Kiedy rozmyślam o popularnej, łatwo dostępnej i plebejskiej chałwie dostępnej w Polsce, do głowy przychodzą mi dwa produkty: chałwa Odry i Wedla. Kiedy jednak skupię myśli na chałwie polskiej, do głowy przychodzi mi jedynie produkt Odry. (Podkreślam, iż chodzi o chałwy plebejskie, nie zaś skrywające się w działach ze zdrową żywnością i wymagające wyprawy na drugi koniec miasta).
Chałwa Odry spełnia powyższe kryteria, ponieważ po pierwsze marka – w przeciwieństwie do Wedla – była i nadal jest w pełni polska, po drugie zaś istnieje na rodzimym rynku od dawna i leży na zwykłym regale. Niewykluczone, że w młodości zajadali się nią nasi rodzice. Dzieli się na trzy podstawowe warianty smakowe oraz sezonowe dodatki, np. z czekoladą i skórką pomarańczy czy słonym karmelem.
Chałwa marki Odra: mleczna, waniliowa i fantazyjna (kakaowa)
Podstawowe, najpopularniejsze i najchętniej wybierane trio chałwy Odry obejmuje smaki: mleczny, waniliowy i kakaowy (skrywający się pod nazwą Chałwa fantazyjna). Szczególnie podoba mi się fakt, iż chałwa Odry występuje w batonach w sam raz na raz, czyli ważących 50 g, nie zaś wielkich i nieporęcznych blokach, które niejako dyskryminują osoby żyjące w pojedynkę.
Za okazję wypróbowania chałwy Odry, która od dawna znajdowała się na mojej liście przyszłościowych słodyczy do upolowania, dziękuję producentowi.
Kolejność chałwy Odry na zdjęciach: mleczna, waniliowa, kakaowa (fantazyjna).
Chałwy Odry to produkty esencjonalnie plebejskie, wpisujące się w nurt słodyczy popularnych. Odznaczają się zawartością sezamu od 38% do 46%. W zależności od wariantu smakowego zawierają dodatki: mleko pełne w proszku (4%), naturalny aromat waniliowy, kakao o obniżonej zwartości tłuszczu (1%). Każda chałwa Odry odznacza się sympatyczną liczbą jednostek biodrowych.
Wartości biodrowe prezentują się następująco:
- Chałwa mleczna Odry dostarcza 548 kcal w 100 g i 274 kcal w batonie chałwowym.
- Chałwa o smaku waniliowym Odry dostarcza 549 kcal w 100 g i 274,5 kcal w batonie chałwowym.
- Chałwa fantazyjna (kakaowa) Odry dostarcza 551 kcal w 100 g i 275,5 kcal w batonie chałwowym.
Chałwy Odry mają bardzo delikatny zapach. Odniosłam wrażenie, że najintensywniej – a przy okazji najpiękniej – pachnie Chałwa mleczna. Bynajmniej nie wyczułam w niej mleka, tylko słodką chałwowość. Wyobraziłam sobie bezmiar słodkiej masy wykonanej z jędrnych, napęczniałych, mięsistych i świeżutkich ziaren sezamowych. Aromat nie ma w sobie za grosz goryczy. Z kolei pod względem wizualnym bezapelacyjne pierwsze miejsce otrzymała przeurocza wersja marmurkowa, czyli Chałwa fantazyjna.
Z miłym zaskoczeniem odkryłam, że chałwa Odry nie jest przesadnie tłusta, dzięki czemu nie sprawia problemów podczas sesji zdjęciowej ani degustacyjnego trzymania w palcach. Chałwa mleczna okazała się najtwardsza i rozpuszczała się dość wodniście, szybko znikając z ust – szkoda. Za to wersje waniliowa i kakaowa… ach! Chyba nigdy nie miałam do czynienia z tak kruchą chałwą. Na dodatek rozpuszczającą się gęsto, muliście, masowo (zwłaszcza w wariancie fantazyjnym).
Moją ulubienicą została Chałwa o smaku waniliowym Odry. Jest krucha i piaszczysta, rozpuszcza się gęsto, a do tego smakuje przyjemnie: słodko, subtelnie gorzkawo, sezamowo. Cukrowo zagęszcza ślinę. Przywodzi na myśl chałwowy kogel-mogel (ależ bym taki zjadła!). Tytułowej wanilii jednak nie odnotowałam.
