Lipcowe polowanie na słodycze – prezentacja łupów

Pierwsza połowa 2021 roku za nami, nadszedł więc czas na uzupełnienie słodyczowych zbiorów. Tym bardziej że pod koniec czerwca lista liczyła niecałe dwadzieścia pozycji i znajdowało się na niej pięć czy sześć produktów, których jeszcze nie próbowałam, czyli do recenzji. Resztę stanowiły słodycze albo kupione do przedstawienia na blogu, ale już spróbowane, albo upolowane dla przyjemności własnej.

Na zakupy, podobnie jak ostatnio, udałam się do Carrefoura. Nie byłam pewna, co kupię. Skłaniałam się ku produktom lubianym i zrecenzowanym, co niestety tworzyło konflikt blogowy. Gdybym jadła tylko słodycze już zlivingowane, nie miałabym o czym pisać. Koniec końców zdecydowałam się na większość lubianych staruszków i trochę nowości. Brakiem materiału do recenzji będę się martwiła później.

Ciastka bez cukru Gullona

Na wypadek gdybyście zastanawiali się, które ciastka dostępne na polskim rynku są obecnie moimi ulubionymi, odpowiedź znajduje się na poniższym obrazku. Podczas uzupełniania zapasów zaopatrzyłam się w tyle ciastek bez cukru Gullona, że będę je jadła przez kilka miesięcy. No dobra, trochę przesadziłam. W rzeczywistości taki zapas rozkłada się mniej więcej na miesiąc, gdybym jadła ciastka dzień w dzień.

***

Zdrowe ciastka bez cukru: Irenki, BiaMar

Zanim uciekniemy od ciastek bez cukru, jeszcze trzy produkty. Na bezcukrowym regale w dziale ze zdrową żywnością spostrzegłam urocze ciastko marki Irenki. Ponieważ jadłam dwa inne warianty, uznałam, że warto sięgnąć po trzeci. Zwłaszcza że jeden odebrałam jako wspaniały, drugi zaś jako masakryczny do granic obrzydzenia. Z kolei na bezglutenowym regale wypatrzyłam dwa warianty ciasteczek bez cukru BiaMar. Mimo średnio atrakcyjnej ceny za kartonik liczący tylko 120 g wzięłam oba.

***

Wafle bez cukru: Wawel, Super Fudgio, Florbu

W ostatnim czasie najbardziej odpowiadają mi słodycze bez cukru. Mogą nie mieć żadnej substancji słodzącej jak raw bary albo korzystać ze słodziku, zwłaszcza takiego, który odznacza się niższą słodyczą względem plebejskiego cukru. Nic zatem dziwnego, że podczas polowania na dzidę nabiłam wafle bez cukru różnych marek. Propozycję Wawelu wzięłam do powtórki i ponownej recenzji, produkt Super Fudgio do dziewiczej recenzji, wafle Florbu zaś dla przyjemności własnej, wszak tekst już czeka na publikację.

***

Surowe batony wegańskie (bez cukru) i daktyle

Skoro już wspomniałam o raw barach, zostańmy przy nich przez chwilę. Upolowałam sześć Batonów Warszawskich w wariancie Ananas i kokos, którym zachwyciłam się po marcowym powrocie po latach. Ponownej recenzji nie będzie, bo stara jest adekwatna. Baton ma przedziwną konsystencję gęstej, mokropiaskowej masy pełnej rzężącego cukru (który jednak cukrem nie jest). No i ten smak… ach! Z kolei daktyle przytuliłam po – uwaga, spoilerogromnym rozczarowaniu daktylami Helio z linii Natura.

***

Ekologiczne chipsy z siemienia lnianego

To kolejny produkt, w którym nie ma cukru, a w jednym wariancie także soli. Chipsy z siemienia lnianego Good Stuff są ekologiczne, wegańskie, bezglutenowee, nie będę wymieniać wszystkich cech, poczekajcie chwilę na recenzje. Skądinąd ironią losu jest fakt, iż w recenzjach narzekałam na cenę chipsów. Kiedy kupowałam je w marcu, za pojedynczą paczkę płaciłam 6,99 zł. Tym razem kosztowały o 10 gr więcej. Na dodatek musiałam przekopać się przez 90% przeterminowanych paczek. Pracownicy z Carrefoura w Magnolii zasługują na medal w dziedzinie olewactwa.* Mnóstwo produktów w dziale ze zdrową żywnością datę przydatności do spożycia ma daleko za sobą.

