejsceSłodka Chwila (stara wersja)
IV miejscePyszny Budyń
V miejsceSłodki Kubek (stara wersja)
VI miejsceBudyń proteinowy fit z tapioką

31 myśli na temat “Dr. Oetker, Słodka Chwila Budyń smak czekoladowy (stara wersja)

  1. Uwielbiam go! Jak dla mnie najlepszy z serii Dr. oetkera i w sumie jeden z lepszym budyniow instant :D chociaż ostatnio budyn z proszku jadłam tak dawno że może mi szwankować pamięć xD

  2. Olga, nie lubisz melonów?
    Też czekoladowy budyń zawsze gotuję z tych wersji do garnka, tyle że bez mleka i że słodzikiem. :P Gellwe jest pyszny <3 Chętnie bym dzisiaj zjadła, smaku mi narobiłaś, ale niestety od paru dni nie mam słodzika, a nie będę kupować drożyzny z jedynego marketu w moim ,, mieście".
    Marta, Mistyfikacją, wy robicie budynie według instrukcji czy też profanujecie wodą/słodzikiem/czymś innym?

    1. Nie lubię ani świeżych melonów, ani niczego o ich smaku. Coś musiało się wydarzyć w dzieciństwie, bo mam baaardzo odległe wspomnienia z jedzenia ich z entuzjazmem.

      Dobrze myślę, że w wersji do garnka nie ma mleka?

      1. Tzn, do budyni do garnka teoretycznie powinno dodawać się mleko, ale ja zastępuję je wodą; według mnie budyń ma wtedy mocniejszy smak ciemnej czekolady, który preferuję. Konsystencja trochę na tym cierpi, ale ja lubię gluty. ;)

          1. Jak kisielu. :) Budyń malinowy na wodzie to po prostu kisiel… Choć ten, który jadłam nie ma w odróżnieniu od kisielu morderczych pesteczek.

    2. Ja robię pół na pół woda/mleko plus miód albo erytrytol. I zmniejszam ilość płynu. Jeśli budyń jest na 500 ml łącznie daje 400 ml ;) jeśli na 750 ml daje 600 ml :)
      Nie lubię wodnistych. No ale to zależy też od producenta. Tu podaje schemat działania przy budyniu Delecty. One mają dużo proszku budyniowego w paczuszce. Gellwe o 10g mniej… Więc robiąc gellwe na 500 ml płynu wsypuję 2 opakowania ;)

      1. Budyń czekoladowy na wodzie to czekoladowy kisiel ;) mleko różnicuje te dwa przysmaki jedynie ;)

  3. Nie jadam takich produktów, więc skład mnie nieco zdziwił. Coś tak prostego, a tak wiele składników. Ale to w sumie obecnie nic nowego. Ważne, że smakował.
    W dzieciństwie budynie i kiśle (kisiele?) (,,garnkowe”) były popisowym deserem mojego ojca. Te cudowne, zapaprane zaschniętym budyniem garnki ;)) Nie przypominam sobie, bym jadła kiedykolwiek ten ,,zalewajkowy”. Obawiam się jednak, że i jeden i drugi byłyby dla mnie zbyt mało kakaowy i za słodki. Obecnie, jedyny budyń figurujący w mojej diecie to budyń jaglany (a wcześniej również ten z brązowego/białego ryżu), który jest słodzony daktylami. Najczęściej w wersji kawowej, (moje śniadanie co drugi dzień♡) a czasem, siekierowato- kakaowej.

      1. To znaczy, ten budyń powstaje ze zblendowanej, ugotowanej kaszy jaglanej (50g surowej). Dwie, czubate łyżki kawy wsypuję do małej filiżanki i zalewam wrzątkiem wieczór przed. W małym rondelku ląduje owa kasza, posiekane (zazwyczaj 17 g) daktyle oraz 50g mleka sojowego i tak przeczekuje noc w lodówce. Rano przelewam kawę (odcedzając fusy oczywiście :P) do kaszy z mlekiem, zagotowuję. Następnie blenduję dodając jeszcze mniej niż pół szklanki wrzątku. Budyń kakaowy powstaje analogicznie ( z 1,5 czubatej łyżki kakao i większej ilości wody do rozcieńczenia). Cenię sobie w tym wydaniu budyniu możliwość decydowania o konsystencji (kawowy jadam dość rzadki, a kakaowy bardziej w formie gęstej) niskiej słodyczy i „mocy” smaku. W 100% rozumiem jednak wygodę twoich zalewajek. Plus, u mnie jest to śniadanie, a nie składowa deseru, więc to jednak zupełnie co innego.

        1. Dziękuję! Miałam nadzieję, że nieco mniej z nim roboty. Po przeczytaniu instrukcji szansa na wykonanie spadła do zera :P

  4. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to strasznie xD
    Pozostają Ci jednak zalewajki i puddingi w kubeczkach :>
    Ja na całe szczęście zoptymalizowałam już jakoś przygotowanie tego budyniu i rano, w ciągu 10 minut, śniadanie jest gotowe.