Chałwy mleczna i fantazyjna także są sympatyczne, lecz w każdej znalazłam coś, co jednak kazało mi postawić na pierwszym miejscu waniliową. W mlecznej chodzi o twardość i brak gęstości w trakcie rozpuszczania (zaleta dla fanów czystych ust), w kakaowa zaś o spore i twarde kawałki czegoś niezidentyfikowanego (jak płatki nugatu w czekoladzie Toblerone, tylko… z cukru?). Gdyby nie one, to właśnie fantazyjna chałwa Odry zostałaby moją wybranką. Ma bowiem bajeczny smak czekoladowawego kogla-mogla i doskonałą konsystencję: wstępnie kruchą, potem idącą w stronę bagienka.
Nie mam wątpliwości, iż chałwy Odry nie są produktem dla wytrawnych chałwowiczów. Ci zapewne sięgną po wyraziste i charakternie gorzkie chałwy zagraniczne. Polskie batony są skierowane do konsumenta, który szuka prostej i słodkiej przyjemności, a jednocześnie ma ochotę na coś innego niż czekolada bądź ciastka. Myślę, że chałwy Odry mają szansę przypaść do gustu tym, którzy twierdzą, iż chałwa jest niedobra, bo przeszkadzają im gorycz i specyficzny posmak.
Skład i wartości odżywcze:
Chałwa mleczna Odry
Skład: miazga sezamowa (38%), syrop glukozowy, cukier, olej rzepakowy, mleko pełne w proszku (4%), tłuszcz palmowy, białko jaja w proszku, aromat. Może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy.
Kalorie w 100 g: 548 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 34 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5,3 g), węglowodany 49 g (w tym cukry 38 g), błonnik 3 g, białko 10 g, sól 0,05 g.
Chałwa o smaku waniliowym Odry
Skład: miazga sezamowa (46%), syrop glukozowy, cukier, olej rzepakowy, tłuszcz palmowy, białko jaja w proszku, naturalny aromat waniliowy z innymi naturalnymi aromatami. Produkt może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy, mleko.
Kalorie w 100 g: 549 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 34 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,9 g), węglowodany 48 g (w tym cukry 37 g), błonnik 3,6 g, białko 11 g, sól 0,02 g.
Chałwa fantazyjna (kakaowa) Odry
Skład: miazga sezamowa (46%), syrop glukozowy, cukier, olej rzepakowy, tłuszcz palmowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (1%), białko jaja w proszku, aromat. Może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy, mleko.
Kalorie w 100 g: 551 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 35 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5 g), węglowodany 46 g (w tym cukry 36 g), błonnik 4 g, białko 11 g, sól 0,02 g.
Tych produktów ja oczywiście do mojej diety nie włączę, nawet epizodycznie, a to z uwagi ma skład. Wiadomo.
Wolę zjeść prawdziwą chałwę. Nie aż tak aby to był produkt bio, bo te postrzegam (oceniając na kanwie tych które 2x w życiu miałam niezbyt przyjemną okazję kosztować…) ale pozbawioną zbędnych dodatków np. tłuszczu palmowego…czy innego…
Zostanę przy mojej ukochanej wersji pistacjowej. Też dostępnej z resztą w wersji impulsywnej na szczęście :D
Dla mnie wcale nie „wiadomo”. Lubisz i jadasz produkty Milki, Marsa, Nestle etc. Czym się różnią od produktów Odry, jeśli chodzi o skład?
PS Nie cierpię określenia „impulsowy” (nie „impulsywny” :P). Znam je przede wszystkim ze świata lodów. Sugeruje, że produkt jednoporcjowy kupuje się pod wpływem impulsu, emocji, podczas gdy familijny jest przemyślany, rozsądny. Tak to odbieram.
Dokładnie! Zamiast impulsowy mogłoby powstać określenie 'singielski’ (analogicznie do 'familijny ’). Próba wywarcia wrażenia, że kupując więcej robisz to przemyślanie jest kuriozalna, szczególnie gdy produkt okaże się beznadziejny i zostanie tylko więcej do wyrzucenia.
Amen.
Mam ostatnio fazę na chałwę. Kupując waniliową długo się zastanawiałam czy wciąć Wedla czy Odrę. Stanęło na tej pierwszej ale widzę, że i Odrę trzeba będzie przetestować. Masz porównanie z Wedlem?
Niestety nie mam porównania. Chałwę Wedla jadłam może z pięć lat temu, i to nie waniliową.