* Myślałam, że to problem Carrefoura w Magnolii, natomiast parę dni później przekonałam się, że wcale nie. W Carrefour Markecie w Galerii Dominikańskiej jest to samo, na dodatek nie tylko w dziale ze zdrową żywnością. Zawsze patrzcie na daty ważności!!!

***

Wegańskie chrupki solone i warzywne

Do powtórki kupiłam także słone chrupki marek Eat Real (BioSaurus) i Organique. Te pierwsze schrupałam w dniu polowania. Dobrze, że zdążyły załapać się na zdjęcie. Zrecenzować muszę jedynie chrupki ryżowe o smaku szpinaku i pora. Dziwne połączenie, ale ciekawe. Skądinąd z tej serii miałam wcześniej – ustrzelone w marcu – chrupki orzechowe. Domyślcie się, co oznacza brak powtórki.

***

Pieczywo chrupkie i paluszki

Maca to moja absolutna miłość z czasów studenckich. Przez długi czas musiałam mieć w domu przynajmniej jedną paczkę. Przerobiłam wielu producentów i prawdopodobnie wszystkie warianty smakowe. Niestety z dawnych testów nie pamiętam niczego. Została we mnie za to miłość do tego rodzaju chrupkiego pieczywa. Kiedy przesunęłam wzrokiem po regale w Carrefourze i spostrzegłam macę, zrozumiałam, że nie wyjdę ze sklepu bez niej. Jeśli zaś chodzi o włoskie paluchy grissini, je także uwielbiałam na studiach i namiętnie kupowałam propozycje różnych producentów. Poczułam na nie ponowną ogromną ochotę.

***

Plebejskie chrupacze

Kiedy myślę o czekoladach, czekoladowych batonach i ciastkach oblanych czekoladą, robi mi się słabo. Aktualnie wolałabym pocałować pelikana prosto w oko Saurona, niż poświęcić budżet słodyczowy na produkty składające się głównie lub w znacznej części z czekolady. Za to chipsy i chrupki, które w ostatnich latach odsuwałam od siebie kijem, wstąpiły do ścisłego kręgu zainteresowania. Ubolewam, że w Carrefourze nie znalazłam małych paczek. Chętnie kupiłabym każde możliwe plebejskie chipsy w opakowaniu do 60 g. Może kolejnym razem wybiorę się na polowanie do Leclerca.

***

Popcorn do mikrofalówki: z solą, maślany, karmelowy

Jaki produkt chodzi wam po głowie od dawna, ale ciągle zapominacie go kupić, uznajecie, że jeszcze nie czas, nie trafiacie na ulubiony wariant albo napotykacie inną przeszkodę? W moim przypadku odpowiedź brzmi: popcorn. Nie jadłam go od stu lat. Dosłownie, co do dnia. Najwięcej popcornu w życiu schrupałam w sali kinowej. W domu raczyłam się nim rzadziej. Ze trzy razy?! Możliwe, że nawet nie. Mama nie jest fanką, więc nie trafiał do koszyka sklepowego. Natomiast kiedy zamieszkałam osobno, brakowało mi motywacji. Wersji do mikrofalówki nie chciało mi się robić, gotowego produktu zaś nie tknęłabym nawet kijem (nie rozumiem, jak można kupować produkty takie jak gotowe placki ziemniaczane czy popcorn właśnie, skoro 90% ich cudowności opiera się na świeżości i perfekcyjnej chrupkości). W końcu zmobilizowałam się do polowania i tak oto moją ofiarą padły trzy rodzaje popcornu. Szczególnie ciekawi mnie karmelowy, ponieważ nigdy nie próbowałam nawet pojedynczej kulki.

