Batony proteinowe Vitanelli w granatowym opakowaniu mieszkają na regale w Biedronce od miliona lat. Dawno temu miałam je na liście słodyczy do upolowania, lecz najpierw nie chciałam powiększać i tak sporych zbiorów domowych, później zaś przeszła mi ochota na kupowanie jakichkolwiek czekoladowych łakoci, nawet jeśli ryzyko plebejskiego poziomu słodyczy było minimalne.
Stary, porzucony dawno temu plan postanowiłam zrealizować w drugiej połowie 2022 roku. Baton PROTEIN bez dodatku cukrów marki Vitanella znajdował się akurat w promocji, w której bywa dość często. Aby załapać się na rabat, trzeba było kupić pięć sztuk. Zdecydowanie za dużo jak na pierwszy raz, ale że byłam zdeterminowana, nie mogłam wyjść ze sklepu z niczym. Zdecydowałam się na dwa batony.
baton PROTEIN bez dodatku cukrów *Vitanella* Biedronka
Pierwszy a la snickersowy baton proteinowy Vitanelli, skądinąd produkowany przez moją niegdyś ulubioną firmę Millano, zjadłam niedługo po zakupie. W trakcie degustacji bardzo żałowałam, że upolowałam aż dwie sztuki. Baton wydał mi się maksymalnie dziwny pod kątem smaków i konsystencji. Później jednak wydarzyła się rzecz dla mnie niezrozumiała. Minęła bowiem noc, a ja obudziłam się z przeświadczeniem, iż baton proteinowy z Biedronki wcale nie jest taki zły. Ba! że jest obłędny. Nie otwarłszy drugiej sztuki, pobiegłam do sklepu, by skorzystać z promocji. Od razu ustrzeliłam dziesięć.
Baton proteinowy PROTEIN bez dodatku cukrów marki Vitanella (prod. Millano) dostarcza 492 kcal w 100 g.
Czekoladowy baton proteinowy z Biedronki waży 49 g i zawiera 241 kcal.
Inspirowany Snickersem baton proteinowy marki Vitanella z Biedronki pachnie przepięknie. Doskonale oddaje kompozycję aromatyczną oryginału. Łączy fistaszki, sól, słodycz i mleczną czekoladę. Wątki zostały zaprezentowane porządnie, jakościowo. Nie ma mowy o żadnej tandetnej jarmarcznej imitacji.
W orzechowym batonie proteinowym ładne jest wszystko: i szata graficzna opakowania, i on sam. Pod grubą, apetycznie mlecznoczekoladową polewą skrywają się warstwy odpowiadające snickersowym. Na górze są fistaszki w karmelu – przy czym karmel jest przedstawicielem innego typu niż pierwowzór – na dole twór a la nugatowy (sądziłam, iż proteinowy, ale w batonie proteinowa jest chyba tylko czekolada).
Proteinowy baton orzechowy jest twardy, zwarty, treściwy. Kroi się go łatwo, ale łamie trudno, bo czekolada odznacza się obłędną grubością. Zgryza się ją bez problemu. Daje się poznać jako lepka. Bagienkowieje momentalnie, i to bardzo. Bagienkowość do kwadratu idzie w parze z ogromną mulistością. Jest proszkowata, prawdopodobnie z uwagi na proteinowość. Smakuje intensywnie kakaowo, zaraz potem mlecznoczekoladowo. Prezentuje się subtelnie słodko, na tle plebejskich czekolad niemal niesłodko. Przywodzi na myśl dziecięcy napój kakaowy lub czekoladowy na mleku. Jest gorzkawa w sposób specyficzny, inny niż kakaowy. Niezidentyfikowany. Właśnie to obrzydziło mnie w niej za pierwszym razem. Obecnie kocham ją całym sercem i uwielbiam zgryzać boki batona przed zjedzeniem reszty elementów.
Orzechów ziemnych wizualnie jest sporo, lecz nie wnoszą specjalnie dużo do kompozycji smakowej ani konsystencji. Jadłam batony proteinowe Vitanelli z kilku partii, dzięki czemu wiem, że czasem można je przeoczyć – zlewają się w jedno z dolnym nadzieniem orzechowym. Są jednak i takie partie, w których przyjemnie chrupią. Za każdym razem zdradzają smak dopiero po wygryzieniu z batona. Nie grzeszą wyrazistością, ale przynajmniej są świeże.
Podczas gdy w oryginalnym Snickersie karmel jest twardy i właziwzębowy, w batonie proteinowym Vitanelli z Biedronki mamy do czynienia z karmelem płynnym, ciągnącym się i oblepiającym wszystko, co wejdzie z nim w kontakt. Jest to twór maksymalnie lepki i kleisty. Dodatkowo śliski, żelowy. Stanowi najsłodszy element kompozycji smakowej batona białkowego, niemniej nawet on nie dochodzi do poziomu plebejskiej słodyczy. Wygryzany daje się poznać jako krówkowy.
