Nie chcę kwiatów nigdy więcej #MyślFilozoficzna

Maj odznaczał się pogodą w kratkę. Raz Zeus naparzał gradem lub polewał ludzi wodą z węża strażackiego, innym razem miał pozytywny nastrój i wypuszczał na obłoczkową łączkę złociste słonko, coby odnóżem człowiecze poliki pogładziło. Na szczęście znacznie częściej dopisywał mu dobry humor, toteż zewnętrze kusiło spacerem aż do późnych godzin wieczornych (dla niektórych już nocnych).

Dzięki szerokiemu uśmiechowi na Zeusowym licu w maju sporo się naspacerowałam. Był (ponad) tydzień, w którym dzień w dzień wypuszczałyśmy się z Rubi wałami wzdłuż Odry. Docierałyśmy do miejsca, w którym dróżka robi pętlę, i wracałyśmy. Pokonanie tego dystansu zajmowało nam mniej więcej dwie godziny. Ona biegała, ja słuchałam podcastów, wykładów, wywiadów bądź muzyki. I dużo myślałam.

Nie chcę kwiatów

W maju kwitnie bez

Nigdy nie pamiętam, w którym miesiącu kwitnie bez. Może dzięki temu wpisowi zapamiętam. Tak czy owak, kiedy tylko nastaje okres bzowy, obowiązkowo wybieram do spacerowania ścieżki, przy których rosną krzaki pełne moich ulubionych kwiatów. Ten zapach… ach! Z niecierpliwością wyczekuję względnie ciemnego wieczoru, kiedy to ludzki monitoring odinstalowuje się z okien, i zrywam co dorodniejsze okazy, aby cieszyć się bzem także w domu – bez limitów czasowych.

Pachnące dobro wspólne

W tym roku odkryłam, że zmiana podejścia do ludzi (więcej życzliwości) i zwierząt (eliminacja z diety mięsa i częściowa eliminacja nabiału) przełożyła się również na zmianę w stosunku do roślin. Kiedy stałam przed czyimś domem z nosem wetkniętym w bez wystający zza płotu, uświadomiłam sobie, że absolutnie nie chcę zerwać tej rośliny i zabrać do domu. Zresztą nie tylko tej, ale również żadnej innej.

Kiedy zrywam kwiaty i zabieram je do domu, czynię krzak czy drzewo brzydszym – biedniejszym, skromniejszym. Cieszę się nim samolubnie, podczas gdy na dworze piękny wygląd i jeszcze piękniejszy zapach służą wszystkim spacerowiczom. Ponadto zerwana roślina staje się martwa. Po kilku dniach wyrzucę ją do śmietnika, gdzie zostanie przysypana zużytymi bagietkami do uszu, obierkami ziemniaków, zasmarkanymi chusteczkami do nosa i innymi paskudnymi odpadami.

Nie chcę dostawać kwiatów…

W efekcie zgłębienia zaprezentowanej wyżej myśli podjęłam decyzję, że nie będę zrywać roślin i zabierać do domu. Nie chcę też dostawać od nikogo kwiatów – ani na urodziny, ani na imieniny, ani na Dzień Kobiet, ani w żadnej innej sytuacji. (Moja rola: dać o tym znać ludziom, podobnie jak o niejedzeniu mięsa, żeby nie marnowali na ugoszczenie mnie życia zwierzaków). Kwiaty to smutne i martwe przedmioty, które najczęściej daje się z braku pomysłu i na odwal. Przywala się je wstążkami, sztucznymi motylkami i innymi pierdoletami, żeby jeden człowiek wydał pieniądze, a drugi za parę dni wyrzucił całość do śmieci.

…wolę kwieciste chwile

Co zapamiętujemy z takiego prezentu? Pytam zupełnie serio. Napiszcie, jak wyglądał kwiat, który dostaliście w 2003 roku. Założę się, że – o ile nie był to bambus ani kaktus w zabawnym kształcie – nie pamiętacie. Ewentualnie odpowiecie, że czerwoną różę, bo to oklepany standard dla każdego.