***

Masła orzechowe i podobne

Po otrzymaniu paczki od firmy KruKam myślałam… łudziłam się, że masła orzechowe wystarczą mi do końca roku. Ponieważ jednak codziennie zużywam ok. 30 g, pasty znikają zasmucająco szybko. Rozważałam upolowanie znanych i markowych do zlivingowania, niestety chwilowo zawartość konta bankowego cenię bardziej niż fajny materiał do recenzji. Zamiast popularnych maseł orzechowych dostaniecie więc propozycje z linii Carrefoura. Miąższ kokosowy zaś możecie potraktować jako wypadek przy pracy. Bardzo chciałam spróbować któregokolwiek, a był tylko ekologiczny. Złapałam go w sidła bez żalu.

PS Tak samo jak ostatnio po głównym polowaniu urządziłam drobne dopolowanko. Bardzo nie chciało mi się robić zdjęć i opisywać kolejnych łupów, więc pozwolę sobie zachować je w tajemnicy. Przy okazji zapewnię wam elektryzującą dawkę tajemnicy co do publicystycznej przyszłości.

***

Co interesuje was najbardziej? Na recenzje których produktów będziecie czekać niecierpliwie?

31 myśli na temat “Lipcowe polowanie na słodycze – prezentacja łupów

  1. Pełnoziarniste herbatniki Gullona uważam za jedne z najlepszych ciastek, jakie jadłam. W sklepie zawsze zwracam uwagę także na inne ciastka tego producenta, ale nie potrafię zdecydować się na ich zakup. Opakowania są dość spore, a ja choć bardzo lubię takie produkty, nie jadam ich codziennie. Boję się, że po kilku tygodniach ciasteczka w rozpoczętej paczce nabrałyby wilgoci lub wyschły, mimo tego, że zawsze zabezpieczam otwarte produkty. Straciłyby wtedy wiele ze swego uroku. Bardzo ciekawią mnie Batony Warszawskie, ale niestety nie widuję ich w sklepach w mojej okolicy. Pasta kokosowa także już kiedyś zwróciła moją uwagę, ale nie kupiłam jej z obawy, że będzie słodko-mdła i zbyt tłusta. Dlatego chętnie przeczytam jej recenzję, by się przekonać, czy jest warta swojej ceny. Nie jestem wielką fanką chrupaczy i raczej nie jem takich produktów solo. Jednak jak już miałabym wskazać moje ulubione chrupkie pieczywo, to chyba wybrałabym właśnie macę razową. Tę z Carrefoura odebrałam jako smaczną, ale jadłam lepsze.

    1. Pełna zgoda co do pierwszego zdania. I dla mnie są to jedne z najlepszych ciastek, jakie kiedykolwiek jadłam. Moim numerem dwa są te pieguskowe. Niestety w Carrefourze były dwa opakowania, dlatego upolowałam tylko tyle :'( Batony Warszawskie widuję wyłącznie w Carrefourze, ogromna szkoda.

  2. Olgo,
    kiedy zaczną się pojawiać recenzje tych produktów – jak to zaplanowałaś? Czy będziesz wplatać w recenzje, które masz już przygotowane? Czy dopiero po ich opublikowaniu?
    Jeszcze pytanie takie bardziej wścibskie – Ty liczysz zjedzone w ciągu dnia kalorie??

  3. Ciastka Gullon muszę i ja w końcu upolować, bo wyglądają zachęcająco, tym bardziej że ostatnio nachodzi mnie często na herbatniki, a żadne powszechnie dostępne nie spełniają moich kryteriów zakupu :D Wafelki Super Fudgio są jak dla mnie ok, choć mogłyby być trochę mniej słodkie. Moje ulubione wafle to ostatnio kokosowe firmy Naura (zrobiłam zapas, bo była spora promka przy okazji wyprzedaży znikającego z Polski Tesco ;)) Żadnych innych bez cukru chyba jak dotąd nie jadłam…
    Co do maseł orzechowych, to firma KruKam ma właśnie promkę -30% na wszystkie pasty orzechowe, więc zaraz idę na ich stronę powiększyć moje zapasy ;))

    1. Dla mnie wafelki Super Fudgio powinny być przede wszystkim tańsze, bo obecna cena miażdży portfel. Nie wiem, do jakich ludzi marka kieruje asortyment, ale na pewno do Polaków zarabiających poniżej średniej krajowej, a pewnie i średniacy mogą sobie pozwolić na takie wydatki od wielkiego dzwonu. Tesco mam na końcu świata. Jest ubogie i rozmiaru Biedronki. Maseł mam na razie dużo, więc kolejne zamówienie pewnie pod koniec roku.