Dolna masa batona proteinowego z Biedronki – oficjalnie: nadzienie arachidowe – stanowi najdziwniejszy element. Jest przepotężnie mulista, czym wygrywa nawet z bagienkowo-mulistą czekoladą. Zalepia zęby niczym zaprawa murarska. Smakuje słono, gorzkawo, sztucznie, dziwnie. Sama w sobie jest niezbyt przyjemna, ale ma coś, co intryguje i uzależnia. Jest dziwna w przyciągający sposób. Nie mam pojęcia, jakim smakiem właściwym się odznacza. Millano twierdzi, że arachidowym. Nie powiedziałabym. Raczej plastikowo-orzechowym, przy czym orzechowość pochodzi od nieokreślonego gatunku.
Skrywający się w granatowym opakowaniu baton proteinowy PROTEIN bez dodatku cukrów marki Vitanella (Millano) z Biedronki stanowi twór absolutnie dziwny i trudny, ale uzależniający. W całokształcie – za pomocą każdej warstwy – zalepia buzię, oblepia wargi i palce. Plebejskie słodycze też tak robią, jednak wystarczy oblizać usta i palce, by znowu były czyste. Tutaj – nie. Próby oblizania kleistych powierzchni tylko roznoszą lepki brud dalej.
Baton proteinowy orzechowy Vitanelli ma dziwny smak, jest bezlitośnie sztuczny i tak mało słodki na tle plebejskich batonów czekoladowych, że aż trudno uwierzyć. Wszystko to sprawia, że go kocham. Stanowi najlepszy wyrób czekoladowy, jaki jadłam w ostatnich latach. Gdyby każdy produkt oferował podobny poziom słodyczy, nie musiałabym opuszczać plebejskiego światka. Jak tylko wykończę posiadane zbiory przekąsek, kupię w zapasie milion sztuk.
Ocena: unicorn smaku
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Wysokobiałkowa czekolada mleczna bez dodatku cukrów z nadzieniem (30%) arachidowym i nadzieniem (20%) karmelowym z orzeszkami arachidowymi (10%). Zawiera substancje słodzące. Zawiera naturalnie występujące cukry. Spożycie w nadmiernych ilościach może mieć efekt przeczyszczający.
Skład: koncentrat białek serwatkowych [serwatka w proszku (z mleka), emulgator: lecytyny (z soi)], wysokobiałkowe nadzienie karmelowe bez cukru [ekstrakt jabłka, koncentrat białek serwatkowych (z mleka), mleko zagęszczone niesłodzone, tłuszcz kokosowy, barwnik: karmel; emulgator: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; sól, naturalny aromat], kawałki orzeszków arachidowych 10%, substancja słodząca: maltitole; tłuszcz kakaowy, orzeszki arachidowe 9%, mleko w proszku odtłuszczone, tłuszcz palmowy, miazga kakaowa, mleko w proszku pełne, tłuszcz mleczny, sól, emulgator: lecytyny (ze słonecznika); ekstrakt z wanilii, aromat. Czekolada mleczna: masa kakaowa minimum 32%. Produkt może zawierać inne orzechy, jaja i zboża zawierające gluten.
Kalorie w 100 g: 492 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 31 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 17 g), węglowodany 30 g (w tym: cukry 17 g, poliole 10 g), błonnik 2,4 g, białko 27 g, sól 0,47 g.
Gdzie kupić: Biedronka
Cena: 3,29 zł
Hej! Czekałam na ten wpis. A powiedz, jesz go z lodówki, czy w temperaturze pokojowej? Jak wygląda Twoja procedura jedzenia, bo wspomniałaś, że to nie tak po prostu, bo jednak odgryzasz boki?
Też go uwielbiam.
Nigdy nie jem słodyczy z lodówki, a już zwłaszcza czekoladowych. Według mnie są wstrętne. Odgryzam boki, resztę jem normalnie.
Jak można jeść czekoladę z lodówki? To profanacja! Są małe wyjątki, jak te z nadzieniami przeznaczonymi do przechowywania w lodówce i jedzenia na zimno, ale to wyjątki. Kiedyś mój znajomy śmiał mianować się koneserem czekolady i zajadał Godivę z lodówki. Smakowała jak czekolada z biedry wyjęta z lodówki, nie umniejszając czekoladom z biedry. Po prostu wszystkie czekolady wyjęte z lodówki smakują prawie tak samo, czyli nijak.
Ja nawet dla wyjątków nie czynię wyjątków. Lodówka nie jest miejscem dla czekolady, kropka.
