Małe polowanko na nowości słodyczowe (w tym plebejskie)

W tym roku na polskim rynku ukazało się kilka nowości, które wpadły mi w oko. Z zakupem czekałam po pierwsze na koniec lata, żebym dzień po sprowadzeniu do domu czekoladowych słodyczy nie została posiadaczką smętnej brunatnej zupy, po drugie zaś na powrót ochoty na plebejskie słodycze. Jak bowiem wiecie, od ponad roku mam problem z produktami, w których jest za dużo cukru, a za takie uważam… cóż, miażdżącą większość propozycji leżących na regałach dla zwykłych ludzi.

Polowania czas… start?

Nastała połowa września. Pogoda za oknami zrobiła się na tyle nieatrakcyjna, że bez kurtki chroniącej przed wiatrem i deszczem strach było wychodzić. Niby niefajnie, ale przynajmniej pierwszy warunek polowania na nowości został zrealizowany. Gorzej z drugim. Ochoty jak nie było w pierwszej połowie roku, tak nie było i w drugiej. Parę razy zdarzyło mi się zjeść coś plebejskiego i wystawić wysoką ocenę, ale degustacje opłaciłam mdłością w gardle i męczeniem się podczas degustacji. Gra niewarta świeczki.

Ostatecznie uznałam, że na polowanie się wybiorę mimo braku aktywnej ochoty. Dam duuużą szansę produktom lubianych marek oraz takim, wobec których żywię pozytywne emocje w ramach kredytu zaufania. Na liście mam jeszcze kilka. Nie znalazły się na zdjęciach, ponieważ nie ustrzeliłam ich w sklepach. Chodzi o wafle kakaowe z nadzieniem wiśniowym ETi i serię wafli Kanapka Załogi Skawy. Zamierzam je kupić niezależnie od tego, czy wcześniej zjem słodycze już upolowane i jaki będzie ich odbiór. Natomiast jeśli w ostatecznym rozrachunku znaczna większość popularnych skarbów mnie zawiedzie, nie będę już polowała na plebejskie słodycze – ani na nowości, ani na edycje limitowane, ani na żadne inne.

Wafle Dare ETi

Prawdopodobnie największe nadzieje – z małym wyjątkiem – wiążę z waflami Dare marki ETi. Absolutnie uwielbiam klasyczny baton Dare to Enjoy, poza tym mam słabość do asortymentu tureckiego producenta. Stanowi przedstawiciela plebejskich słodyczy wykonanych porządnie, z poszanowaniem konsystencji, aromatu i smaku. Cieszę się, że obecnie jest o nim głośno nie mniej niż o Milce czy Wedlu, które skądinąd uważam za gorsze od ETi. Oby tylko sława nie sprawiła, że obniży loty, bo skoro ludzie już znają i cenią logo, po co się starać? (Tak się stało ze wspomnianymi Milką i Wedlem).

Wafle czekoladowe, kakaowe, orzechowe i kokosowe Dare ETi

Całkiem możliwe, iż wszystkie upolowane przeze mnie warianty smakowe wafli Dare dostępne są w małych opakowaniach, niemniej ja trafiłam wyłącznie na cztery, dlatego piąty ustrzeliłam w wydaniu familijnym. Jeśli wafelki okażą się godne schrupania – super, będzie więcej uciechy.

Nowe batony czekoladowe i wafle

Wspomnianym wyżej małym wyjątkiemMega Batony Grześki Goplany. Lionów nie lubię przez parszywe konsystencje i nieakceptowalnie kiepskie smaki. Alibi rozczarowały mnie marną jakością i adekwatnym smakiem. Natomiast batony o tego typu budowie bardzo lubię i cieszę się, że swoich sił w potyczce spróbowała właśnie marka Grześki. Jej klasyczne wafle to moje Wafle Numer Jeden (mimo licznych wad, chociażby maksymalnie poskąpionej czekolady). Ufam, że nowości przypadną mi do gustu.