      1. Kupowałam te wafle na promce chyba za 6 coś, więc tragedii nie ma, biorąc pog uwagę ceny zdrowszych słodyczy (dla mnie abstrakcją są mini raw bary, w których więcej opakowania niż wnętrza, często za 6 – 7 zł :P). Maseł zamówiłam chyba za dużo, ale sporo nowości się pojawiło i większość mi pasowała :P

  4. Ja chyba jestem najbardziej ciekawa recenzji popcornu z mikrofalówki. Nie jadam popcornu zbyt często, a takiego z mikrofalówki nie było mi dane zjeść nigdy.

    1. Mam zatem dobrą wiadomość, bo popcorny zmiotłam z listy jako pierwsze i tydzień temu napisałam recenzje :) Publikacje we wrześniu: 13, 14 i 16.

  5. Jak się zapewne domyślasz zupełnie nie moja bajka. Zdrowe słodycze to ja lubię domowe, a w sklepie zaopatruję się jedynie w plebejski syf ; ) Z tego zestawienia jedynie ciastka Gullon mogłyby mi potencjalnie smakować.

      1. Oczywiście, że nie! Dobrze wiesz, że czytam Twoje recenzje nawet gdy produkty mnie zupełnie nie interesują.

  6. Ja poczekam na tego cholernika ŁanCiastko. Ciekawi mnie ze względu na tak różne recenzje 2 innych wersji. Na masło orzechowe smooth i na organiczne chrupki ryżowe, chyba nigdy nie jadłam chrupek ryżowych! A ryż to moja ulubiona wersja węglowodanów;) Z chęcią bym spróbowała ( o ile nie okażą się- jak to mawiasz- „pomiotem szatana”).

    1. Jeśli chcesz malutki spoiler odnośnie chrupek ryżowych, mogę Ci coś tam zdradzić. Schrupałam je niedługo po zakupie. Recenzja wpadnie 11 września.

  7. Ja czekam na maslo kokosowe. Jadłam tej firmy z orzechów laskowych. Ani konsystencja ani smak mi nie odpowiadały :/
    Ciastka znam. Wafle również. Popcorn mnie nie interesuje.
    Super fudgio to porażka moim zdaniem na całej linii a nie tylko pod względem ceny ;(
    Ten baton warszawki również moich kubków smakowych nie zawojował :( wczoraj na pikniku Jadłam RAW bara kakao z Lidla i także dopadły mnie wątpliwości co do satysfakcji z jedzenia RAW barów. Nie widzę obecnie sensu ;( mój jadłowstręt osiąga apogeum widzę :(

