Odnoszę wrażenie, że jeśli w danej serii słodyczy występuje kilka wariantów smakowych, najczęściej wzgardzanym jest owocowy. A najpopularniejszym? Może masło orzechowe, orzech lub cookies & cream. Ewentualnie coś klasycznego i bezpiecznego, np. czekolada bądź wanilia. Kto stawia na pierwszym miejscu czekolady, wafle czy markizy z kremem owocowym? Otóż to.
Powszechne stawianie smaków owocowych za innymi nie sprawiło jednak, że w trakcie składania zamówienia choć przez chwilę rozważałam osierocenie batona Quest Bar Blueberry Muffin. Skoro zdecydowałam się przetestować wszystkie dostępne wówczas smaki, oznaczało to dosłownie wszystkie. Upolowałam nawet malinę, więc jagoda tym bardziej musiała znaleźć się w koszyku.
baton Quest Bar Blueberry Muffin
Babeczkozjagodowy baton białkowy Quest Nutrition wynagrodził mi wzięcie do drużyny wizualnie. Okazało się, że zawiera mnóstwo różnych, dobrze rokujących dodatków. Odnotowałam jagody, ogromne skupiska a la ciasteczkowego pyłu (czyżby realnych sproszkowanych ciasteczek?) i możemigdały.
Quest Bar Blueberry Muffin marki Quest Nutrition dostarcza 317 kcal w 100 g.
Baton proteinowy Quest Bar Blueberry Muffin waży 60 g i zawiera 190 kcal.
Nie wszystkie batony proteinowe z questowej serii zapachem odpowiadają nazwom, wszelako Quest Bar Blueberry Muffin zdecydowanie to robi. Funduje aurę ciasta z jagodami. Może i słodzikowego – pod względem rodzaju i intensywności słodyczy – ale przynajmniej zgodnego z założeniem wariantu.
Wstępna atrakcyjność wizualna okazała się tylko jedną z nagród, które otrzymałam od Quest Bara Blueberry Muffin. Po upieczeniu batona w piekarniku (15 minut; 200°C) odkryłam, iż fantastycznie wyrósł. Fragment powierzchni pękł i uwolnił ciasteczka.
Kwadrans piekarnikowania uczynił baton twardym i cudownie chrrrupiącym od zewnątrz. Serce pozostało gumką, niemniej dzięki wysokiej temperaturze puszystą, obłokową. Całość jest treściwa, zwarta, pożywna. Urozmaicają ją kawałki jagód i ciastka…
…albo raczej ciastkowa fatamorgana. W rzeczywistości tradycyjnie ma się do czynienia z tymczasowo zwartymi skupiskami prochu. Quest Nutrition dysponuje tajemną recepturą, którą wykorzystuje w niemal każdym wariancie batona białkowego. Trzeba przywyknąć, o ile chce się eksplorować serię.
Quest Bar Blueberry Muffin daje popalić słodzikowością, co początkowo czyni degustację dotkliwą. Z czasem nie tyle słodzikowość maleje, co po prostu japa przyzwyczaja się do niedogodności i skupia uwagę na innych walorach, by przetrwać. Głównym smakiem bazy batona jest tradycyjna batonoproteinowość.
Jagody dają się poznać jako kwaśne, jednakowoż wyraziście jagodowe. Z kolei fataciastkana ma smak piekielnie słodzikowych biszkoptów bądź babki piaskowej. W pewnym momencie podniebienie otrzymuje prezent w postaci wątku konfitury różanej. Coś pięknego!
Jeżeli postawicie krzyżyk na wszystkich owocowych słodyczach, niezaprzeczalne walory tworów takich jak Quest Bar Blueberry Muffin ominą was szerokim łukiem. Spodziewalibyście się konfitury różanej w batonie proteinowym mającym smakować babeczką z jagodami? Ja zdecydowanie nie. Skądinąd chętnie zjadłabym baton poświęcony samej konfiturze różanej.
Równocześnie jeśli zrezygnujecie z tego wariantu smakowego na rzecz innych, nie ominie was szczególnie intensywna uciecha. Owszem, Quest Bar Blueberry Muffin jest smaczny, ale to tyle. Stanowi bardzo fajne owocowe ciacho, które jednak nie urywa. Eksplorację serii polecam zacząć od innej propozycji.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Quest Bar Blueberry Muffin Flavor. Wysokoproteinowy baton o smaku waniliowych babeczek z jagodami.
Skład: mieszanka białek (izolat białka mleka, izolat białka serwatki), rozpuszczalny błonnik kukurydziany, migdały, woda, naturalne aromaty, erytrytol, suszone jagody, masło kakaowe. Zawiera mniej niż 2% następujących składników: olej z ziaren palmowych, sól morska, cynamon, soda oczyszczona, kazeinian sodu, guma ksantanowa, sukraloza, lecytyna słonecznikowa, substancja słodząca stewia. Przetwarzany w zakładzie, który przetwarza również jajka, orzeszki ziemne, soję, pszenicę i inne orzechy.