Batony Wedel Bajeczny, Bajeczny Crunchy Karmel, Pierrot. Wafle Zozole Mieszko. Grześki Mega Batony Goplana (Colian).

Poza Grześkami Mega Batonami upolowałam drzewiej lubiane batony Wedla: Pierrota, Bajecznego i nowego Bajecznego Crunchy Karmel. Moją uwagę przykuł ten ostatni, ale przy okazji chciałam sprawdzić, jak się mają klasyki po zmianie składu. Do zbiorów dołączyły też dwa wafle Zozole firmy Mieszko, wobec których mam niskie oczekiwania. Myślę wręcz, że okażą się kiepskie (oby tylko dociągnęły do 3 chi…). Kupiłam je z uwagi na niekwestionowaną oryginalność i rzeczywistą nowość, bez odgrzewania kotletów.

Coś do pochrupania

Na polowanie wafli kukurydzianych (śmietanowo-cebulowych) i ryżowo-kukurydzianych (toffi) Fitos marki Kupiec udałam się tego samego wieczora, co na łowy popcornu serowego. Inne były jedynie sklepy. Popcorn o smaku serowym koniecznie chciałam Felixa – dorwałam go w Społem. Wafle Fitos Kupca ustrzeliłam w Żabce i Leclercu. Na regale dostrzegłam jeszcze wariant z chili, ale wiadomo.

Wafle kukurydziane i ryżowo-kukurydziane Fitos Toffi i Śmietanowo-Cebulowe Kupiec. Popcorn ser Felix do mikrofalówki. Chrupki Maczugi ketchupowe Star Frito Lay.

Zaprezentowane na zdjęciu Maczugi ketchupowe wpadły mi w ręce przypadkowo. Zwiedziałam kilka Żabek, żeby znaleźć śmietanowo-cebulowe Fitos. Bezskutecznie. Wypatrzyłam za to malutką paczuszkę przysmaku namiętnie chrupanego w czasach późnej podstawówki. Nie mogłam wyjść bez niej. Btw, wiedzieliście, że MaczugiLay’s produkuje jeden koncern? (Frito Lay).

Słodycze z pogranicza zdrowego i niezdrowego

Sklepy sieci Społem to istne kopalnie dziwności, cudowności i oryginalności. Jeśli macie ochotę kupić słodycze bądź produkty, o których istnieniu nie mieliście pojęcia, możecie śmiało pójść właśnie tam. W Społem da się również upolować pozycje, które zalegają na waszych listach to-buy od lat, z każdym dniem osłabiając nadzieję na upolowanie. Pamiętajcie tylko, że to specyficzne sklepy rodem z PRL-u.

Ciastka proteinowe Protein Cookie Brownie i Very Berry Go On Sante. Wafle ryżowo-kukurydziane Słony Karmel Sonko. Batoniki ryżowe w czekoladzie mlecznej i białej karmelowej Sooo Rice Sonko.

Przykładowo ja już dawno straciłam nadzieję na znalezienie Protein Cookie Go On. Na moją listę zakupową trafiły w grudniu ubiegłego roku, choć nie wykluczam, że znałam je już wcześniej. Kiedy wreszcie zobaczyłam ciastka na żywo, tak się podekscytowałam, iż musiałam kupić po dwie sztuki. Ponadto dorwałam batoniki ryżowe Sooo Rice Sonko, o których istnieniu nie miałam pojęcia, oraz wafle Słony Karmel Sonko, których szukałam od ponad roku (od razu udało mi się dostać jedynie wariant Ruby).

Danio ciasteczkowe i z płatkami owsianymi

O pojawieniu się w sklepach nowego Danio ciasteczkowego dowiedziałam się z Instagrama. To właśnie jego szukałam, gdy natknęłam się na Danio waniliowe z płatkami owsianymi. Oczywiście nie mogłam nie wziąć. Na szczęście ten serek homogenizowany Danone dostępny jest w pojedynczym opakowaniu. Danio ciasteczkowe póki co można chapsnąć jedynie w czteropaku.