  8. „Gdybym jadła tylko słodycze już zlivingowane, nie miałabym o czym pisać.” – właśnie się zorientowałam, jakie to szczęście, że większość moich czekolad jest do zdobycia raz, że są limitowane, okazyjne, zbiór zbiorowi kakao nierówny. To szczęście w nieszczęściu, bo często się wkurzam, że jakaś jest wyjątkowo pyszna, a potem nawet jakbym chciała, to nie mam jak wrócić. Podkreśliłaś w mojej głowie swoim wstępem ten pozytywny aspekt tej sprawy. :D
    W Carrefourze mam swoje produkty, ale to pojedyncze znalezione perełki (przypomniało mi się sprzed lat, jak Mama – zanim znalazła swoje – narzekała, że Carrefour jest drogi, a ja wówczas pokazałam jej swój bardzo lubiany twaróg za jakieś 1,60 zł. Aż nas dziwił-śmieszył; w pozytywnym sensie rzecz jasna).
    Bardzo, bardzo nie dla mnie zbiory.* Te zakupy były przed czy po poście o tym, że zorientowałaś się, że nie ma sensu przepłacać tylko za np. bezglutenowość, skoro gluten możesz jeść itd.? Kojarzy mi się, że jakiś czas temu o czymś takim pisałaś.
    Wiesz, że i ja raz zerknęłam na te wafelki Super Fudgio? Myślałam wprawdzie bardziej o Mamie, ale… jak dostrzegłam producenta, uciekłam jak najszybciej od tego (podłe czekolady).
    *Daktyle – o, jedyne, co dla mnie. Aczkolwiek i w ich sprawie się różnimy. Aczkolwiek Helio, o których mi pisałaś, nie znam. Do marki Helio mam mieszane uczucia, a za Bakalland nie przepadam (niby nic do nich nie mam, ale uważam, że za bardzo się cenią). Zauważyłam coś śmiesznego. O ile nie lubisz mokrych daktyli, a ja tak (choć np. świeże są mi za mokro-miękkie i słodkie), tak fig nie lubisz suchych z krążków, a wolisz te, które ja nazywam ślisko-gumiastymi, nie?
    Dobra, daktyle nie jedyne, bo dojechałam do maseł orzechowych. O wiele bardziej podoba mi się pomysł na recenzje zamienników marketowych produktów. Te znanych marek… są znane. A właśnie te to takie „dziwne tajemniczości na półkach”. Jak już o Carrefourze pisałam: pewne perełki po prostu trzeba znaleźć, a to będzie pomocne. Z Mamą swego czasu naszukałyśmy się masła dla niej i to była jakaś tragedia (miałyśmy o tyle utrudnioną sytuację, że jej chodziło o dobre typu amerykańskiego).
    Ciekawi mnie miąższ z kokosa. Kiedyś patrzyłam na mannę Basi Basi, ale boję się, że to będzie za bardzo nie dla mnie, tłuste, słodkawo-mdłe czy coś. Ten ze zdjęcia miałam w rękach, ale cena prawie 30 zł odstraszyła. Swoją drogą, od Mamy wiem, że tej marki produkty często są w Rossmannie po jakieś 8-9 zł w promocji (nie wykluczamy, że wiązało się to z wprowadzaniem marki na rynek czy coś, „na dobry start”, bo daty były długie).
    Ekologiczne chipsy z siemienia lnianego – oho, z tego to tylko słówko „ekologiczne” poproszę.
    Ej, i w moich Carrefourach dziadowią się z datami! Raz zerknęłam kabanosy i były przeterminowane o dwa tygodnie. Zwróciłam wykładającej towar na to uwagę, ona zgarnęła paczkę, którą jej podałam, a resztę na półce olała (no tak, może ktoś inny nie sprawdzi i się wrąbie, ta?). Apotem się dziwią, że sklepom sprzedaż nie idzie…
    Pierwsze zdania o plebejskich chrupaczach -z tą czekoladą, haha. I w końcu… Lay’sy – myślałam, że nie jadasz, bo wolisz „udziwniane” chipsy…?
    Popcorny z mikrofali, o rany.
    Już widzę, że będzie mi trudno się ogarnąć w tych recenzjach, ale wieeelu z tych rzeczy nie znam, więc poczytać mogę.

    1. „Te zakupy były przed czy po poście o tym, że zorientowałaś się, że nie ma sensu przepłacać tylko za np. bezglutenowość, skoro gluten możesz jeść itd.?” – Po. Masz w zanadrzu jakiś zarzut? :D

      „O ile nie lubisz mokrych daktyli, a ja tak (choć np. świeże są mi za mokro-miękkie i słodkie), tak fig nie lubisz suchych z krążków, a wolisz te, które ja nazywam ślisko-gumiastymi, nie?” – Dokładnie tak. Nie pomyślałam nigdy o naszej odwróconej zależności.

