Nachodzi was czasem ochota na produkt, za którym nie przepadacie lub którego wręcz nie lubicie? Mnie owszem. O powracającej raz na kilka lat potrzebie kupienia Bounty’ego pisałam już nie raz. Zawsze po pierwszym gryzie uznaję, że baton jest niedobry, przez co męczę się podczas reszty degustacji. A potem i tak potrzeba wraca – kosmos! Nie potrafię pojąć, z czego wynika.
Niedawno podobna historia rozegrała się z waflami ryżowymi w roli głównej. Nie dość, że nie przepadam za waflami wykonanymi z ryżu – co innego bazujące na kukurydzy, te uwielbiam – to jeszcze denerwują mnie propozycje tak grube jak Wafle ryżowe wieloziarniste Pano z Biedronki. Cóż jednak mogłam poradzić, skoro pewnego dnia na myśl o nich zalałam się śliną, a organizm niechybnie wypowiedziałby mi życie, gdybym nie dostarczyła mu paczki? Dobrze, że potrzebę zaspokoił jeden wariant smakowy.
Wafle ryżowe wieloziarniste *Pano* (Biedronka)
Na szali wad stanęły baza wafli i grubość. Na szali zalet producent (Good Food) i dzika ochota, niemożliwa do ujarzmienia w sposób inny niż poprzez zaspokojenie potrzeby. Ponieważ ta ostatnia przeważyłaby niemal każdą cechę, wieloziarniste wafle ryżowe z Biedronki upolowałam natychmiast. W stugramowej paczce czekało na mnie dziesięć przesadnie grubych krążków, bladych jak na dmuchany ryż przystało, ale z elementami żółtymi (wyglądającymi jak kukurydziana podróbka) i ciemnymi (ziarnistymi dodatkami).
Wafle ryżowe wieloziarniste z ryżu brązowego marki Pano z Biedronki dostarczają 382 kcal w 100 g.
1 wafel ryżowy z ryżu brązowego wieloziarnisty waży 10 g i zawiera 38 kcal.
Wieloziarniste wafle ryżowe z ryżu brązowego Pano z Biedronki ważą 100 g w paczce (10 wafli).
Wafle ryżowe z ryżu brązowego Pano produkuje dla Biedronki Good Food.
Wieloziarniste wafle ryżowe z ryżu brązowego Pano pachną ciekawie i bardzo przyjemnie. Przede wszystkim oddają duszny popcorn z mikrofalówki – świeży, niedawno uprażony, lecz ochłodzony do temperatury pokojowej. Czuć charakterystyczny wątek popcornowej kukurydzy i bazową słodkawawawość wafli. Po akcie pierwszym następuje drugi, skromniejszy jednak i przeznaczony wyłącznie dla widowni, która cierpliwie została na siedzonkach (lub której ścierpły nogi). Tym razem aktorzy odgrywają historię czystego, bezsmakowego ryżu dmuchanego zamkniętego w dużej paczce.
Wafle ryżowe z Biedronki nie fundują fałszywych obietnic. Już przez opakowanie widać, że są typowymi przedstawicielami gatunku – maksymalnie stetryczałymi, tępo styropianowymi. I rzeczywiście, chrupkości ani kruchości nie ma w nich za grosz. Zęby wchodzą w nie niczym w utwardzoną watę. Ze względu na suchość i grubość krążków po dwóch dochodzi o zapchania aparatu spożywczego.
Nie chrupią brzegi, nie chrupią nawet żółte elementy sugerujące nagromadzenie grysu kukurydzianego. Niestety Wafle ryżowe wieloziarniste z ryżu brązowego z Biedronki wykorzystują grys kukurydziany wyłącznie w funkcji kolorystycznej. Natomiast da się w nich znaleźć elementy twarde, chrupiące, kruche. Są to tytułowe dodatki: ziarna. Najbardziej podobają mi się te twarrrde niczym niewystrzelona do końca kukurydza. Nie mam pojęcia, czym są. Rozpoznałam jedynie siemię lniane – puste, kruche.
Po ugryzieniu wafla ryżowego poczułam sól. Wszystko przez to, że trafiłam akurat na punkt punkcik zawierający kryształek. Jak się wkrótce okazało, punkciki takie rozsiane są po całych krążkach, natomiast wafle same w sobie słone nie są. Wręcz przeciwnie, dają się poznać jako naturalno-słodkawe. Oddają neutralny dmuchany ryż i dmuchaną kaszę gryczaną paloną. Obecność tej drugiej mnie zdziwiła, ale niesłusznie – rzeczywiście występuje w składzie. Siemię lniane smakuje jak Flax Chips od Good Stuff. Pozostałe ziarna zdają się nieme, a szkoda.
Wieloziarniste wafle ryżowe z ryżu brązowego Pano z Biedronki to wzorowi przedstawiciele gatunku. Przejawiają wszystkie cechy, których można się spodziewać po waflach ryżowych. Są tępe, stetryczałe, styropianowe i zapychające, a także łagodne smakowo, neutralne. Perfekcyjnie sprawdzają się jako neutralizator bólu podczas pogorszenia stanu żołądka w chorobie wrzodowej. W tej kategorii zasługują na 5 chi. (Jeden piesek w dół za grubość niesprzyjającą degustacji, acz nawet ta cecha może być zaletą, np. kiedy chce się wykorzystać wafle ryżowe Pano jako bazę kanapek).
