Gdyby *nastąpiły idealne warunki*, to…

Któregoś dnia zamykającego lipiec, gdy ciepło było i słonecznie, wybrałam się na wędrówkę wałami Odry z Rubiną u boku. Chociaż ustaloną trasę pokonywałyśmy już milion razy, okoliczności były zgoła inne. Przede wszystkim wyruszyłyśmy na wyprawę po śniadaniu, nie zaś wieczorem. Poza tym nie spacerowałyśmy przez cały czas, tylko usiadłyśmy na trawie tuż przy wodzie. Rubi schowała się w cieniu moich nóg, ja zaś wyczesywałam ją szczotką z martwej sierści, otrzymując w efekcie puch dorównujący jej wielkością.

Początkowo korciło mnie, by włączyć muzykę lub podcast. Dziwnie było siedzieć tak w czymś, co potocznie nazywa się ciszą, w rzeczywistości zaś jest dźwiękiem natury. Wiatr szumiał w koronach drzew i suchych trawach, wrony darły dzioby, czasem coś plumknęło w rzece. Raz pod raz ktoś przejechał rowerem po kamykach albo przeszedł dróżką z psem. Bardzo przyjemne doznania. Leniwe, niby żadne, a jednak pełne życia. To pierwsza rzecz, jaką mogę wam dziś polecić – wybranie się na polankę, nad rzekę, do lasu. Posadzenie tyłka na trawie i posiedzenie godzinę czy dłużej. Z uwagi na brak silnych bodźców umysł zaczyna produkować ciekawe rzeczy, na które na co dzień nie ma czasu ani warunków.

Zabawa w gdyby… to…

W trakcie seansu myślenia na łonie natury wykreowałam w głowie pewną zabawę. Stworzyłam schemat-formułkę sprawdzającą, co w moim życiu jest naprawdę moje, co zaś robię warunkowo. (Oba wyrażenia traktuję luźno. Wiadomo, że nawet to, co jest moje, zależy od konkretnych warunków). Brzmi ona tak:

Gdyby <zaistniały idealne warunki; wymienić jakie>, to… <tutaj pytanie/założenie sprawdzające, czy w danym okresie życia robię to, czego najbardziej chcę>

Przykłady:

  • Gdybym mogła słuchać każdej możliwej muzyki, to słuchałabym tej, której słucham na co dzień?
  • Gdybym mogła wykonywać dowolną pracę, bo miałabym łatwość zdobywania wiedzy w danym zakresie, to zmieniłabym obecnie wykonywaną?
  • Gdybym miała nieograniczone środki finansowe, to mieszkałabym nadal w obecnym mieszkaniu?
  • Gdyby nie choroby, które na co dzień sprawiają mi ból, to realizowałabym obecny model życia?
  • Gdybym nie musiała martwić się finansami, to podróżowałabym?
  • Gdybym miała nieograniczone środki finansowe i nie przejmowała się kaloriami lub miała wgląd w wartości odżywcze każdego zamawianego posiłku, to częściej korzystałabym z ofert restauracyjnych?

Co pokazuje zabawa?

Uważam, że nie jest to zwyczajna zabawa. Oddając się jej, zadałam sobie kilka pytań odnośnie kwestii, którym nie poświęciłam uwagi nigdy dotąd (albo zrobiłam to bardzo dawno temu; ponieważ jednak człowiek w istnienie ma wpisaną zmianę, odpowiedzi na niektóre pytania ulegają dezaktualizacji). Odkryłam – lub uświadomiłam sobie ­– całkiem ciekawe rzeczy. Wiem, że każde odkrycie może stanowić bazę do zmian w życiu, jeśli tylko będę miała na nie ochotę i siłę.

Co istotne, odpowiedź ukazująca, że gdybyśmy tylko mogli, robilibyśmy coś innego niż obecnie, bynajmniej nie oznacza, iż aktualne zajęcie jest złe, nielubiane i stanowi jedynie zastępstwo czegoś, czego naprawdę pragniemy. Może być tak, że obecny stan rzeczy uważamy za bardzo fajny, jednak chętnie zmienilibyśmy go na jeszcze fajniejszy. (Analogia: bardzo lubię ciepłą wiosnę, ale gorące lato jest lepsze).

