Jak to możliwe, że Serduszko waniliowo-czekoladowe odznacza się inną konsystencją obu warstw niż Serduszko czekoladowo-waniliowe? Dlaczego w pierwszym deserze sos jest rzadkim jogurtem, w drugim zaś niemal puddingiem? Odpowiedzi nie znam, ale fakt ów zaważa na odbiorze i ocenie końcowej.
Serduszko Pudding o smaku waniliowym z sosem o smaku czekoladowym
Mimo iż waniliowy pudding zajmuje więcej miejsca niż czekoladowy sos, ponadto ten pierwszy jest ważniejszy, zaprezentowane dziś Serduszko oferuje zapach części znajdującej się bliżej wieczka. Jest to aromat sztucznego do bólu kakao z odległym poniuchem Lizolu bądź innego środka myjąco-odkażającego znanego np. ze szpitali. Doskonale oddaje rodzaj deseru, jakim jest Serduszko Zotta, czyli cheappudding.
Serduszko Pudding o smaku waniliowym z sosem o smaku czekoladowym marki Zott dostarcza 77 kcal w 100 g.
Pudding waniliowy z czekoladą Serduszko waży 125 g i zawiera 96,5 kcal.
Deser waniliowo-czekoladowy Serduszko liczy 4 x 125 g (500 g).
Jak zdradziłam we wstępie – a także w recenzji deseru odwrotnego: czekoladowo-waniliowego – podobne smakowo puddingi Zotta prezentują odmienne konsystencje. Tutaj sos jest rzadki i pylisty, bardzo leciutko rzęzi w nim proszek. Daje się poznać jako śliskawa, delikatnie zagęszczona woda. Warto też zauważyć, że Serduszko waniliowo-czekoladowe ma więcej sosu niż czekoladowo-waniliowe, niemniej nie upieram się, iż jest to cecha stała. Być może trafiłam na takie partie.
Zapach wanilii dociera do nozdrzy dopiero wtedy, kiedy cały sos ulegnie unicestwieniu. Funduje wąchającemu syntetyczną, cukrową wanilię. Plastikową, wszelako wcale nie obleśną. Aromat ów pochodzi oczywiście od właściwej części deseru. Jest znacznie gęstsza od sosu, zwarta, zwięzła. Nadal jednak wykonana na wodzie. To budyniowata galaretka. Kleista i lepka. Po obróceniu kubeczka spodem do góry nie rusza się. Przywodzi na myśl galaretowaty, idealnie aksamitny – lecz nie kremowy! – flan.
Smak sosu oddaje kakałko bądź napój czekoladowy z proszku w wersji instant. Jest słodki ordynarnym cukrem. Trudno orzec, czy lepiej pasuje określenie kakałkowo-cukrowy, czy jednak cukrowo-kakałkowy. Cukrowość przewodzi również puddingowi, w którym dodatkowo czuć plastikową wanilię.
W Serduszku waniliowo-czekoladowym nie ma niedobrych elementów. Może i smaki są plastikowe, a konsystencje nie powalają, niemniej całość wychodzi sympatycznie. Z drugiej strony wariant pozostaje daleko w tyle za czekoladowo-waniliowym, moim faworytem i obiektem przyszłych (licznych!) powrotów.
Deserowi Zotta przyznałam o wstążkę więcej niż czystemu czekoladowemu ze względu na urozmaicenie smaku. Kiedy jednak będę miała do wyboru oba, postawię na czekoladę. (A przede wszystkim na czekoladę z wanilią. Ten wariant jest świetny na tle nie tylko Serduszek, ale także wszystkich małych deserków).
Ocena: 4 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: serwatka, mleko, cukier, skrobia modyfikowana, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu (0,4%), skrobia, mleko w proszku odtłuszczone, substancja zagęszczająca: E 407; aromat, barwnik: E 160a.
Kalorie w 100 g: 77 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 0,9 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,6 g), węglowodany 16 g (w tym cukry 12,1 g), białko 1,2 g, sól 0,65 g.
Nigdy nie zagłębiałam się tak bardzo w smak tych deserów, więc zgaduje że między tym a wczorajszym nie czułam zbyt dużej różnicy :p będę musiała w końcu zrobić ich recenzję :D
W ostatnich miesiącach zjadłam tyle Serduszek, że nadrobiłam i swoje, i Twoje zaległości :P
Jak weszłam dziś na bloga, potrzebowałam dłuższej chwili, by zrozumieć, co ma miejsce z tymi deserami – dla mnie prawie jedno i to samo. Ech.
Gęstość sosu? Obstawiam, że waniliowy mogli zagęścić, a w przypadku czekoladowego poszli na łatwiznę uznając, że kakao zagęści?
„Budyniowa galaretka” obecnie brzmi dla mnie obleśnie. Niedobre elementy? W moim odczuciu plastik nie ma szans wyjść dobrze. Tylko że z określeniem „plastikowa wanilia” się jakoś nie spotkałam i nie jestem pewna, czy dobrze je „chwytam”. Jestem ciekawa, jaki stopień sztuczności tu osiągnęła wanilia. Bo to zdecydowanie można stopniować. Nie uważam każdego aromatu waniliowego, w każdej ilości za coś jednoznacznie niesmacznego / śmierdzącego.
„Właściwa część” deseru też jest inna niż w poprzedniku, rzadsza. Dziwne to.
Z innej beczki, czy dla Ciebie określenia „śmierdzi” i „nie pachnie ładnie” znaczą to samo?
To zależy. Jak JA mówię, że coś śmierdzi to śmierdzi, czyli jest bardzo źle. Jak JA mówię, że coś nie pachnie ładnie to może to oznaczać, że ma kiepski zapach, neutralny, nijaki etc. To stopniowanie. Prywatnie nie przez internet etc. mogę też mówić „nie pachnie ładnie” ironicznie – wtedy to oznacza, że coś naprawdę wali-śmierdzi mocno (ale tego bym nie napisała w recenzji, bo właśnie wyszłoby myląco).
Zdaję sobie jednak sprawę, że dla niektórych – i sama znam wiele takich osób – „śmierdzi” to prawie wulgaryzm i zastępują go „brzydko pachnie”, „nie pachnie ładnie”. Nie lubię takiego omijania tak jak „mija się z prawdą” o premierze, który kłamie.
O, to mam identyczny wokabularz z Twoim.
„Serduszko puka w rytmie czaczy” – jedyne co mam do powiedzenia w tym temacie :D
Nigdy żadnego nie jadłam i zupełnie mnie nie kusi.
Cza-cza, nie czaczy! Moja babcia śpiewała to baaardzo często, jak byłam malutka.