Wedel, Baryłki Kawowe: Espresso, Mocha, Cappuccino (bombonierka)

Na pewno przesadzają – pomyślałam, kiedy parę znajomych osób negatywnie wypowiedziało się na temat klasycznej bombonierki Baryłki Wedla. Sama nigdy jej nie jadłam, wszelako lubię (-łam?) producenta. Z kolei autorzy wypowiedzi nie przepadają za nim i wcale tego nie kryją.

Jak ocenić wiarygodność twierdzenia, którego autor zakłada, że produkt x jest zły z tego tylko powodu, że produkuje go marka y? Najlepiej wykonać własny test. Z bombonierką Wedla mi się poszczęściło. Sama bym jej nie kupiła, ale ponieważ otrzymałam Baryłki w prezencie, mogłam przystąpić do badania.

PS Miejcie na uwadze fakt, iż zaprezentowane dziś Baryłki Kawowe są odmianą klasycznych Baryłek Wedla. Podstawowa wersja zawiera czekoladki z nadzieniami adwokatowym, wiśniowym i kakaowym. Czwarta pralinka ma mleczną czekoladę i wnętrze bliżej nieokreślone.

Wedel, Baryłki Kawowe Espresso, Mocha, Cappuccino, copyright Olga Kublik

Baryłki Kawowe Espresso, Mocha, Cappuccino – wedlowska bombonierka

Chociaż Baryłki Espresso i Mocha zostały oblane czekoladą ciemną, Cappuccino zaś mleczną, podzielają konsystencję. I oczywiście budowę. Składają się z grubej czekolady – zwłaszcza u podstaw – dobrze chroniącej płynne wnętrze. Podczas degustacji daje się poznać jako przepotwornie pylista, wręcz ziarnista. Rzęzi cukrem. Została wykonana na bazie wody, wobec czego rozpuszcza się na śliską wodę uzupełnioną masą rzężącego pyłu. O gęstości zapomnijcie. O bagienku tym bardziej.

Płynne nadzienie stanowi lepką, kleistą wodę. Dokładnie rzecz ujmując: wodę zagęszczoną (zalepczoną) worem cukru. Każdorazowo czuć w niej nieprzyzwoitą ilość cukru i spirytus. Tytułową kawę niekoniecznie.

Bombonierka Baryłki Kawowe marki Wedel dostarcza 427 kcal w 100 g.
1 pralinka z kawą waży 20 g i zawiera 85,5 kcal.
Wedlowska bombonierka kawowa z alkoholem waży 300 g.

Przed przystąpieniem do omówienia smaku warto jeszcze wspomnieć o zapachu, jako iż on także jest jednakowy dla każdej pralinki Wedla. Oddaje ciemną czekoladę kawową ze śmietanką, coś podobnego do dwuwarstwowej tabliczki kawowo-śmietankowej. U jej boku stoi czekolada mleczna rodem z mikołajów bożonarodzeniowych. Wątku typowego dla Wedla – jak to mawiam: grzybowego – nie czuć ani trochę. Alkoholu też nie, przynajmniej do rozgryzienia Baryłki. Po rozgryzieniu pojawia się samotnie, jednoznacznie wskazując na fakt, że o tytułowej kawie możemy zapomnieć.

Wedel, Baryłki Kawowe Espresso, Mocha, Cappuccino, copyright Olga Kublik

Baryłki Kawowe: pralinka Espresso

Czekolada jest bardzo słodka i deserowoczekoladowa. Całkiem przyjemna, jeżeli założymy, że to zwykła polewa, nie zaś twór zgłaszający pretensje do bycia czekoladą.

Nadzienie oferuje spirytusowość i tępy smak jakiejkolwiek kawy schowanej za wiadrem cukru. Słowo daję, że wnętrze Baryłki składa się w 95% z cukru, 4,9% ze spirytusu i 0,1% z popłuczyny po byle jakiej kawie.