Moje przykłady:

  • Gdybym miała nieograniczone środki finansowe i łatwy dostęp do każdego domu modowego na świecie, to nosiłabym ubrania w obecnym stylu? – Tak, cenię swój styl ubierania i nie zmieniłabym go nawet przy w obliczu atrakcyjniejszych warunków. Kupowałabym za to ubrania lepszej jakości, wyłącznie wegańskie i pochodzące z fabryk, w których każdy pracownik jest godziwie wynagradzany. [SYTUACJA TYPU 1 – jest git i tak powinno być]
  • Gdybym miała nieograniczone środki finansowe, to mieszkałabym nadal w obecnym mieszkaniu? – Nie. Chociaż bardzo lubię moje mieszkanie, gdybym zyskała finansową możliwość kupienia dowolnego, wybrałabym większe, o zupełnie innym układzie pomieszczeń i położone gdzie indziej, choć nadal we Wrocławiu. [SYTUACJA TYPU 2 – jest git, ale mogłoby być lepiej]
  • Gdybym pozbyła się kilku chorób i dolegliwości, to spędzałabym wolny czas w ten sam sposób co obecnie? – Nie wchodząc w szczegóły, zdecydowanie nie. Ze zdrowiem doprowadzonym do porządku wiele rzeczy robiłabym inaczej. Wiele. [SYTUACJA TYPU 3 – uwiera mnie to, jak jest obecnie]

Wypadałoby dodać jeszcze skrajną sytuację typu 4, w której obecny stan jest okropny, znienawidzony. Sama takiej nie mam – chyba że w kontekście zdrowia, aczkolwiek nie jest ono czymś, co wybieram – więc poniżej przykład wymyślony:

  • Gdybym mogła wykonywać dowolną pracę, bo miałabym łatwość zdobywania wiedzy w danym zakresie, to zmieniłabym obecnie wykonywaną? – Oczywiście! Pracuję na czarno w kamieniołomie po dwanaście godzin dziennie. Nie mam wykształcenia, a muszę utrzymać dużą rodzinę. Nienawidzę tego zajęcia, więc gdyby zmieniły się warunki, uciekłabym stąd bez sekundy zawahania.

***

Nie istnieją ludzie ukończeni ani tacy, którzy wiedzą o sobie wszystko. Z tego powodu zachęcam was do zabawy, zwłaszcza w samotności na łonie natury.

Jeżeli nie chcecie dowiadywać się o sobie niczego nowego, proszę, podzielcie się w komentarzu powodem. Jestem niezmiernie ciekawa, dlaczego niektórzy nie lubią analizować samych siebie. Natomiast jeśli dysponujecie innymi metodami, chętnie je poznam i być może dołączę do własnego repertuaru narzędzi.

Za pomysł na zaprezentowanie zabawy na blogu dziękuję Ani. Wyjątkowo nie przyszło mi do głowy, że mogłabym podzielić się nią publicznie.

16 myśli na temat “Gdyby *nastąpiły idealne warunki*, to…

  1. Niby zabawa, a może prowadzić do bardzo głębokich przemyśleń i zaskakaujących wniosków – lubię takie. Gdybać publicznie nie zamierzam, natomiast podzielę się hipotezą czemu niektórzy nie chcą dowiadywać się o sobie więcej. Mianowicie, myślę, że wielu po prostu obawia się tego co może odkryć. Uświadomienie sobie, że nie jest się taką osobą jaką chciałoby się być albo że zupełnie nie jest się zadowolnym ze swojego życia nie jest niczym przyjemnym, szczególnie jeśli nie ma się motywacji lub zasobów na wprowadzenie zmian.

