Biedronka gorąco zachęca do nabycia trzech czekolad z całymi orzechami marki Magnetic poprzez częste urządzenie na nie promocji. Mimo iż w ostatnich miesiącach coraz milsza memu sercu jest koncepcja całkowitego porzucenia tabliczek, któregoś dnia wyjątkowo naszła mnie ochota na czekolady z okienkiem. Portfel nie zgodził się na upolowanie oryginału z dzieciństwa wytwarzanego przez markę Alpen Gold, na szczęście propozycję lubianej marki Millano uznałam za zacne zastępstwo.
PS Warto zauważyć, że użycie w nazwie zaprezentowanej czekolady słowa gorzka jest lekkim nadużyciem ze strony albo Biedronki (właściciela marki Magnetic), albo Millano (producenta). W rzeczywistości tabliczka z orzechami zawiera jedynie 62% kakao, co kwalifikuje ją jako deserową.
Czekolada gorzka z całymi orzechami laskowymi z Biedronki
W recenzji mlecznej czekolady z orzechami nie wspomniałam ani słowem o opakowaniu. Myślałam bowiem, że kwestia tragicznej jakości jest kwestią sztuki bądź partii. Nic z tego. Podczas drugiego i trzeciego testu odkryłam, iż każda tabliczka orzechowa Magnetic/Millano znajduje się w kartoniku, z którego trudno wyciągnąć ją inaczej niż poprzez wydarcie niczym z paszczy lwa. Opakowanie rwie się na kawałki, a folia jest przyspawana do części kartonu, więc tabliczka wypada. Trudno zabezpieczyć resztę na później.
Czekolada gorzka z orzechami laskowymi marki Millano dostarcza 553 kcal w 100 g.
Gorzka czekolada z orzechami z Biedronki (Magnetic) zawiera 92 kcal w rządku 16,7 g.
Mimo kiepskich doświadczeń początkowych dałam tabliczce szansę. Poczęstowała mnie wyrazistym aromatem deserowej czekolady polewy o smaku deserowej czekolady. Pomyślałam o miłej polewie z pierników bez nadzienia. Oczywiście w zapachu nie zabrakło porządnej dawki słodyczy. Całokształt wypadłby pozytywnie, gdyby nie fakt, iż w czasie czekoladowej aromaterapii nadciągnęły ciemne chmury. Przyniosły pewną płytkość, tępość. Przywołały echo margaryny, plasteliny bądź innego składnika wydobytego z kiepskiej masy a la czekoladowej.
Ciemna czekolada z całymi orzechami z Biedronki poszła w ślady mlecznej i zmieściła w sobie ogrom orzechów laskowych. Została podzielona na sześć eleganckich rządków, niestety łamiących się jakkolwiek. Ma piękny, bardzo ciemny kolor. Pod tym względem rzeczywiście blisko jej do rasowej gorzkiej czekolady.
Biedronkowa czekolada z okienkiem jest w dotyku twarda, wszelako ani matowa, ani porcelanowa. Przypomina wersję mleczną, sprawiając wrażenie stwardniałej plasteliny. Jeżeli w dzieciństwie choć raz zostawiliście rulon plasteliny na powietrzu na zbyt długo, będziecie wiedzieli, o co chodzi. Jeśli nie, hmm… Wyobraźcie sobie twardość inną niż kamienna. Przykładowo kamień jest twardy w inny sposób niż drewno. Ciemna czekolada Magnetic/Millano jest twarda jak utwardzona masa. Gdybyście próbowali wwiercić się w nieduży kamień, zapewne rozpadłby się na kawałki. Tymczasem w tabliczce po prostu powstałaby dziura niczym w kostce twardego mydła do rąk w kostce.
Czekolada położona na języku zaczyna się rozpuszczać od razu. Cechują ją śliskość, tłustawość, drobnopylistość. Funduje jedynie marginalne bagienko (czyżby większe niż mleczna?). Jest delikatnie cierpka. Z uwagi na fakt, że bagienko łączy się ze śliskością i nietłustą oleistością, trudno mi zdecydować, czy sposób topnienia jest pozytywny. Na pewno mogło być lepiej.
Tabliczka z orzechami smakuje deserowoczekoladowo, słodko. Trochę przypomina polewę z pierniczków. Znacznie bardziej zaś… Prince Polo! W efekcie jest smaczna, lecz zdecydowanie nazbyt cukrowa, zupełnie jak popularny wafelek Olzy. (Przy okazji przypominam, że Prince Polo od dawna nie jest polskie).
Orzechy laskowe oferują chrupkość, świeżość, mięsistość, treściwość i naturalną tłustość. Ta ostatnia czyni je wręcz wilgotnymi. Niektóre smakują dość surowo, lecz w większości czuć cudowne wyprażenie.
