Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa jest ciemno-mleczną czekoladą z kolekcji Labooko marki Zotter. Jeżeli odwiedzacie living często, wiecie, że recenzje tego typu tabliczek nie pojawiają się niemal nigdy. Zagoszczenie wysokopółkowej czekolady w moim zbiorach zazwyczaj oznacza, że dostałam prezent.
I rzeczywiście, ciemno-mleczna czekolada Labooko przypadła mi w spadku po Kimiko (dziękuję!). Pierwsza właścicielka uznała tabliczkę za smaczną, acz leżącą poza sferami jej degustacyjnego świata. Ba! niepozorna sztabka podpadła Kindze wysoką tłuszczowością i maślanością, co wywołało niechęć i ograniczyło powtórny test – był to bowiem drugi raz, gdy kontrowersyjne cudo trafiło w smocze łapki – do małego kawałka. Reszta trafiła do mnie, miłośniczki czekolad mlecznych, tłuściutkich i słodkich.
Labooko Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa
Z informacji umieszczonych na opakowaniu dowiedziałam się, że Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa uczestniczy w systemie fairtrade, a więc wspierającym sprawiedliwy handel. Jest to czekolada ekologiczna z „kontrolowanej uprawy ekologicznej” (przy czym każda uprawa ekologiczna podlega kontroli; jeżeli Zotter chciał przekazać, że to on ją kontroluje, wyraził się nieprecyzyjnie). Z kolei określenie bean to bar oznacza, że producent śledzi losy czekolady od pojedynczego ziarna kakao aż po narodziny tabliczki.
Labooko Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa marki Zotter dostarcza 617 kcal w 100 g.
Ciemna mleczna czekolada Zottera waży 35 g i zawiera 216 kcal.
Labooko Dark Milk Chocolate 70% Peru to zestaw 2 czekolad (2 x 35 g = 70 g).
Ciemno-mleczna czekolada z Peru pachnie ciemną czekoladą o zawartości kakao min. 70%, co zgadza się z nazwą. Z drugiej strony nie wyczułam w niej nawet echa mleczności. Poziom słodyczy jest bajecznie niski, dopasowany do wątku gorzkiej czekolady. Nie mniej ważne są czerwone owoce, które przekładają się na kwaśność. Porzeczki? Wiśnie? A może suszone śliwki? W toku wąchania kwaśność skojarzyła mi się również z półwytrawnym, subtelnie słodkim czerwonym winem o łagodnym smaku.
Mała, wszak ważąca 35 g tabliczka czekolady nie ma podziału na kostki ani inne elementy; jest jednolita. Góra cieszy oko kolorem rdzy, dół zaś kompozycją marmurkową. Cienka sztabka jest znacząco twarda, co ponownie wskazuje na przewagę cech wysokoprocentowej ciemnej czekolady. Podczas łamania głośno trzaska. Jest krucha niczym porcelana i matowa porcelanowo bądź plastikowo.
Fragment Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa położony na języku początkowo leży, i tyle. Nie jest skory do rozpuszczania. Kiedy zaczyna, topnieje z prędkością milimetra sześciennego na godzinę. Wypuszcza śliskie, gęstawe strużki. Żeby nie umrzeć z niecierpliwości i nudy, pogryzłam ułamaną płytkę na kawałki. Dzięki temu odkryłam, że: 1) gryzienie nie implikuje plasteliny ani margaryny, co niestety czasem się zdarza, 2) tabliczka Labooko ma podstawowe cechy mlecznej czekolady.
Pogryzione, a więc małe kawałki ekologicznej czekolady rozpuszczają się szybko. Są bajecznie gęste, na dodatek esencjonalnie bagienkowo. Tworzą gęsty aksamit bez choćby cienia pyłu. W połączeniu zdają się tłuściutkim kremem czekoladowym wykonanym ze słodkawo-kwaśnawej ciemnej czekolady.
