Podczas polowania na zdrowe słodycze w Rossmannie z linią mojego wzroku przecięły się dwa warianty wegańskiej surowej przekąski od Be Now!. Jabłkowo-cynamonowy składa się z dwóch krążków liczących po 20 g, karobowemu zaś dołożono w całokształcie 10 g. Bynajmniej nie narzekam.
Mimo iż Porcja Dobra z karobem ma skromniejszą liczbę dodatków, wydała mi się atrakcyjniejsza od szarlotkowej. Pod względem koloru i smaku karob stanowi odpowiednik kakao, ono zaś w surowych słodyczach wypada doskonale. Zresztą sam karob jadłam parokrotnie i uważam go za całkiem przystojny produkt. Niekiedy trudny, ale warty podjęcia degustacyjnego ryzyka.
Porcja Dobra daktyle, karob & orzechy włoskie
Karobowa przekąska z daktyli jest twarda, zwięzła i zwarta, a jednak łatwa – znacznie łatwiejsza od wersji jabłkowej – do pokrojenia (tym bardziej do pogryzienia). Wizualnie sprawia wrażenie nieco zeschniętej, pozbawionej wilgotnej mięsistości. Czaruje za to cudowną aurą czekoladowości.
Porcja Dobra daktyle, karob & orzechy włoskie od Be Now! dostarcza 340 kcal w 100 g.
Przekąska daktylowo-orzechowa waży 25 g w krążku i zawiera 85 kcal.
Skład Porcji Dobra z karobem nie zdradza obecności jabłek, jednakowoż aromat się do nich odwołuje. Jabłkowość splata się z karobowością. Słodycz zdaje się karobowa, wszelako nie wątpię, iż pochodzi od daktyli. Orzechów włoskich nie odnotowałam.
Nieme zapachowo orzechy są duże, niestety zastosowano ich mało – zaledwie 5%. Wielka szkoda, bo odznaczają się perfekcyjną konsystencją. Stanowią esencję delikatności. Są kruche, leciutkie.
Daktylowo-karobowe krążki nawet nie próbują stawiać zębom oporu. Szybko się rozpadają. Konsystencją przypominają cukierki-trufle. Podobnie do nich ulegają lekkiemu zagęszczeniu, gdy mieszają się ze śliną. Przeobrażają się w ziarnistą, gęstawą truflową gumkę. Są miękkawe, elastyczne.
Ze względu na dodatek karobu, z którym miałam do czynienia zaledwie parę razy, smak Porcji Dobra wydał mi się trudny. Najpierw pomyślałam, że karob implikuje jakieś mięso. Później uznałam, że jednak nie, że to raczej coś podobnego do wigilijnego suszu. Następnie odnotowałam bajeczne przejrzałe banany i wysoką miodową słodycz, do której dopasowało się rzężenie skrystalizowanego składnika (wilgoci z daktyli?). Na odległym planie czekały na mnie krówki, a jeszcze dalej chłód i orzeźwienie.
Daktylowo-karobowa Porcja Dobra od Be Now! jest tak dziwna, intensywna i bogata w niespodziewane nuty smakowe, że aż pyszna i rewelacyjna. Intryguje również konsystencją. Udaje proszkowate, ziarniste, suche krówki połączone z cukierkami-truflami. Smakiem odpowiada przesłodzonej, karobowo-truflowej krówce. Kiedy się ją rozgryza, funduje chłodne orzeźwienie.
Z perspektywy czasu do ponownego zakupu zniechęca mnie forma obu wariantów Porcji Dobra. Wolałabym jeden porządny baton zamiast dwóch krążków. Mam jednak nadzieję, że się przełamię, bo smak jest tego warty. Poza tym dwa krążki oferują brzuszkowi tyle samo treści, ile surowy baton.
Ocena: 6 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: daktyle (85%), karob w proszku (10%), orzechy włoskie (5%). Produkt może zawierać inne orzechy oraz fragmenty pestek i łupin.
Kalorie w 100 g: 340 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 3,6 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,4 g), węglowodany 74 g (w tym cukry 54 g), białko 3,2 g, sól 0,03 g.
