Kilka tygodni po tym, jak we wstępie recenzji Bułeczek śniadaniowych z Biedronki z rozkoszą pastwiłam się nad naftalinowym odpowiednikiem z Lidla, przed drzwiami mojego mieszkania pojawiły się Bułeczki z czekoladą mleczną Tastino. I to dosłownie. Ktoś zadzwonił domofonem i przedstawił się jako kurier. Co prawda niczego nie zamawiałam, ale niespecjalnie mnie to zdziwiło. Mam niepisaną umowę z sąsiadką z mieszkania obok, by odbierać i przechowywać jej paczki, toteż otworzyłam drzwi.
Tym razem jednak zdziwienie miało mnie dopaść. Po kilku minutach bowiem okazało się, iż to nie żaden kurier, lecz moja siostra. Nie wiem, czy kiedykolwiek zadzwoniła do mnie domofonem, więc zupełnie nie poznałam jej głosu. Przyniosła mi wspomniane Bułeczki z czekoladą mleczną z Lidla w ramach uczczenia pewnego przełomowego wydarzenia, o którym może będę miała kiedyś okazję napisać. Trochę się zmartwiłam, że kupiła akurat owo potencjalne dziadostwo, ale głównie było mi miło.
Bułeczki z czekoladą mleczną z Lidla
Bułeczki śniadaniowe z czekoladą Tastino są znacznie mniejsze, bardziej płaskie, uboższe w puszystość względem bułeczek Pano, mimo iż ważą tyle samo. Dumnie zapowiadanej w nazwie czekolady nie ma przesadnie dużo. Albo inaczej: kawałków niby jest sporo, jednak żaden nie stanowi realnego kawałka. To biedne muśnięcia czekoladą, sam brud na pszennym cieście. Skądinąd niezła oszczędność dla producenta – aby pobrudzić sto bułeczek, wystarczy jedna kostka czekolady. Jeśli spodziewaliście się czegoś w rodzaju Choco Twist Milki bądź muffinek z dropsami czekoladowymi, zapomnijcie.
Bułeczki z czekoladą mleczną marki Tastino z Lidla dostarczają 382 kcal w 100 g.
1 bułeczka z czekoladą z Lidla waży 40 g i zawiera 153 kcal.
Bułeczki mleczne z czekoladą ważą 400 g w opakowaniu (10 x 40 g).
Bułeczki mleczne z czekoladą z Lidla pachną… a w zasadzie nie pachną niemal wcale. Jeśli przyłoży się do nich nos, czuć jakąś tam słodką bułkę. Bynajmniej nie świeżutką, lecz kapciowatą w typie 7 Daysa. Czekolady nie ma jako takiej, nawet gdy rozkroi się pieczywo i powącha plamki czekoladowego brudu. Zamiast niej pojawia się coś, cholera wie co. Gdybym opisywała bułeczki z zamkniętymi oczami, chyba obstawiłabym bułkę słodką z ciastka sevendaysowego nadziewaną makiem z nutą bułki poznańskiej – zwanej także bułką pupą – trzymanej w foliówce przez kilka dni i w efekcie zgumowaciałej. Po upieczeniu do kompozycji dochodzi wątek taniej drożdżowości, a dokładnie niskobudżetowej bułki drożdżowej.
Ze względu na płaską osobowość Bułeczki z czekoladą mleczną Tastino wymagają krótszego czasu w piekarniku niż Bułeczki śniadaniowe Pano. Najlepiej wypadają po piekarnikowaniu w 200°C przez trochę więcej niż cztery minuty. Posmarowanie ich masłem niestety nie czyni aromatu rozkosznym, jak dzieje się to w przypadku bułeczek z Biedronki. Masło bierze marginalny udział w kompozycji.
Śniadaniowe bułeczki z czekoladą z Lidla piekarnikowane poniżej czterech minut stają się chrupiące od zewnątrz i miękkie, bułkowe w środku. Dziwne, bo zwarte, treściwe i gęste, toteż wolę wariant spieczony bez litości, przywodzącą na myśl grzanki. W obu wersjach chrupiąca skórka intensywnie się obsypuje.
Sama bułeczka niemal nie ma smaku. Żadnej pszenności, mleczności czy maślaności. Czuć wyłącznie coś tam słodkiego. Słodkie ciasto – każde i żadne zarazem. Czekolada daje posmaki jakiś i kwaśnawy. Nie ma prawdziwej czekolady, a już na pewno nie mlecznej. Dodatek ten objawia się jako nuta trudna do uchwycenia. Smakuje jakoś, lecz nie potrafię opisać jak. Echo realnej kakaowości jest marginalne, najwyraźniej czuć je po zakończeniu degustacji. Nie zabrakło za to miejsca dla dziwnej sztuczności.
Dostępne w stałej ofercie Lidla Bułeczki z czekoladą mleczną Tastino są zdecydowanie lepsze od wariantu bez czekolady, bo przynajmniej nie czuć w nich naftaliny. Sporo na nie ponarzekałam, niemniej ogólnie są całkiem ok, a nawet warunkowo smaczne – jak na produkt z najniższego szczebla środkowej półki (czego nie oddaje wygórowana cena). Intensywnie wykładają degustatorowi bylejakość, kiepską jakość. Serwują posmak sztuczności ciastka sevendaysowego, podkręcony do poziomu niemal odpychającego.
Zdecydowanie dalekie od ideału Bułeczki z czekoladą z Lidla ledwo – ale jednak – łapią się do zbioru akceptowalnej tandety, toteż przyznałam im 3 chi. Da się zjeść całą paczkę bez obrzydzenia. Gdybym dostała kolejną, na pewno bym nie oddała. Równocześnie mając wybór, wolałabym nie dostać.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Pieczywo drożdżowe z 25% mlekiem odtłuszczonym i 12% kawałkami czekolady mlecznej.
Skład: 50% mąka pszenna, odtworzone 25% mleko odtłuszczone, cukier, olej rzepakowy, jaja, drożdże, mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, laktoza (z mleka), sól, słodka serwatka w proszku (z mleka), emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, stearoilomleczan sodu, lecytyny; substancja zagęszczająca: sól sodowa karboksymetylocelulozy; syrop glukozowy, naturalny aromat. Może zawierać orzechy i nasiona sezamu.
Kalorie w 100 g: 382 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 13 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3 g), węglowodany 57 g (w tym cukry 19 g), błonnik 1,8 g, białko 8,4 g, sól 0,83 g.
Gdzie kupić: Lidl
Cena: 8,75 zł
O nie, nie! Nigdy ich nie jadłam i nie zamierzam. Zdecydowanie wolę wspomnianą przez Ciebie bułkę pupę.
Wydaje mi się, że są obecnie w promocji. To znak od Lidla, iż musisz kupić. Nie opieraj się. Wiem, że chcesz.