Od większości prezentów materialnych cenniejsze są chwile (z naciskiem na większość, bo nie ma co popadać w skrajność). Spacer po ogrodzie botanicznym, w którym kwiatów jest bez liku (i można się nimi cieszyć bez zrywania!). Wyprawa do wesołego miasteczka, spływ kajakowy, wycieczka górska. Wyjazd nad morze, jezioro, za granicę. Wspólne siedzenie na dachu, plaży, ławce.

Na drodze same problemy

Problem z wymienionymi wyżej rzeczami jest taki, że trzeba: 1) przełamać klątwę niemamczasowości (w wielu sytuacjach wystarczy sobie uświadomić, że nie jest prawdziwa, bo narzucamy ją sobie sami), 2) wyjść z domu, 3) uwierzyć w wartość kontaktów międzyludzkich przewyższającą wartość przedmiotów (niekiedy także siedzenia w ciągłej samotności), 4) ruszyć głową, żeby wymyślić coś oryginalnego, dopasowanego do osoby, której chcemy sprawić przyjemność. (Istotna sprawa: tą osobą możemy być my sami).

Na tym tle martwa róża ze złotą wstążką wydaje się o wieeele łatwiejsza i bezpieczniejsza. Na dodatek wygodniejsza, bo komu by się chciało dokądś tam łazić, skoro można miło pokapcanieć w domciu przed telewizorem czy nawet Netflixem? A taka róża – proszę, kosztuje mniej więcej dychę, kupienie jej zajmuje dziesięć minut (stoi przy samym wejściu do Lidla lub Biedry), no i z głowy. Potem już tylko do domu i: Wszystkiego najlepszego, niech ci się spełnią marzenia, co na obiad?

Magia wolnego bzu

Niestety okres bzowy jest krótki. Moje fioletowe cudowności szybko rozkwitają, a potem marnieją i idą precz. Mogłabym zerwać chociaż troszkę, wtedy cieszyłabym się nimi każdego dnia przez masę godzin – za każdym razem, gdy dotarłby do mnie zapach. Stałyby gdzieś blisko mnie i… ach!

Ale tego nie robię. W zamian za to wolę mieć powód, żeby częściej wychodzić na spacer. Jeśli nie pada deszcz, wiatr nie urywa głowy, a ja nie mam do zrobienia czegoś ważnego – codziennie. Lubię robić krótkie przystanki przy każdym napotkanym kwitnącym krzaku czy drzewie, wdychać chwilę zapach, po czym iść dalej. To działa lepiej niż jakikolwiek antydepresant. Na dodatek kwiaty stanowią dobro wspólne, dzięki czemu kolejna osoba – i tysiąc innych – może zrobić to samo co ja. Zaczerpnąć trochę radości i energii do życia, zwłaszcza w trudniejszym dniu, i iść naprzód, z powrotem do swojego życia.

24 myśli na temat “Nie chcę kwiatów nigdy więcej #MyślFilozoficzna

  1. Mam tak samo z kwiatami, nigdy nie lubiłam ich dostawać, z tym że mnie wizualnie one nawet nie cieszą. Owszem są ładne, ale ja nie umiem się roślinami zachwycać, a taki prezent jest zbyt nietrwały i szkoda mi tych roślin. A zapach bzu także bardzo lubię, podobnie jak zapach kwitnących drzew owocowych ;)

    1. Jest pewne drzewo z białymi kwiatami, których zapach absolutnie uwielbiam – choć wolę aromat bzu – niestety nie znam nazwy. Mój drugi ulubiony zapach, który potrafię zidentyfikować, bierze się z konwalii. Drzewa owocowe też lubię, zwłaszcza w porze kwiatowej i owocowej.