Ocena: 3 chi ze wstążką


Wedel, Baryłki Kawowe Espresso, Mocha, Cappuccino, copyright Olga Kublik

Baryłki Kawowe: pralinka Mocha

Jeżeli w zapachu Baryłki Mocha występuje różnica względem Espresso, to tylko taka, że nieco bardziej czuć mlecznoczekoladowe figurki bożonarodzeniowe, a nieco mniej tabliczkę kawowo-śmietankową.

Konsystencje obu warstw są takie same jako poprzednio. Smak czekolady polewy również. Ba! nawet nadzienie smakuje tak samo, choć wydaje mi się, że w Baryłce Kawowej Mocha jeszcze bardziej straszy cukrowością. (Podczas jedzenia Espresso sądziłam, że to awykonalne…)

Ocena: 3 chi


Wedel, Baryłki Kawowe Espresso, Mocha, Cappuccino, copyright Olga Kublik

Baryłki Kawowe: pralinka Cappuccino

Baryłka Kawowa Cappuccino jest odrobineczkę inna od sióstr w czekoladzie deserowej. Po pierwsze w jej zapachu wyraźniej czuć spirytus. Po drugie czekolada, która wcześniej osiągnęła 200% proszkowatości, tym razem dobiła do 400%. Po trzecie smakuje cukrową popłuczyną po mlecznej czekoladzie no-name.

Nadzienie albo nie różni się konsystencją od siostrzanych, albo jest nieznacznie gęstsze. Oczywiście od cukru. Smakiem oddaje cappuccino z proszku (nareszcie coś się zgadza; gratuluję!). Nie zapomnijmy, iż jest to cappuccino zasypane dziesięcioma wiadrami cukru.

Ocena: 3 chi


Opinia o wedlowskiej bombonierce kawowej

Wedlowska bombonierka Baryłki Kawowe zawiera trzy rodzaje czekoladek: Espresso i Mocha w ciemnej czekoladzie oraz Cappuccino w mlecznej czekoladzie. Teoretycznie są to trzy wymiary odmiennej przyjemności. Praktycznie – trzy powody zgrozy i traumy.

Pralinki kawowo-alkoholowe to pseudowykwintna dawka czystego cukru i nijakich smaków zamknięta w paskudnych konsystencjach. Czekolada jest jak tania polewa. Straszy wodnistością i bezbrzeżną pylistością. Środek został zagęszczony cukrem, co eliminuje smak kawy (tylko wersja cappuccino oddaje swój smak).

Kawowa bombonierka Wedla to słodycz maksymalnie niskobudżetowy. Nie mogę napisać, że plebejski, gdyż obraziłabym pozytywnie plebejskie słodycze Cukrów Nyskich, ETi czy Millano. Jako była fanka Wedla ubolewam, że jego produkty coraz częściej okazują się tworami rodem z koszmarów. W efekcie wolałabym podarować bliskiej osobie siatkę wafelków na wagę ze sklepu osiedlowego niż Baryłki Wedla.

Ocena: 3 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: czekolada deserowa 33% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, emulgator: lecytyny sojowe, aromat), syrop glukozowy, czekolada mleczna 16% (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyny sojowe i e 476, aromat), cukier, spirytus (4%), mleko zagęszczone słodzone, kawa rozpuszczalna (0,4%), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, pasta kawowa 0,1% (kawa 63%, tłuszcz roślinny (rzepakowy), emulgator: lecytyny sojowe), aromaty. Czekolada deserowa: masa kakaowa minimum 45%. Czekolada mleczna: masa kakaowa minimum 32%, masa mleczna minimum 18%. Może zawierać: orzeszki arachidowe, orzechy, zboża (gluten), jaja. Zawiera alkohol 4%. Produkt dla dorosłych.

Kalorie w 100 g: 427 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 18 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 10 g), węglowodany 58 g (w tym cukry 48 g), błonnik 2,8 g, białko 2,8 g, sól 0,05 g.

31 myśli na temat “Wedel, Baryłki Kawowe: Espresso, Mocha, Cappuccino (bombonierka)

  1. No ja z wafelków na pewno ucieszyłabym się dużo bardziej niż z Baryłek. Alkohol, kawa i postać bombonierki – wszystko czego w słodyczach nie cierpię.