W całokształcie Czekolada gorzka z całymi orzechami laskowymi Magnetic z Biedronki jest jak Prince Polo z całymi i – w zależności od sztuki – porządnie wyprażonymi orzechami laskowymi. To sprawia, że smakuje ciekawie. Niestety jednocześnie funduje przesadną słodycz i odznacza się konsystencją daleką od ideału. Choć i tak nie jest źle, bo twardość i plastikowość nie rażą tak bardzo jak w mlecznej, po której spodziewałam się bagienka rodem z czekolady Milki.
Ciemna czekolada z okienkiem Millano jest lepsza od mlecznej i białej, niemniej nie wrócę do żadnej. Szkoda czasu i funduszy, nawet jeśli trzy tabliczki dorwie się podczas promocji.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: miazga kakaowa, orzechy laskowe 27%, cukier, tłuszcz mleczny, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyny (z soi); ekstrakt z wanilii. Masa kakaowa minimum 62%. Produkt może zawierać orzeszki arachidowe, inne orzechy, jaja i zboża zawierające gluten.
Kalorie w 100 g: 553 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 42 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 19 g), węglowodany 28 g (w tym cukry 25 g), błonnik 12 g, białko 9,9 g, sól 0,04 g.
Porównanie do Prince polo z orzechami brzmi mega ciekawie ^^ ale mimo wszystko bałabym się ją kupić po tym jak mleczna mnie zawiodła ;(
W tym wypadku przekonywanie się nie ma sensu. Tzn. sens zawsze jest, ale satysfakcja nikła.
Ludu… i gorzka, i deserowa to nadużycia!
Opis twardości… Haha, ja wymiękam. <3 Ostatnio sobie pomyślałam, że ta dziwna śliska tłustość-oleistość, która nie jest "po prostu tłustością" może wynikać z dodania przesadniej ilości lecytyny. To by miało sens, bo i ta twardość. A jednak… skład. Może w tym przypadku to też tłuszcz mleczny? O właśnie – jego obecność już w ogóle, i ciemność, i gorzkość, i deserowość podważa.
Jako że to Baron, nie mam litości, nawet abstrakcyjnie nie mam zamiaru szukać pozytywów. A nie, jeden jest! Jak dobrze, że nigdy nie będę musiała mieć z tym do czynienia.
Co Ty masz z tym Baronem? Analogicznym przykładem jest koncern Mars i jego marki: Snickers, Mars, Milky Way, Twix… Gdybyś znalazła Twixa produkowanego dla marketu, stwierdziłabyś, że to Snickers?
Nie rozumiem, z czym masz problem. Chodzi o producenta-koncern. Grupa nie nazywa się przypadkiem „Millano-Baron”? Wydaje mi się, że Baron i całe Millano mimo wszystko nie jest tak dużym graczem na rynku, by jego jakość diametralnie się różniła w obrębie poszczególnych marek. Np. takie Mondelez już bardziej, ale i tak… z punktu widzenia ogólnego to praktycznie jedna półka (czy Milka, czy Alpen Gold – reszta to ceny związane z reklamą, kampanią itd.).
Stwierdziłabym, że to „ukryty Twix”. Gdybym pisała wówczas o „marsowej czekoladzie” na nim, nie pomyliłabym się.
PS Żeby nie było: nie nazywam produktów tego producenta Baronami ogółem np. pogardliwie. Podobnie mam z czekoladami Naive (bardzo, bardzo dobra marka) i Mulate. Producent jest ten sam, obecnie bryluje jako Naive i dopieszcza asortyment tej marki. A jednocześnie jest zarejestrowany jako Mulate UAB. Naive są bardzo drogie, Mulate to wersje „dla ludu”, ale jednak czuć, że jakość, podejście ogółem „z tego samego źródła”. I też nigdy nie wiem, czy nazywać to Naive czy Mulate w sumie, więc zamiennie, jak mi wygodniej. Wygodniej jest mi też pisać / odmieniać „Baron”. I bardziej mi się podoba, bo „Millano” kojarzy mi się z „milusio”, a to już blisko tych wszystkich Pysznych, Smaczniusich itd.
„Grupa nie nazywa się przypadkiem „Millano-Baron”?” – Bynajmniej. Grupa nazywa się Millano Group. Przeczuwam pytanie, skąd moje nazewnictwo w tytułach (zauważ, że nigdy w recenzjach). Po pierwsze od dawnej nazwy strony. Po drugie chciałam powoli przyzwyczajać czytelników, że Baron to już Millano.
„Wydaje mi się, że Baron i całe Millano mimo wszystko nie jest tak dużym graczem na rynku, by jego jakość diametralnie się różniła w obrębie poszczególnych marek.” – Ja tam nie wiem. Nie znam historii Millano. Jeśli przejęła Barona i inne marki, mogła zachować ich odmienne cechy, tak jak zrobił to Mondelez. Wobec tego czekoladę dla Biedronki może produkować Hibbi, podczas gdy Ty uparcie nazywasz tę markę Baronem. Uważam, że to niesprawiedliwe wobec marki, której nie jesteś w stanie ustalić, bo znasz jedynie koncern.
