Pod koniec stycznia bieżącego roku skusiłam się na duże zamówienie w jednym ze sklepów internetowych z żywnością dla sportowców i osób na dietach uwzględniających produkty o obniżonej zawartości kalorii. Poza jednym wyjątkiem upolowałam wyłącznie produkty marki Quest Nutrition – dwadzieścia osiem sztuk. W zestawie znalazło się pięć wariantów ciastek Quest Cookie (dziesięć sztuk) i dziesięć wariantów batonów Quest Bar (osiemnaście sztuk).
Ze względu na litościwe daty ważności Quest Bary grzecznie czekały na swoją kolej. Niestety z miesiąca na miesiąc miałam coraz mniejszą ochotę na słodycze. Część plebejskich oddałam bliskim bez próbowania, część przekazałam po spróbowaniu kawałka. Batony proteinowe szkoda było mi oddać, bo na te cholerstwa poszła kupa kasy. Uznałam więc, że ten jeden – ekhm, osiemnaście – raz mogę się przymusić. Zaczęłam od degustacji niepróbowanego wcześniej batona Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut.
baton Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut
Baton proteinowy oddający pączka z dziurką ukoronowanego kolorową posypką okazał się przepiękny. Na głębokim brązie, niemalże czerni, cukrowe ruloniki w pastelowych barwach zaprezentowały się cudnie. Moja sztuka wykazała na wadze 66 g zamiast 60 g, co w poprzednich latach przyjęłabym pozytywnie, ale z uwagi na zmuszanie się… cóż. Skądinąd część batonów jednak oddałam. Trafiły do przyjaciółki.
Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut marki Quest Nutrition dostarcza 317 kcal w 100 g.
Baton proteinowy Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut waży 60 g i zawiera 190 kcal.
Przed degustacją batona proteinowego jak zwykle władowałam do piekarnika (180-200°C, 13 minut). W czasie obróbki zaczął wydzielać zapach obejmujący całe mieszkanie: słodzikowo słodki, czekoladowy.
Po upieczeniu baton kontynuuje wysoką słodzikową słodycz, dodając do niej intensywną kakaowość i czekoladowość budyniu instant (przy czym niekoniecznie prawdziwego budyniu, może chodzić o pseudobudyniowość przeciętnego batona z serii Quest Bar). Ta ostatnia wiąże się z mdlącą wręcz słodyczą. Zdecydowanie nie pomyślałam o doughnucie zaproponowanym w nazwie.
Mimo dodatku w postaci polewy Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut wyrósł w toku piekarnikowania obłędnie. W trakcie degustacji ciastek proteinowych z linii Quest Cookie myślałam, że marka pozmieniała coś w składach i na słodycze przestały oddziaływać wysokie temperatury. Na szczęście okazało się, iż jest to (zagadkowy) problem wyłącznie ciastek.
Upieczony baton przywiódł mi na myśl cudowną kolorystycznie wiewiórkę na sterydach w czarnej czekoladzie. Kiedy spojrzałam na szatę graficzną, z przyjemnością stwierdziłam, że choć baton i pączek z dziurką mają inne kształty, kolorystycznie rzeczywiście przypominają siebie nawzajem. Tylko pastelowa posypka cukrowa wystraszyła się temperatury i zwinęła manatki.
Choć mogłoby się zdawać, że polewa jest czekoladą, fani Quest Barów nie dadzą się nabrać. Po upieczeniu przypomina wstępnie zbity proch, który wymaga ostrożnego zgryzienia i w ustach rozbija się na mąkę. A przynajmniej na proch typu mącznego. Smakuje słodzikowo do przesady i syntetycznie kakaowo. Co ważne, miażdżącej słodzikowości towarzyszy niska słodycz – wyjątkowe doznanie, które pojawia się wyłącznie w produktach posłodzonych słodzikami w ilości przekraczającej przyzwoitość. Kakaowość jest mocccna, przywodzi na myśl smak budyniu. Czekoladowości nie ma.