      Moje wybory masłoorzechowe nie przydadzą się ani Tobie, ani mamci. Przynajmniej na tym etapie mojego i Waszych żyć. Nie będę sięgała po amerykańskie z dodatkami.

      „No tak, może ktoś inny nie sprawdzi i się wrąbie, ta?” – Zgłosiłam raz (cały regał przeterminowanych strogonowów Primaviki). Odniosłam wrażenie, że babka miała to samo podejście, o którym napisałaś. „Pozbyć się jednego, skoro zauważono, a reszta niech zostanie dla łosi”.

      Chipsów nie jadam, bo wolę „udziwnione”, owszem. Naszła mnie jednak nieodparta chęć, no i cóż poradzić?

      1. Niee, tylko po prostu skoro stwierdziłaś: „nie ma sensu przepłacać za bezglutenowość”, to było raczej błędne. Bo… w tym przypadku nie przepłacasz w moim odczuciu za bezglutenowość, a po prostu jesteś gotowa wydać więcej za smak / efekt, który Ci odpowiada. Podobnie patrzę na czekolady. Nie przepłacam za plantacyjność, po prostu wydaję więcej za to, że dostaję, co lubię.

        Ej, my chyba mamy mnóstwo takich „odwróceń”. Zabawne to.

        Ja lubię czyste pasty 100 %, ale jem ich za mało, bym przejadała z pełnym spokojem, że się nie zepsują, więc nie kupuję. Nie jem też amerykańskich, bo mi do menu nie pasują. Mama je amerykańskie i trochę czasem żałuję, że nie wolałaby 100 %, bo wtedy mogłabym się podłączać. Gdybyś jakieś cudo odkryła, może by mi się przekonała? Chciałabym! A co do tego, że to pomysł dobry, nie pisałam tylko z egoistycznego punktu, ale ogółem, na bloga. Bo znane produkty zna każdy, a na Twoim blogu ktoś może szukać nieznanego, a dobrego zamiennika, prawda?

        W Kaufie kiedyś było, że jak znajdzie się przeterminowany produkt, dostawało się za zgłoszenie tego 5 zł. Fajna sprawa.

        Aa, już myślałam, że nie jadłaś z jakiegoś powodu / ze znielubienia czy coś. Zdarzyło się, że mnie naszła chęć na jedne (sprawdzenie, czy nadal nie lubię tak bardzo, jak myślę?)… zjadłam i wiem, że… oj, nie, nie. Co do chipsów – i tak jednak jakoś dziwi mnie trochę, że akurat na klasyczne Cię naszło, a nie np. na jakieś… pasujesz mi do np. koperkowych, serowych, kurczakowych (ale rozumiem, że tych byś nie kupiła, bo mogło by być mięso w proszku czy coś). No, ale rozumiem też, że tu gramatura ma wpływ (bo z kolei nie wyobrażam sobie Ciebie z torbą z 300 g).

        1. „Bo znane produkty zna każdy, a na Twoim blogu ktoś może szukać nieznanego, a dobrego zamiennika, prawda?” – Każdy oprócz mnie :’D Chętnie poznałabym i popularne markowe, i niepopularne noł nejmy. Mój portfel woli te drugie.

          „W Kaufie kiedyś było, że jak znajdzie się przeterminowany produkt, dostawało się za zgłoszenie tego 5 zł. Fajna sprawa.” – W kilku innych supermarketach też, ale wycofali się z tego, bo za dużo musieli bulić ludziom. Ja w Carrefourze miałabym chyba dożywotnie zakupy za free ;)

          Jedyne chipsy/chrupki, których nie lubiłam i nie potencjalnie nie lubię nadal, to: 1) słodkie typu Flipsy, 2) niby zwykłe, ale słodkie – kiedyś wyszły śmietankowe Cheetosy czy coś takiego, można było puścić bełta, 3) pikantne, bo nie lubię niczego ostrego, 4) orzechowe kulki, 5) stetryczałe kukurydziaki dla dzieci, 6) typowe tanie prażynki, 7) Sunbites pomidorowo-bazyliowe i inne chrupki o tym smaku, bo jadłam je w trakcie mocnej terapii antybiotykowej albo porażenia słonecznego i do dziś mi niedobrze, jak o nich myślę. Znaaaczną większość chipsów i chrupek potencjalnie lubię, te nielubiane stanowią margines. Niestety warianty z mięsnymi składnikami odpadają.

