Wedel, Pierrot baton

Z uwagi na pojawienie się w portfolio Wedla nowego batona – Bajecznego Crunchy Karmel – postanowiłam wrócić do dwóch klasyków, aby zaprezentować na blogu całą trójkę. Przygodę z niegdyś polskimi łakociami rozpoczęłam od Pierrota. Nie ulega wątpliwości, iż stanowi jeden ze sztandarowych słodyczy wedlowskich. Pojawił się jako baton, cukierki w czekoladzie deserowej, cukierki w czekoladzie mlecznej, a nawet tabliczka czekolady. Możliwe, że przybrał też inne postacie, ale o nich mi nie wiadomo.

Mało tego! Pierrot jest nie tylko batonem, ale także kompozycją smakową. Jeśli należycie do fanów Wedla lub dobrze znacie asortyment, na pewno zauważyliście, iż sporo słodyczy zawiera krem kakaowo-orzechowy. Skojarzenie ze smakiem Pierrota nie powinno was zdziwić. Wedel wykorzystuje jeden twór – uzupełniając go o dodatki lub nie – w wielu produktach. Także w nowościach i edycjach limitowanych.

Wedel, Pierrot baton, copyright Olga Kublik

*Wedel* Pierrot – baton

Zawsze myślałam, że Pierrot to baton z orzechami arachidowymi, Bajeczny zaś baton z pokruszonymi wafelkami. Nic bardziej mylnego, o czym można przekonać się już na etapie czytania opisów. Jak zdradza Wedel, Pierrot jest batonem orzechowym arachidowym z dodatkiem wafelków w mlecznej czekoladzie, czyli ze względu na składniki dokładnie tym samym tworem, który spotykamy pod nazwą Bajeczny. Różnicę stanowią proporcje dodatków. W dzisiejszym bohaterze orzeszki wyraźniej górują nad wafelkami.

Baton Pierrot marki Wedel dostarcza 550 kcal w 100 g.
Wedlowski baton Pierrot waży 45 g i zawiera 247 kcal.

Wedel, Pierrot baton, copyright Olga Kublik

Choć skład i wartości odżywcze Pierrota zmieniały się na przestrzeni lat, zapach pozostał ten sam. Wciąż zachwyca rozkoszną michałkowością, podszytą jednak nutą margaryny pochodzącą z polewy. W kompozycji występują duszne, zakurzone, apetyczne orzechy arachidowe. Znam to doskonale. Warto bowiem zauważyć, że wszystkie wedlowskie słodycze zawierające krem kakaowo-fistaszkowy pachną Pierrotem. (Intensywność pierrotowego aromatu w innych słodyczach zależna jest m.in. od ilości kremu).

Baton w czekoladzie mlecznej daje się poznać jako leciutko lepki i dość plastyczny. Ściskany w palcach ulega im, pozwalając na utworzenie płytkich dołków. Pokrywa go porażająco cieniutka czekolada. Wedel nie pożałował za to orzechów, choć sypnął maleństwa. Kolorystycznie Pierrota oceniam pozytywnie. Zresztą szata graficzna też jest bardzo ładna, zdecydowanie wpada w oko.

Wedel, Pierrot baton, copyright Olga Kublik

Degustację standardowo zaczęłam od zgryzienia polewy: mlecznej czekolady. Dała się poznać jako elastyczna, mięciutka, niezastygnięta. Jest barrrdzo gęsta i cudnie bagienkowa. Również pylista. Ze względu na przesadną cienkość przejęła smak od wnętrza. Jest kakaowa i cukrowa na potęgę. Nie czuć w niej ani czekolady mlecznej, ani czekolady wedlowskiej. Równie dobrze mogłaby ją produkować marka Marka.

Nadzienie również cechują elastyczność i plastyczność, choć mniejsze niż w czekoladzie. Prezentuje się jako złudnie gęsty, tymczasowo zastygły krem. Także zwięzły, zwarty. Złudność gęstości polega na tym, że podczas rozpuszczania nie otrzymujemy masowości ani bagienkowości. Owa specyficzna gęstość wydaje się bliska gęstości nadzienia margarynowego, przy czym nadzienie z Pierrota nie pepła się w ustach jak twór margarynowy. Kompozycja wnętrza smakuje orzechowo-kakaowo.

W kremie występują orzechy arachidowe. Jest ich mnóstwo. Mają wcale sympatyczną konsystencję i wyrazisty smak fistaszków wyprażonych na potęgę. Obok nich pojawiają się pokruszone wafelki. Wedel nie zastosował ich dużo, toteż pochrzęstują jedynie okazjonalnie. Na dodatek są niemożliwie wręcz maleńkie – to mikrokawałki cięte laserem pod mikroskopem. Przejawiają dokładnie zero smaku. Czasem mylą się z ziarenkami cukru, które niestety także znalazły w batonie dom.