Kalorie w 100 g: 317 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 11,7 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,3 g), węglowodany 36,7 g (w tym: cukry 3,3 g, błonnik 25 g, erytrytol 3,4 g), białko 35 g, sód 359 mg.
Gdzie kupić: sklepy z suplementami, siłownie, internet
Cena: 10-15 zł
Dobra przeczytałam jeszcze raz recenzje wszystkich i to tylko moje przypuszczenia, bo nigdy nie jadłam żadnego, ale myślę, że najbardziej mógłby pasować mi dyniowy i ten wafle z syropem klonowym zwał jak zwał, ewentualnie cookie dough, bo wydaje się taki najbardziej prosty, a może w prostocie tkwi właśnie to coś.
Miętowy, o fuj, masło orzechowe lubię raczej w słoiku i lodach, jagoda odpada, bo owocowe mi się kojarzą z raw barami, ciasteczkowe zwykle tylko dobrze brzmią, cynamonowy myśle, że może być albo turbo dobry albo zły.
Celowałabym ogólnie te w pierwszym akapicie.
Będzie jeszcze jeden, ale – jak wnioskuję z Twojego komcia – raczej Ci nie podpasuje.
Pytanie z innej beczki dla osób, które je przeczytają. W sobotę NARESZCIE i po LATACH zwlekania jadę na wakacje nad polskie morze. Luźno myślę o robieniu zdjęć i wideo, żeby potem zrelacjonować urlop na blogu. Dobry pomysł czy wali truchłem?
Dobre truchło nie jest złe.
Nie dyskryminujmy nekrofilów. Czytałabym ;)
Haha <3 Dzięki za info.
TAK!
Cóż za entuzjazm :D
Haha podzielam zdanie ChocolateMaiden. Że też istnieją dwie osoby na świecie, którym identyczny komentarz tego rodzaju narodził się w głowie. Co za ulga!
Może jesteście zaginionymi siostrami lub klonami. Czasem się zdarza.
Dzięki za odp ;*
Bierę w ciemno całą relację ;> Szczerze mówiąc nie sądziłam, że tego dożyję w Twoim przypadku… :D
Nie mów hop! Mam jeszcze dwa dni za zgon/zmianę zdania/doświadczenie kataklizmu. Z podróżą trzy. Niemniej dzięki za odpowiedź ;*
PS Tak serio, fantazjuję już o chwili zobaczenia morza.
Och, widzę, że skomentowałam kontem gmail, które nie jest moim alter ego. To już sporo o mnie wiesz. (Dołącz do tego to, że wstydzę się zabierać głos w Internecie, a to miejsce jest jednym z niewielu, na których się wypowiadam).
Właśnie jem innego batona z Guitfree i porównuje tabele wartości odżywczych producenta I tlumacza. Teoretycznie – różnica wynika z błonnika. Praktycznie – uciekł gdzieś gram węglowodanów (a może polilole Amerykanie też liczą inaczej?). Dziwne rzeczy. Z tym tłumaczeniem składów po Guilfree – dobrze, że nie recenzje odżywek białkowych. Mam jakąś z witaminami, lektura skladu to naprawdę zabawna rzecz.
A ja lubię warianty owocowe batonow proteinowych (tylko proteinowych, w zwyczajnych słodyczach rzadko po takie siegam), chociaż najchętniej widziałbym tu jakieś polplynne nadzienie. I polewę z białej czekolady. Jeszcze dodam orzechy i wcale nie zacznę pisać o zupełnie innym produkcie xd. Batona nie próbowałam, git, że zjadliwy, może jak kiedyś to przecenią, spróbuję. Różany kupilabym z miejsca. Zainspirowałas mnie, chyba spróbuje taki zrobić.
*niewielu, w ktorych
Jest jeszcze kilka literówek, ale to mnie bardzo bolało.
Gdybyś nie napisała o adresie e-mail, nawet bym się nie zorientowała. Nie przywiązuję do tego elementu wagi. Na pewno niczego z tą wiedzą nie zrobię, więc dane są bezpieczne ;*
Składniki się zgadzają czy nie? Nie zrozumiałam. Czy patrzyłaś tylko na wartości odżywcze?
Jak otworzysz różany biznes, pozwól mi być jego częścią! Nie umiem gotować, niemniej mogę myć Ci naczynia :D
Ja z tych co gardzą owocowymi wariantami. Co więcej konfitury różanej szczwerze nieznoszę. Ten Quest nie dla mnie. A relacja z wakacji – wiadomka, że chcę!
Nie ma takiego wybrzydzania. Albo bierzesz dwie opcje w pakiecie, albo wątróbkę.