  2. Od lat nienawidzę dostawania kwiatów właśnie z tego powodu. Nie mogę przeboleć, jak się je bez sensu tnie… Czasem, np. po walentynkach, dniach kobiet itd., jak widzę w sklepie umierające kwiaty w przecenach, kupuję je, by ususzyć. Przecież nikt inny nie kupi i je wyrzucą po prostu. Niby nie ma to większego sensu, bo daję tym samym znak, że kupuję, a więc sygnał „łe, nawet po święcie ludzie i tak kupią”, ale no… nie mogę się oprzeć.
    W ogóle, nie tylko o kwiaty mi chodzi. Boli mnie także ogólnie podejście dzisiejszych ludzi do roślin. Chyba jednak już o tym wiesz (pisałam nie raz a to o wycinkach lasów, a to coś tam). Dołożę Ci kolejną kwestię, która mnie boli. Ruch eko – unikanie plastiku. Jestem za! Ale… boli mnie, jak marnuje się papier, wszystko papierowe, a przecież też… drzewa są do tego wycinane. Nie wiem, czy pisałam Ci kiedyś o kadzidłach, np. palo santo? Ludzie tną i kupują zagrożone gatunki, by „oczyszczać energię” i np. zżyć się z naturą. Ale… jakie to zżycie się z nią, kiedy się coś dla durnego okadzania zabija?
    Ostatnio, właśnie jakoś w maju, sąsiedzi ojca stawiali płot i zniszczyli jego krzaki bzu właśnie… Jak o tym się dowiedziałam, chciało mi się płakać. Czułam się, jakby pewną część mnie zniszczyli. Od dziecka lubiłam sobie „rozmawiać z przyrodą”. Dotykałam i głaskałam drzewa, krzewy, kwiaty; nadawałam im imiona.

    1. Przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz: zbieranie ziół czy grzybów. Ojciec kieeedyś nauczył mnie, ile należy zostawić, by to mogło odrosnąć. Wydawało mi się to oczywiste. A jak ostatnimi czasy rozmawiałam z paroma osobami, które właśnie niby tematem się interesują, to kurde… rwą w sumie z korzeniami. Co trzeba mieć we łbie? To tak… chciałam nieco rozszerzyć ten temat. Może mój komentarz komuś coś da do myślenia jeszcze, bo wiem, że Ty nigdy (nawet przed tymi przemyśleniami) nie rwałabyś niczego z korzeniami (cholera, po co to robić?!).

    2. Nie wiedziałam, że głaskałaś i nazywałaś rośliny. To cudowne. O kadzidłach też nie wiedziałam. Co za absurd i hipokryzja. Poświęćmy dziecko w ofierze, żeby pomodlić się za zmarłe dzieci.

      Przydawały im się chociaż te korzenie (np. do zasuszenia całości i archiwacji botanicznej) czy wyrzucali?

      1. „Głaskałaś i nazywałaś” – w zasadzie… niepotrzebnie czas przeszły. Czasami jak idę przez park czy coś, czuję potrzebę dotknięcia jakiegoś drzewa, poczucia jego rytmu.

        Nie wydaje mi się, bo usłyszałam np. „no, ale to musiałabym nożyczki ze sobą brać, a tak się wyciąga i już”. A jak zaczynałam, że po wyrwaniu z korzeniem przecież roślina nie odrośnie, to wymowne milczenie / zmiana tematu albo „nie no, ale…”.
        A przykład z zasuszaniem. Przypomniało mi się, jak ja chcę suszone kwiaty, by wkleić sobie do zeszytu czy coś, to zawsze jak widzę jakieś ładne płatki / kwiatki leżące na chodniku (bo np. odpadły z rosnącego krzaka czy coś), to je podnoszę i przynoszę do domu. Czasem tak leżą całe ładne główki kwiatów, więc jak nierozdeptane jeszcze, to biorę.

  3. Piękny tekst. Fascynujące jest to jak Twoje myśli powędrowały od prostego 'nie chcę kwiatów’ w dużo głębsze rejony relacji międzyludzkich.

    Co do samych kwiatów, nigdy nie rozumiałam idei ich kupowania. Za 50 złotych ktoś ofiarowuje ci w prezencie patrzenie przez kilka dni jak coś umiera (i mycie śmierdzącego po tygodniu wazonu). Kiedyś dostając różę od faceta zamiast mu podziękować skomentowałam, że wolałabym czekoladę zamiast tego badyla – jestem mistrzem niszczenia potencjalnie romantycznych chwil :D

    1. Dziękuję <3 W tym roku zaskakująco dużo myślę o ludziach. Kiedy kogoś bardzo lubię, mam głęboką potrzebę mocno i długo go tulić, głaskać, dotykać. To akurat zauważyłaś na żywo :P

      Haha. Dobra strona: taki strzał zapamięta na długo i kolejnym razem zachowa się inaczej. O ile to taki typ, który zwraca uwagę na treść komunikatów dziewczyny.