Wedel, Pierrot baton, copyright Olga Kublik

Dopiero kiedy spożywa się baton Pierrot w całości, do głosu dochodzi mleczna czekolada. Wciąż jednak nie jest to czekolada wedlowska. W całokształcie produkt wydaje się zupełnie zwykły, wręcz taniawy, ale smaczny. Jeśli nie sięga się po niego z nadzieją na odkrycie roku, degustację miesiąca ani nawet główną przyjemność dnia, sprawdzi się w sam raz. I to nie tylko na raz, jako że zawiera faktor propowrotowy.

Pierrot jest słodki bardzo i cukrowo. Tkwi w nim ewidentny wątek margarynowy, na dodatek obejmujący zarówno smak, jak i konsystencję. Dla mnie to był i jest tani jakościowo michałek marki Marka, fundujący porządną dawkę kakaowo-orzechowej słodyczy. Rzadko wracam do słodyczowych produktów, bo przez blog nie mam czasu na powtórki, natomiast wiem, że w przyszłości czeka na mnie jeszcze parę Pierrotów.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Opis: Baton orzechowy arachidowy w mlecznej czekoladzie

Skład: orzeszki arachidowe (25%)(miazga i kawałki), cukier, czekolada mleczna 21% (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko pełne w proszku, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyny sojowe i E 476; aromat), tłuszcz roślinny (palmowy), serwatka w proszku (z mleka), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, mleko pełne w proszku, listki waflowe (mąka pszenna, mąka żytnia, olej słonecznikowy, jaja w proszku, maltodekstryna, emulgator: lecytyny sojowe; substancje spulchniające: wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu, pirosiarczyn sodu; sól). Czekolada mleczna: masa kakaowa minimum 32%, masa mleczna minimum 14%. Może zawierać orzechy.

Na to liczę!

Kalorie w 100 g: 550 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 34 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 13 g), węglowodany 47 g (w tym cukry 44 g), błonnik 4 g, białko 11 g, sól 0,13 g.

Gdzie kupić: Leclerc, Carrefour, Żabka (i milion innych sklepów)

Cena: 1,88-2,50 zł

16 myśli na temat “Wedel, Pierrot baton

  1. Ja zawsze myślałam że pierrot ma tylko orzeszki, a bajeczny same wafelki – całe życie w błędzie :D tak czy siak wolałam Pierrota, choć dawno do niego nie wracałam – ostatnio jadłam tylko tego nowego bajecznego, który średnio przypadł mi do gustu. Musze też sobie wrócić do Pierrota i odświeżyć wspomnienia :D

  2. Batona chyba nie jadłem, ale sama Mieszanka Wedlowska to dla mnie chyba najbardziej upodlony produkt spożywczy na naszym rodzimym rynku. Kiedyś dobry, dziś to margarynowaty plebejski glut bez smaku. Niestety Pierroty też się takie stały, ale te nowe czekoladki w mieszance to już kompletna padaka. Nie zdarza mi się nie dojadać słodyczy, a mieszankę musiałem komuś wcisnąć, bo zbierało mi się na elegancki rzyg.

    1. Nie wiem nawet, cóż obecnie wchodzi w skład Mieszanki Wedlowskiej. Wierzę na słowo. Za nic w świecie nie chciałabym jej dostać.

  3. To może wydać się dziwne, ale chyba nigdy nie jadłam Pierrota. No chyba, że w formie cukierka jako dziecko, ale wcale bym się nie zdziwiła gdybym nigdy po niego nie sięgnęła, bo od zawsze wydawał mi się mało atrakcyjny.

  4. Raz w życiu jadłam Pierrota, jakieś parę tygodni temu. Smakował mi początkiem cukrowego ciągu oraz hiperglikemią, a jako że lubię na ogół przesłodzone rzeczy, odbiór był pozytywny. Zgadzam się do margarynowości; zarówno Pierroty, jak i Bajeczne, to dla mnie zlepki tłuszczu, cukru i paru chrupiących dodatków. Takie produkty sprawiają, że w ogóle nie czuję się słodyczowo usatysfakcjonowana, a jedynie mam ochotę na więcej, staram się więc ich sobie nie kupować, ale masz rację – faktor propowrotowy uniemożliwi mi niespotkanie się z nim ponownie, czy tego chcą moje biodra, czy też nie.
    Co do orzechów… może ostrzeżenie wynika z różnic botanicznych orzeszków arachidowych i innych orzechów? Może np. orzechy laskowe mogą wywoływać alergie u osób, którym orzeszki arachidowe (które chyba są jakąś fasolą) są nieszkodliwe? Nie chce mi się robić researchu na ten moment, więc wybacz jeśli zaśmiecam Twój blog bzdurami. :*
    Cudne zdjęcia z ostatniej sesji, szczególnie to z Tobą schowaną w kloszu (bo to chyba klosz od lampy?) Rubi zgodziłaby się na podobne zdjęcie?

