Kefir truskawkowy marki Jovi, produkowany na zlecenie firmy Lactalis, to twór iście światowy, międzynarodowy. Aby każdy naród czuł się zadbany – mniej lub bardziej, ale jednak – twórca nadał mu nazwę zrozumiałą dla wszystkich bez względu na pochodzenie i identyfikację terytorialną.
I to ukłon w stronę krajów anglojęzycznych, kosmopolitycznych poliglotów i przemądrzałych pyszałków po kursie językowym. Piktogram przedstawiający serce skierowany jest do osób niepiśmiennych, niedobitków z prehistorii, przedstawicieli plemion nieposiadających alfabetu oraz młodzieży, wśród której umiejętność odczytywania liter zanika na korzyść znajomości emotikon. Natomiast truskawkowy stanowi pochlebstwo dla Polaków, którzy to przecież mają wydać na produkt swą krwawicę.
I love kefir truskawkowy
Truskawkowy kefir Jovi nie oszałamia szatą graficzną. Jest nijaki, zwykły, esencjonalnie przeciętny. Projektant nie wykazał się inwencją ani kreatywnością, ale też nie popełnił rażących błędów, które wpadłyby w oko takiemu laikowi jak ja. Postawił na bezpieczeństwo i nudę. O wiele lepiej za to poszło twórcy nazwy, którą z lekka obśmiałam we wstępie, ale tak naprawdę całkiem mi się podoba. Jest urocza.
I love kefir truskawkowy marki Jovi (na zlec. Lactalis) dostarcza 67 kcal w 100 g.
Kefir truskawkowy Jovi waży 350 g i zawiera 234,5 kcal.
Przeciwnie do maślanki truskawkowej Mlekovity kefir o tym samym smaku marki Jovi odznacza się zapachem ciekawym i atrakcyjnym. Jak tylko przyłożyłam do niego nos, odnotowałam truskawki i coś jeszcze, co znam. Chwilę się głowiłam, po czym uznałam, że mam do czynienia z wątkiem zwykłego jasnego piwa typu Żywiec, Lech etc., w tym wypadku zmieszanego z jogurtem truskawkowym. Owoce oferują świeżość, a piwo wcale z nimi nie koliduje.
Kefir truskawkowy ma kolor ładny, adekwatny do nazwy wariantu. Podczas wlewania do szklanki daje się poznać jako gęstawy. Na wierzchu tworzą się duże oka świadczące o a la gazowanej konsystencji. Gęstawość – ale nie rasowa gęstość – potwierdza się w toku degustacji. Bąbelki fermentacji są niczym drobniutkie igiełki kłujące język. Powodują subtelne szczypanie typowe dla kefiru (i maślanki?). Lubię ten efekt. Aksamitność nie występuje ze względu na farfocle truskawek i pesteczki.
Wygrana ze smakiem maślanki Mlekovity nie jest dużym osiągnięciem, wszak o to łatwo. Byle żwir na drodze podmiejskiej jest lepszy od owego tałatajstwa! Warto jednak podkreślić, iż kefir truskawkowy Jovi wygrywa po tysiąckroć. Jest wyraziście truskawkowy i słodki w punkt. Absolutnie przepyszny i znacznie lepszy od jakiegokolwiek jogurtu pitnego. No dobra, może się trochę zagalopowałam, wszak jeszcze sporo mam przed sobą. Niech będzie zatem, że póki co kefir truskawkowy Jovi stanowi mojego ulubieńca spośród wszystkich pitnych produktów mlecznych upolowanych w Leclercu.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Kefir truskawkowy.
Skład: mleko pasteryzowane, cukier, truskawki 3,3%, sok truskawkowy z zagęszczonego soku 1%, koncentrat soku z czarnej marchwi, aromaty, kultury bakterii mleczarskich.
Kalorie w 100 g: 67 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 1,3 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,8 g), węglowodany 10,7 g (w tym cukry 10,5 g), białko 3,2 g, sól 0,1 g.
Gdzie kupić: Leclerc
Cena: 3,74 zł
Nie oszałamia szatą graficzną, mówisz? Dla mnie oszałamia, tyle że brzydotą. Zółta nakrętka pasuje jak pięść do oka, a logo marki jak z PRL. Dobrze, że zawartość zacna.
Wystarczy udać się do patologicznej dzielnicy dowolnego miasta, aby uzyskać pełną przekonania odpowiedź, iż pięść do oka jak najbardziej pasuje. PRL też gości w sercach wielu jejmości i jegomości, zwłaszcza starej daty. Wszystko się zgadza.