Uwielbiam chałwę, choć jest to tak specyficzny produkt że sama go nie kupuje i jem tylko gdy poczęstuje mnie babcia lub tata (najwięksi fani chałwy jakich znam xD). Z tego powodu nie jadłam kakaowej – oni stawiają na chałwową klasykę. Jadłam na pewno mleczną i waniliową, ale szczerze – w mlecznej nie wyczułam nic mlecznego, a w waniliowej nic waniliowego, ale obie były smaczne :D
Sama kupiłam tylko raz chałwę ze słonym karmelem i była bardzo dobra ^^
„W mlecznej nie wyczułam nic mlecznego, a w waniliowej nic waniliowego, ale obie były smaczne” – dokładnie :D
Ale mi strasznie smutno, kiedy ludzie jedzą takie chałwy myśląc, że tak smakuje chałwa… 😔
NIE mówię że – te prezentowane tu produkty są niedobre, bo nie są, ale…
Chałwa turecka smakuje zupełnie inaczej, ma inną konsystencję, strukturę… Jest tak delikatniutka, rozpływa się na języku, a człowiek zatraca się w niej i rozpływa razem z nią, jest peeeełna smaku, aromatu, jest pełna pełnią 😊. Kocham tureckie chalwy i każdemu życzyłabym choć raz takiej spróbować.
Pozdrawiam Olga 👍
A jest Ci smutno, kiedy ludzie jedzą czekoladę mleczną i białą, myśląc, że tak smakuje czekolada? ;>
Jadłam egipską chałwę: http://livingonmyown.pl/2016/01/09/el-rashidi-el-mizan-halawa-almonds/ ale tyłka mi nie urwała. Tureckiej chętnie spróbuję, jeśli będę miała okazję.
Nie, ponieważ do czekolady nie mam stosunku emocjonalnego, a do CHAŁWY – mam… Wiąże się ona dla mnie na zawsze z moją przeszłością i różnymi zdarzeniami w niej… Kiedyś, kiedyś uważałam, że nie lubię chałwy, gdyż znałam tylko takie pskie sklepowe wilgotne ulepki.
Ta podlinkowana już na wygląd wydaje się jakaś tłustawa, wilgotnawa, nie poodoba mi się
Rozumiem :)
Chyba umyka mi fakt, dlaczego bez oceny?
Chałwy Odry jadłam bardzo dawno, jeszcze przed blogiem: torcik (czyli waniliowa z orzechami laskowymi) oraz mleczną. Torcik uznałam za obłędny. Wówczas pokochałam to, jak nietłuste to było, a i gęstą strukturę, i wyważony smak. Nawet obiecałam sobie wszystkie na bloga kiedyś przetestować, ale potem kupiłam mleczną i się zraziłam. Dla mnie zdecydowanie w niej coś nie grało. Słodycz i „nijakość pod względem sezamu / mleka”. W czasach blogowych jednak trafiłam na paskudę limitkę i się zraziłam. Obecnie chałwa jest na tyle tylko teoretycznie moja, że aż się zastanawiam, czy wciąż by mi smakowała / cieszyła. Wątpię, ale w sumie może jak mnie kieeedyś na chałwę najdzie, to jednak – po tej limitce – dam Odrze szansę? Tylko że możliwe, że właśnie brak goryczki by mi przeszkadzał (i że zrobiłam się strasznie czuła na syrop, także go bym się obawiała). Dopuszczam jednak porwanie się na waniliową / kakaową.
„Gdyby nie one, to właśnie fantazyjna chałwa Odry zostałaby moją wybranką.” – ha, pamiętam, jak mi raz i drugi napisałaś, że jak chałwa to u Ciebie „czysta waniliowa” na starcie wygrywa. :>
Nie oceniłam z uwagi na recenzję zbiorczą i fakt, że między produktami – wydaje się, iż z jednej partii – odnotowałam różnice. Musiałabym wrócić do każdej chałwy i zjeść po kilka sztuk, czego robić nie chcę ze względu na czas.
„»Gdyby nie one, to właśnie fantazyjna chałwa Odry zostałaby moją wybranką.« – ha, pamiętam, jak mi raz i drugi napisałaś, że jak chałwa to u Ciebie »czysta waniliowa« na starcie wygrywa.” – Taak, też pamiętam. Skądinąd dla Ciebie chałwy waniliowa i czysta oznaczają taką samą? Zawsze myślałam, że czysta to czysta, a waniliowa to waniliowa.
Właśnie przecież w zbiorczych i tak oceniałaś zawsze, stąd moje zdziwienie.
Tak duże różnice, że ażby na oceny wpływały? Chodzi, że np. w jednej waniliowej coś tam, a w drugiej waniliowej coś tam, czy np. te grudki cukru (?) w kakaowej, a w innych smakach nie?
