Ferrero, Kinder Cards

Zaprezentowane dziś Kinder Cards są tegoroczną nowością od Ferrero z linii Kinder. Przynajmniej na polskim rynku, bo wiedzy na temat daty powstania włoskich słodyczy dla dzieci nie mam (i niespecjalnie mnie owa kwestia interesuje). Łakoć reklamowany jest jako pierwsze ciastko od Kinder, natomiast w rzeczywistości stanowi coś pomiędzy ciastkami a zwiewnymi wafelkami typu kinderbuenowego.

Kinder Cards to chrupiąca kanapka, której wafelkowe kromki oddają dwa smaki: mleczny i kakaowy. Kremowe nadzienie również zostało podzielone na dwie części. Ciemna jest kakaowa, jasna – mleczna. Brzmi typowo dla linii Kinder, więc bezpiecznie i uniwersalnie.

Ferrero, Kinder Cards, pierwsze ciastko Kinder, copyright Olga Kublik

Kinder Cards

Jeszcze parę lat temu Kinder Cards zawróciłyby mi w głowie. Ba! może nawet rok wstecz. Obecnie mijam je w sklepie bez zaciekawienia. Ani razu nie wzięłam nowości do ręki, by obejrzeć kartonik i przemyśleć zakup. Gdyby nie fakt, że sztukę odłożyła dla mnie słodyczowa dobra wróżka Ania (dziękuję ;*), nie pojawiłyby się na livingu. Jeśli zatem cieszycie się z recenzji, podziękowania należą się darczyńcy.

Kinder Cards od Ferrero dostarczają 516 kcal w 100 g.
1 saszetka (2 ciastka Kinder Cards) waży 25,6 g i zawiera 132 kcal.
1 ciastko Kinder Cards waży 12,8 g i dostarcza 66 kcal.
Cały kartonik Kinder Cards od Ferrero waży 79 g (= 3 saszetki po 2 ciastka).

Ferrero, Kinder Cards, pierwsze ciastko Kinder, copyright Olga Kublik

Może i obecność Kinder Cards na rynku nie zrobiła na mnie wrażenia, ale zapach – owszem. Ciastka Ferrero stanowią połączenie 7 Daysa kakaowego (kiedy wącha się je od strony kakaowej) i 7 Daysa spumante lub karmelowego (gdy poznaje się je od strony mlecznej). Jasny wafelek wnosi dodatkowo wątki biszkoptu, waniliowych paluszków Lajkonik Junior i mleczno-orzechowego Kinder Happy Hippo.

Budowa ani wygląd Kinder Cards nie są oryginalne, za to konsystencja ciastek jak najbardziej. W ogóle – mimo zapowiedzi producenta – trudno uznać, iż są to ciastka. Przypominają raczej skrzyżowanie bezwagowych wafli z jadalnym pumeksem. Okazały się idealnie matowe, suche. Wydaje mi się, że to ten sam wafel, który występuje w Kinder Bueno, Happy Hippo i tego typu słodyczach.

Ferrero, Kinder Cards, pierwsze ciastko Kinder, copyright Olga Kublik

Pseudociastka odznaczają się taką samą grubością, niemniej ciemnego jest więcej, bo zakrywa również boki. Łączy je konsystencja – są intensywnie wypieczonym, krrruchutkim, pumeksowym wafelkiem. Ciastko kakaowe daje się poznać jako bardzo (!) gorzkie, mocno kakaowe. Sprawia wrażenie przesadnie gorzkich płatków Chocapic. Zdecydowanie brakuje w nim słodyczy. Z kolei jasne ciastko (naprawdę mleczne?!) jest zupełnie zwykłe, słodkawe, pszenne. Przywodzi na myśl wafelek do lodów starego typu.

Kremowe nadzienie Kinder Cards jest zwarte, gęste, tłuste – niezależnie od koloru. Stanowi jadalny smar. Smakiem oddaje Kinder Niespodziankę i Kinderki. W przeciwieństwie do kakaowego ciastka jest słodkie, i to aż za bardzo. Producent niekorzystnie rozłożył cukier.

Ferrero, Kinder Cards, pierwsze ciastko Kinder, copyright Olga Kublik

Reklamowe jako ciastka Kinder Cards według mnie są produktem udanym, acz niegodnym powszechnego szaleństwa ani zachwytu. Wafel kakaowy zupełnie mi nie odpowiada smakiem, jasny zaś niemalże go nie ma. Najlepszym elementem jest krem, przede wszystkim konsystencja gęstego smaru.

Kinder Cards są przyjemnie zwiewne, nie włażą w zęby i zapewniają czystą degustację. Wydają się alternatywną formą Kinder Happy Hippo. Nie są nowatorskie ani oryginalne. Tym bardziej nie są pierwszymi ciastkami Kinder, bo nie składają się z ciastek. Dobrze, że do recenzji dostałam tylko sztukę.

