Według mnie idealna pora na lody to lato, ewentualnie wiosna (ale tylko wyjątkowo słoneczna i cieplutka). Kiedy na dworze jest przerażająco – dla mnie cudownie – gorąco, ciało nie ulega nieprzyjemnemu wychłodzeniu w wyniku spożycia czegoś zimnego. Oczywiście jesień i zima nie wykluczają obcowania z lodami! Klasyczne zimne można zastąpić innymi, ciepłymi. Do wyboru jest co najmniej kilka rodzajów. Niektóre nawet pozwalają spalić parę kalorii, czego nie oferują tradycyjne.
A jednak to właśnie w zimie skusiłam się na wegańskie lody o smaku masła orzechowego. Zawsze chciałam kupić jakiś wariant intrygujących niskokalorycznych lodów Breyers. Wybór padł na Peanut Butter Vegan Dairy Free liczące zaledwie 340 kcal w dużym kubku (262 g/465 ml).
Peanut Butter Vegan Dairy Free 340 kcal – wegańskie lody o smaku masła orzechowego
W moim przypadku jedzenie lodów zimą wymaga odpowiednich przygotowań. (Przy czym nawet one nie gwarantują uniknięcia zaziębienia i bólu gardła, co niestety tym razem nastąpiło). Po pierwsze trzeba wskoczyć do łóżka – pod kołdrę i koc. Po drugie można wlać wrzątek do termoforu, jeśli temperatura za oknem skrajnie nie rozpieszcza. I po trzecie lody w dużym kubku należy wyciągnąć z zamrażarki na ok. 40 minut przed planowanym rozpoczęciem degustacji. Impulsowym wystarcza 20 minut.
Peanut Butter Vegan Dairy Free 340 kcal marki Breyers dostarczają 130 kcal w 100 g i 73 kcal w 100 ml.
Wegańskie lody o smaku masła orzechowego Breyers ważą 262 g (465 ml) i zawierają 340 kcal.
Wegańskie lody Breyers pachną delikatnie i nieśmiało, acz jednoznacznie. Oddają sssłone, wyprrrażone fistaszki w ilości budzącej podziw. Nie jestem pewna, czy pochodzą z tytułowego masła orzechowego. Postawiłabym raczej na krem arachidowy z batona, oczywiście wyciągnięty i odseparowany od czekolady. Albo na fistaszkowe cukierki-karmelki w stylu wawelskich Fistaszkowych. Słoność sprawia wrażenie ważniejszej i wyższej względem słodyczy. Braku mleka nie odnotowałam.
Peanut Butter Vegan Dairy Free to lody bez mleka zwierzęcego. Producent nie zastąpił go jednak napojem roślinnym, lecz wodą i olejami. Na szczęście decyzja nie zrujnowała konsystencji, wobec czego lody po 40 minutach poza zamrażarką przeobrażają się w bajecznie stopioną i przykładnie gęstawą – jakby wykonaną na chudym mleku – chłodną masę. Nie zawierają ziarnistości ani proszkowatości. Są lepkie, kleiste. Na wykończeniu przypominają gęstawą bitą śmietanę z chudego mleka. Czasami pojawia się maślaność/margarynowość, przy czym przyjemnej margaryny kanapkowej, nie zaś obmierzłej kostki.
W gęstawej masie lodowej występują liczne drobinki orzechów ziemnych, które da się zauważyć już po ściągnięciu pokrywki. (Skądinąd lodów jest rozkosznie dużo. Uwielbiam taki widok!) Są sprężyste, miękkawe. W całokształcie niewiele wnoszą do smaku, wszelako gdy wygryza się je z lodów i zjada osobno, fundują przyjemne wyprażenie połączone z kwaskiem i nibysłonością, o czym zaraz.
Motyw przewodni smaku wegańskich lodów Breyers to odnotowane w aromacie cukierki-karmelki Fistaszkowe Wawelu. U boku stoją nuty tylko odrobinę mniej wyraziste. Pierwszą jest kwasek czerwonych owoców i cytryny, który trwa od pierwszej do ostatniej łyżeczki. Druga to słoność – przedziwna kwaśna słoność, której nie potrafiłam przypisać ani samej soli, ani samemu kwaskowi. Trzecią stanowi słodzikowość, z uwagi na którą lody wywołują mdlenie w gardle. Nie chodzi jednak o wysokość słodyczy – w rzeczywistości Peanut Butter Vegan Dairy Free zdają się mniej słodkie niż konwencjonalne lody – lecz o rodzaj. W toku degustacji do tych czterech głównych wątków nieśmiało dołączają płatki migdałowe.
Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że wegańskie lody Breyers są dobre. Nie są niedobre, to na pewno. Uważam je za specyficzne i dziwne. Oferują smak fistaszków, który jest bardzo kwaśny, słony albo kwaśno-słony. W efekcie język i gardło zaczynają piec, a wręcz stają w ogniu (co nie ma związku z mdleniem wywołanym wysoką słodzikowością). Nie umiem sprecyzować tego odczucia. Źródło wyobrażam sobie jako mieszankę kwasku cytrynowego w proszku z solą.
Ze względu na konsystencję lody o smaku masła orzechowego przypominają kogel-mogel na odtłuszczonym mleku, momentami podparty piankową margaryną do smarowania chleba. Nie tworzą lepkich śladów na wargach ani tłustych warstw w ustach (na podniebieniu itd.). Znikają niczym woda, pozostawiając jedynie piekący ogień spowodowany smakiem.
Miło było zjeść duży kubełek lodów na raz i dostarczyć biodrom tylko 340 kcal, niemniej powrotu nie przewiduję. W każdym razie nie do wegańskich Peanut Butter Vegan Dairy Free, bo inny wariant niskokalorycznych lodów Breyers zapewne kupię. Ba! w chwili sprawdzania recenzji już go mam.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Lody wegańskie z kremem orzechowym (5%). Bez laktozy. Bez produktów odzwierzęcych. O obniżonej zawartości kalorii.
Skład: woda, maltodekstryna, cukier, słodziki (erytrytol, glikozydy stewiolowe), oleje roślinne (kokosowy, z orzechów ziemnych), białka grochu, pasta z orzechów ziemnych (2,5%), stabilizatory (glicerol, mączka chleba świętojańskiego, guma guar, karagen), orzechy ziemne (0,5%), emulgator (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych), sól, naturalny aromat. Może zawierać inne orzechy. Odpowiedni dla wegan. Źródło białka. Zawiera co najmniej 30% mniej cukru w porównaniu do innych podobnych produktów.
Kalorie w 100 g: 130 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 6,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,3 g), węglowodany 15 g (w tym cukry 6 g), białko 4 g, sól 0,41 g.
Kalorie w 100 ml: 73 kcal
Wartości odżywcze w 100 ml: tłuszcz 3,4 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 1,8 g), węglowodany 8,3 g (w tym cukry 3,3 g), białko 2,2 g, sól 0,23 g.
Jak na taką ilość kalorii są całkiem w porządku, ale serio wolę raz na jakiś czas zjeść mniejszą kolację czy obiad i zjeść pół opakowania Ben&Jerry’s <3
Do tych nie wrócę, ale dam szansę innym wariantom.
Uwielbiam te lody, bo mogę zjeść całe pudełeczko bez wyrzutów sumienia.
Kocham te wariant, jak i słony karmel z kawałkami (chyba?)ciasta, oraz malinowe z czekoladą. Spróbować muszę jeszcze tych nowych z bodajże orzechami pekan, ale nie mam pewności. Liczę, że się nie rozczaruję.
Nowy wariant z pekanami mam w zamrażarce. Zjem pewnie w lipcu lub sierpniu, co niestety daje recenzje w październiku czy listopadzie :P
Ani konsystencja, ani tym bardziej smak do mnie nie przemawiają (kwasek? Ble). Już wolę zjeść mniejszą porcje na podobną kaloryczność lodów o smaku masła orzechowego z Lidla niż zastanawiać się nad takim dziwnym połączeniem smakowym jak tutaj :D
Gorzej, jeśli ma się ochotę na cały kubek, nie zaś porcję.
Marletto vegan masło orzechowe może i mają 3x więcej kalorii, ale za to 1000x więcej smaku i satysfakcji ;)
Od paru lat jestem mało lodowa, toteż żadne nowości ani wyjątkowe smaczki mnie nie kuszą. Lody mogłyby dla mnie nie istnieć.
