Alesto, Śliwki suszone z Chile (Lidl)

Są produkty spożywcze, które kupuję nieustannie od wielu lat i nie wyobrażam sobie dnia, w którym miałoby zabraknąć ich w moim domu. Część z nich nawet nadaje się do zaprezentowania na blogu. Z jakiegoś powodu jednak – nie zawsze tego samego – uznaję, że szkoda o nich pisać.

Jednym z takich produktów są Śliwki suszone marki Alesto z Lidla. Opisałam już kilka rodzajów suszonych owoców, a w szafce na degustację czekają kolejne. Czemu więc nie miałabym dorzucić do nich ukochanych śliwek, zaoszczędzając tym samym czytelnikom nieprzyjemnych poszukiwań, które sama musiałam przejść? Otóż to. Po latach zwłoki zapraszam na recenzję idealnych suszonych śliwek z Lidla.

Alesto, Śliwki suszone z Chile Lidl, copyright Olga Kublik

Śliwki suszone z Chile

Moja historia poszukiwania Suszonych Śliwek Idealnych jest długa i momentami przykra. Mniej więcej od liceum spożywam śliwki – przed snem, zalane rano wrzątkiem – absolutnie każdego dnia. Nawet kiedy dokądś wyjeżdżam, zabieram adekwatną liczbę porcji w sreberkach.

Pierwszymi ideałami były śliwki suszone Gardis z Lidla w opakowaniach liczących 150 g, które wycofano. Później zakochałam się w śliwkach marki Tesco, niestety supermarket zamknięto. Śliwki suszone Alesto to mój trzeci wzorowy traf. To, co działo się pomiędzy nimi, better przemilczeć. Zdradzę jedynie, że jestem tak obrzydzona bezsmakowymi pomiotami w oleju bądź pseudoparafinie, że do dnia wycofania przez Lidl obecnie spożywanych śliwek nie tknę produktu żadnej innej marki.

Śliwki suszone marki Alesto z Lidla dostarczają 245 kcal w 100 g.
1 śliwka suszona bez pestki waży ok. 9 g* i zawiera 22 kcal.
Suszone śliwki z Lidla ważą 250 g w opakowaniu XXL.
* W zależności od rozmiaru suszona śliwka waży od 7 do 10 g.

Alesto, Śliwki suszone z Chile Lidl, copyright Olga Kublik

Suszone śliwki Alesto z Lidla to perfekcyjni przedstawiciele suszonośliwkowego rodu. Można je wąchać z zamkniętymi oczami, a i tak owoce ustali się w sekundę. Oferują aromat sssłodki, kwaśnawy, esencjonalny, typowy dla suszonych śliwek. Na upartego w tle można wyłapać nutkę słodkich suszonych fig.

Śliwki są również piękne – kształtne, ciemne, świecące. Niektóre sztuki okazują się twarde i żelkowe, inne mięciutkie, zupełnie jakby nastrzyknięto je sokiem. Na fragment pestki nie trafiłam nigdy, za to nierzadko natykam się na całą pestkę. Chociaż nie można tego robić, uwielbiam rozgryzać łupinę i zjadać miękkawą część. Smakuje jak owocowy, gorzkawy migdał. (Uwaga: ma właściwości trujące).

Owoce zalane rano wrzątkiem wieczorem są ogromne, napuchnięte, mięciutkie od wewnątrz i jędrne, twardawawawe od zewnątrz. Z kolei te jedzone prosto z opakowania dają się poznać jako kleiste, w większości twardawe, jędrrrne. Stanowią cudowne oparcie dla zębów. Mięciutkie brzuszki są mięsiste do kwadratu, zwarte, gęssste, powidłowe. Można by je rozsmarować na chlebie niczym powidła właśnie.

Alesto, Śliwki suszone z Chile Lidl, copyright Olga Kublik

Jak wspomniałam, w przykrym okresie poszukiwań najadłam się mnóstwo suszonych śliwek, które w składzie miały olej, co drastycznie przełożyło się na smak i konsystencję – zwłaszcza po zalaniu. Na powierzchni kompotu utrzymywała się warstwa lepkiej parafiny, której wypicie było obrzydliwym doświadczeniem. Chociaż i tak lepszym od zmierzenia się ze smakiem – przez śliwki kilku marek prawie zwymiotowałam. Wszystkie niefartowne paczki oddałam, bo nie byłam w stanie tego czegoś jeść.

