Muller, Riso Vegan O smaku czekoladowym – recenzja gościnna

Dziś kontynuujemy wędrówkę przez krainę wpisów gościnnych, jako iż Kasia przysłała mi recenzje obu wersji smakowych Riso Vegan (dziękuję!). Przy okazji przypominam, że wy również – jeżeli jesteście czytelnikami i komentatorami livingu – możecie zgłosić chęć publikacji autorskich tekstów. Podstawowa zasada jest taka, by wybrać słodycze, których jeszcze nie opisałam ani nie planuję opisać.*

* Waniliowe i czekoladowe Riso Vegan nie są najlepszymi przykładami owej zasady i mogą was zmylić, wszak na końcu obu recenzji dodałam swoje opinie. Po prostu tym razem uległam pokusie i kupiłam wegański ryż na mleku Mullera, czego nie zamierzałam robić.

Muller, Riso Vegan o smaku czekoladowym

Riso Vegan O smaku czekoladowym – recenzja gościnna (Kasia @dziwna_ona)

Wersja deserów czekoladowa wegańskiego deseru ryżowego również waży 160g, jednostek biodrowych posiada 111kcal/100g , niestety zaledwie 1,2g białka. Tym razem po otwarciu opakowania uderza nas słodko kakałkowy zapach.

Riso Vegan O smaku czekoladowym marki Muller dostarcza 111 kcal w 100 g.
Wegańskie Riso czekoladowe na ekstrakcie kokosowym waży 160 g i zawiera 178 kcal.

Muller, Riso Vegan o smaku czekoladowym

Sam deser ma kolor szaro-beżowy, choć cieplejszy niż poprzednik, na powierzchni widać dużą dawkę sosu. Ponownie spróbowałam najpierw każdy element osobno. Ku mojemu zaskoczeniu deser okazuje się dosłownie „łychostajny”, nie spada nawet z odwróconej łyżeczki!

Masa bez-mleczna jest prawie identyczna jak w wersji waniliowej , tylko trzykrotnie gęstsza, wydaje się lekko kakaowa.

Muller, Riso Vegan o smaku czekoladowym

Sos kakaowy jest mocno wodnisty, nie ma w nim nic z czekolady, jeśli już to poza kakao (takim zwykłym, ciemnym) przypomina w smaku nieco domową polewę czekoladową do ciasta. Jest bardzo poprawny, wydaje się mniej słodki niż w oryginale, ale dawno tamtego nie jadłam, więc pewności nie mam.

Pamiętając rozczarowanie z poprzedniej degustacji spodziewałam się paćko-wodnego ryżu, jednak tym razem spotkałam całą masę jędrnych, twardawych ziarenek , miękkich w środku, ale stawiających przyjemny opór zębom – mam nawet wrażenie , że jest nieco bardziej „al dente” niż w wypadku pozostałych Riso. Jest słodko-mleczny w smaku, idealny.

Muller, Riso Vegan o smaku czekoladowym

Po wmieszaniu sosu deser nabiera koloru milki czy też nutelli z wyraźnie odcinającymi się ziarenkami, słodycz jest wyważona, wyraźnie czuć smak kakao. W mojej pamięci smak mlecznego Riso z czekoladą był prawie identyczny , choć słodszy i mniej kakaowy. Deser w wersji wegańskiej czekoladowej wydaje się jego „doroślejszą” wersją.

Moja ocena 8/10, czy też 5 chi, gdyby miał 180 lub 200g ocena byłaby o notę (wstążkę) wyższa. Jeśli stała cena uplasuje się w granicach 3 zł będę po niego sięgała jeszcze nie raz.

Ocena: 5 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: woda, 17% ekstrakt z kokosa, 8% ryż, cukier, syrop ryżowy, 1,8% czekolada w proszku, mąka ryżowa, 0,1% czekolada, skrobia, substancje zagęszczające: guma guar; mączka chleba świętojańskiego, karagen, stabilizator: chlorek wapnia; błonnik cytrusowy, sól, aromat. Może zawierać jaja i mleko.

Kalorie w 100 g: 111 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 4,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,9 g), węglowodany 16,9 g (w tym cukry 8,7 g), białko 1,2 g, sól 0,17 g.


