Wiedziona dobrym przeczuciem zakupiłam nie dwa nowe batony MARSa ani nie trzy. Nie cztery nawet. Snickers Creamy Peanut Butter zasilił moje zbiory w liczbie sztuk sześciu, w których to spodziewałam się odnaleźć obłędność jedzonego miliony lat wcześniej Snickersa Peanut Butter. (Ponadto byłam bardzo, bardzo stęskniona za klasykiem, którego ustrzeliłam dopiero parę miesięcy później).
Mimo iż na przełomie lat 2020/2021 zabierałam się za upolowane nowości względnie szybko, Snickers z masłem orzechowym trochę musiał poleżeć. Chyba trudno było mi go zaprosić na talerzyk degustacyjny właśnie przez to, że kupiłam sporo sztuk. Wiedziałam, że jednorazowa degustacja nie pozwoli mi skrócić listy posiadanych słodyczy, a to poważnie zniechęca (nie rozpisuję produktów na sztuki).
Snickers Creamy Peanut Butter – z kremowym masłem orzechowym
W trakcie zakupów Snickers z masłem orzechowym skusił mnie niską kalorycznością. Nie pomyślałam jednak – ani nie sprawdziłam – że probiodrowość okupiona jest mizernym rozmiarem i dopasowaną do niego gramaturą. Baton bowiem składa się z dwóch małych kostek o łącznej wadze 36,5 g.
Snickers Creamy Peanut Butter marki MARS dostarcza 519 kcal w 100 g.
Snickers Peanut Butter ma 2 kawałki, waży 36,5 g i zawiera 189,5 kcal.
1 kawałek (połowa) Snickersa z masłem orzechowym waży 18,25 g i dostarcza 95 kcal.
Wstępny smuteczek związany ze skąpą dawką potencjalnej przyjemności ukoił zapach. Snickers Creamy Peanut Butter daje się poznać jako duszny, sssłony, wyprażony, masłoorzechowy i w tle mlecznoczekoladowy. Jest wyraziście słodki, niemniej to słoność gra pierwsze skrzypce.
Baton okazał się bardzo twardy w dolnej części nugatowej. Na tyle, że trudno się go kroi, a tym bardziej rwie. I odwrotnie: górna część jest mięciutka, łatwo wgniata się pod palcem. To istna jadalna poduszeczka. Czekoladę cechuje nieprzesadna grubość. Orzechów – niezależnie od warstwy – występuje jak na lekarstwo. Co to za Snikcers bez porządnej dawki fistaszków?!
Czekolada odchodzi od masła orzechowego przełatwo. Sprawia wrażenie nie czekolady sensu stricto, lecz na w pół zastygniętego kremu czekoladowego. Zaskoczyła mnie olbrzymią proszkowatością typu rzężącego i pochrupującego (proszek to prawdopodobnie mikroskopijny cukier, większy jednak niż puder). Przez bliskość masła orzechowego trudno wyczuć smak. Zdaje się słodka, mleczna i zpierniczkowawa.
Tytułowego masła orzechowego jest w Snickersie sporo. Jeśli określenie creamy oznacza brak orzechów w kawałkach, wszystko się zgadza. Natomiast jeżeli odnosi się do kremowości jako takiej, MARS chyba nie miał okazji przetestować nowego batona swoją jamą gębową. Masło orzechowe bowiem stanowi siedlisko proszku cukrowego – chrupiącego i rzężącego. Ponadto daje się poznać jako twór sucho-mulisty, jak to masło orzechowe, niestety również odrobinę margarynowy. Całokształt przywodzi na myśl tłustą, tępą margarynę schowaną za mulisto-suchym masłem orzechowym. Smak jest słodki i słony, mało wyrazisty, tępawy. Oddaje mdławe fistaszki z solą na słodkawym tle. To ma być jakość godna Snickersa…?
Konsystencja nugatu oburzyła mnie nie na żarty. Trafiłam na twardy pomiot wycięty ze starych, zleżałych Snickersów. Stanowi źle pojętą, stwardniałą gumkę. Włazi w zęby. Poza nieprzyjemną twardością odnotowałam obecność maluteniutkich orzechów ziemnych, które tylko wzmagają tęsknotę za porządnymi bakaliami. Smak jest słodki i typowo snickersonugatowy. Bardzo żałuję, że dolna warstwa nie jest ciastkiem, chociaż wtedy zamiast Snickersa Creamy Peanut Butter mielibyśmy Twixa.
Snickers Creamy Peanut Butter to baton całkiem okej, o ile zapomni się o tym, kto go wytwarza. Gdyby był podróbką Snickersa produkowaną przez firmę o skromniejszym budżecie i możliwościach względem amerykańskiego koncernu MARS, patrzyłabym na niego przychylniej. W obecnej sytuacji… cóż.
Podczas gryzienia zęby zapadają się w mięciutkiej czekoladzie i mulistym maśle orzechowym niczym w kremie. Wtem napotykają przeszkodę w postaci nugatu twardej, suchawej dętki. Dwie pierwsze warstwy rozpuszczają się błyskawicznie i bagienkowo. Dętka zalega na jęzorze. Jest jak Soft Eclairs od Werther’s Original. Kiedy łaskawie znika, pozostawia trzy mikroskopijne ochłapy orzechów arachidowych.