Śliwki suszone Alesto z Lidla także mają w składzie olej (słonecznikowy), tyle że zupełnie owego surowca nie czuć. Ani w konsystencji, ani w smaku. Są obłędnie intensywne, jednoznaczne smakowo i bardzo słodkie. Niektóre zawierają delikatny kwasek, inne idą w czystą słodycz powideł śliwkowych. To najlepsze śliwki, jakie znam (acz nie potrafię porównać ich do wcześniejszych ulubieńców). Lidlu, nie waż się ich wycofać!

Ocena: unicorn smaku


Skład i wartości odżywcze:

Skład: 99,4% śliwki suszone bez pestek, olej słonecznikowy, substancja konserwująca: sorbinian potasu. Może zawierać: orzeszki ziemne, orzechy, nasiona sezamu, mleko (łącznie z laktozą), soję, gluten z pszenicy. Kraj pochodzenia śliwek: Chile. Śliwki drylowane są maszynowo i […] mogą zawierać pestki lub ich fragmenty.

Kalorie w 100 g: 245 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 0,5 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,1 g), węglowodany 53,4 g (w tym cukry 35,7 g), błonnik 8,9 g, białko 2,3 g, sól 0 g.

Gdzie kupić: Lidl

Cena: 4,99 zł

12 myśli na temat “Alesto, Śliwki suszone z Chile (Lidl)

  1. Tych śliwek jeszcze nie jadłam i widzę że muszę nadrobić ^^ zazwyczaj często trafiałam na jakieś przesuszone i twarde śliwki, jedyne pyszne które udało mi się kupić to takie na wagę ze stoiska z suszonymi owocami :( będę musiała kiedyś spróbować tych śliwek ^^

  2. Dlaczego codziennie przed snem pijasz takowy twór? Ma jakieś magiczne właściwości czy po prostu Ci smakuje?

  3. Ja teraz jem tylko suszone śliwki i morele. Poza bananami i figami żadne owoce świeże nie przejdą :/ śliwki od lat kupuje helio naturalne bez oleju i bez siarki ;) te są miękkie, w smaku zawsze powidłowe.
    Tych nie znam ale mam paczkę z przecey po tygodniu XXL właśnie czeka. Ale poczeka sobie jeszcze sporo bo wyjadam zapas helio według dat ważności ;)
    Ja je jem z alpro naturalnym ;)

  4. Nie jadłam zalewanych śliwek i nie mam zamiaru. Za t o chyba prawie wszystkie suszone owoce przepłukuję przed jedzeniem (by się pozbyć tego, co na nich, np. oleju – choć teraz raczej nie kupuję takich, co go mają; mokrej warstwy, wydzielonego cukru etc.).
    Śliwek z Lidla nie próbowałam, zawsze jak z Mamą kupujemy, to bierzemy BakaD’Or z Biedry. Ostatnio jednak trochę z bólem odkryłam, że nie jestem w stanie jeść samych suszonych śliwek przez słodycz (jedyny ratunek to zasypanie ich kakao w jogurcie – btw. polecam).
    Do owoców z Lidla jestem trochę sceptyczna, bo choć kocham ich daktyle, to jednak gumiaste, mokre figi mnie brzydzą, więc boję się, że trafię w przypadku innych owoców na takie niespodzianki.

    1. Ja z kolei jestem niechętna wobec śliwek z Biedry. Nie wiem, jak jest teraz, ale lata temu, kiedy byłam śliwkowo poszukująca, produkował je Bakalland. Miałam nieprzyjemność jeść oryginał i po jednej czy dwóch próbach oddałam dziadostwo przyjacielowi.

      1. Taak, to dalej Bakalland, ale są dobre obecnie. Zauważyłam, że często wychodzi tak, że pod jakiś market producenci paradoksalnie robią też lepiej, niż pod swoje logo (niektórzy, nie zawsze, bo często jest też odwrotnie). Dziwne to. A jednak mam z nimi do czynienia tak rzadko, że uwierzę, że akurat trafiam na dobre (wiadomo, owoc owocowi nierówny i w tym przypadku to loteria).

  5. Bardzo lubię śliwki suszone ,zawsze jakieś są u mnie w domu:). Bardzo lubię też daktyle i figi ,ostatnio moje dziecko się przekonało do daktyli i migdałów i mu daję do szkoły na przekąskę i zjada wszystko:).

    1. Miło słyszeć, że dziecko chętnie wsuwa bakalie. Pytanie tylko, czy gdyby ktoś zamachał mu przed buzią batonikiem, zostałoby przy bakaliach :P

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.