Czyli Baron był kiedyś bardziej Baronem, a teraz to już Millano? Wybacz, nie śledzę zmian, bo mnie Baron / Millano obchodzą jak… :P
Teraz to już mi w głowie namieszałaś. Myślałam, że Baron to marka Millano, a nie że Millano Barona kiedyś tam przejęło czy coś. I czekaj… Hibbi produkuje Millano (przynajmniej kiedyś było na nich „Baron-Millano”. Czyli… To, że Hibbi są Millano nie znaczy, że robi je ten sam producent co Barony? Co? Zupełnie się pogubiłam, serio.
Luximo Premium niektóre są „Baron-Millano”, więc robię jakiś błąd, że nazywam je Baronami?
Czekoladki z mlecznym nadzieniem dla Biedry nazywają się Hibbi, producentem jest Millano, podobne dla np. Carrefoura nazywają się Carri (wymyślam, chodzi o przykład), producentem jest Millano, a czekoladki Barona, których producentem (?) jest Millano… nie są produktem jednego producenta? Millano nie jest producentem? Zupełnie nie rozumiem już teraz.
Wcześniej tłumaczyłam to tylko tym, że jeden producent może robić różnej jakości produkty na np. Biedrę, Carrefoura, a innej pod swoje logo. Ale… jeden koncern nie oznacza jednego producenta? I właśnie… Baron-Millano, obecnie jak mówisz, samo Millano, nie jest producentem?
Jak wspomniałam, nie znam historii przejęć, więc nie dam Ci pewnej odpowiedzi. Wiem jedynie, że Millano to „koncernowy” twór zbierający marki (jak Colian, Mondelez, MARS), a Baron to marka. Szczerze mówiąc, nie spotkałam się z zapisem Baron-Millano – ani np. Milka-Mondelez – ale nigdy nie kupowałam czekoladek Hibbi, więc możliwe, że tak jest/było.
„To, że Hibbi są Millano nie znaczy, że robi je ten sam producent co Barony?” – O ile wiem, sam Mondelez czy Colian – a więc i Millano – niczego nie produkuje (dosłownie), bo produkują marki – wg różnych receptur. Dlatego Góralki ssą pod względem konsystencji, a Lusette są doskonale kruche. Dlatego na KitKacie była fajna czekolada, a w Studenstkiej… no.
Reasumując: Jeśli zakładasz, że produkt X robi Baron, możesz mieć rację, a możesz nie mieć. Póki występuje zapis Millano, wiesz jedynie, że słodycze wyprodukowała jedna z marek należących do Millano.
Wszystkie czekolady, jakie jadłam, jako producenta miały „Baron-Millano”. Stąd nazywałam wszystkie Millano Baronami. Pierwszy raz spotkałam się z zapisem „Millano” bez Barona przed myślnikiem… dzisiaj (dasz wiarę? haha). I to dotyczy nowości, więc… obstawiam zmiany. Tylko pytanie czy w nazwach tylko, czy związane z przejęciami, czy co.
Dziwna sprawa. Kupuję słodycze Millano od kilku lat i absolutnie nigdy nie trafiłam na łączony zapis. Może robią nas w konia i wysyłają do Twojego miasta inne, do mojego inne :P
Wyjaśniłam to z nimi; możliwe, że łączony zapis na Biedrę poszedł. W każdym razie, dla wszystkich zainteresowanych, którzy czytaliby te nasze komentarze: Millano to jeden producent. Ma różne marki (Baron, Hibbi, marek własnych różnych marketów), ale wszystko, co „Millano” robi ten sam „osobnik”.
Czyli moje baronowanie wszystkiego to błąd w nazywaniu, ale nie myliłam się co do tego, że produkuje to wszystko ten sam ktoś.
No i bomba. Dzięx <3
Tabliczki czekolad od zawsze były słodyczami dla mnie najnudniejszymi, więc na pewno nie martwi mnie fakt, że zamierzasz od nich odejść.
Nie jadłam tej czekolady, ale kierowana bardzo podobną, nagłą chęcią na tabliczkę z całymi orzechami laskowymi, parę miesięcy temu jadłam bardzo podobną czekoladę z Lidla. Nie pamiętam niestety marki ani tego, czy podział części był taki jak w tej, wiem jedynie, że nie bardzo mi smakowała; orzechy i konsystencja dokładnie takie same jak je opisałaś, łącznie z częściową surowizną orzechów. Niby nie był to słodycz zły, ale jak przy większości tabliczek, jedzenie jej po prostu było nudne i męczące.
Chciałam któregoś dnia w odległej przyszłości zrecenzować lidlowe czekolady z całymi orzechami. Już nie chcę. Przede wszystkim po degustacji biedronkowych, ale także dzięki Twojemu ostrzeżeniu. Dzięxik ;*
Nie znasz się.Czekolada jest bardzo dobra.Idź pieluchy zmieniać dzieciakowi zamiast za recenzję słodyczy się brać.
Poziom Twojej wypowiedzi jasno wskazuje, jaką jesteś osobą :)