          1. No dobra, każdy także oprócz mnie… chyba. W ciągu ostatnich miesięcy poznałam parę badziewnych znanych marek, np. Sante i jestem zniesmaczona. Chciałabym poznać pewne marki zacniejsze, ale przy cenie ok. 20 zł za pasty wymiękam, bo jem tego bardzo mało, a Mama ich nie chce, więc nie ma kto kupić, a jak piszesz – portfel…

            Chipsy / chrupki: 1) chrupek nigdy nie lubiłam żadnych, czekoladowe Flipsy jadłam kilka razy w życiu jak byłam bardzo mała i to jedyne słodkie, jakie znam. Już wtedy mi nie pasowały zbytnio, ale to punkt 2) brzmi strasznie; 3) zgadzam się! kiedyś dałam się namówić – chyba w gimbazie – na jakieś bardzo ostre chipsy, chyba wasabi i zwymiotowałam. Coś mi się ogółem zrobiło od połączenia chipsa, smażenia i właśnie ostrości. Mam traumę, bo rzygałam, a z oczu lały mi się łzy od ostrości i nic nie widziałam, brr; 4) znam z dzieciństwa i o dziwo nie żywię niechęci większej niż do innego typu chrupaczy; 5) ja je tylko wąchałam / słyszałam i nigdy nie odważyłam się żadnej spróbować, haha, przerażają mnie, a przerażenie wzmocniły opowieści Mamy z czasów, gdy pracowała z dziećmi; 6) bardzo nie lubię i nie lubiłam prażynek jako dziecko; nad jeziorami jak się siedziało koleżanka Mamy zawsze dla syna kupowała bekonowe w paski i jakoś mnie obrzydzały tak ogółem… jeszcze jak widziałam, jak cały dzień leżą na słońcu, mrówy w nie włażą, ech, dzieciństwo, haha; 7) nie dziwię się, skoro taki powód był, bo sam smak wydaje się normalny.
            Zapomniałaś o chipsach sól&ocet! Wiesz, że takie z Lidla sprzed kilkunastu lat na tydzień jakiś tam były jednymi chyba z jakieś 3 chipsów, które uznałam za ok? Sama się nie mogę nadziwić. Ale jednocześnie wiem, że ten smak potrafi być parszywy. Mama kupiła raz Lay’s chyba i one już tak śmierdziały, że nie dałam rady siedzieć w pokoju, w którym próbowała je jeść (i nie zjadła, ponoć nie dało się). I przypomniało mi się, ciekawostka: kilka razy Mama zauważyła, w jej przypadku był to zarzut, że mięsne warianty nie zawierają mięsa, a tylko np. „przyprawę do kurczaka”, „aromat dymu”, „aromaty” itp.

              1. Ha! Pochwalę się aż tu! Mama zrobiła zapas maseł z Lidla, ale nie skapnęła się, że słoiki plastikowe, a nie szklane. I co? Pogorszone (oleiste i jakieś gumiaste) i wściekła już kilka dni to-to je i… pokazałam już któryś raz jej ostatnie zdjęcia („a Olga…”) i doszła do wniosku, że skoro kocha dżemy z Carrefoura, to może i masłom orzechowym da szansę („jak mnie nie satysfakcjonują z gorszym składem, to równie dobrze mogą mnie nie satysfakcjonować te 100%, a zdrowsze” <3). Jednak chyba będę miała pod kogo się podłączać także pod orzechowe setki.

  9. CZEKAAAAAM na ciastka i wafelki! Zdziwionko, co? :D Hahaha, wybacz to najbardziej ,,moje” produkty, ale oczywiście przeczytam wszystko. Ciekawią mnie też chipsy bo to klasyk nad klasykami i… z tego względu ocena może być różna.
    Do września uschnę, ale myślę, że warto. :D

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.