  2. Wedla uwielbiam, ale tych baryłek nigdy nie lubiłam :D nawet nie ze względu na jakiś straszny smak czy jakość, ale na fakt że ma płynne nadzienie, za mocno wyczuwalny alkohol i cukier powyżej normy :D

  3. Za biedną Mamą chodzą Baryłki, ale klasyczne „z dawnych lat”. Mimo że kilka lat temu jadła i już jej nie smakowały, upierała się, że Wedel musiał w nich gmerać i zepsuć. Co jednak zrobić, jak za człowiekiem po prostu coś chodzi? I najgorsza jest świadomość, że co by nie robiła, to tych dawnych już nie dostanie.
    I właśnie – ja rozumiem, że niektórzy kupują z sentymentu itd. i tak się Wedel jakoś utrzymuje. Ale… przy takiej marnej jakości, smaku i stosunkowo wysokich cenach ja się jednak dziwię, jak to wciąż działa. Niby znam mechanizm teoretycznie, ale praktycznie (i „kimikowo”) zachwytów Wedlem pojąć nie mogę.
    Z jednej strony, jak czytam u Ciebie o tym, jak to przestałaś lubić Wedla włącza mi się tryb: „mówiłam!”, z drugiej jednak jest mi przykro. Podobnie jak Mama latami go lubiła, a teraz jak i ja patrzy z niesmakiem… A sama wiem, jak to jest jakąś markę znielubić. Chociaż sama nie wiem, czy ja kiedykolwiek znielubiłam coś, co tak bardzo latami lubiłam.

    1. Padłam ofiarą targetowania reklamowego Wedla na Insta. Promuje grę-quiz, coś w stylu „sprawdź, jakim pracownikiem dawnej fabryki Wedla byś był”. To „dawne” pojawia się ze dwa razy i są grafiki nawiązujące do tradycji. Piękny przykład zakłamania marketingu.

      PS „Mówiłam!” w pewien sposób sugeruje, że jest to nieunikniony finał i najwyższy etap dojrzałości smakosza. Ja natomiast uważam, że każdy lubi, co lubi. Jeśli komuś nie przeszkadza kijowa jakość i wór cukru, why not? Nadal wolę Wedla od masy Twoich czekolad ;>

      1. Ciekawe, bo w sumie… jakie „dawne” mogą pamiętać coraz to młodsi użytkownicy aplikacji tego typu? To, że to działa, wciąż mnie zadziwia.

        PS Etap dojrzałości – a wiesz, że czytałyśmy ostatnio z Mamą o dojrzewaniu w tej kwestii, a i na studiach jak o gustach mieliśmy wykłady, to było, że receptory w mózgu i odnośnie smaku dojrzewają? Ale offtop, bo mi nie o dojrzewanie tu akurat chodziło. „Mówiłam” w odniesieniu do tego, że Wedel to kiepska i pogarszająca się marka, bo przecież w przeszłości miał produkty, które lubiłam. Tak, odległej przeszłości, ale jednak.
        Tak, nadal wolisz Wedla, a ja nie widzę w tym problemu, bo każdy ma inny gust.
        Sprawy, którą podniosłaś w kwestii „Jeśli komuś nie przeszkadza kijowa jakość i wór cukru, why not?” nie chce mi się bardzo rozwijać, bo to długa pisanina, a każda z nas wie lepiej. W skrócie wg mnie: człowiek na poziomie to świadomy obywatel, konsument itd. Wybory z gustem się wiążą. Cukier nie jest potrzebny ludzkiemu organizmowi w takim stopniu i uzależnienia od niego, coraz większe go używanie to choroba XXI wieku. To nie jest dobre, ale ludzie lubią cukier. Koncerny lubią lubienie cukru, bo daje im hajs. Upraszczam, bo nie chce mi się pisać, bo znowu mi to odbierzesz jako jakieś próby przekonywania Ciebie, a to bez sensu. Uzależnienie od cukru osłabia odbiór innych smaków etc., więc to jakieś cukrozniewolenie. Ludzie lubią kijową jakość – i znów, organizm ludzki nie jest przystosowany do jedzenia pewnych chemicznych śmierci, a koncerny na tym zarabiają. Nikomu nie zabronię jeść jak lubi, ale irytuje mnie, że ludzie tak bezrefleksyjnie pochłaniają śmieci, cukier etc., bo potem producenci wychodzą z założenia, że nie muszą się starać i coraz mniej na rynku znajduję rzeczy dla siebie. Wybory konsumenckie innych mają więc wpływ na to, co jest w sklepach. Dając sygnał, że godzą się na bylejakość i powalającą słodycz… no właśnie. Ciesz się, że nie jestem małym pisowskim dyktatorkiem u władzy.