PS Zgadzam się, że czekolada jedzona z lodówki traci smak. Równie dobrze można by zjeść patyk przyniesiony z dworu. Na dodatek druga opcja wychodzi korzystniej finansowo.
Ja trochę gryzę się w język z tą zasadą odkąd jadłem czekoladę cytrynową Lindt. Na opakowaniu miała sugestię, żeby jeść z lodówki. Zrobiłem test i zjadłem pół tabliczki z lodówki, a drugie pół w temperaturze pokojowej. Przyznam, że lepiej smakowała z lodówki. Może te lodówkowe są jakoś inaczej produkowane? A może po prostu w tym wypadku nadzienie przeważyło? Tego nie wiem.
Może kiedyś będę miała okazję u kogoś sprawdzić.
Mega smakuje jedzony po wyjęciu z lodówki.
Nie skrzywdziłabym w ten sposób batona :P
Nie! Właśnie w temperaturze pokojowej (oczywiście nie tropikalnej) czekolada pokazuje swą bagienkową miękkość, delikatność i pełnię.
Teraz ja się podpisuję obiema rękami.
’Stanowi najlepszy wyrób czekoladowy, jaki jadłam w ostatnich latach. Gdyby każdy produkt oferował podobny poziom słodyczy, nie musiałabym opuszczać plebejskiego światka.’ podpisuję się pod tą opinią obiema rękami.
I się cieszę, i nie, bo skrajnie odmienny poziom słodyczy w łakociach plebejskich znacznie ogranicza nam wybór.
Próbowałaś tego w pomarańczowym opakowaniu? Jak dla mnie to ideał, nie ma orzeszków ziemnych które moim zdaniem 'zaburzają konsystencję’ batona.
Próbowałam. Moim zdaniem jest znacznie gorszy od orzechowego, choć dobry. Zjadłam pięć lub sześć i więcej nie kupię, podczas gdy orzechowy zamierzam kupić jeszcze wiele razy.
Jak zobaczyłam sam obrazek, pomyślałam: a ch*j, nieważne jaką dostał notę, i tak napiszę, że ja tam go lubię :D
A widzisz, czyli jest zgoda :)
Wowowow, mam go w szufladzie. Teraz zjem go zdecydowanie szybciej. :D
Planowałam zacząć od Nicksów, ale chyba zmienie kolejność, czuje się namówiona.
Nicksa jadłam tylko tego ponoć najlepszego różowego z Biedry. Niestety kupiłam cztery (na szczęście jestem już po wszystkich). Jak dla mnie nijaka czekolada z nijakimi orzechami i tanim wyrobem a la kremowym o smaku smutku producenta, który jako dziecko marzył o wytwarzaniu pysznych batonów czekoladowych, tymczasem kiedy dorósł, okazało się, że ludzie jedzą już tylko słodycze keto-sreto-light-protein-low-carb-low-everything-high-price.
o nieeeeeeeeeeeee, a ja mam wszystkie cztery rodzaje XD 2 z Biedronki i 2 z Lidla.
FAJNIE.
Ty jadasz keto-sreto-fity, więc sam fakt, że betony spełniają kryteria, Ci posmakuje :P
Naprawdę nie jest bardzo słodki? Trudno mi uwierzyć, bo pomarańczowy morduje słodyczą (co mnie rzecz jasna nie wadzi). Tego wciąż nie jadłam, bo zniechęca mnie podobieństwo do Snickersa, ale wiem, że prędzej czy później ulegnę. I doskonale wiem o jakiej dziwności piszesz, mam tak z pomarańczową wersją.
Pomarańczowy jest zdecydowanie słodszy, co moim zdaniem powoduje karmel. Niebieski nie przypomina Snickersa ani smakami, ani konsystencjami, jedynie nawiązuje wyglądam.
Czy czujesz różnicę pomiędzy tym batonem, a tym z Lidla, który ma taki sam skład, ale są pakowane po dwa mniejsze batoniki?
Czy forma jednego batona, czy właśnie dwóch jest dla Ciebie bardziej atrakcyjna?
Nie jadłam. Nawet nie wiedziałam, że istnieje lidlowy odpowiednik.
W tym filmiku np. człowiek porównuje ten z Lidla z tym z Biedronki https://m.youtube.com/watch?v=shD7rMfQMGc&pp=ygUaTGlkbCBiYXRvbiBwcm90ZWlub3d5IGJhciA%3D w 12 minucie 😅
O mamo, tylko nie ASMR :P
Ok. Tu można go zobaczyć w normalnej formie: https://allegro.pl/oferta/baton-wysokobialkowy-29-protein-baron-bar-max-12950082446
Producent ten sam – Millano. Czyli faktycznie batony są takie same jakościowo, tylko podane w innej formie. Preferuję spójną sztukę biedronkową.