Gluten Free Speculoos marki Schar to ostatnie ciastka, jakie znajdowały się w moich zbiorach na początku 2021 roku. Zostawiłam je na koniec bez wyraźnego powodu. Samo polowanie z kolei wynikało z faktu, iż bardzo lubię ciastka korzenne. A przynajmniej tak mi się wydaje, wszak zawsze tak było. Z drugiej strony za każdym razem, kiedy dokonam zakupu, doświadczam rozczarowania. Hmm.
Podczas degustacji ciastek korzennych Schara zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w ogóle kupuję tego typu słodycze. Cena paczki ciastek bez glutenu znacznie przewyższa cenę konwencjonalnych odpowiedników. Płacę za to, że są zdrowsze. Pytanie: dla kogo? Weźmy na przykład zaprezentowane dziś herbatniki. Rzucenie okiem na opakowanie uświadamia, iż zawierają zwykły cukier i tłuszcz. Mąkę pszenną zamieniono na kukurydzianą, żeby nie miały glutenu, tylko co z tego, skoro nie mam alergii?
Chyba po raz pierwszy tak naprawdę pomyślałam, że kupowanie ciastek bezglutenowych jako zdrowszego odpowiednika konwencjonalnych nie ma sensu, jeśli degustator nie cierpi po spożyciu glutenu. I chyba więcej po ciastka Schara nie sięgnę, skoro zamiast nich mogę mieć kilka paczek innych.
Gluten Free Speculoos – ciastka korzenne bez glutenu
Dobrze się złożyło, że ciastka bez glutenu Speculoos Schara zostały mi na koniec. Otóż wczesnolutowa degustacja zbiegła się w czasie z niespodziewanym śnieżnym okresem, a przyprawy korzenne jak najbardziej do śnieżnej zimy pasują. Dzięki psikusowi pogodowemu niemalże cofnęłam się do okresu, w którym po usłyszeniu słowa śnieg rozmówcy nie musieli sprawdzać znaczenia w encyklopedii.
Gluten Free Speculoos ciastka marki Schar dostarczają 459 kcal w 100 g.
5 ciastek korzennych bez glutenu waży 31,5 g i zawiera 145 kcal.
1 bezglutenowe ciastko korzenne waży 6,3 g i dostarcza 29 kcal.
Bezglutenowe ciastka korzenne pachną bardzo słodko, i to w sposób cukrowy. Jednocześnie intensywnie korzennie (jak typowe kruche ciastka korzenne, nie zaś pierniki). Aromatyczny cynamon zespolił się z ciepłą, wygazowaną colą. Tragedii nie ma. Szału też nie.
Speculoos Schara odznaczają się różnymi kształtami. Mają typowo korzenny kolor: brązowy, wypieczony. Są nakrapiane czarnymi punkcikami. Widać na nich mikrokryształki cukru, za sprawą których mienią się niczym świeży śnieg za oknem. Całościowo pokrywa je ciasteczkowy pył.
Ciastka korzenne są tłuste na potęgę. Zostawiają na palcach oleisty ślad, a do tego sporo pyłu. Podczas wstępnego badania konsystencji dają się poznać jako twarde, wszelako lekkie, pustawe, bardzo chrupkie i kruche. Łatwo się łamią. Położone na języku szybko miękną. Nie tworzą masy, ponieważ nic dzięki nim nie powstaje. Zamiast tego zostawiają po sobie masę miękkiego pyłu typu mącznego i skalistych okruszków. Te dwa elementy już bardziej się nie rozdrabniają, trzeba je połknąć. Wspólnie wywołują wrażenie obcowania z mokrym piachem z plaży, w którym występują drobny i sypki piasek oraz nieco większe kamyczki.
Ciasteczkowe kamyczki drażnią podniebienie (ale go nie ranią). Pozytywny z kolei jest fakt, iż tłustość odnotowana w palcach nie przenosi się na wargi ani do ust. Bezglutenowe ciastka chrupane sprawiają wrażenie twardych, lecz nie kamiennych. Są lekkie i kruche. Ani mięsiste, ani masywne. Puste i przewiewne. Twardość jest krucha (chrupiąca), nie zaś kamienna (łamiąca zęby). Resztki osiadają w uzębieniu.
W smaku Gluten Free Speculoos są poprawne, ale to tyle. Oferują korzenną pikantność i cukrową słodycz, na szczęście szanującą granice przyzwoitości. Na korzenność składają się cynamon, imbir, cola i cukier.
Miałam nadzieję, że bezglutenowe ciastka korzenne Schara konsystencją będą odpowiadać obłędnym Sugar Free Fibre Biscuits Gullona. Spodziewałam się herbatników mięsistych, masywnych, treściwych. Takich, które w kontakcie ze śliną przeobrażają się w gęstą masę, zapewniając uczucie obcowania z pożywnym ciastem. Zamiast nich dostałam kruche skały – przewiewne i drażniące podniebienie.
