Lion, Alibi i Picnic to batony, które w dzieciństwie uwielbiałam (przy czym Liona poznałam najpóźniej, jeśli mnie pamięć nie myli). Przemawiały do mnie nie tylko kompozycje smakowe, ale również – lub przede wszystkim – budowa. Do dziś uważam, że połączenie wafla, karmelowej otoczki, chrupek i czekolady, a opcjonalnie także orzechów i rodzynek, jest świetne.
Niestety wyżej wymienione batony obecnie zupełnie mi nie odpowiadają. Jakość i smak Liona są dramatyczne, przywrócony po długich latach nieistnienia Alibi stanowi kpinę z przodka, Picnic zaś po przejęciu przez Cadbury zmienił budowę i zgubił wafel. Kiedy dowiedziałam się, że do kolekcji dołączyły Grześki Mega Baton, poczułam ulgę. Wreszcie porządny przedstawiciel batonów o tej budowie – pomyślałam.
Grześki Mega Baton w czekoladzie
Chociaż oficjalnie odwróciłam się od Lionów i przestałam je kupować – z nowościami i limitowanymi edycjami włącznie – wciąż cenię kształt lwiego batona. Zupełnie inaczej patrzę na Alibi, który nie podoba mi się ze względu na małe chrupczyny. Przez ich rozmiar stanowi twór zwarty, bryłowaty, nijaki. Niestety nowy Mega Baton Grześki poszedł w jego ślady. Jedyny ładny element batona Goplany to barwa czekoladowej polewy, typowa dla tradycyjnych wafli Grześki.
Grześki Mega Baton w czekoladzie marki Goplana (Colian) dostarcza 471 kcal w 100 g.
Baton Grześki Mega w czekoladzie waży 50 g i zawiera 235,5 kcal.
Pokaźny baton Grześki pachnie wspaniale. Przywodzi na myśl klasyczne wafle tej samej marki, wymieszane z mleczną czekoladą Lindta i jakąś delikatną ciemną czekoladą. Aromat jest jednoznacznie ciemnoczekoladowy, a także bardzo słodki. Piękny w sposób plebejski. Nie zawiera margaryn ani innych ohydztw. Nutę Lindta czułam od pierwszej do ostatniej chwili. Pojawiła się też aura świątecznej figurki z mlecznej czekolady z podwyższoną zawartością kakao. Może dzwonka Lindta, tylko w wersji darkmilk.
Baton Goplany jest twardy nie na żarty. Aż trudno go przeciąć czy przełamać. W środku znajduje się cudnie wysoki wafel przełożony czterema warstwami kremu, zupełnie jak idealny Dare to Enjoy ETi. Co prawda warstwy są cieńsze, ale nadal sympatycznie grube – na tle klasycznych wafli. Karmel zdaje się esencjonalnie niekarmelowy, twardy, zwarty, typu szarpanego, czyli zupełnie jak w Lionie (albo nawet gorszy).
Pierwszym etapem degustacji właściwej stało się zgryzienie czekolady. Nie było łatwo. Czekoladowa polewa okazała się twarda, mocno przyspawana do wnętrza. Rozpuszcza się na wodę. Nie przejawia ani ułamka gęstości, o bagienkowości nie wspominając. Nie jest nawet śliska ani proszkowata. To po prostu utwardzona woda. Smakuje intensywnie słodko i kakaowo, choć jednocześnie zdaje się mleczna. Przywodzi na myśl bardzo słodką czekoladę darkmilk.
W i tuż pod czekoladą znajdują się niewielkie okrągłe chrupki. Poza wrodzoną twardością przejawiają dodatkowe utwardzenie fabryczne. Są zupełnie nijakie, nie mają ani cienia smaku. Podobnie prezentuje się karmel, a precyzyjnie rzecz ujmując: jakieś pseudokarmelowe nie wiadomo co. Ów (po)twór nie jest ani gęsty, ani ciągnący się na wzór rasowego karmelu. Daje się poznać jako stały, szarpany. Przypomina nieumiejętnie wykonaną amerykańską krówkę – a właściwie twór krówkopodobny – fudge.
Sercem Mega Batona Grześki jest wafel. Został przełożony kremem proszkowatym i wodnistym o smaku byle jakiego cukrowego kakao. Jeżeli w klasycznych waflach Grześki występuje ten sam krem, niewykluczone, iż niesłusznie zajmują pierwszą pozycję w mojej hierarchii smaku. Z kolei płaty waflowe są stetryczaławe, zupełnie jak nie w Grześkach. Co się tutaj wydarzyło…?
Nie mogę otrząsnąć się z szoku. Klasyczne Grześki mam… miałam? za moje Wafle Numer Jeden. Absolutnie nigdy nie trafiłam na choćby marginalnie stetryczałe, zwietrzałe, dziwne. Tym bardziej niesmaczne czy źle wykonane. Natomiast Grześki Mega Baton to jakaś drwina. Nowość Goplany jest tak tragiczna, że aż brakuje słów. Moje ufne serduszko pękło niczym jajko i rozlało się w klatce piersiowej.
Mega Baton Grześki składa się z wodnistej polewy, utwardzonych chrupek, szarpanego pseudokarmelu, taniego kremu i stetryczaławego wafla. Jest brzydki i niesmaczny. Nie ratuje go konsystencja ani jednej warstwy. Oficjalnie jestem w żałobie. I boję się wracać do serii waflowej.