Kocham masło orzechowe 🥜 i słone słodycze 🧂, więc pomyślałabym, bo i ostrość! Chipsy w ogóle lubię, jak palą w język 🔥 ale kwaśność paląca w lodach? 🍨 Nie, nie. Chyba. Gdyby to były na patyku czy coś to mogłabym spróbować, ale nie takie duże i tak drogie. Chyba poszaleli z nimi! 💰
Nie rozumiem fragmentu: „więc pomyślałabym, bo i ostrość”.
Uważasz, że poszaleli z ceną? Moim zdaniem nie. Fakt, lody są drogie, ale wskaż drugie z taką recepturą ;>
Pierwsze pytanie gdzie to się kupuje? Nigdy nie widziałam takich lodów. A znasz mnie. To produkt dla mnie! Tylko nie smak. Są inne? Jakie? Kiedyś jadłam lody proteinowe takie maciupkie pudełeczka były. Nazwy nie pamiętam, ale to w 2017 roku albo 2018.
Wszystko co zimne i łaskawe dla bioder biorę w ciemno :)
Po drugie czytając pierwsze słowa od razu pomyślałam o tym jak te lody po tak długim odstaniu będą wyglądały :/ cieszy mnie, że zachowały konsystencję. Ja bym czekała tylko przez absolutne minimum ;)
Gdyby na rynku było dostępnych więcej produktów bez cukru ale z dobrym składem znalazłabym się w 7 niebie :D
Istnieje kilka wariantów smakowych, sprawdź na stronie marki :) Lody kupisz w Carrefourze i Kauflandzie. Jak wychodzi coś nowego, niekiedy pojawia się w Lidlu w atrakcyjnej cenie, przy czym wtedy zobaczysz to w gazetce.
Chodziło mi o przemyślałabym zakup w sensie. 🙃
Wege lody w Biedronce są za dyszkę, w Lidlu chyba też. 🏪 Ty jesteś taka chudziutka! 🤩 Po co odmawiać sobie paru kalorii?
Lody z Biedronki i Lidla mają inną recepturę niż Breyersy. Pod tym względem w ogóle nie ma porównania.
Nie pomyślałaś, że zawdzięczam figurę obecnemu sposobowi odżywiania, nie zaś przypadkowi? ;>
Co do jedzenia lodów – w sumie mamy podobnie w pewnym sensie, gdy chodzi o to, że jak jeść lody, to w cieple. W sensie… zawsze zawijam się w swetry, koce, cokolwiek, jak mam jeść lody. U mnie jednak upalnym latem nie przejdą, bo jestem za czuła na kontrasty.
Moje nastawienie do Breyersów znasz. Smaki, które jadłam, dla mnie były okropne. Nienawidzę tego palenia w język słodzików. Jak w czymś jest erytrytol, bardzo mi przeważnie nie smakuje. Do wege lodów nic nie mam – kilka jadłam ok, kilka okropnych, ale raczej nie przez wegańskość.
Lody o smaku masła orzechowego zawsze budzą u mnie pewną wątpliwość, bo wydająsię nie mieć szans na bycie tak klarownie masłoorzechowymi, jak by się chciało. Tutaj potwierdziło się to, jak widzę. Bałabym się też struktury Breyersów w połączeniu z masłem orzechowym właśnie. Jak wiesz, margaryna do smarowania z takich rzeczy jest mi obojętna (nie brzydzi ani nic w sumie; po prostu nie lubię / nie jem), ale w lodach jej poczucie sprawia, że się krzywię.
Czekaj, te margaryny są według Ciebie piankowe? Czy te lody wyszły jak taka wersja margaryny? Zaskoczyło mnie połączenie słów; nigdy jak czy robię Mamie kanapki, czy coś, nie odebrałam jej jako piankowej.
Nibysłoność, kwasek – ha! Od razu mi się przypominają wszystkie moje recenzje czekolad, w których pisałam o tym, że pojawiają się jakieś kwaśności przy soli, a Ty zawsze od razu byłaś mocno sceptyczna. Widzisz? To nie musi być paskudne. Oczywiście nadal nie wyobrażam sobie Ciebie jedzącej ciemną czekoladę z solą i mówiącej, że jest pyszna, ale takie połączenia mogą się udać (tak obiektywniej, a nie, że konkretnie dla Ciebie).
