Suszone daktyle polskiej firmy Makar Bakalie to już ostatnie daktyle, które kupiłam w przypływie nostalgii za drzewiej uwielbianym smakiem i rodzajem suszonych owoców oraz w ramach Projektu Poszukiwania Daktyli Idealnych. Przy okazji dziękuję za propozycje, które wypisaliście w komentarzach i które otrzymałam w wiadomościach prywatnych. W przyszłości mogą się przydać. Póki co jednak funduję sobie błogą przerwę od daktylowych testów smakujących rozczarowaniem.
Jeśli dobrze pamiętam, z firmą Makar Bakalie miałam do czynienia na przełomie liceum i studiów. Wówczas także próbowałam daktyli, może również śliwek suszonych. Wspomnienia są mgliste, acz raczej pozytywne. Być może dlatego daktyle Makar zostawiłam na koniec serii testowej.
Daktyle suszone *Makar Bakalie*
Daktyle bez pestek proponowane przez Makar to owoce typu suchego, dziadowskiego* (pod względem wizualnym i konsystencji; nie mylić ze złą jakością!). Tym razem jednak – w przeciwieństwie do produktu Bakallandu – nawet duże owoce są bajecznie mięsiste. Nie ma mowy o sztukach suchych ani przesadnie pustych w środku, wydrylowanych z życia. Wszystkie okazy pokrywają suche daktylowe łuski, sypkie i łamliwe jak to w dziadowskim typie daktyli.
* Alternatywny typ to daktyle całościowo wilgotne, bez suchych skórek, sprzedawane w paczkach utrzymujących wilgoć, zakończonych plastikowym zatrzaskiem. Jeżeli zaś chodzi o samo określenie dziadowskie, można je podzielić na podtypy: dziadowskie rozumiane jako plebejskie (np. daktyle Makar) i dziadowskie rozumiane jako zdziadziałe, najtańsze (daktyle składające się z niemal samych suchych skórek).
Daktyle suszone marki Makar Bakalie dostarczają 289 kcal w 100 g.
5 daktyli suszonych waży ok. 36 g i zawiera 104 kcal.
1 daktyl bez pestki Makar waży ok. 7 g i dostarcza 20,5 kcal.
Paczka suszonych daktyli *Makar Bakalie* waży 200 g.
Owoce suszone Makar pachną bardzo starą drewnianą szufladą pełną pamiątek z lat młodości dziadka, leciutko mdlącą słodyczą melasową i odrobineczką mdłej oleistości. Całokształt skojarzył mi się z aromatem karobu – intrygującym, tajemniczym, nostalgicznym. (Polecam wpis: Kakao czy karob?)
Niezależnie od rozmiaru i poziomu spłaszczenia daktyle dają się poznać jako całościowo twardawe i wypełnione daktylowym puree. Mediana wagi sztuki wynosi 7-7,7 g, czyli podobnie jak w produkcie Bakallandu. Zadziwiający wydał mi się fakt, iż owoce Makar są tylko marginalnie lepkie czy kleiste, zupełnie inne niż propozycje konkurenta. Fani higieny powinni być ukontentowani.
Trzymane w palcach daktyle Makar wydają się twarde niczym stare drewno, rzeźbione figurki. Tym większe zaskoczenie fundują, gdy się je ugryzie. Okazują się bajecznie mięsiste, mięciutkie, wypełnione daktylowym puree po brzegi. Ten miękki i delikatny środek kontrastuje z chrrrupiącymi skórkami owoców i zebraną pod nimi skrystalizowaną na wzór miodu fruktozą. Uwielbiam owo przejście konsystencji w daktylach.
Jak na plebejskie daktyle przystało, owoce marki Makar są sssłodkie nie na żarty. Zdają się czystym cukrem. Występuje w nich przyjemny, rasowy smak suszonych daktyli. Niestety znalazło się miejsce także dla nutki mdłej oleistości, wszelako podkreślam: nutki.
Czy twarde, czy miękkie… Czy duże, czy spłaszczone… Czy jasne (bursztynowe), czy ciemne (drzewne)… wszystkie daktyle mieszkające w paczce bakalii Makar mają perfekcyjną konsystencję i wyrazisty daktylowy smak. Na dodatek im więcej sztuk się spożywa, tym mniej odczuwalna jest nutka mdłej oleistości.