Nie zdziwił mnie fakt, iż po dotychczasowej dominacji cech ciemnej czekolady smak Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa również opowiedział się za ciemnoczekoladowością. Okazał się cudownie kakaowy, węglowy w swej kakaowości i z uwagi na nią cierpki. Poza tym czekolada oferuje kwaśność świeżych owoców sezonowych (czerwonych porzeczek?) i doskonale niską słodycz. Główną cechą smaku jako całości jest bezbrzeżna łagodność, subtelność.
Ekologiczna tabliczka Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa trafiła mi się w spadku głównie przez to, że Kimiko nie mogła znieść wysokiej tłuszczowości (poświadczonej aż 51 g tłuszczu w rozpisce wartości odżywczych). Co ciekawe, ja owej cechy nie odnotowałam. Czekolada wydała mi się rozkosznie kremowa, gęsta i bagienkowa. Tłusta jak zwykła czekolada, niekoniecznie mleczna. Przetłuszczona – ani trochę.
W świetle miliona cech ciemnej czekolady nie umiem spojrzeć na tę propozycję Zottera jako na czekoladę w jakimkolwiek stopniu mleczną. Dla mnie to subtelnie kakaowy, węgielkowaty, słodki w punkt, porzeczkowawy krem (ciemno)czekoladowy o bazie w postaci perfekcyjnie gęstego aksamitu. Jeżeli wysoka zawartość tłuszczu jest odczuwalna, to wcale nie jako tłustość sensu stricto, lecz gęsta bagienkowość (rzadko spotykana w ciemnych czekoladach o zawartości kakao 70% i więcej).
Koniec końców Dark Peru Milk Chocolate 70% cocoa z serii Labooko to głośno chrupiąca porcelana, która okazuje się jedynie sporcelanowionym aksamitnym kremem. Zakochałam się we wszystkich jej aspektach – od wyglądu i rozmiaru, przez zapach i konsystencję, po smak i skojarzenia.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: masa kakaowa*, pełnotłuste kremowe mleko w proszku*, masło kakaowe*, surowy cukier trzcinowy*, wanilia*. * Z kontrolowanej uprawy ekologicznej. Zawartość kakao minimum 70%. Zawartość Fairtrade: 78%. Certyfikat FAIRTRADE. Może zawierać śladowe ilości orzechów, sezamu i soi.
Kalorie w 100 g: 617 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 51 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 31 g), węglowodany 22 g (w tym cukry 17 g), białko 13 g, sól 0,41 g.
Mnie jakoś posmak czekolady z rejonu Peru nigdy nie pasuje. Tesco finest chyba taką miała i mi nie podeszła. Marka własna jakiegoś marketu ma. Jadłam. Zgroza dla moich kubków smakowych… Auchan? Ale może i inny.
Takie płaskie tabliczki to w ogóle mi osobiście odbierają ochotę na degustację :/ nie mogę chyba wizualnie dostrzec w tym czekolady ;) chyba mózg jak widzi kostki to włącza tryb oho czekolada wjedzie na deser. A tak zero emocji :/
Nie kojarzę żadnego smaku z żadnym rejonem. Może kiedyś uda mi się zbudować takie skojarzenie :)
„Może kiedyś uda mi się zbudować takie skojarzenie” -o, a to ciekawe. Chciałabyś? Myślałam, że czyste tabliczki wcale Cię obecnie nie kręcą.
Z zasady nie kręcą, ale chętnie zjadłabym po kawałku dziesięciu czekolad z każdego regionu, żeby wyrobić sobie skojarzenie. W sensie 1 region = kawałki 10 różnych czekolad.
Coś obstawiam, że po kawałku kilku takich mocno obrazowych i tak by Ci wiele w głowie nie zostało ze skojarzeń, jedynie mętlik. :P To się sprawdza na przestrzeni dni, to musi być długotrwałe, musi być czas chyba by się jakoś w pamięci porządnie zapisało. Ja bym to porównała do nauki języka – jak raz przeczytasz jedną stronę ze słownika to w sumie niewiele to da.
