Moją absolutnie ulubioną formą słodyczy jest baton. Gdyby jednak przyszło mi wybrać tylko jeden rodzaj, a z resztą pożegnać się do końca życia, miotałabym się niczym biedak z rozstrojem żołądka, który musi podjąć decyzję, czy ulżyć sobie w sąsiednim ogrodzie pod drzewem, czy kulturalnie skorzystać z domowej toalety gospodarza domu, niefortunnie znajdującej się ściana w ścianę z salonem pełnym gości skupionych w idealnej ciszy na oglądaniu filmu. Do ostatniej chwili nie wiedziałabym, co wybrać: plebejski baton czekoladowy czy surowy baton wegański z owoców, orzechów, nasion i innych drobnych dodatków.
Cacao od Raw Bite to baton łączący najważniejsze cechy przedstawicieli dwóch miłych mi zbiorów. Po pierwsze niewątpliwie jest surowym batonem wegańskim, po drugie zawiera kakao w proszku, a nawet masę kakaową, co jest rzadkością w raw barach. Wydaje się, iż w stanowi idealne wyjście z przytoczonego wyżej dylematu. Bynajmniej jednak nie należy porównywać go do rozwiązania wybranego przez delikwenta z rozstrojem żołądka. Ten bowiem, chcąc połączyć niewychodzenie z domu z niekorzystaniem z toalety, ostatecznie kucnął nad półbutem jednego z gości, licząc na późniejsze zwalenie winy na psa.
Raw Bite Cacao
Kakaowy baton Cacao od Raw Bite rzeczywiście zdaje się doskonałym produktem, dzięki czemu upolowanie go w promocyjnej cenie postawiło mnie w nieporównywalnie lepszej sytuacji od tej, w której znalazł się człowiek z opowieści ze wstępu. Zwłaszcza po tym, jak dowiedział się, że pies gospodarza domu zmarł miesiąc wcześniej. Warto też zauważyć, że baton wyróżnia się na tle braci – może z małym wyjątkiem dla kokosowego – adekwatnością koloru opakowania do smaku zawartości.
Raw bar Cacao od Raw Bite dostarcza 446 kcal w 100 g.
Wegański baton ekologiczny kakaowy waży 50 g i zawiera 223 kcal.
Po rozdarciu opakowania trafiłam na cudny i pyszny zapach. Słodki i kakaowy, jednak ani czekoladowy, ani masokakaowy. Raczej przywodzący na myśl trufle szczelnie obtoczone surowym kakao, podane w duecie z kieliszkiem czerwonego półsłodkiego wina. Pomyślałam, że kompozycja coś mi przypomina. Grzebanie w pamięci nie trwało długo, chwilę później bowiem na taflę skojarzeń samoistnie wypłynęły pralinki Rawnello Żurawina na czarnym lądzie (a jadłam skubańce w 2016 roku!). Tak, jest to albo ten sam, albo prawie ten sam zapach. Zdają się różnić wyłącznie intensywnością słodyczy, niższą dla Cacao Raw Bite. I dobrze, wszak Żurawina~ okazała się pod tym względem mordercza.
Surowy baton kakaowy kroi i łamie się łatwo. Jest zdecydowanie najmiększy z serii Raw Bite. Ba! wprost mięciutki. Wgniata się niczym plastelina, co zasadniczo nie powinno dziwić, jako iż ma zdecydowanie mniej orzechów niż bracia. Wygląda pięknie, przy czym preferuję inne wymiary, zwłaszcza takie jak w batonach Bombusa. Zaprezentowany tu jegomość i jego bracia są krępi, co budzi wątpliwość odnośnie możliwości zaspokojenia głodu, mimo że to wciąż 50 g treściwej materii.
Jak w większości batonów Raw Bite w wariancie Cacao znajdują się nerkowce i migdały (ale łącznie „tylko” 36%). Zastosowano je zarówno w dużych kawałkach, jak i w drobinkach. W środku daktylowej masy znalazłam nawet jeden cały migdał o zachwycającej wielkości (opcjonalnie kawałek palca pracownika fabryki). Oba dodatki są minimalnie twarde, raczej miękkie, wszelako stanowią lekkie oparcie dla zębów. Chrupią nieliczne, może jeden na kilkanaście. Do smaku nie wnoszą absolutnie niczego.