      1. Ponieważ praktycznie każdą sytuację że swojego życia wielokrotnie analizuję, przez to mocniej cierpię i boleję nad swoimi porażkami, przegranymi. Również wracam zbyt często do przeszłości, płaczę nad swoimi błędami, brakiem odwagi, zamkniętymi drogami, ale też za miłymi chwilami, które już nie wrócą, ludźm, którym nie powiedziałam ważnych słów i już nigdy nie będę miała możliwości tego zrobić, tęsknię za beztroskim dzieciństwem. Rozpaczam nad złymi wyborami, których dokonałam i które teraz będą na zawsze już miały wpływ na wszytko…

  2. Bardzo podoba mi się ten styl rozmyślań nad życiem. Co do ubioru mam identycznie jak Ty. (choć problem jest taki, że nawet gdybym teraz miała te możliwości to żal byłoby mi wyrzucić starych ciuchów, a mam ich i tak w mojej ocenie za dużo).
    Identyczna jest moja sytuacja mieszkaniowa. Z tym, że dla mnie marzeniem jest mały parterowy domek z niskim poddaszem – sypialnią, oddalony od miasta o 10-15km. Ale póki co moje przytulne mieszkanie na blokowisku jest bardzo „moje” i lubię w nim być.
    Nieco inaczej jest z pracą. Może to nie kamieniołom… Ale gdybym nie bała się panicznie zmian, gdybym nie ceniła nad wszystko stabilności, gdybym tolerowała większe miasta, gdybym nie kupiła mieszkania…. To uciekłabym pędem z obecnego miejsca pracy.
    A gdybym tej odwagi miała więcej 10 lat temu to wykonywałabym całkowicie inny zawód. I trochę czekam na „przelanie się czary goryczy”, kiedy to 'gdyby’ zamienię na 'mimo, że’ i przestanę być nieszczęśliwa z powodu formy i miejsca wykonywanej pracy.
    Ogromnie współczuję Ci sytuacji zdrowotnej. Nienawidzę gdy ciało mnie ogranicza, ale moje za wyjątkiem kiepskiej kondycji i stosunkowo dużej skłonności do tycia rzadko krzyżuje mi plany. Boję się myśleć jak wyglądałoby moje życie naznaczone przewlekłym bólem lędźwi czy chorowitym żołądkiem 🙄 Dwa miesiące gdy najpierw wypadł mi dysk (ja nie podniosę odpowiednika własnej masy na hip-thurst?), a potem rozwaliłam żołądek ketonalem to najgorsza jesień mojego życia.
    Najtrudniejsze jest jednak – gdybym mogła czytać literaturę z całego świata i całej historii… To co bym wybrała? Przeraża mnie myśl o tym, że są zapewne setki tysięcy autorów m, którzy wzbogacili by moje wnętrze… A nigdy nawet nie dowiem się o istnieniu ani ich, ani ich dzieł.

    1. Kiedyś miałam taką rozkminę, czy gdybym mogła zamienić się z kimś życiem, skorzystałabym z tego – z kimś kto ma idealną rodzinę, idealne zdrowie, idealne wszystko. Mimo wszystko doszłam do wniosku, że zdecydowanie nie – może moje życie tak idealne nie jest, ale wiele ludzi w nim obecnych już tak ^^
      Podoba mi się pytanie o nieograniczone środki finansowe i miejsce zamieszkania – ja bym zdecydowanie zmieniła to miejsce zamieszkania na gdzieś za granicą, może Stany Zjednoczone albo coś w tym stylu, oczywiście gdyby finanse pozwalały :D

      1. Serio masz idealnych ludzi w życiu? Moim zdaniem to wygórowane określenie. Nie ma osoby, w której nie widziałoby się wad bądź której nie nie lubiłoby/nienawidziłoby się choćby przez chwilę. Ludzie nigdy nie są doskonali. Istnieją trafniejsze słowa na określenie faktu, iż mimo wad są dla nas ważni.

    2. Ketonal i mnie rozwalił żołądek, tyle że ubiegłej zimy, dokładnie w grudniu. Miał pomóc na plecy. Nie pomógł, a jeszcze zdenerwował żołądek i miałam combo potwornego bólu. Szkoda pisać.