  4. A ja mam zupełnie inne podejście – szczerze bardzo lubię dostawać kwiaty :D nie zgadzam się z tym że są prezentem na odwal (ale oczywiście szanuje Twoje zdanie ^^), mi się robi bardzo miło gdy ktoś o mnie pomyśli i da mi taki upominek – niekoniecznie bukiet, nawet jedną różę – a najlepiej bez okazji ^^

    1. Ja też barrrdzo lubię, gdy ktoś o mnie pomyśli, zwłaszcza bez okazji. Uważam jednak, że lepsze są spacer, zaproszenie dokądś, porządny komplement, coś słodkiego etc.

  5. Nie można popadać w skrajności w skrajność, bo wówczas traci się poczucie harmonii i równowagi. Ja zawsze – jak wiesz – lubiłam otrzymywać kwiaty – tak bez okazji. Zawsze też uwielbiałam kwiaty w domu, w doniczkach, to kojarzyło mi się z posiadaniem namiastki ogrodu w domu. Od kiedy mam ogród, a w nim kwiaty, które mogę sadzić, pielęgnować, hodować, przeszłam prze kilka etapów. Na początku nie chciałam ich zrywać i przynosić do domu, bo były piękne tam w ogrodzie, gdzie ich miejsce i gdzie miały towarzystwo innych kwiatów, natomiast teraz nauczyłam się, że kwiaty by rodziły piękne kwiatostany, by rozrastały się i były jeszcze okazalsze wręcz muszą być przycinane. Gdy przekwitają, trzeba wyczuć ten moment, aby odciąć odpowiednio łodyżkę, aby w przyszłym roku rozkwitły jeszcze bardziej okazałym kwiatem i by cieszyły nasze oczy i serca tych, którzy się nimi zajmują i którzy oddają serce w ich pielęgnacji. W domu czy ogrodzie ZAWSZE mówię do kwiatów, drzewom owocowym dziękuję za owoce, którymi nas obdarzyły i wiem, że one to rozumieją (na swój sposób) i że dzięki temu rodzą na nowo. Gdy nas nie ma, ogród się smuci, a gdy pojawiamy się, to zawsze nagle powstają nowe kwiaty, rozkwitają na nowo krzewy, które już prawie przekwitały, jakby chciały powiedzieć: „super, że wróciliście, nie zapomnieliście jednak o nas, kochacie nas”. W domku to samo, gdy nas nie ma kwiatek zawsze straci jakiś liść, a jak wracamy, nagle pojawiają się nowe przyrosty. Wiesz, że kocham kwiaty, rośliny, zawsze były one częścią mojego życia. Jednak obdarowanie kwiatami pojmuje inaczej niż Ty. To nie kupienie „jakiegoś tam kwiatka” , tylko obdarowanie kogoś częścią przyrody, częścią czegoś wielkiego. Fajnie, gdy kwiaty są dopasowane do danej osoby, ale być może niektórzy tego nie potrafią, a może wręcz przeciwnie, dla nich kwiat to coś przepięknego, jak ten Ktoś, komu go darowują. Nie pasuje mi tez twierdzenie że nie ma Ktoś pomysłu i dlatego kupuje jakiś kwiat. To się moim zdaniem kłoci z tym, co napisałaś, że inaczej zaczęłaś postrzegać kwiaty – rośliny. Skoro kwiaty są teraz dla Ciebie ważne, to nie ma „jakiegoś” kwiata, tylko jest wyjątkowy kwiat, kwiat przeznaczony dla Ciebie. Może też czasem warto ubrać się w myśli drugiegło człowieka i nie robić negatywnych założeń. O to byłby ciekawy temat rozkminiony przez Ciebie: „czym są błędne założenia”? Z przyjemnością i wielką otwartością poznałabym Twoje filozoficzne rozważania na ten temat. <3 <3