Peru jest wyraziste, kwaśne i dymne. Łatwo w nim o nuty cytrusów, owoców leśnych, czerwonych. Ale mogą równie dobrze być (często razem) rodzynki, miody… Wspomniana Tesco finest to moje 10/10, więc to mogła być ta. Olgi nie chwyciła (jest na Livingu).
Ta konsystencja gęstego kremu… Ach! Brzmi cudownie *-* smak może nie do końca trafiłby w mój gust – fajnie, że jest ciemnoczekoladowa, ale nie uśmiecha mi się brak mleczności i wątek kwaśnych owoców. Ale dla tej konsystencji bym spróbowała ^^ a, i bardzo podoba mi się grafika na opakowaniu :D
O tak, konsystencja to sztos.
Mleka nie wyczułaś w zapachu?! A mnie uderzył aż taki naturalny, wiejski obraz, a do tego orzechy i miód… Z owoców natomiast raczej rodzynki i cytrusy (ale nie takie zwykłe – też jak jakieś „domowe lemon curd”?).
Opis konsystencji – zgadza się w przypadku Twoich małych pogryzionych drobinek. Dziwnie. Każdy kawałek / kęs mi tak się rozpływał, ale już ustaliłyśmy, że Tobie poszła jakaś twardsza (kwestia… daty?). Ważne, że i tak zachwyciła. Dla mnie ta tłustość zdecydowanie była zbyt ciężka. Co ciekawe, mleczną „dark style” 70 % bez cukru odebrałam lepiej całościowo, choć i ona wystawiła mnie na próbę tłustością.
Smak – to ja tu jaśniusie miodziki, karmele, wanilie, orzechy czułam, a tu co? Kwasek porzeczek. Czułam cytrusowy i rodzynkowy bardziej… ale też z „?”, bo raczej niskie. Potem dym, mleko migdałowe i kozie, przytłaczającą maślaność. Piszesz, że była przyjemnie nisko słodka. Często zgłaszasz zastrzeżenia pod moimi recenzjami ciemnych (tych „degustacyjnych”) w okolicach 70 % – w sensie, że wydają się za słodkie. I tutaj jako ciekawostkę powiem, tak orientacyjnie, że ta tutaj mleczna 70 % była znacznie słodsza od przeciętnej 70 % z tych do degustacji. A piszę to trochę w odpowiedzi na to, jak mnie kiedyś pod carrefourową napisałaś: „Czekolada dobra dla ogółu, czyli m.in. dla mnie. Ciekawe, czym dla Ciebie jest niedostateczna kakaowość i czy byłaby tym samym dla mnie.”. Ja odpisałam, że możliwe, że w ogóle nawet tego nie znasz (bo nie degustujesz tabliczek tego typu i tak „degustacyjnie”).
Ciekawa sprawa, bo i ja jej nie uznałam za przetłuszczonej jakoś za bardzo, zapchaną tłuszczem etc. Po prostu zbyt mocno kojarzyła mi się z tłustym mlekiem, masłem – a tych po prostu nie lubię. A przecież są to normalne rzeczy.
„Często zgłaszasz zastrzeżenia pod moimi recenzjami ciemnych (tych „degustacyjnych”) w okolicach 70 % – w sensie, że wydają się za słodkie. I tutaj jako ciekawostkę powiem, tak orientacyjnie, że ta tutaj mleczna 70 % była znacznie słodsza od przeciętnej 70 % z tych do degustacji.” – Przy czym dla mnie czekolada typu darkmilk i czekolada deserowa – a tym bardziej gorzka – to kompletnie inne produkty. Pierwsza jest czekoladą mleczną i może być słodka. Druga jest czekoladą ciemną i każda nadwyżka słodyczy działa na jej (ogromną) niekorzyść.
Brzmi pysznie, szczególnie konsystencją, ale ja obraziłam się na Zottera, przyjaciół nie mam, a z rodziny nikt mi jej nie kupi, więc na 100% jej nigdy nie spróbuję. :P Fajny chłopak na grafice. W przeciwieństwie do większości Handscooped Labooko są moim zdaniem prześliczne.