O ile słoność wariantu mogłabym pewnie uznać za do zniesienia, tak brzydzi mnie kwaśność czy choćby jej domniemanie w lodach, które kwaśne nie powinny być. Właśnie masłoorzechowe jedne z Lidla (po któryś tam zmianach, a przed kolejnymi, więc obecnie bez linkowania to nawet nie przytoczę, jakie konkretne, ale to nieważne) wyszły jakoś kwaśno, inne kwaśne Cookie Dough też mi bardzo nie odpowiadały (nie były stare czy coś; w składzie doszukałam się jakiś soków z jabłek, cytryn itp.).
Nie dla mnie. Zdecydowanie wolę lody o normalnej kaloryczności niż takie. Jem lody na tyle rzadko (ale w odniesieniu do Ciebie często), że najważniejszy w ich przypadku jest dla mnie smak. A że wynika ze składników – wiadomo. Tak samo jednak nie rozumiem ludzi, którzy słodzą cokolwiek, próbują odstawić biały cukier i męczą się (podkreślam, bo nie chodzi o osoby, którym słodziki smakują etc.) ze słodzikami.
Swoją drogą, czasem trochę dziwi mnie fenomen w pewnych kręgach niskokalorycznych lodów, bo to, że mają mało kalorii, nie świadczy o dobrym składzie.
Wiedziałam, że odbierzesz je lepiej niż ja, a jednocześnie mam satysfakcję – przepraszam! – że nie uznałaś je za obłędne czy coś, bo… bo nie są takie.
Pisałaś gdzieś kiedyś, że jadasz w zimie lody, siedząc przy grzejniku. Dobrze pamiętam?
„Czekaj, te margaryny są według Ciebie piankowe? Czy te lody wyszły jak taka wersja margaryny?” – Nigdy nie spotkałam piankowej margaryny. Chodziło mi o lody, które przypominają margarynę, ale w wersji piankowej.
„A Ty zawsze od razu byłaś mocno sceptyczna. Widzisz? To nie musi być paskudne.” – Co widzę? Że odnalazłam w Breyersach kwaśną sól, która mi nie pasowała? :P
Nie, w zimie nie. Znaczy… zdarza się, ale jak np. są cieplejsze dni i nie muszę wychodzić przez np. 2-3. Jem jesienią i wiosną, w kocu, kigurumi, swetrze, pudło lodów zaś obwijam ścierką. Nie miałabym jak siedzieć przy grzejniku, bo on jest za łóżkiem, a moje stanowisko do degustacji to fotel na kółkach przed komputerem. Nigdy nie jem w łóżku.
No ja myślę! Ale wiesz, przez moją nieznajomość już sobie pomyślałam, że są jakieś piankowe margaryny (a Mama mi zleciła wyszukanie jakiejś ze „względnie dobrym składem”).
Co innego „nie pasowała”, a co innego np. plucie, wywalenie lodów i umieranie z powodu, że na słoną sól się trafiło. Mogło i tak być!
Kupiłam Salted Caramel z ciasteczkami i to była pierwsza i ostatnia przygoda z tymi lodami. Akurat jest promocja w Carrefour, 16.99 zł. Pozdro z Wroclove :-)
Dobrze, że moje też były kupione podczas promocji. Pozdro <3
Rozpuszczone lody o smaku margaryny do kanapek to myśl, która nieszczególnie zachęciła mnie do wypróbowania lodów. W odróżnieniu od Ciebie Olga, lody muszą być dla mnie prosto z zamrażarki, a zimą smakują najlepiej. Podobnie nie zrozumiem nigdy jak można jeść jogurt, który nie jest prosto z lodówki – najbardziej lubię jogurty i desery mleczne w połowie zamrożone.
Wracając do Breyersów – bardzo mnie ciekawią, pomimo tego, że w recenzji brzmią totalnie nie w moim guście. Masło orzechowe i toffi to nie są jednak moje ulubione smaki, więc raczej nigdy ich nie kupię – biorąc pod uwagę cenę Breyersów (chyba mają za zadanie nie tylko zapobiec grubemu brzuchowi, ale również grubemu portfelowi) nie kupiłabym smaku innego niż typowo w moim klimacie, no i raczej tylko na promocji. :P
Nie, nie. Żadne „o smaku margaryny”. Margaryna przejawia się wyłączenie w konsystencji.
Brzmi niewiele lepiej. :P