    1. „Nie można popadać w skrajności w skrajność, bo wówczas traci się poczucie harmonii i równowagi.” – Uważam, że to tylko slogan. Wegetarianizm i weganizm są skrajnościami – co w nich złego? Pacyfizm to skrajność – co jest złego w podjęciu decyzji o zaprzestaniu agresji? Sięgając po bardziej absurdalny przykład, niemordowanie ludzi to skrajność. Morduj kogoś czasem, bo inaczej nie żyjesz w harmonii. Ukradnij coś czasem ze sklepu. Czasem zażyj narkotyki. Nie bądź w pełni przeciwna żadnym kwestiom! Nadal brzmi dobrze? ;>

      Fakt, że Ty lubisz otrzymywać kwiaty – a także chodzić po górach i przebywać dużo z ludźmi – nie sprawia, że inni mają podzielać Twoje poglądy i żyć podług Twojego klucza. Nie chcę kwiatów i nie cierpię gór. Nie tęsknię za rodzinnymi posiedzeniami, a wręcz ich nie lubię, chyba że mają miejsce raz na pół roku. Jeśli innych sprawiają te rzeczy przyjemność – droga wolna, ja przed nikim barier stawiać nie zamierzam. Piszę o tym, co robię li tylko ze swoim życiem.

      „Gdy przekwitają, trzeba wyczuć ten moment, aby odciąć odpowiednio łodyżkę, aby w przyszłym roku rozkwitły jeszcze bardziej okazałym kwiatem i by cieszyły nasze oczy i serca tych, którzy się nimi zajmują i którzy oddają serce w ich pielęgnacji.” – Sądzisz, że ludzie, którzy spacerują, widzą ładne kwiaty i zrywają je do domu, mają wiedzę ogrodniczą i odrywają gałęzie w taki sposób, aby drzewo rosło piękniejsze?

      „W domu czy ogrodzie ZAWSZE mówię do kwiatów, drzewom owocowym dziękuję za owoce, którymi nas obdarzyły i wiem, że one to rozumieją (na swój sposób) i że dzięki temu rodzą na nowo. Gdy nas nie ma, ogród się smuci, a gdy pojawiamy się, to zawsze nagle powstają nowe kwiaty, rozkwitają na nowo krzewy, które już prawie przekwitały, jakby chciały powiedzieć: „super, że wróciliście, nie zapomnieliście jednak o nas, kochacie nas”.” – Idea mówienia do roślin jest urocza, ale uważam, że robimy to dla siebie samych. Tak samo do siebie samych gadamy, chodząc na cmentarz na groby bliskich. Pomaga to wyłącznie nam. Myślące i rozumiejące rośliny? Ten fragment pozostawię bez komentarza :P

      „Nie pasuje mi tez twierdzenie że nie ma Ktoś pomysłu i dlatego kupuje jakiś kwiat. To się moim zdaniem kłoci z tym, co napisałaś, że inaczej zaczęłaś postrzegać kwiaty – rośliny. Skoro kwiaty są teraz dla Ciebie ważne, to nie ma „jakiegoś” kwiata, tylko jest wyjątkowy kwiat, kwiat przeznaczony dla Ciebie.” – Nie ma przeznaczenia. Życie to seria przypadkowych sytuacji. Żaden kwiat nie jest przeznaczony dla mnie. Nie rozumiem, co Ci się tutaj kłóci, ale możemy przegadać kiedyś na spacerze.

      „Może też czasem warto ubrać się w myśli drugiegło człowieka i nie robić negatywnych założeń.” – Czasem warto! A czasem nie :) Aktualnie sądzę, iż o błędnych założeniach nie napisałabym niczego, z czym mogłabyś się zgodzić.

    2. A mnie się podoba to, w jaki sposób napisała pani Kasia 🙂
      Dużo serca włożyła w ten komentarz. I umiejętności pisarskie (źle się wyraziłam, mam nadzieję, że wiadomo, o co mi chodzi).