    1. To prawda, wdrożenie się w procedurę znacznie skraca czas zadania. Czynności znane i podejmowane wielokrotnie „robią się same”. Tylko trzeba się przełamać i wykonać je po raz pierwszy, to zaś w moich uszach brzmi okrutnie :D

      1. Doskonale to rozumiem. Może to nie dokładnie to samo, ale mam dość duży problem z funkcjonowaniem na codzień, ponieważ działam bardzo rutynowo. Rzecz, która łamie mój schemat, jest w stanie mocno wytrącić mnie z równowagi i odebrać mi poczucie bezpieczeństwa. Życie to w końcu nie mój teatr, gdzie każdy ma znać swoją rolę na pamięć i wychodzić na scenę tylko, gdy zawołam.
        Takie nowe czy niespodziewane elementy są jednak definitywnie niepożądane przez moją osobowość.
        Przepraszam, że tak zeszłam z tematu i się rozgadałam, ale wiem, że ty również jesteś silnie związana ze swoimi zwyczajami więc tak mnie jakoś tchnęło. Ja pozostanę więc przy bezpiecznym budyniu jaglanym, a ty przy zalewajkowym♡

        1. Niestety znam to z doświadczenia. Któregoś dnia, kiedy jeździłam do pracy po drugiej stronie miasta, zepsuła się trakcja tramwajowa i nie miałam jak wrócić do domu. To znaczy musiałam kombinować, jechać z tysiącami przesiadek, ewentualnie czekać godzinę czy dłużej na naprawę. Z bezsilności i stresu zaczęłam się trząść i płakać, stojąc na przystanku wśród ludzi.

          1. O nie, przykro mi. Na prawdę. Mnie (jak na razie) tego typu stany udawało się zaliczać gdzieś na uboczu, ale ta straszna bezsilność… I to jeszcze między obcymi, poza domem. W takiej chwili potrzebuję być całkiem sama, uspokoić się i nie pokazywać ludziom na oczy.

        2. Mam identycznie. Wszystko musi być pod linijkę, tak ja ja preferuje, żyje… nie akceptuję ingerencji brutalnej w schemat działania jakie z góry powezmę. Każdy mój dzień to sztampa. Daje mi bezpieczeństwo. Dzień wolny to dramat. Gubię się, psychika wariuje, siada. Nawet zmiana planów posiłkowych to szok dla organizmu albo przestawianie kolejności rutynowych czynności. Np. nie zjem kolacji- nie poczuje senności …, nie zrobię porannego treningu – nie ruszę z dniem… obłęd. Wymagam bardzo dużo od siebie i kiedy coś się w moim rytmie zmodyfikuje tracę wewnętrzne poczucie stabilizacji/bezpieczeństwa :/ to prowadzi do popadania w moje najgorsze ja … niestety związane z zaburzeniami odżywiania.
          Stresu nam na tyle dużo, że dodatkowo ten dla innych kuriozalny, bo ktoś mi zakłóca schemat dnia, ciągnie mnie na dno… ostatnio dzień za dniem… a redukcja mozolna nadrobiona znów….
          Jednocześnie zmiana schematu to ból powrotu do poprzedniego. Zajmuje mi to potem dużo czasu i kosztuje sporo nerwów.
          Rozumiem. Wiem że mój styl życia wyklucza związek z drugą osobą. Nie toleruje innych w moim otoczeniu, moim poukładanym rytmie życia… nie ścierpiałabym gdyby ktoś mój spokój brukał swoimi nawykami

          1. Martho, widziałam cię już kilka razy w komentarzach i podpisuję się (niestety) pod tym, co napisałaś. To znaczy, ja również funkcjonuję w podobny sposób i rozumiem dokładnie, jak ciężko jest, gdy jeden element jest w stanie zniszczyć cały dzień, całe poczucie bezpieczeństwa. U mnie jest to czasem nawet niemożność znalezienia jakiegoś przedmiotu, zjedzenia zaplanowanego posiłku. Dni wolne, święta, nieproszeni goście, zajęta kuchnia, drobna choroba… nawet tego nie komentuję. W dodatku, nie wiem jak u ciebie, ale wyrzuty sumienia z powodu takiego sposobu bycia i „zatruwania” innym, bogu ducha winnym, ludziom atmosfery, często dodatkowo komplikują sprawę. Jedzenie-problem przed którym nie da się uciec. Wiem, że nie powiem nic, co realnie pomoże, ale życzę ci dużo siły do sprostania codzienności.

  5. Łoo, zaczyna się seria bardzo nie moja. Aczkolwiek fakt publikacji archiwalnych itd. podoba mi się. Zawsze powtarzam, że wszystko, co spróbujemy to jakieś nowe doświadczenie. Tym bardziej, że zaszły spore zmiany.

    Nienawidzę kożuchu na mleku – owsiankę zawsze pilnuję, by się nie zrobił; wielbię ten na kaszy mannie. W budyniu chyba liczyłabym na zacny… i przeliczyłabym się.
    20-30? Pod przykryciem, żeby ciepłe zjeść, tak? Nie wyobrażam sobie… dobra, chciałam napisać: „takiego instant jeść na zimno”, ale niee… ja wcale nie wyobrażam sobie jeść ich ze smakiem.
    A Oetkera wprost nie cierpię (w życiu pewnie tylko z parę produktów próbowałam i zapisał mi się w pamięci jako zły dla mnie) i unikam.

    1. Przestałam przykrywać budynie, kaszki i owsianki, bo wtedy robi się mały kożuch. Jak zostawisz bez przykrywki, góra bardziej stężeje. Kocham kożuch.

      Budyń zalany wrzątkiem nawet po odstaniu 30 minut nie jest zimny :)

      1. Kojarzysz mój sposób na owsiankę z gazetą? By jeść dłuuugo i by była ciepła? Tak unikam kożucha, bo na owsiance nie cierpię. Nie sądziłam, że przykrywanie tak samo działa w takich instant. Jakoś założyłam, że… No nie wiem, siłą rzeczy się od tych skrobi itp. zrobi? Nie myślałam o tym za wiele. :P

        A tego to nie wiedziałam!

        1. Zapomniałam o nim, ale oczywiście po przypomnieniu pamiętam :D

          Przykrycie jakiegokolwiek deseru instant talerzykiem sprawia, że kożuch jest minimalny.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.