Serek homogenizowany Danio ciasteczkowe i Danio waniliowe z płatkami owsianymi Danone

Skądinąd interesująca sprawa, że Danio zdecydowało się na dwie nowości, z których żadna nie jest owocowa. Dla mnie to ani plus, ani minus. Po prostu ciekawostka. Liczę natomiast, że podczas zmiany szat graficznych serii Danio metamorfozie poddano także (za wysoki) poziom słodyczy.

Lody proteinowe Gelatelli z Lidla a la Breyers

Za lodami Gelatelli z Lidla, stylizowanymi na popularne niskokaloryczne proteinowe lody Breyers, trochę się nachodziłam. (I tak mniej niż moja słodyczowa dobra wróżka; pozdrawiam). Na szczęście ostatecznie upolowałam je w markecie położonym najbliżej domu, toteż nie musiałam ryzykować doniesienia do domu chłodnej zupy. (Lody Gelatelli kupiłam wcześniej niż resztę bohaterów dzisiejszego wpisu).

Niskokaloryczne lody proteinowe Gelatelli z Lidla a la lody Breyers

W serii niskokalorycznych lodów proteinowych High Protein Gelatelli dostępne są trzy smaki: śmietankowy z ciasteczkami, czekoladowy i słonokarmelowy. Nierozsądnie kupiłam po dwa kubki, mimo iż przypuszczałam – słusznie – że w tym roku nie zjem ani jednego. Na szczęście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki nieprzesadnie przemyślanemu zakupowi wreszcie zmobilizowałam się do wyrzucenia lodów, które straciły ważność kolejno w 2015 i 2016 roku. Brawa dla mnie.

Desery błyskawiczne

Na koniec zostawiłam słodycze najbardziej was ekscytujące, czyli suszki. Na pewno zgromadziliście już spore zapasy, więc moje nie zrobią na was wrażenia. Ale, ale! Nie myślcie czasem, że kupiłam po sztuce każdej nowości. Budyń Słodka Chwila słony karmel i kaszka czekoladowa Dr. Oetkera wylądowały w szufladzie w liczbie pięciu sztuk przypadających na każdy wariant. Podobne osiągi mają kaszki waniliowa i bananowa z Biedronki. Truskawkowe upolowałam dwie – do testu i powtórki.

Słodka Chwila budyń słony karmel i kaszka manna czekoladowa Dr. Oetker. Owsianka NesVita owocowo-warzywna Nestle. Kaszka manna bananowa, waniliowa i truskawkowa Vitanella Biedronka.

Z nowymi owsiankami NesVita od Nestle nieco wtopiłam. Po pierwsze nie zwróciłam uwagi, że to maluszki ważące zaledwie 35 g. Po drugie producent zaleca zalanie ich mlekiem (i tak zaleję wodą; nikt mi nie będzie mówił, jak mam żyć!). Po trzecie w Społem zapłaciłam 2,29 zł za sztukę, a wzięłam pięć. Gdybym wcześniej odwiedziła Żabkę, załapałabym się na promocję, w której kosztowały 1,99 zł. Cóż.

***

Obstawiajcie oceny. Jestem ciekawa, kto trafi.

23 myśli na temat “Małe polowanko na nowości słodyczowe (w tym plebejskie)

  1. Dzięki Tobie dowiedziałam się dziś, że MUSZĘ odwiedzić wszystkie lidle w moim mieście. Nie zauważyłam nigdy tych lodów, a koniecznie chcę ich spróbować. Przy okazji czeka mnie wycieczka do Auchan w poszukiwaniu małych wersji dare, ich istnienia również byłam nieświadoma. jeśli przyjdzie Ci ochota kupić góralki hot chocolate, to spieszę poinformować, że wafelek jest lepszy od białych kolegów, krem niestety słodki i mało kakaowy, a całość wybitnie przeciętna.