Karobu nigdy nie jadłam, a jestem mega ciekawa smaku ^^ intrygujące jest to połączenie kruchej, truflowej krówki z orzeźwieniem *-* ten wariant w sumie już bym chętniej kupiła, nawet mimo nieatrakcyjnej formy krążków ^^
Karob jest kwaśny, ale nie tylko. Dziwny. Ja lubię (:
Ja bym nie powiedziała, że kwaśny… Z domniemaniem kwasku daleko w tle może jedynie. Kakao w proszku odtłuszczone jest kwaśniejsze wg mnie.
Nie napisałam, że w porównaniu do kakao. Nigdy nie próbowałam surowego kakao w proszku.
Ja porównałam do kakao. Do zwykłego odtłuszczonego, bo jest najpowszechniejsze.
Surowego w proszku też nie próbowałam; nie jest to najlepszy wybór, więc jakoś mi się nie spieszy.
Właśnie z daktyli i włoskich jadłam chlebek z Lidla. Jak by nie patrzeć, Porcja Dobra brzmi lepiej.
Był bez karobu i… z karobem śmieszna sprawa. Swego czasu mnie intrygował (i jeszcze mi go sporo zostało), ale koniec w końcu utwierdziłam się, że wolę kakao. Co do smaku nie było wątpliwości, ale sprawował się grzeczniej niż kakao w różnych moich jogurtowych wymysłach. I, no właśnie. Wiele osób pisze, że to „jak kakao, ale jeszcze bardziej czekoladowe” etc. Wg mnie jak dziwna czekoladowa truflo-krówka w proszku czy coś. Mięso? Za nic. Nie wiem natomiast, co masz na myśli przez „wigilijny susz”.
20 gramów cały i walnęli się na 10 g? Cholera. :D
I mnie nie podoba się forma. Gdyby to miało być jako ciastka…? Hm. Mamie forma się podoba. Twierdzi, że „idealna przekąska na raz, na szybko, jak np. ktoś musi jeść co dwie godziny i tak cokolwiek aby zjeść między jednym a drugim posiłkiem”. Ja to może bym widziała bardziej jako „wrzucić dzieciakowi do plecaka, by zjadł coś po kanapce”?
Mam trochę karobu w domu (od Szpilki). Potestuję jogurty ze słodzikiem i karobem/kakao. Jeśli oba mi pykną, kupię karob (bo kakao już mam).
Nie znasz suszu wigilijnego? Kompotu z suszu podawanego tradycyjnie na Wigilii? „Susz” to skrót, przynajmniej w moim domu rodzinnym. Tak samo jak długą frazę „kotlet z kurczaka” można skrócić do „kurczak”, mimo iż nie jesz całego.
„Twierdzi, że „idealna przekąska na raz, na szybko, jak np. ktoś musi jeść co dwie godziny i tak cokolwiek aby zjeść między jednym a drugim posiłkiem”” – nie trafia do mnie argument Twojej mamy. To tak, jakbym miała co dwie godziny wrzucić do żołądka jedną kulkę winogrona, żeby przeczekać głód do głównego posiłku. Lól, przecież tego w ogóle nie czuć. Równie dobrze mogłabym niczego nie jeść.
Może tak być w przypadku osób z chorobami np cukrzyca, że po prostu muszą jeść co ileś tam godzin. Nie żeby zabić głód, tylko przez wzgląd na chorobę.
Olgo, czy jadasz suszone daktyle, ewentualnie jeśli tak, to czy możesz podać jaki producent wg Ciebie robi najlepsze daktyle suszone??…
Okej, jeśli taki produkt pomaga w przypadku cukrzycy lub innej choroby, rozumiem.
W ostatnich latach nie jadłam daktyli z paczek. W tej sprawie proponuję uderzyć do Kimiko.
W takim razie pomogę. Najlepsze według mnie są suszone, ale o zachowanej wilgotności, z Lidla Alesto.
Mam trochę karobu w domu (od Szpilki). Potestuję jogurty ze słodzikiem i karobem/kakao. Jeśli oba mi pykną, kupię karob (bo kakao już mam).
Nie znam suszu wigilijnego. Skąd mam znać, skoro nigdy żadnych takich świąt nie obchodziliśmy i nigdy żadnych kompotów u mnie w domu się nie robiło? Czy to takie dziwne?
Kotlet z kurczaka a kurczak to też niekoniecznie to samo. Na słowo „kurczak” mam przed oczami od razu całego pieczonego kurczaka lub kurczaka do zrobienia abstrakcyjnego. Kotlet to już konkret.