Czym Ci podpadł Zotter? ;>
Na urodziny sprawiłam sobie prezent: kupiłam przez internet (co robię niezwykle rzadko) 5 bardzo ciekawie brzmiących czekolad:
– Handscooped Szampan z Malinami, którą przemianowała bym na spirytus ze zgniłymi jabłkami w occie,
– Marcepan z Pistacjami, która była smaczna, ale wolałabym Milkę. Pistacje były ledwo wyczuwalne, chyba ktoś mi pożałował, :(
– Tiramisu Rum Mascarpone smakowała tanim cappuccino w torebce, i to nawet nie najlepszym. Rumu nie odnotowałam, konsystencja do du…rszlaka,
-Kokosowa Marcepanową była ok, ale nie dorównuje Milce Champiolade Coconut czy nawet Kokosowej Wedla. Gorsza konsystencja niż w Marcepanowej pistacjowej,
– Labooko 100% Legendarne Ziarno Majów – najlepsza z moich zakupów, choć dosyć tłusta. Setki mnie ciekawią najbardziej z czystych tabliczek.
Rozczarował mnie wygląd czekolad, nie licząc Labooko uważam je po prostu za brzydkie – małe, niesymetryczne ulepki w średniej jakości papierze z brzydkimi ilustracjami. Tylko setka była naprawdę ładna, zarówno z wierzchu, jak i w środku. No ale, może się nie znam. Częstowałam mamę i siostrę, mamie smakowała tylko Tiramisu tak w miarę, siostra zachwalała, ale ona lubi wszystko co drogie; po małym kawałku nie miała ochoty na więcej, więc męczyłam się z czterema średnimi czekoladami. :> Ale chociaż ciekawość zaspokojona! Teraz myślę by kupić Oryginał Beans czy Domori, haha.
Ooo, znam takie rozczarowania. Niestety. Na dodatek musiałaś trochę zapłacić za tę przykrą naukę. Co do O.B., o ile sposób produkcji ani składy nie uległy zmianie, polecam z czystym sercem. Domori nie testowałam.
Jeszcze nie miałam okazji próbować Zotterów, ale w zeszłą sobotę w Łodzi odbył się Festiwal Czekolady i pojawiło się stoisko wyładowane tabliczkami tej firmy. Oczywiście, nie mogłam przejść obok niego obojętnie, a jednocześnie nie potrafiłam zdecydować się na 1 czy 2 tabliczki, więc kupiłam mix 10 miniaturek czekolad nadziewanych. Wiem, że to nie to samo, co pełnowymiarowe tabliczki, ale myślę, że będą dobre na zapoznanie się z marką, szczególnie że w ostatnich latach większość czekolad powszechnie dostępnych w sklepach przestała mnie zadowalać (wyjątkiem jest J.G.Gross). Zrecenzowaną przez Ciebie tabliczkę widziałam, ale nie przykuła mojej uwagi. Jednak może kiedyś sięgnę i po nią.
Mnie J.D. Gross rozczarowuje niestety. Nawet jeśli dana czekolada jest ogólnie zacna, zawsze znajdę wadę. I to nie taką zwykłą, tylko irytującą, której bardzo łatwo można było uniknąć. Co do nadziewanych Zotterów, nie kupiłabym miniatur. Czyste – okej.
Wygląda ciekawie i luksusowo, ale czekolada ciemna z dodatkiem mleka nie skłoni mnie raczej do zakupu. Ale fajnie by było, gdyby czekolady tej firmy były łatwiej dostępne w sklepach. Te, które jadłam dotychczas, były pyszne (ale nie do tego stopnia, żeby zamawiać przez internet, nie jestem aż takim czekoladowym smakoszem i zwykły Lindt czy inne popularne czeko 85%+ mnie w zupełności zadowalają ;))
„Ale fajnie by było, gdyby czekolady tej firmy były łatwiej dostępne w sklepach. Te, które jadłam dotychczas, były pyszne (ale nie do tego stopnia, żeby zamawiać przez internet” – dokładnie.