    1. Myślę, że za lodami trochę się nachodzisz. U mnie były przez chwilę w okresie wakacyjnym, po czym zniknęły i nie wróciły. Przez chwilę = ok. tygodnia. Za to do mojej przyjaciółki – z innego miasta – dopiero dotarły. Pewnie też na moment. Trzymam mocno kciuki.

      Góralki są na mojej nope-liście. Towarzyszą im Lion, Kit Kat, czekoladowe słodycze wawelskie, Fantasia, Mullermilch i różne inne bajerki.

  2. Na te lody z Lidla poluję już dość długo i nie mogę dorwać.
    Cóż, przynajmniej nauczę się cierpliwości.

  3. Obstawiam serię wielkich rozczarowań i bardzo mnie to martwi bo z czysto egoistycznych pobudek nie chcę byś się zniechęciła do plebejskich słodyczy.
    W mojej ocenie za lodami warto było się nachodzić, słony karmel jest świetny. Polecam zacząć właśnie od nich.

  4. Nic z tego mi się nie podoba. Serek homo z płatkami odpycha, wafle ze słonym karmelem… ble. Haha, jak ja od lodów odchodzę, patrzę, Ty zaczynasz – jak zwykle musimy mieć inaczej. :P Na te nawet spojrzałam, ale się ich wystraszyłam (i składu, i podobieństwa do Breyer’s, i obniżonej kaloryczności). Maczugi w dzieciństwie mnie brzydziły przez to, że mocno się z jednym takim kojarzyły… ech. Jadł je zamiennie do popcornu z tłustych worów, o rany.
    A i piękna nazwa „Crunchy Karmel” rzuciła mi się w oczy. Recenzję tego spróbuję sobie przeczytać z takim amerykańskim akcentem, jak Amerykanin mówiący po polsku. Wiesz, o co chodzi?

    Ja ostatnio sprawdziłam sobie, czy jeszcze jest sens sięgać po ciastka, alkohol – wyszło, że nie. Że to już nie moja bajka. I chyba lody już też. Niemniej, ciekawie w sumie sprawdzać swój gust, jak i tak mam przyjemność z rozwodzeniem się nad tym. Czeka mnie kilka ostrożnie wybranych Zotterów, bo też nie wiem, jak to jeszcze z takimi i, co gorsze, czy znów tak kombinował, wrócił do dawnych zabiegów, czy np. (błagam nie!) pozwolił córce działać.

    1. Spoko, spoko, nie zaczynam kupować lodów. To jednorazowy strzał. Mam takie każdego roku. Poza trójką – ekhm, szóstką – High Protein wpadły jeszcze jedne, tą razą napatykowe.

      O pięknej, jednolitej językowo nazwie nowego Bajecznego napisałam w szkicu recenzji. Mnie też rzuciła się w oczy. // Taak, wiem, o co chodzi. Możesz robić za lektora w tej recenzji :D

      Z „takimi”, czyli konkretnym rodzajem Zotterów, nie całą marką?

      1. „Takimi” chodzi mi o nadziewane, bo jego są specyficzne. Ani to typowe nadziewane czekolady, ani w zasadzie taka czekolada jakkolwiek do określenia. Nie mam problemu z jego czystymi czekoladami ciemnymi – wciąż uważam je za genialne.
        A jednak nie wiem, jak obecnie odbiorę te nadziewane. Bo… jednak nadziewane i aż mało czekoladowe w moim typie obecnie.

  5. Szczerze to najbardziej ciekawią mnie te wafelki zozoli, bo coś czuję że je zjedziesz od góry do dołu i to mocno :D jestem też bardzo ciekawa jak odbierzesz wafelki Dare, bo wg mnie są świetne ^^

  6. Czy u Ciebie czekolady w tabliczkach już całkowicie „nie”? Czy jednak, jednak coś Cię kusi, coś masz w zbiorach, coś zobaczysz i kupisz?

