Be Now!, Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon & orzechy laskowe

Nie przepadam za słodyczami, których waga mogłaby konkurować z wagą piórka, i to pozyskanego z powieki dopiero co wyklutego koliberka hawańskiego. Raz na kilka miesięcy czy nawet lat zdarza mi się zrobić wyjątek dla batonów ważących 30-35 g, niemniej względem produktów lżejszych jestem bezlitosna. Z kupowania cukierków zrezygnowałam zupełnie, co stanowiło wspaniałą ulgę. Ba! stanowi do dziś.

Dobra, dobra, rozwodzę się nad brakiem tolerancji wobec nazbyt lekkich słodyczy, a Porcję Dobra od Be Now! jednak upolowałam. Owszem, zrobiłam to, wszelako założyłam potraktowanie dwóch krążków jako jednego batona. Do głowy by mi nie przyszło, by zadowolić się słodyczem wielkości łapki Rubi.

Be Now!, Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon orzechy laskowe, copyright Olga Kublik

Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon & orzechy laskowe

Surowa przekąska Porcja Dobra jabłkowo-cynamonowa składa się z dwóch dysków o twardości głazu. Zgodnie z zapowiedzą producenta ważą po 20 g. Wyglądają na zbite, zwarte i zeschnięte na wiór. Zawierają sporo jabłek. Gdyby nie wyjątkowy kształt, byłyby jak przeciętny raw bar.

Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon & orzechy laskowe od Be Now! dostarcza 315 kcal w 100 g.
Przekąska owocowo-orzechowa z cynamonem waży 20 g w krążku i zawiera 63 kcal.

Be Now!, Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon orzechy laskowe, copyright Olga Kublik

Nie trzeba znać nazwy tego wariantu Porcji Dobra, by wiedzieć, z czego się składa. Nawet przelotne spotkanie przekąski z nosem pozostawia w tym drugim ciepły kłębuszek aromatyczny sssłodziutkich jabłek – najpierw upieczonych, później wysuszonych – cynamonu i daktylowej słodyczy.

Liczne jabłka wtopione w krążki Be Now! wcale nie są zeschnięte. To twory piankowe, delikatne, twardawe, idealne do łatwego i szybkiego pogryzienia. Są ogromne i dają oparcie zębom. Ale też rzężą pod nimi.

Be Now!, Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon orzechy laskowe, copyright Olga Kublik

Daktylowy dysk kroi się bardzo trudno. Nóż wchodzi w niego z oporem. Dla odmiany gryzienie jest łatwe i nie wymaga wysiłku. Twardość nie jest skalista. Przeciwnie: przekąska okazuje się cudownie gumkowa, zwarta, treściwa. Zawiera skrystalizowane drobinki (soku owocowego?).

W smaku surowych parabatoników Be Now! czuć większość tytułowych elementów. Cynamon jest intensywny i wyrazisty. Subtelnie podpieka gardło i język. Moc jabłkowości dopasowuje się do mocy daktylowej słodyczy. Początkowo te trzy nuty idą łeb w łeb. Z czasem słodycz przekracza granicę przyzwoitości, a cynamon staje się nieco zbyt przytłaczający. I piszę to ja, ogromna fanka cynamonu.

Ostatnim składnikiem Porcji Dobra i jednocześnie bohaterem nazwy są orzechy laskowe. Niestety zagubiły się zarówno w smaku, jak i w konsystencji. Równie dobrze mogłoby ich nie być.

Be Now!, Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon orzechy laskowe, copyright Olga Kublik

Mimo iż jabłkowo-cynamonowa Porcja Dobra przybrała formę dla mnie potencjalnie problematyczną, uważam ją za słodycz świetny i warty spróbowania. Ba! sama chętnie do niej wrócę. Gdybym mogła coś zmienić, obniżyłabym poziom słodyczy i – aż nie wierzę, że to piszę – odjęła nieco cynamonu, wszakże jednym odnóżem intensywności zahacza o zgrozę. Język i gardziel nie powinny być poddawane takiemu podpiekaniu, chyba że podczas intensywnego całowania się z szatanem.

Ocena: 5 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: daktyle (54%), suszone jabłka (40%), orzechy laskowe (5%), cynamon (1%). Produkt może zawierać inne orzechy oraz fragmenty pestek i łupin.

Kalorie w 100 g: 315 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 3,5 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0 g), węglowodany 69 g (w tym cukry 57 g), białko 2,5 g, sól 0,09 g.

18 myśli na temat “Be Now!, Porcja Dobra daktyle, jabłka, cynamon & orzechy laskowe

  1. Zrozumiałabym wielkość tego, gdyby pchali je do paczki jak ciastka – w sensie, że w paczce byłoby kilka. A jednego to nawet otwierać by mi się nie chciało. W ogóle, jak nie wyobrażam sobie zjedzenia słodyczy nie z talerzyka to… to już w ogóle. Zupełnie nie dla mnie. Kiedyś jadłam większe bakaliowe krążki (nazwali je chlebkami) z Lidla (nawet na blogu są), ale one utwierdziły mnie w przekonaniu, że suszone owoce i orzechy to wolę osobno i tyle.
    Fajne porównanie co do określenia wielkości.
    Bałabym się tych słodkich suszonych jabłek. Nie lubię takich. Ostatnio od Mamy spróbowałam trochę suszonych zielonych i były o dziwo kwaskawe i całkiem udane. Zmieniły trochę moje spojrzenie na suszone jabłka, że mogą być bardzo różne. Te Mamy nazywały się frytkami jabłkowymi, co jeszcze bardziej sceptycznie mnie nastawiło, a to były najzwyklejsze suszone, a tylko tak pocięte w słupki.
    Jestem ciekawa, jak bym ja odebrała poziom cynamonu. Pewnie jego moc podkreśliło palenie daktylowej słodyczy (co dwa palenia, to nie jedno!), acz uwierzę, że mogłabym ją lepiej niż Ty znieść. Zobacz, pisałyśmy ostatnio o odbieraniu cynamonu – tu o coli nie pisałaś. To mnie upewnia, że colowo wychodzi tylko tam, gdzie dają jego aromat.