Smak też mnie nie zachwycił. Pikantna korzenność okazała się mało efektowna, zupełnie zwykła, połączona z cukrową słodyczą i ciepłą colą. W efekcie zjadłam połowę opakowania, a resztę oddałam. Jestem przekonana, że Gluten Free Speculoos były moimi ostatnimi ciastkami Schara. Jeśli nie w ogóle, to z pewnością w najbliższych miesiącach lub latach.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka kukurydziana, cukier, tłuszcz palmowy, skrobia kukurydzana, syrop z buraków cukrowych, mąka z łubinu, cynamon 1,3%, mieszanka przypraw, modyfikowana skrobia kukurydziana, skrobia ryżowa, naturalny aromat (wanilia, migdały), substancja spulchniająca: węglany sodu, węglany amonu; sól. Może zawierać soję.
Kalorie w 100 g: 459 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 16 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 7,9 g), węglowodany 73 g (w tym cukry 25 g), błonnik 3,5 g, białko 5 g, sól 0,43 g.
Ja właśnie tak myślę odnośnie ciastek bezglutenowych, że w sumie nie ma co przepłacać jeśli nie ma się alergii na gluten, bo ani to zdrowsze, ani smaczniejsze :p ta recenzja tylko to potwierdziła, ale Gullona muszę spróbować ^^
Tak, Gullon to inna bajka <3
„Kupowanie ciastek bezglutenowych jako zdrowszego odpowiednika konwencjonalnych nie ma sensu, jeśli degustator nie cierpi po spożyciu glutenu” – właśnie z tego powodu żadnych jeszcze nie kupiłam. I tych też nie zamierzam. A ciastka korzenne najbardziej lubię w postaci smarowidła z ich kawałkami – Lotus <3
Smarowidło nie dla mnie. W sumie nie wiem, cóż korzennego w tej chwili realnie mnie zadowala.
Wstęp – doszłaś do wniosku, o którym już Ci kilka razy trułam i za każdym razem myślałam, że potem dostanę od Ciebie jakimś kamiennym bezglutenowcem po głowie. Dotarło więc do mnie tyle: Ty je po prostu lubisz (a skład / cena Cię nie obchodzą). Ja jestem odkąd pamiętam bardzo sceptyczna do tych „zdrowych” zamienników. Jakby „bezowość” czyniła je zdrowszym. Przecież może to być „bez cukru / glutenu (ale ze śmieciami)”. No właśnie. Cieszę się, że sama też doszłaś do tego wniosku.
Inna jednak sprawa – swego czasu już w końcu pomyślałam, że realnie bezglutenowe, słodzikowe rzeczy smakują Ci bardziej niż zwykłe. Bo konsystencja, bo coś tam. Ostatnie zdanie wstępu jednak znowu wprawiło mnie w jakieś niezrozumienie. To jednak traktowałaś je jako zdrowy zamiennik zwykłych, a nie że bardziej Ci smakowały, intrygowały?
Przez Twoje wychwalanie między innymi produktów Schara jakiś czas temu jak mi Mama opowiadała o ogromnej ochocie na ciastka korzenne z nieco mniej śmieciowym składem, to właśnie na te spojrzałyśmy. Jednak jakoś nasz sceptycyzm wygrał i nie wzięłyśmy, z czego teraz się bardzo cieszę. Wiem, że Mamie na pewno by nie smakowały. Robi się wrażliwa na tłustość, imbiru nie lubi.
Cola – jak miło, że nie tylko ja tak odbieram sztuczne aromaty korzenne / cynamonowe. Już swego czasu zdążyłam pomyśleć, że to jakieś moje wyobrażenie odbierające od rzeczywistości, a oparte tylko na smrodzie odgazowanej coli (bo ten twór znam właśnie głównie z… bycia w miarę daleko haha).
Przykro jest mi jednak, że ciastka nie zapewniły Ci tego, na co liczyłaś.
„To jednak traktowałaś je jako zdrowy zamiennik zwykłych, a nie że bardziej Ci smakowały, intrygowały?” – Po pierwsze: jeżeli chodzi o smakowanie, zależnie od produktu. Po drugie: smakowanie i intrygowanie odwołują się do innych receptorów w mózgu. Po trzecie: co do ogólnego wydźwięku pytania, muszę wyrazić niezrozumienie zwrotne. Jesteś drugą osobą, która w ostatnich dniach zapytała o coś podobnego. Przecież to normalne, że podczas zakupów kierujemy się wieloooma czynnikami, a nie samym smakiem.
„Cola – jak miło, że nie tylko ja tak odbieram sztuczne aromaty korzenne / cynamonowe. Już swego czasu zdążyłam pomyśleć, że to jakieś moje wyobrażenie odbierające od rzeczywistości, a oparte tylko na smrodzie odgazowanej coli.” – Hmm, wydaje mi się, że często w recenzjach korzennych produktów wspominam o coli. Czuję ją – ach, zaryzykuję! – w większości.