Ciastko proteinowe, czyli środek batona bądź też część właściwa, dzięki spiekarnikowaniu bajecznie chrupie. Jest suche i twardawe, a jednak w dużej części nadal gumkowe. Rozpuszcza się w sposób mulisty. Zagęszcza ślinę. Dodatkowo zapycha. Nie trudno zgadnąć, iż smakuje słodzikowo do przesady. Do tego ciekawie, wszak intensywnie pierniczkowo, głównie goździkami, imbirem i kardamonem. W dalszej kolejności pojawiają się pomarańcze i reszta przypraw korzennych. Całokształt jest ujmująco świąteczny.
Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut ma przyjemne połączenie polewy i ciastka – zarówno pod kątem smaku, jak i konsystencji. Nie przywodzi na myśl tytułowego pączka. Bierze z niego wyłącznie polewę, i to nie do końca, wszak zamiast czekoladowości serwuje kakaowość budyniu błyskawicznego. Wnętrze jest zaskakująco i fantastycznie bożonarodzeniowe, esencjonalnie korzenne.
Mimo iż preferuję batony proteinowe bez polewy, na propozycję Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut mogłabym się jeszcze skusić (o ile przejdzie mi niechęć do słodyczy ogółem). Produkt nie jest pozbawiony wad, bo chociażby morduje słodzikiem jak każdy twór Quest Nutrition, ale jeśli przymknie się na to oko, doświadczy się błogiej piernikowej rozkoszy.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Quest Bar Chocolate Sprinkled Doughnut Flavor. Wysokoproteinowy baton o smaku donuta z polewą o smaku czekoladowym i lukrową posypką.
Skład: mieszanka białek (izolat białka mleka, izolat białka serwatki), rozpuszczalny błonnik kukurydziany, migdały, woda, erytrytol, olej z ziaren palmowych, naturalne aromaty, kazeinian sodu, kakao przetworzone alkaliami. Zawiera mniej niż 2% następujących składników: sól morska, proszek z buraków (kolor), sok z kapusty (kolor), beta-karoten (kolor), ekstrakt z annato (kolor), wosk carnauba, guma arabska, lecytyna słonecznikowa, substancja słodząca stewia. Przetwarzany w zakładzie, który przetwarza również jaja, orzeszki ziemne, soję, pszenicę i inne orzechy.
Kalorie w 100 g: 317 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 13,3 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6,7 g), węglowodany 38,3 g (w tym: cukry <1,7 g, błonnik 23,3 g, erytrytol 8,3 g), białko 33,3 g, sód 300 mg.
Gdzie kupić: sklepy z suplementami, siłownie, internet
Cena: 10-15 zł
Ja się zdecydowanie nie muszę do Questów zmuszać, więc bardzo dziękuję za dar :) Ten nie wydaje się mójale i tak bym zjadła :D
„Miażdżącej słodzikowości towarzyszy niska słodycz” – rozwiń tą myśl, proszę.
Moim zdaniem słodycz/słodkość to poziom słodyczy/słodkości (najczęściej związany z zawartością cukru, ale czasem doklejają się do niego słodziki lub inne substancje słodzące, np. fruktoza, w rzadkich przypadkach zaś zupełnie go zastępują). Natomiast słodzikowość to równocześnie rodzaj słodyczy i specyficzny smak. Tutaj doszło do połączenia niskiej słodyczy (poziomu) ze słodzikowością (smakiem słodzików). Better? :D
Eeee… obawiam się, że musze poddać Twoją wypowiedź bardziej wnikliwej analizie bo po dwukrotnym przeczytaniu to ni hu hu better xD
Prościej mówiąc czuć smak słodziku, ale nie słodkość. Dla mnie osobiście duża część fit słodyczy przez ten efekt jest niejadalna.
Dokładnie o to mi chodziło, dzięki :D
I wszystko jasne :D Dzięki, Kasia!