Czekoladowe Riso wegańskie – moja opinia

Po tym, jak zachwyciłam się waniliowym Riso Vegan, poczułam strach, że źle zapamiętałam opinie Kasi i to wariant czekoladowy miał się okazać gorszy. Kiedy jednak otworzyłam wegański deser ryżowy, doznałam ulgi. Powitał mnie bowiem zapach przecudny, oddający czekoladowe pralinki z truflowym nadzieniem roztopione na okrągłych waniliowych biszkoptach. W dalszej kolejności pomyślałam o torcie złożonym z mięciutkiego waniliowego biszkoptu przełożonego przeczekoladowym kremem, oblanym grrrubą warstwą czekolady. Cóż za festiwal obłędności!

Czekoladowe Riso Vegan – podobnie jak waniliowe – zawiera ryż twardawy i mącznawy. Dla mnie aż nazbyt twardy. Zbrylił się w ogromną kulę zalegającą w centrum kubeczka (uwielbiam taki „defekt”; spotykałam go niekiedy w ryżu na mleku z Aldiego). Przeciwieństwem jest sos – beznadziejnie rzadki. To czekoladowa woda. Przez niego czekoladowe Riso Vegan ulega znacznie większemu rozrzedzeniu niż waniliowe, co stanowi idealną odwrotność obserwacji Kasi. Przyczyny upatruję w różnicach podczas produkcji.

Na szczęście zasmucająco rzadki sos nadrabia smakiem. I to nie byle jakim, bo odpowiadającym zapachowi. Ponownie ujrzałam wielki czekoladowy tort, tym razem z olejkiem migdałowym. Pomyślałam o limitowanym Riso Brownie, przy czym wyrosłym na sterydach.

Wegańskie Riso – czekoladowe i waniliowe – to jedno z najlepszych Riso, jakie jadłam. Gdyby bohater dzisiejszej dzisiejszych recenzji był gęstszy, czyli taki jak mój waniliowy, bez wahania przyznałabym mu unicorna smaku. Póki co wystawiam ocenę nieco niższą, choć nadal bardzo wysoką, czyli…

Ocena: 6 chi

23 myśli na temat “Muller, Riso Vegan O smaku czekoladowym – recenzja gościnna

  1. U mnie te wszystkie ryże są na czarnej liście rzeczy, których nigdy, przenigdy nie jem. Ale może czas wyjść w świat i spróbować? :)

      1. Stan na teraz: nigdy, przenigdy nie jem. Stan na przyszłość: kto wie? Sam nie wiem, sama idea ryżu w słodkim bagienku wydaje mi się raczej wymiotna.

  2. Wielki tort z olejkiem migdałowym? O, Ty wiesz, jak człowieka przerazić porządnie.

    PS Czy nie lepszy byłby układ, w którym to Twoja część tekstu byłaby na górze? A wzbogacona o recenzje czytelników?

      1. Spodziewałam się właśnie, że moja recenzja będzie pod Twoją! Tak jak czasem dopiski Twojej mamy 😅

  3. Wiem, że recenzja główna nie należy do Ciebie, ale…nie przywykłam do błędów w tekstach na Twoim blogu. Wszystko ok, ale brak odmiany przez przypadki to już trochę przegięcie. Nieprzyjemnie się to czyta, błędy stylistyczne i edytorskie… Nie jestem jakaś czepialska, nie mam paranoi na punkcie hiperpoprawności w polszczyźnie, niemniej uważam, że publikując coś wypada znać podstawy.
    Co do samego produktu, skusiłam się. Sos to niebo, reszta -jeśli chodzi o konsystencję- kompletnie nie moja bajka. Ryż był po części twardy, po części całkiem rozmemłany, jak z zupy pomidorowej, która stoi drugi dzień w garze, oczywiście z ryżem w środku (moja babcia taką robi…zgroza).

    1. :(

      O rety, pomidorówka z ryżem! Ostatni raz jadłam ją chyba w dzieciństwie. Nie no, pewnie później też, ale kojarzę tę zupę z młodymi latami i pierwszym domem.

      1. Jesteście okropne. Teraz będzie za mną chodziła pomidorowa z ryżem. Ale dla mnie przygotowanie jej nie stanow problemu bo to ugotowany ryż zalany sokiem pomidorowym :) gorzej że jestem na etapie jedzenia odżywczych produktów a ryżu do nich nie zaliczę :(

          1. To chyba jedyny sok, którego bym nie tknęła nawet jeśli na ziemi nie istniałoby nic innego do picia/jedzenia. Nienawiść od urodzenia.