    1. W tym roku kupiłam trzy czekolady tabliczkowe: jedną na blog (będzie), dwie dla siebie do powtórki (rossmannowe). Nie przewiduję zmiany pod tym względem. Jeśli żadna czekolada w tabliczce mnie nie porwie – a od dawna się tak nie dzieje – nie będzie na livingu czekolad.

  7. Muszę poszukać tych wafli o smaku toffi :) i tych ryżowych batoników:). Kilka dni temu kupiłam jakieś wafle ryżowe z musli i dziś próbowałam pyszne :).

  8. Więc tak uważam, kaszki z biedronki to strzał w dziesiątkę ;) smakują na zimno mi najlepiej, oddają wtedy lody, których nie jem ;) inne suszki mnie nie interesują z uwagi ma dodatek cukru.
    Jadłam sonko batoniki. Tyłka nie urwały… innych smaczków z tego zdjęcia nie znam. Grześki w mlecznej czekoladzie mi podeszły, ale to produkt na spróbowanie. Drugi raz nie kupię. Doszłam już do etapu życia, w którym jem słodycze jeśli mnie zaciekawią tylko jednokrotnie. Mam swoje marki i produkty, które zawsze będę jeść jak najdzie mnie ochota. To Milka ;P ale wybrane pozycje, bo byle jaka mnie nie ucieszy no i mówię tu o ciastkach głównie.
    Twgo bajecznego nowego istnienia nie byłam do dziś świadoma ;) muszę to zmienić :) znajdę go w zabie? To zajrzę dziś?
    Zozole miałam wiele razy w łapkach, ale recenzja Magdy ciągle pobrzmiewa mi w głowie i rezygnuje z zakupy choć kuszą. Poczekam na Ciebie :*
    W fitosach karmel zakochana jestem. Ubolewam nad ceną :/ chili są bardzo chili, więc jeśli nie możesz ostrych przypraw jak np. Ja na tym etapie życia to nie polecam. Wafle każdej wersji smakowej są jednak super. Takie jak lubię chrupkie i twarde. Broń Boże nie stetryczale ;)
    O Danio nowych także nie miałam pojęcia :( ale one w ogóle odpadają przez dodatek skrobi ale to wiesz. Piszę o jej nietolerancji od lat :/

    1. Nowy Bajeczny póki co jest tylko w Żabce, zgadza się :)

      Fitosów chilli i tak bym nie kupiła, niemniej dziękuję za info.

      Myślę, że ja też nie będę mogła polecić Ci Zozoli. Zobaczymy zresztą.

  9. Bardziej limitki przemawiają do mnie, jeśli chodzi o nowości.
    A co do Pierrota i Bajecznego w formie batonów to aż zatęskniłem za Mieszanką Wedlowską, zawsze kiedy przyjeźdżałem do babci i dziadka w Starym Dzikowie mając 6 – 10 lat, zawsze kupowali taką małą „tytkę” 800g (chyba?) w przezroczystej paczce, a nawet zawsze wiedziałem gdzie była. Na górze, albo na dole w szafce. :)

    Wtedy Wedel miał nieco „plebejskie” słodycze (no, oprócz rewelacyjnych pralin Avanti, których już nie ma), jak wafelki WW, sezamki Aha! czy bombonierki (też zawsze były u mojej starszej rodziny, w urodziny, święta itd.). Ech, wspomnienia…

    A co do Dania, to będzie 8,5 / unicorn smaku. Lody Gelatelli raczej cztery. Tak uśredniając.
    Pozdrawiam!

    1. Mieszankę Wedlowską poznałam baaardzo późno, bo dopiero po założeniu bloga. U moich dziadków też nie było wedlowskich słodyczy. Czasem gorzka czekolada w barku dziadka, niemniej rzadko, wszak zazwyczaj kupował najtańsze tabliczki. Zresztą wtedy gardziłam każdą ciemną, a fuj.

      Nie ma szans na unicorna dla serków Danio. Czasy sympatii wobec tej linii daaawno przeminęły :P

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.