Ocena: 2 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: czekolada 34% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyny (z soi) i E 476; tłuszcze roślinne (palmowy, shea, sal, mango) w zmiennych proporcjach, aromat], cukier, chrupki ryżowe 11% (mąka ryżowa, pszenna i kukurydziana, cukier, koncentrat słodu jęczmiennego, sól), tłuszcz palmowy, mąka pszenna, syrop glukozowy, syrop cukru inwertowanego, mleko pełne w proszku, serwatka w proszku (z mleka), masło (z mleka), substancja utrzymująca wilgoć: syrop sorbitolowy; kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 1,6%, ekstrakt słodowy (z jęczmienia), skrobia, olej rzepakowy, sól, emulgatory: lecytyny (z soi) i E 471; substancja spulchniająca: E 500; aromaty. Może zawierać orzeszki arachidowe i orzechy.
Kalorie w 100 g: 471 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 22 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 12 g), węglowodany 61 g (w tym cukry 41 g), białko 4,4 g, sól 0,29 g.
Gdzie kupić: Żabka
Cena: 2,99 zł
Nie da się ukryć że ten wafel jest zupełnie inny niż Grzeski z klasycznej linii, ale w sumie kto wie czy tamtych też nie schrzanili :/ kiedy ostatnio jadłas klasycznego Grześka? Może pogorszyły jakośc? :(
Właśnie bardzo dawno. Istnieje ryzyko, że schrzanili.
Cóż… mogę chyba tylko powiedzieć, 'a nie mówiłam?’.
:'(
Nie jadłam jeszcze tych batoników, nigdzie nie mogłam ich dorwać; teraz w sumie nie wiem czy to dobrze, czy źle. Przedwczoraj jadłam jednak granatowego Grześka i był równie pyszny i swieżutki co kiedyś. Dodam, że zjadłam go dzień po kokosowej Princessie i dwa dni po Prince Polo w celu porównania jakości tych wafelków i Grześki nie mają wśród tych dwóch żadnej konkurencji.
Uff! Od lat mam właśnie takie zdanie, czyli że Grześki są pyszne i perfekcyjne pod kątem konsystencji, a Princessa i Prince Polo to przereklamowane stetryczalce (Princessa bardziej). Bardzo mnie cieszy Twój komentarz.
PS Nie ma/było tych batonów w Twojej Żabce?
Moja Żabka nie została jeszcze wybudowana. :) Szukałam już ich w PARU Żabkach w mieście, w którym studiuję, ale niestety chyba nie były mi przeznaczone. A teraz nie wiem czy wciąż powinnam szukać, by się samej o smaku przekonać.
Dodam jedynie, że o ile pyszne dla Ciebie desery mleczne zwykle okazują się być dla mnie koszmarami (i w drugą stronę, choć są oczywiście wyjątki, przede wszystkim skyry i proteinowe puddingi), o tyle jeśli chodzi o batony i ciastka prawie zawsze podzielam Twoje zdanie (nie licząc tego, że lubię to, co nazywasz przecukrzeniem, a idealny dla Ciebie poziom słodyczy nie zadowala mnie w stu procentach). W każdym razie, myślę, że akurat Grześki wafelkowe należą do jednych z coraz mniej licznych dobrych tworów, które się na przestrzeni lat nie pogorszyły. Nie jest to oczywiście słodycz luksusowy, ale jak najbardziej plebejsko pyszny. Mam nadzieję, że kiedyś odważysz się wrócić do chociaż gołego Grześka, by porównać swoje odczucia z dawnymi; to może być bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę Twoje zmieniające się preferencje.
W takim razie odradzam polowanie na dwie batonowe nowości. Szkoda na nie czasu i kalorii.
Gdybym kupiła klasyczne Grześki ponownie, recenzować? Hmm.
Również uważam, że dla batona połączenie takich rzeczy jest fajne. Tak napchana czekolada byłaby śmietnikiem, ale baton nie.
Wybacz, parsknęłam, gdy przy nazwie Grześki pojawiło się „porządny”, jakby to była cecha charakterystyczna. :P
Nigdy Grześków nie lubiłam, więc byłam pewna, że i ten będzie kiepski. Tani krem, nędzny wafel – opis klasyka. Smuci mnie jednak, że Ciebie tak zawiódł.
Co do wafli – ciekawe, czy na przestrzeni lat bardzo je pogorszyli. Bo że pogarszają wszystko, odkąd używa się coraz więcej chemii i najtańszych składników to jestem prawie pewna.
„Jakby to była cecha charakterystyczna” – jest! No, przynajmniej w klasycznych waflach.
„Tani krem, nędzny wafel – opis klasyka” – stanowczo zaprzeczam.
„Jest!” – No chyba nie. :P
Ja Twojego gustu nie rozumiem i już nawet nie staram się, a przyjmuję „tak po prostu ma”. Chętnie przeczytałabym recenzję właśnie klasyka. Już widzę te nawzajem tratujące się unicorny… Po prostu nie chce mi się wierzyć, że nadal by Ci tak smakował. A może?
Poczekaj, pomyślę… Niee, jednak to ja miałam rację. Jest :D
Rozważam zestawienie Grześków, Prince Polo i Princessy, ofc po jednym, wybranym, najlepiej rokującym według mnie smaku.
Zacznę od tego, że picnic, dalej alibi to wafle mojego dzieciństwa. Podzielam zachwyt budową, bo połączenie rodzynek i czekolady plus orzechy to dla mnie bomba a do tego wafel to już cud :D
Jadłam 2 tygodnie temu standardowego Grześka. Jest ok ;) myślę, że nie masz się czym martwić :)
Ten baton mnie rozczarował. Przymierzałqm się do zakupu bardzo długo, aż na szkoleniu we wrześniu będąc kupiłam. Fakt zapach i wygląd na plus. Twardość narobiła nadziei ma pyszny dodatek do kawy a tu
….
Klops
Smuci mnie, że też się rozczarowałaś, ale za to cieszy, że klasyk trzyma formę.