Jednocześnie w mojej ocenie biedronkowe wafle ryżowe pełnoziarniste to przekąska z szuflady oznaczonej trójką. Nie są dobre, nie są niedobre. Cechują je zwykłość, nijakość, nieszczególna atrakcyjność. Bardziej niż przyjemnościodajne są po prostu funkcjonalne. Może kiedyś do nich wrócę, może tego nie zrobię, a może po tygodniu nie będę nawet pamiętała, że kiedykolwiek je jadłam. Taki to właśnie produkt – żaden, ale czasem, w szczególnych chorobowych przypadkach, się przydaje.
Ocena: 3 chi
(5 chi za bycie wzorem wafli ryżowych)
Skład i wartości odżywcze:
Skład: ryż brązowy 76,4%, grys kukurydziany 8%, kasza gryczana 5%, sorgo 4,5%, siemię lniane 3,5%, proso 2%, sól morska. Produkt może zawierać soję, nasiona sezamu oraz zboża zawierające gluten.
Kalorie w 100 g: 382 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 4,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,7 g), węglowodany 75 g (w tym cukry 1,2 g), błonnik 4,9 g, białko 8,5 g, sól 0,63 g.
Gdzie kupić: Biedronka
Cena: 1,99 zł
Cóż ja mogę o waflach ryżowych powiedzieć?
A co do pytania ze wstępu, to owszem. Aktualnie mam ochotę na pianki jojo choć wcale ich nie lubię. Co ciekawe u mnie jest tak, że mam ogromną ochotę kupić właśnie taki nielubiany produkt, ale jak już go mam, to odkładam degustację w nieskończoność bo nagle wcale nie mam na nią chęci.
Łe, to ja w 99% przypadków też.
Co do wstępu, to u mnie odpowiedź to: niezupełnie. Nie ciągnie mnie do produktów nie dla mnie nigdy. Ale! Są takie, których kiedyś nie lubiłam i chcę sprawdzić, czy nadal nie lubię (kiedyś odczułam tak ogromną chęć zrobienia sałatki z selerem naciowym, ale nadal był paskudny). Ewentualnie sprawdzenie, czy ma u mnie szanse jakiś produkt zrobiony w nielubiany sposób, ale umiejętnie.
Teraz już nie, ale dawniej miałam, że były produkty potencjalnie nielubiane, ale tak dziwne, że chciałam spróbować.
Co do wafli (ale nie ryżowych) – one są przykładem produktu, który sprawdzałam, czy nadal i wszystkich nie lubię tak, jak myślałam. Te, które kupiłam uznałam właśnie za funkcjonalne (potrzebne mi do chyba nie moich produktów, których nie wiem, z czym innym można by spróbować).
Ogólnie nie lubię takiej typowo średniej półki. Jak mam jeść coś słodkiego z niej, wolę wcale.
O selerze naciowym pisałam już, że bardzo lubię po dodaniu do sosu serowo-pieczarkowego Winiary podczas gotowania. Surowy jest makabryczny. Natomiast ostatnio byłam w szoku, bo chyba zaczął mi smakować seler w korzeniu. Zawsze mnie od niego brało na wymioty, tymczasem z mieszanki warzyw to jego wyjadałam z największą przyjemnością.
Ja z kolei jadłam raz czy dwa takie dania, gdzie seler w połączeniu z pomidorami etc. mi nie przeszkadzał. Był jednak jakoś uduszony i rozszedł się.
Korzeń selera z kolei ja zawsze lubiłam. Uwielbiałam gęste zupy Mamy warzywne z marchwi, selera-korzenia, pora, korzenia pietruszki jak byłam mała. Por to kolejne warzywo, które tylko takim kremie czy mocno wmieszany w coś uważam za ok. Surowy (np. kiedyś dodali mi do w sushi) bardzo na nie.
Pora nadal nie cierpię. Seler w korzeniu lądował w maminym rosole, ale zawsze upewniałam się, by ani kawalątek nie trafił do mojego talerza :P
Z ochotą na produkty spożywcze mam identycznie. Nagle czuję, że dawno nie jedzony lub nie mój produk muszę nabyć, bo nie da mi to spokoju, a ten następnie ładuje się do szafki i leży… tylko czasami, jak teraz z tymi oreo mint bywa inaczej, ale to naprawdę nie jest częsty tryb ;)
Czasami wracam do produktów, które mi kompletnie nie podeszły, ale ze względu na zestawienie smaków czuje, że powinny i daje im kolejne szanse co jakiś czas, których te i tak nie wykorzystują :/ a ja nie uczę się na błędach :(
Te wafle jem jak mnie najdzie, ale odkąd poznałam smak kukurydzianych czystych i z dodatkiem ryżu to inne mogą nie istnieć ;)
Ryż psuje kukurydzę. Dla mnie mogłyby istnieć tylko kukurydziane <3