            1. Dla mnie nie jedyny. Tak samo brzydzi mnie sok buraczany. Poza tym kiedyś napiłam się świeżo wyciśniętego soku z pora. Bleeeeeee! Tyle że nienawidzę surowego pora. A może to był seler naciowy? Jeden pies, bo nie cierpię obu :P

        1. Martha! <3 Pomidorowa z ryżem, nawet jeśli jesteś ortodoksyjnym zdrowoodżywiaczem- nie zaszkodzi raz na jakiś czas. Ryż nie należy do złych produktów, a jak się coś lubi to po co sobie odmawiać? ;) Umiar we wszystkim jest moim zdaniem kluczem, jakaś równowaga, bo przy jej braku łatwo popaść w różne dziwne stane..niefajne. Sama dbam o michę, ale nie rezygnuję z czegoś, co bardzo lubię, np z ryżu :P Zrób sobie pomidorową! <3

          1. Nie nie. Ja nie jem tradycyjnych potraw. Od 10 lat tylko tego typu zupy lub wywary po gotowaniu warzyw wypijam :) ja nie gotuje :P
            Tak zastanawiam się czy nie skusić się na te riso z uwagi na promke w żabie, ale widzę że ma cukier…

            1. Mam to samo, serio. Tyle, że u mnie tradycyjne potrawy na banicji nieco dłużej…np nie pamiętam kiedy jadłam bigos, tradycyjny obiad po polsku ( schabowy ziemniaczki mizeria). Ale zupy? No nie, tego sobie nie odmawiam. Rosół, barszcz, żurek czy właśni pomidorowa, to przecie dobre, zdrowe rzeczy, przede wszystkim lekkostrawne, a rosół to nawet leczniczy..Ale jak uważasz :)

      2. Mam takie same skojarzenia. Dom rodzinny, babcia w centrum kosmosu i jej wielki heliocentryczny gar z zupą <3. Uwielbiam to wspomnienie, zupy..hm, już nie do końca. Pomidorowa z ryżem jest cudna ale bez AŻ tak nasiąkniętego ryżu, w zasadzie ta babcina strawa to był sos z ryżem..trochę fujka :/

        1. Nigdy nie miałam problemu z kończeniem posiłków, wręcz często prosiłam o dokładkę. Natomiast u babci kochałam kończyć zupę podwójnie bardzo. Wszystko dzięki temu, że babcia podawała mi zupę – rosół z makaronem lub pomidorówkę z ryżem właśnie – w talerzu, który na dnie miał obrazek. Miałyśmy taką zabawę, że jak tylko zobaczę obrazek (czyli zjem), mam jej powiedzieć, który talerz dostałam (były dwa wzory: z kaczuszką i z jeżykiem).

          „Heliocentryczny gar z zupą” <3

          1. Ale cudowne wspomnienie <3, trochę zazdroszczę…z babcią spotkania były okazjonalne, bo mieszkała w innym mieście, ale jak już ją odwiedzaliśmy, to pomidorowa z ryżem ( sos ryżowo-pomidorowy), to była główna ''atrakcja'' :D.
            Jak tak zaczęłyśmy o tej pomidorówce, to miałam sekundową myśl: a jakby tak riso zrobili w wersji na słono…? Np z sosem brokułowym , serowym, albo pomidorowym właśnie? Z dodatkiem liofilizowanych warzyw? I na ciepło by się zjadało po podgrzaniu w mikrofali… o_0 Ale myśl umarła pod wpływem własnej niedorzeczności. Apropos: podobno riso, bleriso i inne desery z ryżem można właśnie podgrzewać i zjadać na ciepło, próbowałaś tak?

            1. Oj nie, nie. Wersji obiadowej za nic bym nie kupiła. Klasyczne jogurty warzywne też mnie odrzucają.

              Riso/Belriso podgrzewałam, gdyż parę lat temu zimą wyszło kilka wariantów o „smakach mikrofalówkowych” (są na blogu, ale stare recenzje wyglądają ble :P). Normalnego nie testowałam w ten sposób, ponieważ wolę zimny ryż na mleku.

              1. Co do takich jogurtów: Polmlek ma w ofercie jogurty z dodatkiem warzyw..właśnie sprawdziłam dostępne smaki, i póki marchew z pomarańczą jeszcze ok, tak na paprykowo- truskawkowy czy jabłkowo- buraczany mam porządną konsternację. A Riso w wersji wytrawnej też bym nie zjadła- trochę przypominałoby to danie w stylu knorr albo winiary, więc nowość by to nie była. Dziwiłby jedynie fakt, że na wieczku widnieje nazwa Riso, które kojarzy się ze słodką przekąską. Także Riso na ciepło nie próbowałam i w obliczu piekła na ziemi obecnie raczej na test się nei zanosi

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.