Dla mnie „darkmilki” to mleczne (choć nazywam je ciemnymi mlecznymi), tak mają prawo być słodkie. To co innego niż ciemna także dla mnie, ale przecież napisałam Ci to tylko orientacyjnie, żeby zwrócić uwagę, że degustacyjne 70 % są znacznie mniej słodkie od np. tej – jako ciekawostka; tak samo nic mi nie daje, jak opisujesz obłędną kakaowość i niską słodycz deseru czekoladowego, jednak jakbyś go porównała do Mullera de Luxe czy któregoś Ehrmanna, już bym miała jakieś odniesienie, mimo że Grand Desserty to zupełnie inny produkt. Chodziło mi po prostu o to, że często piszesz, że Tobie by pewnie była jakaś za słodka, a śmiem twierdzić, że nie, bo tak są nuty wydobyte, tak wszystko jest zrobione i taki cukier użyty, że mam wrażenie, że niektóre z moich opisów wydają Ci się słodsze niż realnie są (np. Lindt 70 % smakuje o wiele bardziej słodko od wielu „degustacyjnych” 70 %).
Nadwyżka słodyczy męczy mnie i w mlecznych, i w ciemnych, ale faktycznie więcej słodyczy uchodzi w mlecznej. Tylko że 70 % kakao to dla mnie niska zawartość, więc rozumiem, że są słodkie i decydując się na taką, liczę się z tym. To zaś tłumaczę tym, że Ty jesz inne słodycze (słodsze niż ja) i jak sięgasz po ciemną czekoladę to nie chcesz słodyczy (prawda?). Czekolady 70 % to słodycze dla mnie, a gdy chcę niską słodycz, sięgam po powyżej 90 %.
Yy, komentarz dodał się tu, zamiast w odpowiedzi odpowiedniej. Przepraszam za to.
„Bo tak są nuty wydobyte, tak wszystko jest zrobione i taki cukier użyty” – miej na uwadze, że ja nie czuję tych wszystkich nut. Czuję ze dwa owoce, na dodatek przy każdej ciemnej czekoladzie te same :D
„Ty jesz inne słodycze (słodsze niż ja) i jak sięgasz po ciemną czekoladę to nie chcesz słodyczy (prawda?)” – W punkt.
Taak, tylko że Ty jesz zazwyczaj czekolady, w których nie sposób tak wyraźnie nut poczuć. W tych „degustacyjnych” nuty są tak wydobyte, że właśnie bardzo dobrze je czuć. Ciekawostka: kiedyś dałam Mamie kawałek czekolady z Madagaskaru i nie chciała uwierzyć, że to nie jest czekolad z cytryną; ojciec kiedyś dostał jakiegoś tłuściocha z czerwonoowocową nutą i też upierał się, że muszą tam być porzeczki. Jeśli więc nawet osoby niedegustujące zupełnie TAK coś czują, czułabyś i Ty. Gdybyś nie gryzła i siedziała długo, aż czekolada sama się rozpłynie (chodzi o to, że jak pogryziesz, to od razu masz debiut cukru, rozpad itp.). I dochodzimy do puenty, czyli do tego: takie coś nie dla Ciebie. To ja mam zabawę z wyczuwania nut, siedzenia dłuuugo nad – obiektywnie patrząc – ciągle tym samym („gorzkie czekolady”), a Ty z dłuuugiego ciamkania, rozprawiania się na rozmaite sposoby z różnościami – ciągle z innych kategorii praktycznie.
Co do ostatniego zdania – no i właśnie tego nie rozumiem, bo czym, jak nie słodyczem jest czekolada 70%? xD Tylko że nie rozumiem tego „z kimikowego punktu widzenia”. Bo „po ludzku ogółem” rozumiem (staram się!).