Podałam różne przykłady w odpowiedzi na Twoje narzekanie na gramaturę. Tak, znajdzie się wielu odbiorców właśnie ze względu na nią. Ciesz się, że możesz sobie na luzie pozwolić na „przeczekanie głodu”. Mama musi jeść co dwie godziny. Czasem nie jest głodna między jednym posiłkiem, a drugim. Czasem nie ma czasu, więc potrzebuje coś na szybko. Jak nie zje, to potem żołądek się buntuje.
Znów zostawiłaś moją odpowiedź zamiast napisać swoją :D
„Nie znam suszu wigilijnego. Skąd mam znać, skoro nigdy żadnych takich świąt nie obchodziliśmy i nigdy żadnych kompotów u mnie w domu się nie robiło? Czy to takie dziwne?” – Czyli nie wiesz, że podczas Wigilii spożywa się barszcz czerwony, uszka z grzybami i karpia? W takim razie sorki, źle założyłam.
„Kotlet z kurczaka a kurczak to też niekoniecznie to samo. Na słowo „kurczak” mam przed oczami od razu całego pieczonego kurczaka lub kurczaka do zrobienia abstrakcyjnego. Kotlet to już konkret.” – A ja na słowo kurczak mam przed oczami żywego kurczaka z niebieską wstążką. No nie idźmy już w absurdy.
Haha, wybacz. Wszystko przez to, że kopiuję, wklejam, odpisuję, usuwam… żeby nic nie umknęło i np. w razie błędu… a, nieważne.
„Susz wigilijny” – zupełnie serio nie wiedziałam, o co chodzi. Jakbyś mi rzuciła hasło: „uszka wigilijne” też bym nie wiedziała, o co chodzi, a tylko tyle, że to jakaś potrawa na Wigilię (obstawiałabym kluski, pierogi czy coś, ale nie wiem z czym). Nie wiem też, w jakiej postaci jada się „tradycyjnie karpia na Wigilię”. Obstawiając, że to PRL-owska tradycja polska postawiłabym na smażonego. A co do kompotów to w ogóle nie wiem, z czego się je robi. Wiem, że na wsiach funkcjonowały (funkcjonują?) cały rok, więc nie byłabym pewna, że zawsze i tylko z suszonych owoców.
„Na słowo…” – Twój żywy kurczak kurczak nie pasuje, bo piszemy o jedzeniu. Mówisz o tym, że to ja idę w absurdy, w momencie gdy właśnie jeśli chodzi o skojarzenia w recenzjach często piszesz o konkretach i szczegółach. Skąd mam więc wiedzieć, o czym piszesz? Przypomniała mi się Twoja recenzja, w której np. pisałaś o Torteksie – patrz, jak konkretnie. Nie pisałaś o „jakimkolwiek abstrakcyjnym ketchupie”. A że nie mamy zbliżonego „słownika skojarzeń” to wolę dopytać; nie dziw się, że coś może być dla mnie niejasne.
Moja koleżanka z pracy je non stop przez 6h – resztę czasu udaje że pracuje, korzysta z toalety i sprząta
Nie rozumiem jak tak można… a na koniec dnia obie z drugą koleżanką gledzą że kolejny raz robotę biorą do domu… jaki kolejny? One tak od 12 lat… a ta pisze i je. A to jabłko. To jogurt. To deser. To marchewka. To owoce (ma 5 pojemnixzkow) … byle do obiadu który zamawiają razem z kolegami z drugiego pokoju ale jedzą w naszym… tracą przy tym 1h dziennie dyskutując na całe gardło
…
A ja mam tam pracować według pracodawcy… nie zamierzam brać pracy do domu…
Karob to mączka z robaczków świetojańskich, prawda? 🐜 Trochę bym się bała. Nie wiem też, czy jestem gotowa na trufle, nawet tylko w takiej wersji. 🍬
Prawdę mówiąc, też się boję. U niektórych ludzi karob po połączeniu z kwasem żołądkowym tworzy jaja robaków, które potem w nocy wychodzą przez uszy.
Ja nie jadłam tych przekąsek. Nie ciągnie mnie do raw od 2 lat… sporadycznie zjem. Ale nie mogę się przekonać :/
Mam na odwrót. Ale to dobrze, bo więcej dla mnie :P