Seria batonów wykonanych z płatków do mleka od Nestle – Nesquik, Chocapic, Cheerios, Cini Minis i pozostałe – znajdowała się na mojej liście obowiązkowych recenzji od dawna. Prawdę mówiąc, od założenia bloga. Zabawne, że na batoniki śniadaniowe znalazłam czas dopiero w chwili, w której uznałam, że plebejskie słodycze interesują mnie coraz mniej i czas się od nich odsuwać. Chyba można zatem powiedzieć, że Nesquik i reszta trafiły na living rzutem na taśmę.
Nesquik – batonik z płatków śniadaniowych
Batonik z płatków Nesquik jest ładny i porządnie wykonany (w przeciwieństwie do Flipsa cocoa, którego połowa podczas wyciągania z opakowania została w folii. A raczej na folii, jako że przywarła do niej niczym huba do drzewa). Pachnie słodko, słodko, słodko i dopiero potem, gdzieś na obrzeżach aromatu, kakaowawo w sposób charakterystyczny dla kakałka dla dzieci w granulacie (w którym prawdziwe kakao zajmuje 0,00001%). W suchym granulacie, czyli przed zalaniem. Ponadto w zapachu odnotowałam suszone grzyby i spocone majtki po całym dniu noszenia (w Chocapicu ta druga nuta jest o wiele wyraźniejsza, bleh).
Nesquik batonik z płatków do mleka marki Nestle dostarcza 408 kcal w 100 g.
Batonik śniadaniowy Nesquik waży 25 g i zawiera 102 kcal.
Baton Nesquik cechuje olbrzymia lepkość, co raczej nikogo nie zdziwi. Słodycz jest twardy, zwięzły, zwarty. Na spodzie ma białą polewę, acz niezbyt dużo. Okazała się pylista ponad miarę, wodnista. Smakuje słodkim mlekiem. Nie spodziewałam się, że przypadnie mi do gustu. Ba! uważam ją za bardzo dobrą. Wyróżnia się cudną i mocną nutą białej czekolady. Zupełnie zwykłej, acz wartej ulegnięcia pokusie.
Płatki przyjęły postać małych i twardych kakaowych kulek, jako iż mają oddawać Nesquika. Są chrupiące, acz przeszły zawilgoceniem, co odebrało im kruchość. Mają tę charakterystyczną konsystencję chrupek, które najpierw nabrały wilgoci, potem zaś zostały utwardzone. W efekcie dają się poznać jako toporne, tępe na wykończeniu. Smakują cudownie kakaowo i słodko. W 100% oddają smak płatków Nesquik.
Trzecim elementem kompozycji jest słodkie lepiszcze. Jak wspomniałam, wprowadza niemałą kleistość, lepkość. Podbija słodycz, czyniąc baton cukrowym. Na szczęście w stopniu akceptowalnym. Lepiszcze odpowiada także za posmak karmelu typu lionowego, czyli syropowego pseudokarmelu.
Całość, mimo rosnącej w serduszku obrazy na plebejskie słodycze, bardzo mi smakuje. Oczywiście do batona Nesquik nie wrócę, ale przynajmniej czerpałam radość z degustacji.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna pełnoziarnista (32%), syrop glukozowy, cukier, mleko zagęszczone słodzone (mleko, cukier) (8,2%), syrop cukru inwertowanego, odtłuszczone mleko w proszku (6,7%), substancje utrzymujące wilgoć (glicerol, sorbitole), olej słonecznikowy, tłuszcz kokosowy, substancja wzbogacająca (składnik mineralny: wapń), maltodekstryna, mąka kukurydziana (2,1%), mąka ryżowa (1,9%), kakao, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, sól, emulgator (lecytyny słonecznikowe), aromaty naturalne, przeciwutleniacz (mieszanina tokoferoli), substancja wzbogacająca (składnik mineralny: żelazo), substancje wzbogacające (witaminy: B3, B5, B2, B6, B9). Może zawierać soję i orzechy.
Kalorie w 100 g: 408 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 14,1 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6,9 g), węglowodany 62,4 g (w tym cukry 24,9 g), błonnik 6 g, białko 7,3 g, sól 0,44 g.
Witaminy i składniki mineralne w 100 g: ryboflawina (B2) 1,5 mg, niacyna (B3) 14,2 mg, witamina B6 1,21 mg, kwas foliowy (B9) 166 µg, kwas pantotenowy (B5) 5,15 mg, wapń 1438 mg, żelazo 10,3 mg.
Gdzie kupić: Leclerc, Carrefour, Lidl, Biedronka
Cena: 1,18-1,49 zł
Ja średnio lubię tego batonika :/ jakos taki sztuczny mi się wydawał :c
Napisałabym, że więcej dla mnie, ale nie jest to typ słodyczy, do których wracam.