Starałam się przytoczyć luźno cytat z Ciebie, bo kojarzyło mi się, że dla Ciebie podstawowa, czysta wersja chałwy to „waniliowa”. Wydaje mi się, że ciągle rozmawiamy o tych plebejskich, np. Odry? Jeśli tak, to dla mnie wariantem bazowym wciąż będzie ta, którą nazywają „waniliową”. Tak jak np. klasyczne, słodkie (!) serki homogenizowane to wg mnie warianty „waniliowe”, choć mogą nie być z wanilią, a być po prostu żółtymi. Sama o tej Odry chałwie pisałaś, że nie smakowała waniliowo. Posługuję się powszechnym nazewnictwem chałw plebejskich, sklepowych.
Bo możemy ambitniej, czyli: dobra chałwa będzie słodzona miodem, nie cukrem i wtedy co, to chałwa miodowa? Chałwa z sezamu i cukru jest wg mnie czysta. Chałwa słodzona cukrem i wanilią lub samą wanilią będzie waniliową. A słodzona i cukrem, i syropem? Jest jeszcze czysta czy już syropowa? Albo inaczej: czy w sklepach łatwo znaleźć chałwę, na której nie ma napisu „waniliowa” lub „kakaowa”? I pytanie – czy „waniliowa” w tym przypadku oznacza wariant „jasny”, „nie kakaowy”, czy jest realnie waniliowa? No właśnie, tak to sobie można. „Waniliowa” chyba producenci traktują jako wyjściową. Mi też o taką ich wyjściową, jasną, nie z kakao chodziło (s…to pies, co im wychodzi – bo można też odnotować nutę mydła, ale czy wtedy to „chałwa czysta” czy „chałwa mydlana”?).
„Właśnie przecież w zbiorczych i tak oceniałaś zawsze, stąd moje zdziwienie.” – Tak, ale omawiałam produkty jeden po drugim. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek opisałam kilka w jednym tekście, bez podziału. Dalej: z uwagi na różnice w jakości pierwszej waniliowej dałabym 5 chi, ale drugiej już co najwyżej 3 chi. Miałam zatem wystawić wariantowi 4 chi, bo tyle wynosi średnia? Nie, ponieważ ani pierwsza chałwa, ani druga nie zasłużyła na 4 chi. Reszty pytań nie zrozumiałam :P
„Wydaje mi się, że ciągle rozmawiamy o tych plebejskich” – wydawało mi się, że rozmawiamy o chałwie ogółem. W kontekście Odry jako bazową wskazałabym wanilię, bo marka nie ma „czystej”. Natomiast ogółem w moim mniemaniu chałwa waniliowa jest wersją smakową. // „Bo możemy ambitniej, czyli: dobra chałwa będzie słodzona miodem, nie cukrem i wtedy co, to chałwa miodowa?” – Aż tak się nie znam. Nie mam pojęcia, z czego składa się tradycyjna chałwa. // „Albo inaczej: czy w sklepach łatwo znaleźć chałwę, na której nie ma napisu „waniliowa” lub „kakaowa”?” – Absolutnie nigdy nie patrzę na regał z chałwami, toteż nie znam nazewnictwa. // Wniosek: zgadzamy się, tylko doszło do zgrzytu na łączu :P
Tak teraz mnie naszło czy pisząc o chałwie masz zawsze na myśli te zrobioną z sezamu? Czy lnianą także w to podciągasz? Tzn. różnicując na : chałwa czysta, waniliowa… obejmujesz oba typy?
To jest zupełnie inne rozróżnienie, oparte na odmiennej cesze. Przykładowo czekolada nadziewana nie jest w tym samym podziale co mleczna i ciemna, tylko w tym samym co czysta i z twardymi dodatkami.
Jeszcze słonecznikowa!
Nie wierzę Ci. Nie ma takiej.
„Reszty pytań nie zrozumiałam” – pytania dotyczyły jednego. Chodziło mi, czy np. zjadłaś 3 waniliowe i każda dostałaby inną ocenę. Czyli odpowiedziałaś. Tak, ja bym pewnie wystawiła 4.
„wydawało mi się, że rozmawiamy o chałwie ogółem.” – przecież to temat-rzeka. A ja pisałam tylko o chałwach Odry, o moim doświadczeniu z nimi i skomentowałam recenzję.
„Nie mam pojęcia, z czego składa się tradycyjna chałwa. ” – Wiem, że chałwa to sezam + cukier, ale co rozumiemy przez „tradycyjna”? Tradycyjna dla jakiego regionu? Obstawiam, że każdy ma swoje tradycje… No właśnie też się tak nie znam i chałwy mnie tak nie interesują, stąd pisałam tylko o Odry (i plebejskich jej podobnych).