        1. „Wybory konsumenckie innych mają więc wpływ na to, co jest w sklepach. Dając sygnał, że godzą się na bylejakość i powalającą słodycz… no właśnie.” Zgadzam się z Tobą w 100%. Też tak pod tym kątem ostatnio się zamyśliłam. Odnoszę wrażenie, że pomimo, iż ludzka świadomość w zakresie żywienia poszła do przodu, to przerażająca większość zjada nadal wszystko co zaliczane jest do słodyczy. Podobnie jak wyroby cukiernicze. Kupują drożdżówki i pączki czy pieczywo o składach no name albo płacą za nie krocie w sieciowych piekarniach-cukierniach za tą cenę mając szanse zakupić jakościowo porządny produkt…

          1. Domyślam się nawet, do których. Fajnie by było, gdyby oprócz wolności do sięgania po kiepską jakość i cukier, ktoś mi zagwarantował jeszcze wolność od dziadowskich składów. Przy jednoczesnym nie wydawaniu fortuny na normalne jedzenie.
            Tak, na początku stoi popyt, ale co z tego, że jest popyt na coś beznadziejnego skoro nie ma alternatyw? Może gdyby były tanie, dobre jakościowo alternatywy, byłby i na to? A tak idę do sklepu i kupuję to, co jest. Stąd moja niechęć do ludzi, producentów, koncernów, świata i ogólny pesymizm związany z człowiekiem. Ludziom liczy się zysk, a większości tanie żarło, dlatego większości ludzi nie lubię, ot.

            PS A jak mnie wkurzysz za bardzo, wyjadę w dzicz i będę sobie wszystko hodować sama. A sushi sobie upoluję. A czekoladę… hm, no nie, tej nie zrobię tak dobrze. Dla niej to porwę jakiegoś producenta i zamknę w klatce.

            1. „Tak, na początku stoi popyt” – właśnie napisałam coś zupełnie innego, przeciwnego ;> Na dużą skalę to producenci decydują, na co konsumenci będą mieli ochotę. Pierwsza jest podaż, potem marketing. I tak oto dopiero sztucznie tworzy się popyt. Uprzedzam: nie ma znaczenia, że „ale ja mam inaczej”, więc „wcale tak nie jest”. Jesteśmy jednostkami w masie, kropka.

              1. Napisałaś coś zupełnie przeciwnego, ale w sumie niekoniecznie. Przynajmniej ja tak nie uważam, a też to przyznałaś. W konsekwencji wielu zabiegów wytwarza się popyt i to on koniec końców się liczy. Jest więc głównie brany pod uwagę i będzie zaspakajany i napędzany. I to nic, że jest on sztucznie wytworzony.
                „Na dużą skalę to producenci decydują, na co konsumenci będą mieli ochotę.” – to jest to, co ja nazywam kupowaniem z braku alternatyw. I co mnie się nie podoba, bo uważam, że ludzie powinni być świadomymi konsumentami. A co ja zrobię, że są ciemną masą? Nigdy nie powiedziałam, że są świadomymi. Zawsze powtarzam, że chciałabym, by byli. I dalej: to że są ciemną masą, nie jest usprawiedliwieniem dla producentów wg mnie.