Znacznie ważniejsza dla konsystencji jest treść otaczająca orzechy i migdały. Przez połączenie suszonych owoców z masą kakaową daje się poznać jako miękka, plastelinowa w złym sensie. Przypomina masę margarynowo-kakaową bądź czekoladopodobną. Odrobinę pepła się w ustach. Niestety to ona odpowiada za smak batona, który nie jest kakaowy, lecz kakaowawawawawy. Głównie nieokreślony. Słodki i jakiś.
Czytając informacje na opakowaniu tuż przed przystąpieniem do degustacji, czułam ekscytację na myśl o spróbowaniu pierwszego raw bara kakaowego wyposażonego nie tylko w surowe kakao, lecz także w masę kakaową. O słodka naiwności! Choć tej ostatniej w składzie znajduje się jedynie 6%, niczym mikroskopijny zarodek pleśni w chlebie kładzie się nieprzejednanym cieniem na całym batonie. W efekcie potencjalnie rozkoszny raw bar staje się tanim, niskobudżetowym (po)tworem masokakaowym.
Na domiar złego baton Cacao od Raw Bite ma smak, którego nie sposób poprawnie zinterpretować. Próby rozwikłania zagadki można porównać do próby ustalenia, jaka piosenka została puszczona w pokoju obok, kiedy leży się w wannie z głową pod wodą. Nie mogę jednak powiedzieć, że całokształt jest zły. Pod względem konsystencji tak, ale głównie uważam baton za żaden. To czarna owca w stadzie.
Nieakceptowalnie wysoka cena batonów Raw Bite w przypadku kakaowego wariantu jawi się jako wyjątkowo absurdalna. Za ponad 9 zł mogę mieć co najmniej dziewięć produktów czekoladopodobnych.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: suszone owoce 54% (daktyle, rodzynki), orzechy 36% (nerkowce, migdały), masa kakaowa 6%, kakao w proszku 4%. Ekologiczny, nieprzetworzony, pochodzący z rolnictwa ekologicznego. Może zawierać fragmenty pestek owoców i łupin orzechów.
Kalorie w 100 g: 446 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 24 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5 g), węglowodany 41 g (w tym cukry 39 g), błonnik 10 g, białko 11 g, sól 0,03 g.
Gdzie kupić: zniknął z Rossmanna, toteż pozostają internety i sklepy ze zdrową żywnością
Cena: 8 zł wzwyż
A już myślałam że smaku czekolady nie da się zepsuć, zwłaszcza jak składniki są dobrej jakości :( no i jeszcze masa kakaowa! Ale przynajmniej uśmiałam się na wstępie i na załatwieniu się do buta :D
Właściciel butów wcale się nie śmiał, tyle Ci powiem.
Olgo, zajadasz RAW bary, a czy lubisz jedzenie bakaalii?
Lubię bakalie. Nie lubię jedzenia bakalii. Tak to widzę :P Ponadto smakowo preferuję orzechy. Suszone owoce są takie sobie.
Acha, myślałam, że może lubisz – bo można dobrać bakalie wg swojego gustu, przemleć w malakserze i takie domowej roboty batoniki uformować, albo kuleczki 😉 Ale z samych orzeszków to raczej nie wyjdzie…
To jeszcze gorzej, bo trzeba gotować :D Tak czy owak, dziękuję za pomysły ;*
Ja bym się skusiła na te batony gdyby wypuścili wersję z liofilizowanymi bananami i kakaowymi nibsami :)
Nigdy nie jadłam liofilizowanych bananów. W końcu zjem.
Koniecznie! Są… zabawne. Nie kupuję, ale kilka razy jadłam w górach w mieszankach liofilizowanych różności i serio to jedna z tych dziwnych rzeczy wartych poznania, bo oprócz dziwności jest też smaczność.
PS Sobie niedługo zrobię jakiś test suszonych (takich na czarno) i poluję na puffingowane. Dopiero ostatnio się o takim czymś dowiedziałam – ponoć coś trochę innego i jeszcze lepszego.
Nie mam pojęcia, co to oznacza, ale zakochałam się w brzmieniu słowa.
Puffing są jeszcze lepsze. Polecam !
Brązowe opakowanie dla wariantu kakaowego? Nie może być!
Z bardzo dobrą wtopioną miazgą… nie wiem, czy taki twór mógłby dobrze wyjść. Rozeszłaby się pewnie w smaku.
Pewnie im się pomyliło. Brązowe opakowanie miało iść do wariantu nerkowcowego.