      Cieszę się, że polubiłaś ten styl rozmyślań :)

  3. Ja właśnie siadam tak co niedzielę w moim ogrodzie i rozważam kim „ja” jestem. Przez ostatnie 10 lat takie dumanie było mi obce. Straciłam przez to siebie,osobowość? Dziś dostrzegam już co mnie uwiera. Zastanawiam się czy to co wybieram, robię, kupuję to tak naprawdę czynię ja czy widmo innych ludzi, ich osądów, utartych schematów, stare nawyki? Unikałam wglądu w siebie, żyjąc jak na automacie. Z lęku? Przed czym? Przed dorosłością? Odpowiedzialnością? Z wygody? Z otępienia? Cokolwiek to było,to przeszłość. Straciłam całą młodość na robienie czegoś co nie było moje… rozmieniałam się na drobne… zbyt wcześniej dorosłam. Byłam poważniejsza… potem cofnęłam się jakby mentalnie do wieku nasto… dziś zmiany wymaga niemal całe życie ale niektórych jego sfer nue zmienię. Nie cofnie się czasu. Przegrałam sporo … sporo też jednak zyskałam trzezwiejąc choć rychło w czas… człowiek nie dokonuje wglądu w siebie. Boi się właśnie tego że odkryje że albo nie wie kim jest. Albo że żyje sam ze sobą jak z obcym? Obok siebie? Że nie wie czego chce? Albo uwaga! Musi podjąć decyzję, starania by się udało dokonać zmian? Lecz raz boi się samych zmian? Drogi do ich dokonania? Albo braku pomysłu na to jak ich dokonać.i znów cofa się w marazm? Ja staram się już nie. Kryzysy nachodzą ale walczę choć chęci powoli się wyczerpują idę do przodu ;)
    Zobaczymy jak długo jeszcze…

  4. Zabawa w prawdopodobieństwo warunkowe?
    Chyba ktoś czytał Bayesa, Russella czy Greena aby przetworzyć pewne czynniki wspomagające na grunt filozofii – czy – psychologii behawioralnej. :)

  5. Ciekawy pomysł na zabawę.
    Wiesz, że nie posądziłabym Ciebie o wsłuchiwanie się w naturę? Ciebie widzę (w wyobraźni oczywiście) zawsze i wszędzie ze słuchawkami. Ja w słuchawkach chodzę zawsze i wszędzie… gdzie są ludzie. Nimi się odcinam. A właśnie wśród przyrody, moją muzyką stają się jej dźwięki. W górach nigdy bym nie szła w słuchawkach (też ze względów bezpieczeństwa, ale i tak, nawet gdyby żadne zagrożenie nie istniało). Swego czasu miałam dłuższy etap, że nawet w domu muzyka nie była mi potrzebna, o ile zza okna słychać było ptaki, świerszcze, deszcz czy coś. W moim mieszkaniu nie mam jednak dźwięków otoczenia, że tak powiem.
    Mam wrażenie, że niektórych świat, przyroda zachwycają tylko z doskoku. Ciebie tak trochę odbieram. To jednak nie negatywne stwierdzenie, o nie! Dla mnie natura czy przyroda to w zasadzie synonim piękna, wspaniałości, zachwytu i odkąd pamiętam, nie rozumiem ludzi, którzy tak tego nie widzą, nie czują. A mam wrażenie, że większość właśnie zupełnie nie. U Ciebie to obecnie jest jakby w porywach, jakbyś dopiero dostrzegała pewne aspekty? Bo jak prawie Cię nie znałam i dopiero zaczynałam bloga czytać, miałam Cię za typowego mieszczucha skupionego na możliwościach, jakie daje dzisiejszy rozwój technologiczny etc. (to wciąż nie krytyka!). :> Dobrze Cię czytam? Jeśli tak, to cieszy mnie to, że obecnie dostrzegasz już coraz więcej (chyba że wysnułam błędny wniosek i dostrzegałaś już wcześniej?). Latami Mama tak w porywach się światem zachwycała, ale ostatnio już w ogóle poszło to u niej lawinowo i tkwi w zachwycie, który może trochę w niej rozbudzałam / rozbudziłam.