    1. W kwestii orzechów oczywiście masz słuszność. W ujęciu biologicznym czy żywieniowym nie mam uwag do rozróżniania fistaszków i pozostałych orzechów. Natomiast w świetle językowym wystarczyłoby dodać „inne” do orzechów, i już wszystko brzmiałoby poprawnie.

      Dziękuję ;* Nie jest to najnowsza sesja. Nie wrzuciłam też wszystkich zdjęć. Dzięki za przypomnienie, powinnam nadrobić :P Myślę, że Rubi by się stresowała, ale pewnie do jednego zdjęcia pozwoliłaby się poświęcić, zwłaszcza za coś pysznego w ramach zadośćuczynienia. Obcinania pazurów także nienawidzi, dlatego przez cały zabieg opowiadam jej, co dobrego za moment dostanie.

  5. Zauważylam, że ostatnio opisujesz przede wszystkim słodycze o smakach kakaowych i orzechowych . To celowe? (;
    Bajeczny i Pierrot stanowią dla mnie przyjemne zamienniki, w rozsądnych porcjach, dla Michałkow. Ciekawa jestem jak na tle dzisiejszego batona wypadną dwa pozostałe. Kiedyś robiłam podobny test, ale zupełnie nie pamiętam, który smakował mi bardziej.

    1. Recenzje publikuję tylko mniej więcej w kolejności jedzenia. Zestawienie smaków jest przypadkowe :P

      Które michałki lubisz? Parę lat temu najlepsze wydały mi się propozycje Śnieżki, potem Mieszka. Nie wiem, jak oceniłabym je dzisiaj. W sumie ciekawe.

      1. Z Michalkami mam podobnie, kiedyś miałam ulubione marki, ale w sumie nie wiem, jak by było dzisiaj. Ostatnio jadłam te z Hanki, ale wybór wynikało z ich formy (były w postaci dwu mniejszych betonów). Tak btw michalki to jeden z niewielu produktów Wawelu, który jest zjadliwy xd.

  6. Z mieszanki wedla kochałam drzewiej irysy o figle (te z jabłkowym krochmalem) . Bajka. Na przestrzeni lat mój gust względem pierota i bajecznego ewoluował. Dziś żadnego nie lubię … wiem, bo miesiąc temu naszło mnie ba mieszanke gdy dowiedziałam się że teraz są 2 rodzaje jej. W mlecznej i w deserowej polewie. Kupiłam po sztuce. Mleczna to nie moja bajka, ale deserowa w cale nie jest bardziej atrakcyjna, bo dużo to galarerki…. ten pierot wyszedł ok. Bajeczny, no polemizowałabym… nie wiem czy Ty też tak masz ale ja czułam wyraźną różnicę w smaku kiedyś pomiędzy bajecznym i pierotem jako cukierek, a inne twory. Nawet tabliczka XXL miała w moim odbiorze inny smak niż tabliczka 100g, baton, cukierek….
    Wiem teraz że podziękuję za takie smaki, ale nowości oczywiście przetestuje :P

    1. Nie „teraz”, a od lat. Chyba że to miałaś na myśli :) Dodatkowo mieszanka sprzedawana w paczce zawiera/-ła nieco inne cukierki niż mieszanka oferowana na wagę.

      Nigdy nie miałam okazji zweryfikować różnic między formami Pierrota, tj. cukierkiem, batonem, czekoladą. Degustacje blogowe dzieliło zbyt dużo czasu. Z kolei w całym życiu zjadłam ich malutko. W dzieciństwie nienawidziłam i Pierrota, i Bajecznego.

  7. Pamiętam jak swego czasu Pierrota zepsuli tak, że nim plułam (to chyba jeszcze przed blogiem było, więc w sumie nie dam sobie ręki uciąć, czy nie był to Bajeczny). Nie odważyłabym się chyba do niego wrócić (acz po tym pluciu sięgnęłam po tabliczkę, która już na bloga się załapała – co do niej to choć ja jestem tabliczkowa, a batonów nie lubię, muszę przyznać, że jednak chyba dla tego wnętrza jest gorszym rozwiązaniem, chyba że miałaby inne kostki).
    Nie wiedziałam, że to kompozycja smakowa. Faktycznie czasem w ogóle łatwo o „pierrotowe skojarzenia”, więc ma to sens.
    Ogólnie boli mnie, że tak fajny wariant smakowy, oprawa (te romby, nazwa) jest takim dziadostwem.

    1. Nigdy nie jadłam Pierrota w formie tabliczki. Chętnie bym spróbowała. Kiedy myślę o proporcjach warstw, mnie też baton wydaje się lepszy.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.