  6. W moim komentarzu nie było agresji, ani uszczypliwości. Podzieliłam się swoim zdaniem, które jest inne niż Twoje. Nie mogę myśleć inaczej? Nie narzucam Ci w swojej wypowiedzi swojego zdania, nie oceniam Cię, ani nie krytykuję. Skąd więc takie werbalny atak na moje słowa? Jeśli prosisz o pozostawienie komentarza, jeśli chcesz poznawać zdanie innych, to myślałam, że rzeczywiście zależy Ci na poznawaniu różnych punktów widzenia, a nie jedynie podzielaniu „jedynie słusznego” Twojego punktu widzenia. Gorąco pozdrawiam.

    1. Moim zdaniem to właśnie Ty nie uznajesz cudzych punktów widzenia. Jasno napisałam, że wpis stworzyłam na podstawie moich odczuć. Jeśli inni lubią dostawać kwiaty – gitarka, zupełnie nie moja sprawa. Zauważ, że to Ty wygłaszasz obiektywne sądy („Nie można popadać w skrajności w skrajność, bo wówczas traci się poczucie harmonii i równowagi.”) i nie akceptujesz mojego podejścia („Może też czasem warto ubrać się w myśli drugiegło człowieka i nie robić negatywnych założeń.”).

  7. Wydaje mi się, że mnóstwa odwagi wymaga próba „wystarczenia” komuś swoją obecnością. O wiele łatwiej zrobić hałas drogim prezentem, zająć emocje w parku rozrywki czy zagłuszyć ciszę koncertem. Pójście z kimś na urodzinowy spacer czy imieninową kawę to oznaka gotowości otwarcia się na drugą stronę, jej potrzeby, emocje, to po części „ofiarowanie siebie”. Dużo prościej wydać pieniądze i czuć, że 'przyjacielski dług’ jest spłacony.
    Dla mnie ten wpis ma niesamowicie wiele wspólnego z poprzednim – o przytuleniu Rubi. I nie wiem czy to bliskość zmiany na 3 z przodu czy po prostu efekt pracy z terapeutą, ale w mojej głowie mnóstwo rzeczy przybiera podobny obrót jak u Ciebie.
    P. S. Bzy były ulubionymi kwiatami mojej mamy. Ich zapach zawsze kojarzy mi się z granicą wiosny i lata oraz z dniem matki. Niestety w tym roku pierwszy raz od dekady kwiaty te kwitły jeszcze w ostatnim tygodniu mają (w zeszłych latach zakwitały i przekwitały szybciej), a ja i tak nie zdążyłam upolować gałązki na jej grób.

    1. A co do kwiatów – uwielbiam dostawać doniczkowe. Dbanie o nie sprawia mi mnóstwo satysfakcji! Bukiety dostaję niezwykle rzadko. Wolę inne prezenty, większość ludzi to wie. I nie lubię róż, jest wiele piękniejszych kwiatów które dłużej można podtrzymać przy życiu…. Choć i tak – jak roślina to najlepiej w doniczce. Ew egzotyczny owoc, domowe przetwory lub dobre żarełko – te formy roślin są extra na prezent 🙈

    2. O tym nie pomyślałam, ale fakt – im atrakcja spokojniejsza i bardziej wystawiająca na głęboki kontakt umysłowy z drugą osobą, tym trudniejsza do ugryzienia. Łatwo zagłuszyć ciszę filmami, koncertami, jedzeniem. Z tego też powodu odradza się pierwsze randki w kinie, jeśli po ani przed seansem nie ma czasu na porządny spacer.

      Cieszę się, że przechodzimy podobną drogę. Ja moją kroczę sama, ale mam w plecaku dużo książek i podcastów. Dobrze mi na niej, choć wylałam już parę łez. Przede wszystkim nad przyjaciółmi.

      Zrobiło mi się bardzo smutno, jak przeczytałam akapit o bzie i mamie. Współczuję. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym i mnie to spotka.