Największa kompleksowa zaleta batona to połączenie smaków: wyprażonej orzechowości, masłoorzechowości, zpierniczkowości (czekolady), słoności i słodkawości. Kompilacja nie zachęca mnie jednak do powrotu. Po zjedzeniu upolowanej szóstki pożegnałam się z batonem na zawsze.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: orzeszki ziemne, cukier, syrop glukozowy, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, laktoza, cukier inwertowany, miazga kakaowa, cukier gronowy, olej słonecznikowy, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, substancje utrzymujące wilgotność (glicerol, sorbitol), utwardzony tłuszcz sojowy, tłuszcz palmowy, sól, emulgator (lecytyna sojowa), przeciwutleniacz (E306), skrobia, naturalny ekstrakt z wanilii. Może zawierać: orzech laskowy, jajo.
Kalorie w 100 g: 519 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 29 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 9,1 g), węglowodany 51 g (w tym cukry 48 g), białko 10 g, sól 0,57 g.
Gdzie kupić: Żabka
Cena: 2,70 zł
Zgadzam się całkowicie, rozczarowałam się nim i to była zdecydowanie jednorazowa przygoda :D Ta wcześniejsza wersja Snickersa peanut butter była lepsza :(
Smutny wniosek degustacyjny, acz radosna wspólnota spostrzeżeń.
Mój ulubiony rodzaj batonów, to takie z wafelkiem między kremowymi warstwami, toteż myślę, że ten Snickers by mnie nie oczarował. Mój ulubiony baton z masłem orzechowym to chyba Kit Kat (choć ostatnio w sklepie, który jest najbliższy mojemu miejscu zamieszkania nie było ich w ogóle, a gdy się pojawiły kilka dni temu wszystkie były przeterminowane).
Zgłosiłaś przekroczenie terminu sprzedawcy? Nie rozumiem, jak można pracować w sklepie i nie dbać o tak ważne rzeczy. Nie wszyscy patrzą na daty przed zakupem. Po batonie nic się człowiekowi nie stanie, ale po wędlinie czy nabiale może.
Mnie smakował bardzo, niestety nie wyczułam nuty piernika. Czas chyba kupić kolejne 2 sztuki i to zweryfikować 😅
Takie kupienie sześciu sztuk, zwlekanie, zdejmowanie z listy poniekąd jest mi niezrozumiałe, a poniekąd mam wrażenie, że wiem, o co chodzi. A może nie? Jak już zjesz jednego, to potem przez kolejne dni resztę? Nie masz tak, że czekają, aż po prostu znów Cię na nie najdzie? Czy jak nachodzi to ochota kilkudniowa?
Mnie Snickers PB danwo temu chyba najbardziej ze wszystkich smakował, przy czym i on dołożył się do wniosku, że nie lubię realego smaku Snickersów. Ogólnie te margaryniaste wypełnienia batonów… O zgrozo. I z roku na rok pewnie gorzej będzie.
Wariant, wyidelaizowane wrażenie owszem.
„Jak już zjesz jednego, to potem przez kolejne dni resztę? Nie masz tak, że czekają, aż po prostu znów Cię na nie najdzie? Czy jak nachodzi to ochota kilkudniowa?” – Zależy od produktu. Są takie słodycze, które jak zjem jednego dnia, muszę zjeść i kolejnego, inaczej bym cierpiała ze smutku. To się tyczy produktów, które lubię najbardziej. Jem, póki nie wyjem całych zapasów. Natomiast słodycze, które mnie nudzą, jem jeden za drugim, żeby pozbyć się z listy wszystkich. Rozbijać nie lubię.
Kolejna różnica w tym, jak działamy. Ja z kolei nie lubię wyjeść całych zapasów, bo lubię to, co bardzo lubię mieć w zapasie zawsze na wszelki wypadek.
W kwestii czekolad – lubię sobie rozbijać, urozmaicać właśnie. I ogólnie ze słodyczami, np. chyba nie dałabym rady dzień po dniu jeść np. lody czy coś zamiast czekolad. „Coś innego” musiałyby otoczyć czekolady albo dzień niczego ze słodyczy.
Nasze zapasy różnią daty ważności :( Poza tym, ciekawa obserwacja, nienawidzę mieć dużych zapasów. Im mniej zalega mi w domu, tym czuję się bardziej komfortowo psychicznie. Ostatnia kwestia: mnie nie obchodzi, kiedy jem jaki rodzaj słodyczy. Sięgam po to, na co mam ochotę. Ty pewnie też, po prostu u Ciebie w 99% przypadków występuje ochota na czekoladę.
A ja się sama sobie dziwię, że go jeszcze nie kupiłam. Chyba mały rozmiar mnie odstrasza.
Ja rozmiar poznałam dopiero w domu :P
Miłe jest to, Olgo, że odpisujesz na każdy komentarz 😊
Nie na każdy*, ale staram się. Dziękuję :)
* Jak już wymienię z kimś kilka komentarzy w jednym wątku i nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, nie odpisuję. Wówczas uznaję, że ta osoba się nie obrazi, bo temat został wyczerpany.
Jadłam jak weszły na rynek. Szok. Oryginał z Ameryki to wymiatał konkurencję. Jadłam 8 ? 9 ?lat temu a ten ? Ble
Nie powiedziałabym, że „ble”, natomiast gorszy jest na bank.