„toteż nie znam nazewnictwa” – dobra, ja też, ale jak tak kojarzę, to zazwyczaj widuję dwa warianty w Biedrach, Lidlach itp.: waniliowy i kakaowy. I wiem, że Mama zawsze bierze waniliowy i jak ja jej biorę to wiem, żeby po prostu nie brać kakaowego (czyli biorę „ten drugi”, czyli… waniliowy?). „Regał z chałwami”? Są takie specjalne? Wydaje mi się, że po prostu ze słodyczami leżą… No może w jakiś wielkagnych marketach to taak, ale bez przesady.
Tak! I mało tego! Zgadzamy się też w kwestii tego, że teoretycznie chałwy są mniam, a realnie nawet nie patrzymy na nie w sklepach.
„Są takie specjalne? Wydaje mi się, że po prostu ze słodyczami leżą” – ewidentnie nie jesteś bywalcem Leclerca :D Tam chałwy i nugaty mają swoją świętą przestrzeń, po której mój wzrok jedynie smętnie przepływa. Jak nie zapomnę, zrobię zdjęcie i Ci wyślę.
Nie mam Leclerca, więc jak mam być jego bywalcem?
Wyślij.
Aa, teraz załapałam z ocenami przez jakość różnych. Napisałam, że ja wystawiłabym 4, ale nie jako średnia z 3 i 5. Oceniam wedle lepszej (bo mam dobre serce i gorszy egzemplarz uznaję za wypadek przy pracy), a potem odejmuję punkt za jakość. Czyli np. jeden egzemplarz oceniam na 6, drugi na 9, więc ocena to nie średnia (7,5), a 9-punkt, czyli 8. Ewentualnie mniej. Zależy, jak duży byłby mankament (i odnoszę do ceny; oceny są orientacyjne, więc czasem mogą wydawać się dziwnie wysokie). To… taka tam ciekawostka.
Wiem, że nie masz. Stąd stwierdzenie, że widać, że nie jesteś bywalcem.
Hmm. Ciekawy system, acz widzę drobną wadę. Gorsza czekolada może wypaść tak samo lub lepiej niż lepsza, a to tylko przez fakt, że zjadłaś ją raz. Tak, wiem, że ogólna opinia zawarta w recenzji będzie lepsza w przypadku drugiej, niemniej mam na względzie osoby przywiązujące dużą wagę do końcowej liczby. (Żeby nie było, sama mam ten problem, bo czasem produkty otrzymują naciąganą ocenę i trafiają do jednej kategorii z tymi, które są świetne, ale nie zagrał w nich drobiazg. Ach te dylematy punktowe :P)
„mam na względzie osoby przywiązujące dużą wagę” – właśnie ja nie myślę o ludziach za dużo. Oceny w przypadku ciemnych wystawiam, by wiedzieć, do których wracać itd., oceniam je sobie cenowo. W przypadku innych rzeczy robię to z przyzwyczajenia, często dla Mamy, bo ona nie pamięta co jadła, co jej smakowało itp., więc jak też próbowałam to zawsze to opisuję i… bo lubię oceniać dla siebie. W swojej głowie różne rzeczy punktowo sobie oceniam. Książki, filmy. Jak ktoś u mnie patrzy tylko na cyferki, to ma problem. A jego problem to nie mój problem.
Bo tak pomyśl, ile rzeczy jadłaś tylko raz, tylko jedną sztukę, a przecież… mogłaś trafić na jedną jedyną udaną w momencie gdy np. cała reszta kartonu była felerna, a Ty miałaś szczęście. No bez przesady. Ja oceniam sobie dla siebie to, co ja jadłam. A to, czego nie jadłam mnie nie obchodzi. :P
Musiałam wygoglować chałwę Wedla, bo nie kojarzyłam, żebym kiedykolwiek ja jadła. U mnie w domu rodzinnym jedyną kupowaną była waniliowa z Odry w beżowym opakowaniu w złote paski.
Jest to jeden z produktów, które zaczęły mi smakować w dorosłości, choć dalej wolę lody z kawałkami chałwy (sowa robi IDEALNE) czy też wafelki z nadzieniem o smaku chałwy niż ja samą.
Trudno mi przypomnieć sobie bym jadła ją w przeciągu ostatniego roku, na pewno wspomagała się mini porcjami z biedro w górach w 2018r i również z biedronki kupiłam waniliową (w błękitnym opakowaniu) do sernika na początku marca 2020r.
Oryginału nigdy nie jadłam. Jestem ciekawa, czy też łamie się w takie śmiesznie suche, igiełkowe kawałeczki i piszczy w trakcie rozgryzania? 🤔
Tak, też się łamie na igiełkowe kawałki! Urocze zjawisko :) Czy piszczy? Powiedziałabym raczej, że trzeszczy/skrzypi.
Od sowy torcik turecki również wygrywa ❤