Przeprowadzone w ostatnim czasie daktylowe testy przyniosły mi dwa wnioski. Pierwszy: nie kocham już daktyli tak bardzo, jak dawniej. Zdecydowanie nie są moimi Owocami Suszonymi Numer Jeden. Kiedyś dałabym unicorna nawet tym zdziadziałym, teraz przyznaję 4 chi zupełnie fajnemu produktowi. Drugi: daktyle Makar spełniają oczekiwania, jakie mam wobec tych owoców, niemal w pełni. To prawdziwe owocowe krówki skrystalizowane od zewnętrz i gęste, mięciutkie w środku. To także staroszufladowe miodaktyle. Całą paczkę zjadłam sama i w przyszłości chętnie kupię kolejną.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: 100% daktyle suszone bez pestek. Uwaga: W niewielkiej ilości owoców może znajdować się pestka lub jej kawałek. Produkt może zawierać: nasiona sezamu, seler, orzeszki arachidowe i inne orzechy.
Kalorie w 100 g: 289 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 0,4 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,1 g), węglowodany 65 g (w tym cukry 65 g), białko 2 g, sól 0,09 g.
Gdzie kupić: Carrefour
Cena: 3,69 zł
Te czasem Mama kupuje, ja na takie suszce nie zwracam uwagi. O ile twardsze do np. masy makowej by mi się sprawdziły, to te ich skórki…
PS Ciekawostka: te utrzymujące wilgoć, wymieszane w masie z ugotowanego, a więc ciepłego maku, z miodem etc. nieco twardnieją. Pomyślałabyś?
Nie zaskakuje mnie to, ale tylko dlatego, że nie znam reakcji kulinarnych większości produktów :P
A nie obstawiałabyś, że raczej rozmokną jeszcze bardziej i będą miękkie-zawilgocone / rozlazłe? xD
Hmm. Teraz trudno mi zakładać, bo już znam odpowiedź. W przypadku wspomnianego zastosowania naprawdę nie byłabym pewna mięknięcia. Powiedziałabym, że nie wiem.
Tych daktyli nigdy nie jadłam, w sumie nie mam sprawdzonej marki paczkowanych daktyli, więc muszę ich spróbować <3
Miażdżą daktyle Bakallandu już na starcie.
Nie jestem amatorka daktyli, ale czasami je kupuje. Zazwyczaj w kilogramowych opakowaniach i przez Internet, rzadko sięgam po te dostępne w sklepach. Dzisiejsze są najlepszymi, jakich miałam okazję spróbować. I mam podobne odczucia, kiedyś daktyle były dla mnie jak lepsze, doskonale krowki, dzisiaj są po prostu w porządku. Na co dzień wolę inne owoce.
Daktyle z internetu bierzesz jakiejkolwiek marki, byle ważyły kilogram, czy szukasz tej? Jeżeli jakiejkolwiek, nie natykasz się na niejadalne potwory?
Biorę ze sklepu, w którym brakuje mi 6 zl do darmowej dostawy xd. Niestety masz rację – nierzadko trafiam na produkt średniej jakości. Jak do tej pory najlepsze były że sklepu Zdrowy Dom, a te z Promieni Słońca okazały się fatalne. Niemniej nie ręczę za jakość jakichkolwiek, bo zamawiam naprawdę rzadko. Gdybym celowała w zakup samych bakalii, wybralabym po prostu te z najlepszymi opiniami
Mogę śmiało napisać, że mam tak samo jak w podsumowaniu. W roku 2019 miałam daktylowy szał. Kupowałam tal jak polecałam te z rosmana. Po opisie tożsamie się prezentują jak te tu. Te co mi nie podchodziły zjadała Ellie. Teraz żadnych nie jadam. Rok 2021 należał do suszonych moreli ale ten szał również poszedł w niepamięć. Jem czasami śliwki od tamtych stronie ale to po części pewnie skutek nietolerancji na te owoce zapewne :( daktyle tylko w bazie Basi Basi ;)
Aż do czasu studenckiego suszonych moreli nienawidziłam. Od zaakceptowania uzyskały status „od biedy można zjeść”. Ponieważ jednak biedy nie doświadczam, nie muszę ich jeść :P Śliwki bardzo lubię. Ostatnio jadam w połączeniu skyr naturalny + suszone śliwki + kakao surowe + erytrytol. Mmm.
Tak to racja. Kocham śliwki w czekoladzie. Śliwki do jogurtu i kakao. Nie jem jednak jogurtów. Śliwki ostatnio jem w postaci powideł śliwkowych robionych w 2019 przez mamę. Na czczo na wypróżnienie, ape nie pomagają nic. Suszone także nie. Ale jem nieraz takie mokre suszone z kakao sypkim lub czekoladą 85 % minimum. Staram się jak mogę przynajmniej bo czeko 64% Wedla prym w mojej diecie słodyczowej teraz wiedzie …