    1. Uwielbiam słowo „chlebek” używane wobec słodyczy, np. marcepana. Piszę serio. Działa to na mnie pozytywnie.

      Może masz rację z tym cynamonem. Nie wie, nie upieram się.

      1. Nie używam go w odniesieniu do marcepanu, bo go nie jadam, ale rozumiem, o co chodzi. Ja uwielbiam zamysł i nuty ciast „chlebków” (np. dyniowych, bananowych), właśnie samą nazwę. Od razu się uśmiecham. Natomiast jak mi ktoś wyjeżdża z „jeszcze po chlebek pójdziemy” (babcia tak zawsze do mnie mówiła) w odniesieniu do zwykłego chleba, działa to na mnie jak płachta na byka (jak wszystkie zdrobnienia bezsensowne).

        1. „Nie używam go w odniesieniu do marcepanu” – spoko, napisałam o marcepanie jako o moim przykładzie. Oczywiście zdrobnień też nie lubię. Nawet pamiętam, że kieeedyś o tym pisałyśmy. „Kochanie, nie kupię ci tego, nie mamy PIENIĄŻKÓW”.

  2. Nie ciekawi mnie zupełnie z powodu formy. Nie przepadam za zlepkami owoców suszonych z niewielkim dodatkiem orzechów i ewentualnych innych dodatków; wyjątkiem są co ciekawsze rawbary, w tym Alesto. Takie krążki i podobne inne chlebki jednak to dla mnie przesłodzone ulepki, nieszczególnie zdrowe w mojej opinii do tego. Aczkolwiek zastanawiam się jak odebrałabym cynamon, bo bardzo rzadko jest on u mnie na poziomie dostatecznym w słodyczach; wynika to z tego, że niemal do wszystkiego, co jem na słodko dodaję go na potęgę.

    1. Dokładnie mam tak samo. Kiedy sama dodać mam cynamon lubię przesyt ale zależy jakiej firmy. Kamis i kotanya to mój ulubieniec. Prymat to porażka aromatyczna a te eko to już w ogóle dramat mojego życia. Zamówiłam raz taki ekologiczny i w ogóle i większego syfu w życiu nie spotkałam… nawet ździebka do czegoś mie dało się dosypać. Same naperfumowane i gorzkie badziewie… nie lubię wyrzucać jedzenia, ale na szczęście i ten cynamon znalazł ostatecznie swoje przeznaczenie wysypany w ogrodzie jako naturalny preparat na mrówki :P

      Co do krążków. Tych nie miałam okazji jeść. Rozmiar i cena nie motywuje mnie do zakupu. Konsystencja brzmi mojo, bo batony gumki żujki freeyou kocham :)
      Ale cynamon i jabłka to już nie moja bajka…

      1. Cynamon Kamisa to mój ulubiony, Kotanyi nigdy nie jadłam, a Prymata również nie lubię. Zaskoczyłaś mnie tak negatywnym zdaniem o ekologicznym cynamonie, no cóż, będę się wystrzegać. Jeszcze nigdy nie trafiłam na eko przyprawy, które bym uznała za warte kolejnego zakupu; Kamis górą. Myślałam co prawda, by kupić sobie kiedyś oryginalny cynamon cejloński, ale boję się ryzykować ze względu na wysoką cenę.
        Cynamon i świeże jabłka są wspaniałe, co innego suszone.

      1. To dziwne, ale zbieraniny kropek nie przeszkadzają mi; to właśnie pojedyncze, wyróżniające się mnie drażnią. Trzymając się przykładów skórnych, mam obojętny stosunek wobec piegów, a pojedyncze pieprzyki to dla mnie zło wcielone. Albo np. wolałabym mieć twarz całą w pryszczach niż jedną czerwoną krostę. Gdyby banan miał na skórce tylko jedną, góra dwie czarne plamki, wnerwiałoby mnie to zaburzenie jednolitej żółci, ale jeśli tych kropek jest już dużo, to tworzą one jakby cały obraz, nie są już pojedyncze… ciężko mi to wytłumaczyć, ale z jakiegoś powodu moja nienawiść tak działa.
        Czuję się trochę jak oszołom to pisząc. :D

        1. Coś Ty ;) każdy ma swoje dziwactwa. To go wyróżnia a nie czyni dziwakiem :* no ale wiadomo jak ludzie potrafią oceniać innych swoich „dziwact” nie postrzegając w negatywny sposób :/ świata nie zmienisz, ale można środowisko ;)
          Ja mam pełno własnych fobionawyków i co? Teraz już wiem że to moja sprawa, ale latami się męczyłam patrząc na nie właśnie przez pryzmat ocen innych zamiast przez swój :( ale już tak nie mam ;)

          1. Bardzo mi miło, że tak uważasz. Dotychczas o tym dziwactwie mówiłam tylko mojej Mamie, która krótko stwierdziła, że to głupie. :D Na pewno nieco uciążliwe, ale stanowi dla mnie regularnie powtarzany trening cierpliwości. Chyba trochę jak z Twoją nietolerancją zdrobnień wtedy, gdy nie są one konieczne, tylko w większym natężeniu.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.