Ocena: 4 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Skład: mleko odtłuszczone w proszku (28%), cukier, olej palmowy, mąka pszenna (15,5%), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu (4%), olej słonecznikowy, emulgator: lecytyny (soja); sól, substancja spulchniająca (wodorowęglan sodu); wanilina. Może zawierać orzechy laskowe.

Kalorie w 100 g: 516 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 26,9 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 12,9 g), węglowodany 55,5 g (w tym cukry 43 g), białko 11,9 g, sól 0,438 g.

Gdzie kupić: Lidl, Leclerc, Carrefour

Cena: 5,49-5,99 zł

18 myśli na temat “Ferrero, Kinder Cards

  1. Oceniam podobnie, niby dobre, ale nie chce się do nich wracać. Za to wczoraj po latach jadłam klasyczne kinderki – pychota!

    1. Do Kinderków wracałam parokrotnie na przestrzeni ostatnich lat. Niestety za każdym razem z tym samym skutkiem – zniechęceniem olbrzymią cukrowością.

  2. Nie jadłam, ale kupiłam siostrze do prezentu urodzinowego i myślę, że jej zasmakują. W ogóle to nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam cokolwiek kinderowego :D

    1. Oho, zmiany! Pamiętam, że jadałaś słodkości Kinder. Pod koniec chyba tylko batony Kinder Bueno. W każdym razie swego czasu zawsze miałaś jakieś w szufladzie.

      1. Od jakiegoś czasu kompletnie mnie nie ciągnie do słodyczy, wszystko jest dla mnie za słodkie. Z takich słodyczy z prawdziwego zdarzenia jestem w stanie zjeść knoppersa, ostatnio jadłam 2 pierniczki katarzynki, a moim ulubionym przysmakiem słodyczowym jest wafel kokosowy Naura. Naprawdę nie wiem, dokąd zmierza mój smak, ale czekolada 70% jest już dla mnie słabo jadalna i 80% to absolutne minimum, a i tak wolę >90

  3. Jakie to nie moje… Bardziej niż z kartami kojarzy mi się z domino. W ogóle pograłabym w karty (gdybym umiała w coś innego niż wojnę). Zamarzyła mi się nagle taka klasyczna talia (zachcianka chwilowa, o której pewnie zaraz zapomnę).
    Tylko gęstość smaru mi tu brzmi pozytywnie, bo przypomniała mi niedawno jedzony zacny produkt.

    1. W pierwszej klasie liceum koleżanka nauczyła mnie grać w makao (już zapomniałam, ale pewnie wystarczyłoby małe odświeżenie). Wcześniej umiałam grać tylko w wojnę i piotrusia. Zatem piąteczka.

      PS Ja z kolei zagrałabym w domino.

      1. PS W sumie… ja też. Ostatnio w ogóle z Mamą naszło nas na bierki, że chciałyśmy kupić, ale nawet w naszej osiedlowej dziupli ze wszystkim nie było.

        1. Kocham bierki!!! Zawsze grałam z babcią, kiedy przyjeżdżałam na weekendy. W domu rodzinnym nie było bierek. Kurde, teraz i ja mam ochotę poszukać opakowania :P

          1. Gierki z matką :) skąd ja to znam… W liceum ba jeszcze kiedy budowałam dom i u niej mieszkałam wypełniałyśmy wieczory bierkami, kartami, pchełkami, ziemniakiem, itd. My zawsze grałyśmy w żydka :P

            Ten produkt znam. Produkt na raz. Ciekawostka. Wafle w moim odbiorze także ten sam co w pozostałych produktach tej marki. Najlepszy lekko schłodzony, nie z lodówki ani kaloryefera :P
            Cena nieadekwatna do rozmiaru, jakości w mojej ocenie. Wolę kinder hippo.

            1. W pchełki grałam w wieku przedszkolnym, w domu rodzinnym była planszówka :) Ziemniaka ani żydka nie znam. Kojarzę tylko grę w „pomidor” :P

  4. Dla mnie największym grzechem Kinder Cards jest suchość. Te wafle są albo za grube, przez co stanowią duży procent całości, albo mają nieciekawą konsystencję. Z Kinder Cards pamiętam przede wszystkim Saharę w ustach i dobry krem.

  5. Ile ja razy wokół nich krążyłam..! Byłam przekonana, że to taki twardszy biszkopt, niż wafelek- może nawet by mi posmakował, ale nienawidzę rozczarowania produktem i sądzę, że to odczucie wzięłoby górę: nastawiam się na miękkie ciasteczko- dostaję coś chrupiącego, twardawego, może i smacznego, ale… nieoczekiwanego. Dobrze,że się nie skusiłam. Dla samego kremu chyba nie warto, a jeśli chodzi o ten typ „otoczki” dla nadzienia- smakują mi jedynie miśki bezowe, nawet nie wiem dlaczego, bo konsystencja środka jest jak puch, a wafel twardy jak skała..ale jakoś przemawia. I jest tanie. A na ten produkt z recenzji chyba szkoda by mi było kaski…

    1. Do czasu degustacji Kinder Cards byłam wręcz pewna, że ciastka składają się z twardych biszkoptów. Niespodzianeczka.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.