Jadłam i nawet zrecenzowałam dawno temu Cini Minis i aż się wierzyć nie chce, że seria ta sama. Biała czekolada na spodzie? Już wtedy odebrałam to jako cukrowe, margarynowe coś. Wtedy utwierdziłam się, że takie płatki w żadnej formie u mnie nie przejdą. A kieedyś, jak już miałam któreś z mlekiem jeść, od Nesquika wolałam Chocapic. I… uważaj, lepiej się czegoś złap, by nie upaść, podobało mi się, jak miękną.
Swoją drogą, ciekawi mnie skąd u Ciebie niechęć do plebejskich słodyczy, skoro trafiasz na całkiem sporo takich, które Ci smakują. Moja wzięła się stąd, że właśnie na co się nie porwałam, bardzo, bardzo mi nie smakowało.
Hmm. Lubię jabłka, ale jem może dziesięć sztuk rocznie. Lubię pomarańcze, ale jem może trzy sztuki rocznie. Jest mnóstwo produktów, które mi smakują, lecz mają inne cechy, przez które nie mam ochoty ich jeść. Albo inaczej. Recenzujesz na blogu mnóstwo czekolad, którym przyznajesz wysokie oceny, a jednak nie chcesz do nich wracać. Myślę, że tutaj możesz szukać analogii.
Przykład z owocami chyba bardziej rozumiem, bardziej pasuje, bo też wielu nie jem za często np. przez formę.
Do wieelu czekolad nie to, że nie chcę wracać. Wróciłabym bardzo chętnie do większości, które mają 8 lub więcej i są czystymi ciemnymi, ale nie wracam przez cenę / dostępność.
Tylko że mi nie chodziło, że nie rozumiem, że do batona X konkretnie nie wrócisz drugi raz, mimo że smaczny. Chodziło mi, skąd niechęć ogólna, skoro nadal Ci te plebejskie słodycze smakują. Niechęć do czegoś, co smakuje? Tego trochę nie rozumiem, więc o to pytałam.
Cena i dostępność to czynniki jak każde inne. Wymień je na odmienne, i tyle.
A czy powodem rezygnacji z powrotu do danych plebejskich słodkości nie jest fakt, że zdecydowałaś się na zdrowsze odpowiedniki? Tak mi się to dosc logicznie układa, że jednak chodzi o ten skład, cukier i dużo innych elementów ze świata chemii… Niemniej oczywiście mogę być w błędzie, tak głośno myślę ;) A nesquikowych batonów nie próbowałam właśnie po wtopie z flipsowymi:/ Pamiętam tylko, że polewa była tak tłusta, że mogła służyć za masło o zapachu kakaa. Zraziłam się do tego typu batoników. Jak mam zjeść coś w tym stylu- wybiorę produkty od Ani lub Bakallandu bez cukru.
Tak, sądzę, że to jeden z elementów. Nastawiłam się na zmianę diety i w efekcie nie chce mi się jeść konwencjonalnych słodkości. (Zaczęło się na odwrót, ale proces przebiega w obie strony). Głównie jednak przeszkadza mi odczuwalność intensywnej słodyczy. Jakiś produkt pasuje mi z uwagi na smak, dlatego wystawiam mu wysoką ocenę. Jednocześnie jest zawalony cukrem, więc nie mam ochoty do niego wracać, bo podczas degustacji jest mi za słodko, mdli mnie etc. (Inne przykłady: lubię herbatę i kawę z cukrem, ale wolę bez, więc nie widzę sensu picia z). To tak, jakbym oglądała przepięknie namalowane obrazy, na które ktoś się zesrał. Nadal uważam, że są piękne, tyle że nie mam ochoty wracać do galerii ani powiesić ich w domu, bo sraka zaburza przyjemność :D
Chyba nie wiem, o których batonach Bakallandu piszesz. Pamiętam tylko wstrętne, sklejone cukro-syropem ulepki.
Jadłam. Wolę wersję z mlecznym spodem niż czekoladowym. Zdecydowanie nesquika od chocapica. Czekam na kolejne recenzje.
Troszkę się zgadzamy, troszkę nie (:
https://bigimg.czarymary.pl/images/popups/615/5900749624640.jpg np ten, ale wolę wersje truskawka-quinoa.
Porównanie z obrazami wymowne. Nie znam się ale skoro Duchamp wystawił pisuar twierdząc, że to sztuka, i wracali żeby oglądać…Też raczej nei wzięłabym do domu (nawet z myślą o facecie :D ) mimo, że to sztuka wg jakiegoś tam Duchampa. Pisuar jakoś estetyczny wyjątkowo nie jest, ale użyteczny na pewno :P
„Dzieło” Duchampa zapisało się w historii sztuki, bo było nowatorskie. Gość zrobił coś, co pobudziło publikę i złamało zasady. Samo w sobie było tym, czym było – kiblem :P
Nie znam tego batona Bakallandu, ale już widzę, że to nie mój typ. Nie lubię batoników musli. W ogóle nie przepadam za musli.