      Dla osób kochających rośliny szczepka to świetny prezent, tu się zgodzę. Szczepka nie zabija rośliny, a wręcz powiela ją. Niestety to nie podarunek dla mnie. W moich rękach wszystko zielone ginie. Obecnie mam w domu jedną przepięknie pachnącą roślinę (właśnie ze szczepki). Podlewam ją, ale jest mi autentycznie bardzo przykro, bo wiem, że któregoś dnia ją zamorduję. Myślę nawet, czy komuś nie oddać.

  8. Ja nigdy nue lubiłam kwiatów. Nie mam do nich sentymentu. Lubie za to dzikość roślin. Ich naturalne środowisko. W ogrodzie pomimo tego że wprowadziłam się w styczniu jie zmieniłam nic. Zagospodarowana została tylko część zniszczona przez dewelopera. Nawoziłam się ziemi i mam trawnik. Posadziłam parę drzewek owocowych. Na pozostałej części jest dawna łąka. Sąsiadom to przeszkadza więc co tydzień wyrywam 2 torby ostów. Tylko tyle daje nam gmina. Starcza to na przetrzebienie tyłu ogrodu. Front zabraknie. 3x dostałam prośbę o wycięcie tego buszu. Wczoraj wręcz reprymende. Gdy poszłam sprawdzić o co ujrzałam osty wyższe ode mnie
    .. ani ich wyrwać bo byki ani skosić no nie ma czym… to co mogłam 3 worki zabrałam ale takie giganty zajmują w torbie na odpady bio mnóstwo miejsca… mam poranione ramiona nogi… obawiam się że zakleszczyłam się przy tym bo o te pałeczki w tym roku nietrudno… a to kropla w morzu… dziś muszę skosić większość łączki a tylko takie ogrody lubię..
    Nie mogę patrzeć na te wypicowane pod linijkę ogrody sąsiadów … skalniaki, rabaty …widok mnie obrzydza bo kojarzę go z działkamu zrzeszomymi w RODach. Z przeszłością… jak żyć.
    Zawsze jak mam trochę oszczędności a w marketach widzę rośliny do ogrodu kupuję te drapaki i wsadzam. Zawsze się mi za to odpukać chętnie odwdzięczają ;)
    Mam tylko z tego powodu róże pnace czerwone na froncie ;) pięknie zakwita co tydzień :) kiedyś gdy mieszkałam w bloku kupowałam rośliny doniczkowe na tej samej zasadzie. Przecenione połamane i zawsze potem pięknie rosły.
    Nigdy nie dostałam kwiatów z serca. Tylko z musu albo obowiązku od ojca. On twierdzi że trzeba. Kupuje pierwszy z brzegu. Albo co gorsza jaki mu wciśnie kobieta w kwiaciarni. Nieraz wrócił do domu z bukietem dla matki który już wyglądał jakby chylił się nas przepaścią…
    Od 6 lat d niego z matką kwiatkow nir dostałyśmy. kategoryczne reprymendy przyniosły efekt i oduczył się biedak.
    Najgorszy jest uważam zwyczaj kupowania kwiatów na dzień nauczyciela i pogrzeb. Bo tylko się marnują :(
    Gdyby ktoś naprawdę chciałby sprawić mi radość kwiatem, a przy tym jednocześnie sobie to niech kupi mi taki który oko będzie cieszył przechodniów gdy skończy w ogrodzie :D jak rododendron od cioci :) jeśli nie może ktoś a wybiera mój uliczny tj. Matgaretka to niech kupi o ile czyni to z serca :) ale nie machinalnie…
    Kwiaty jakie cieszą mnie najbardziej to te jakimi obsypują się drzewka owocowe. Te różowe i białe kwistostany cieszą najbardziej :)

    1. Mnie się bardzo podobają wypielęgnowane ogrody, ogródki przydomowe i działkowe. Gdybym miała dom (nie planuję), jak najbardziej mogłabym mieć ładny ogród ze skalniakiem, zbiornikiem wodnym, ławeczką, huśtawką, domkiem na drzewie, mnóstwem trawy i kwiatów. Przy okazji z ogrodnikiem, bo sama nie wyobrażam sobie poświęcać na to czasu. Nie moja bajka. Kiedy spaceruję między domkami jednorodzinnymi, patrzę na ogródki ludzi i czuję radość.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.