    Gdybym miała nieograniczone finanse, to kupowałabym inaczej. I tak, i nie. Z jedzenia i rzeczy użytkowych kupowałabym jak najbardziej ekologiczne, ze sprawdzonych źródeł etc.
    Nie gdy chodzi o ubrania, perfumy i kosmetyki – niepotrzebne mi stroiki i pachnidełka, nie lubię takich rzeczy; kupowania ubrań nienawidzę, a nie interesuje mnie drożyzna czy jakieś z najwyższych półek. To po prostu nie mój świat. Tak jak Ty, lubię swój styl.
    Ale! Specjalnie o kupowaniu właśnie napisałam. Mam tanie ciuchy, większość produkowana pewnie w Chinach, Tajlandii – kto wie, co z prawami pracownika tam? A jednak co… miałabym wygodne szmaty pozamieniać na Gucciogarsonki? Za nic. Gdybym więc miała mnóstwo kasy, że aż bym nie wiedziała, co z nią robić, pewnie bym poświęciła tej sprawie więcej czasu. Do głowy przychodzi mi tylko jedna rzecz – zleciłabym Mamie szukanie ciuchów w moim stylu, wygodnych, ale też ze sprawdzonych źródeł. Ona lubiła dobieranie i kupowanie (lubiłaby nadal, gdyby nie pewne czynniki życiowe, ale że to zabawa teoretyczna…). Problemem by było, gdyby nie dało się znaleźć nic w moim typie ze sprawdzonych źródeł. To może… T-shirty szyliby mi tak o ludzie? Myślę tu o tej Twojej bluzie, co kiedyś na insta pisałaś. Tak jak pisałam, ta sprawa byłaby do przemyślenia.
    Nie jestem może osobą czynu, ale denerwuje mnie sam fakt wykorzystywania pracowników. Ubrania to przykład, ale mam nadzieję, że wiesz, o co chodzi?

    1. Kiedy chodzę sama, rzeczywiście prawie zawsze mam słuchawki, acz niekoniecznie słucham muzyki (czasem wybieram podcasty). Natomiast gdy wychodzę z Rubi, w większości przypadków słuchawek nie zakładam, bo wolę uczestniczyć w spacerze, na wypadek gdybym musiała ją obronić czy coś.

      „Mam wrażenie, że niektórych świat, przyroda zachwycają tylko z doskoku. Ciebie tak trochę odbieram.” – Słusznie. Kiedy idę wałami, bardziej niż drzewa, trawy czy rzeka zachwycają mnie światła miasta w tle, lampioniki w beach barze. Przy czym kocham kolory nieba, gdy zachodzi słońce. Kiedy robi się różowo-błękitno-pomarańczowo, niebo wygląda jak deser sprzedawany na wesołym miasteczku. Poza tym w mieście zachwycają mnie budynki, okna, murale, graffiti, różne wytwory ludzkie i naturalne. Czyli zachwyca mnie raz to, raz to, a jeszcze innym razem stworzony przez te dwa światy całokształt.

      Dźwięki deszczu kocham. Burza mnie czasem przeraża. Preferuję słuchanie wielogodzinnych zapętlonych nagrań z youtube’a.

      „Dla mnie natura czy przyroda to w zasadzie synonim piękna” – dla mnie nie, a takie stwierdzenie uważam za przesadę. Wydaje mi się, że ludzie tak mówią, bo to modne. Pole pełne błota to także natura. Co w tym ładnego? Istnieje ogrom pejzaży zwykłych, nudnych i brzydkich. Tutaj zatem się nie zrozumiemy.

      „U Ciebie to obecnie jest jakby w porywach, jakbyś dopiero dostrzegała pewne aspekty?” – Zdecydowanie nie. Zawsze się zachwycałam. I naturą, i wytworami człowieka. Tyle że nie wszystkimi. Nie idę ulicą, płacząc z zachwytu. Jak zauważę coś ładnego, lubię na to popatrzeć, czasem zrobię zdjęcie, po czym idę dalej.

      „A jednak co… miałabym wygodne szmaty pozamieniać na Gucciogarsonki?” – Bez przesady :P Drogie ciuchy to nie tylko garsonki. Sama kupowałabym same rzeczy dobre dla ludzi i zwierząt, ale na pewno nie garsonki. Styl pozostałby bez zmian.

      „Nie jestem może osobą czynu, ale denerwuje mnie sam fakt wykorzystywania pracowników. Ubrania to przykład, ale mam nadzieję, że wiesz, o co chodzi?” – Myślę, że rozumiem.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.