Smakowanie i intrygowanie – do innych, ale mi chodziło o „intrygujący smak”, bo są rzeczy po prostu smaczne, a są takie, które są smaczne i intrygujące, mają w sobie „to coś”. Nie uwierzę, że nie wiesz, o co chodzi.
Nie wiem, o co pytają inni. Owszem, wieloma, ale wielokrotnie pisałaś, że słodycze mają Ci smakować i w ich przypadku nie obchodzi Cię ich skład. O np. gotowcach pisałaś, że starasz się wybierać jak najmniej niezdrowe, np. razowe pierogi a nie zwykłe. Wysnułam więc, oczywisty dla mnie wniosek, że akurat w słodyczach nie szukasz „zdrowszych alternatyw”, a jesz je dla smaku, bo coś Cię zainteresowało etc. Nie raz podawałaś w wątpliwość moje twierdzenie, że skład ma odzwierciedlenie w smaku, więc tym bardziej utwierdziłam się, że składy słodyczy Cię nie obchodzą. I sobie pomyślałam, że skoro te bezglutenowe nie są wcale zdrowsze od innych, tylko nie mają glutenu, to że akurat Ty nie traktujesz ich jako zdrowsze zamienniki.
Ja ją czuję w sztucznie korzennych produktach. Może częściej na takie trafiasz? Bo ja w sumie z korzennymi mam bardzo niewiele do czynienia. Nie zdziwiłabym się, gdyby stosowali podobne aromaty.
Ja uwielbiam Lotusa i jego krem! A to dziwne, bo nie wiem, czy tak bardzo serio lubię ciastka korzenne. 🤔 Bez glutenowych nie znam, bo drogie, a mnie też zwykłe zadawalają. 🍪🥮Tyle wspólnego!! 👩🏼🤝👩🏼
Dla mnie ciastka Lotusa są zupełnie zwykłe, mogłyby nie istnieć. Krem bardzo mi smakował, wszelako nie jestem kremowa, więc jadłam raz i więcej nie planuję.
Jadłam raz z ciekawości. Nie dla składu czy bezglutenowego aspektu, ale z racji tego że miałam szał na ciastka korzenne i próbowałam w tamtym czasie wszystkiego co z tym związane :D
Dobre, nawet chyba bardzo mi przypadły do gustu, ale drogie. Pozostanę przy bożonarodzeniowych tago ;)
Ja już dawno wyzbyłam się motywacji do kupowania bezglutenowych czy bezlaktozowych słodyczy ( choć nabiał kupuję taki, bo bardziej mi służy ), składy ich wołają o pomstę do nieba. Zwłaszcza schar.
Bez zastanowienia większego jednak kupię słodycze (generalnie produkty spożywcze) bez dodatku cukru, o ile nie wiąże się to z dodatkiem innych zamienników niż słodzik albo sok owocowy. Preferuję drugą opcję. A ze slodzikow unikam sukralozy która zostawia po spożyciu nieprzyjemny efekt i aspartanu ( w obu ostatnich przypadkach dotyczy to nabiału). Nieraz jednak spotkałam się z tym, że cukier zastąpiono syropem glukozowo-fruktozowym…
Także linie gullona sugar free kocham, ale to doskonale wiesz :)
Czym Ci podpadł aspartam? Smakiem czy czymś innym? ;>
Gluten nigdy nie był czymś na co zwracam uwagę, więc nigdy nie patrzyłam na Schara. Ciastka korzenne również lubię – pamiętam kupowane kiedyś na wagę cieniutkie korzenne serca, absolutnie przepyszne! Ponadto bożonarodzeniowe Tago też mi smakowały, ale są jednak dla mnie przesłodzone.
Wybierając produkty, jedyny ,, bez” jaki mnie interesuje, to dodany cukier (zwykły, trzcinowy, w postaci soku owocowego czy syropu z agawy i innych bezsensownych w moim mniemaniu zamienników). Bardzo lubię słodziki – większość autentycznie mi smakuje bardziej aniżeli cukier. Lubię też nabiał bez laktozy, bo zwykle jest dla mnie smaczniejszy, ale jeżeli opcja bezowa jest droższa o więcej niż 20gr, raczej wybiorę zwyklaka.
Nie znam lepszych korzennych ciastek od zapamiętanych z przeszłości cienkich serc wielkości pięści (fraza kluczowa: zapamiętanych z przeszłości). Myślę, że piszemy o tych samych. Tago są przesłodzone, zgadzam się. Co do cukru – również się zgadzam. Z kolei laktoza mi nie przeszkadza.
Ale mleko krowie wolałaś bez laktozy ze względu na smak, prawda? Ja właśnie też tylko z tego powodu wolę bezlaktozowe serki wiejskie i jogurty.
Przez wzgląd na kombinację smaku z innymi aspektami. Sam smak – nie.