                Mój argument to nie „ja mam inaczej”. Uważam, że w dzisiejszych czasach znajdą się odbiorcy dosłownie wszystkiego. Obstawiam, że grupa ludzi gotowa zapłacić więcej za wyższą jakość jest większa, niż się powszechnie uważa. Nie podoba mi się wykluczanie ich.
                Twoje stanowisko wygląda mi na: „pogódź się z beznadzieją i ciesz się z niej”. Nie mam zamiaru cieszyć się i godzić na to, że mi producenci całe g… oferują. Wolę się sobie na to powściekać i popsioczyć na nich.

  4. Kawa ☕ i alko 🥃 na raz w deserówce?🍫 Jeszcze oddzielnie, ale nie. Lubię Wedla ale opcje mleczne. 🥛🍼 Po dziecięcemu! 😅 Jadłaś Wedla z krówkami? 🐄 Bardzo fajna, trochę irysowa. 💘Ja poluję jeszcze na taką z ryżem w karmelu z tej serii.

    1. Nie, nie jadłam Wedla z krówkami. Piszesz o tabliczce czekolady, tak? Nie sądzę, bym jeszcze testowała wedlowskie nowości. Moooże raz na parę lat ;)

  5. Nie jadłam tych czekoladek, ale czekoladę gorzką o smaku esspreso kocham z Wedla :) jednocześnie jednak nie cierpię wersji o smaku tiramisu

    1. Z drugim zdaniem niestety się zgodzę. W pierwszym zmodyfikowałabym ocenę nadzienia (na gorsze) i czekolady (na lepszą). Całokształt jest lipny, ale nie tragiczny. U Wawela dzieje się gorzej :P

      1. Czy Wawel ma jakąkolwiek dobrą czekoladę?
        Mam bon na 2 czekolady Wawel, załamałam się prawie, kiedy go wygrałam….
        Będę miała co wybrać,
        jest dla mnie nadzieja?…

        1. „Czy Wawel ma jakąkolwiek dobrą czekoladę?” – Daj mi się chwilę zastanowić. Yyy… już. Odpowiedź brzmi: NIE.

          Szczerze współczuję takiego „skarbu”. Któż Cię tak skrzywdził?

        2. Ja bym skusiła się na Wawel gorzkie „Ziarna świata”,chyba najbardziej bezpieczne by je wybrać za bon:).

          1. Dziękuję. Zamieniłam zatem bon na jedną czeko „Ziarna Świata”, oraz na jedną czeko „Krówkowa” .
            Nastawiam się, że będą pyszne. Do ich spożywania przygotuję się dwu-, trzy- lub siedmiodniową głodówką czekoladową. Powinno pomóc.
            A ów bon to nagroda pocieszenia w lokalnym konkursie (były same bony do wygrania, ufundowały je lokalne sklepy i firmy. Celowałam co prawda w bon na wycieczkę zagraniczną… ).

  6. wreszcie spotkałem ludzi, który mają zmysł smaku. Wedla tabliczkowego od zawsze nie lubiłem za kiepską jakość czekolady, ale 100 lat temu (lata siedemdziesiąte) wyżerałem Pierroty i Bajeczne z mieszanki, zostawiając resztę … . (spróbowałem tego parę lat temu i chyba mi się smak zmienił bo kuwertura bylejaka). Skuszony określeniem „kawowe” kupiłem owe baryłeczki z rok temu i tak jak piszecie „smak byle jakiego alkoholu-surowizna nie komponująca się z wypełnieniem, kuwertura do …. a kawy ni ma” – i oczywiście żadnego smakowego połączenia składników. Jak na razie szczytem wspaniałego subtelnego połączenia alkoholu z kawą i czekoladą jest dla mnie „Irish Coffee” Lindta – niestety od 2 lat nawet via zagraniczne sklepy internetowe nie mogę jej dostać – widać była za dobra nawet dla Lindta i zaprzestali produkcji bez słowa wyjaśnienia (ja przynajmniej nie widziałem). Zostają jeszcze ich pozostałe czekolady z alkoholem, ale to już trochę gorsze.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.