Sieeemanko, witam w programie Gotuj z Olgą. Dziś na tapet bierzemy cycki, aczkolwiek nie ludzko-damskie ani ludzko-męskie – kanibalizm zaplanowałam na nieco później – lecz indycze, wyrośnięte na hormonach na wielkich fermach, gdzie indor siedzi na indorze, przygniatany przez jeszcze innego indora. Nie jest to również kontynuacja przygody z produktami raw, te wolę ograniczyć do owocowo-bakaliowych słodyczy (oczywiście na gnijące indyki też przyjdzie pora).
Potraw do prezentacji przygotowałam pięć, tak jak ostatnio (Cooking on my own w wersji ze spaghetti), każdą opatrując niezbędnymi do wykonania składnikami oraz opisem procesu twórczego. Nie zrażajcie się, jeśli któraś z instrukcji wyda wam się nazbyt skomplikowana – pamiętajcie, że mój poziom kucharzenia jest poziomem Master Chefa. Wierzę jednak w to, że z czasem i wy osiągniecie pełnię profesjonalizmu, stojąc we własnych kuchniach. Tymczasem możecie liczyć na moje wsparcie.
Enjoy,
Master Chef Olga
Cycki a la ‘no bo Hochland był w promocji’
Potrzebujesz:
- cycek indyka (polecam lidlowe sznycle, to mięso jest jakieś inne, lepsze)
- ryż biały (wystarczająco dużo wydałeś na indyka, brązowego ryżu ci nie trzeba)
- Hochland lub inny podobny ser topiony w plastrach
- żurawina suszona
Sposób przygotowania:
Odnajdź w sobie wewnętrznego hipstera. Zaloguj się na wszystkie portale społecznościowe, na których posiadasz konto – a na tych, na których nie posiadasz, szybko się zarejestruj – po czym ogłoś światu, że nikt nie będzie kazał ci wybierać pomiędzy obiadem mięsnym i na słodko. Powędruj do kuchni i otwórz szafkę. Niczym rozjuszony dzik przekop się przez kartony herbat i kaw, powywalaj opakowania z niedojedzonymi ciastkami oraz pojedynczą spleśniałą cebulę (skąd ona się tam wzięła?!) i złap za upchnięty pod samą ścianę słoik z żurawiną. Jeśli jako tako nadaje się do życia – zalej kilka sztuk gorącą wodą. Jeśli spleśniała podobnie jak cebula lub przypomina oszlifowany falami Bałtyku kamień, wywal ją i idź do sklepu po nową (tylko może tym razem nie stawiaj tak głęboko w szafce, bo znów się zepsuje).
Wstaw wodę w dwóch małych garnkach. Jak zacznie wrzeć, do jednego wsyp biały ryż, do drugiego kawał indora (sznycle są porcjowane, więc nawet nie musisz się za dużo natrudzić przy cięciu). Prawą ręką zbierz z powierzchni wody szumowiny, lewą zakrywają usta, żeby nie puścić pawia (z czasem przywykniesz). Po mniej więcej 13 minutach odcedź ryż i wyjmij mięso. Ułóż na talerzu tak, żeby się nie dotykały. Na cycka połóż żurawinę, która dzięki gorącej wodzie stała się jędrna i mięsista. Na to wrzuć plaster Hochlanda, drugi rwąc i układając plackami na ryżu. Całość wstaw na 20-30 sekund do mikrofalówki i obserwuj, czy się ser się roztopił. Jeśli tak, gratuluję – dziś nie przymrzesz głodem.
Cyc pod pomidorem & ryż w sosie studenckim
Potrzebujesz:
- cycek indyka (sznycel)
- biały ryż (ciemny jest dla szatanów)
- pomidor z plastiku (dostaniesz zimą w każdym markecie)
- Hochland
- ketchup
- bazylia w doniczce (jeśli cię nie stać, możesz zerwać trochę trawy pod sklepem)
Sposób przygotowania:
Zaloguj się na e-konto bankowe i odkryj, że nie masz pieniędzy, więc nie zamówisz dziś sushi, a i polędwica z bażanta w sosie z przepiórczego guana odpada. Zajrzyj do lodówki i sprawdź, co tam masz (podpowiadam: resztę sznycli, Hochlanda, parę zimowych warzyw z plastiku, przeterminowany ketchup i kilka jajek, ale je lepiej wywal, bo to już zbuki).
Rozmroź sznycla, wyjmij resztę swojego niezbyt bogatego wyposażenia lodówki i sięgnij do szafki po ryż. Zagotuj wodę w dwóch garnkach, do jednego standardowo wrzuć chińską nadzieję na przetrwanie, do drugiego zaś cycka. Zbierz szumowiny, odczekaj 13 minut. Cycka ułóż na talerzu, ryż jednak przesyp do małej miseczki, gdzie można go zalać ketchupem i wymieszać, nie zapaskudzając przy okazji całej podłogi.
W czasie mieszania ryżu obłożonego Hochlandem cycka wrzuć na 30 sekund do mikrofalówki. Później połóż na niego zimnego pomidora z plastiku. Ryż zaprawiony ketchupem umieść obok, nie dotykając jednym do drugiego. Sypnij na górę trochę bazylii (albo zwykłej trawy), żeby rodzice się cieszyli twoim zdrowym sposobem odżywiania i zabierz się za degustację. Smacznego!
Cyc na granicy pawia
Potrzebujesz:
- cycek (sznycel)
- ryż biały
- waniliowy lub owocowy jogurt
Sposób przygotowania:
Przyznaj się do faktu, że lubisz życie na krawędzi i testowanie progów wytrzymałości. Zagotuj wodę w dwóch garnkach, do jednego wrzuć pokrojonego sznycla, do drugiego zaś ryż. Po 13 minutach połącz oba składniki, umyj naczynia, żeby danie trochę ostygło, a następnie zalej je słodkim jogurtem. Jeśli przeżyjesz – zakochasz się. Jeśli jednak granica zostanie przekroczona, przynajmniej nie dostarczysz organizmowi zbędnych kalorii, a także zaoszczędzisz pieniądze przeznaczone na płukanie okrężnicy.
Rubinowy sen w wersji niskobudżetowej
Potrzebujesz:
- cycek (sznycel)
- ryż biały
- Hochland
- najtańsza kukurydza z puszki
- żurawina ze słoika
Sposób przygotowania:
Poczuj, że zasługujesz w życiu na odrobinę ekskluzywności, a przy okazji uznaj, że nikt nie jest wart robienia dla ciebie posiłku. Zajrzyj do najrzadziej otwieranej szafki w domu i wygrzeb z niej coś w rodzaju marmolady z borowiny, żurawiny, jeżyny lub innej jarzyny. Postaw ją na kuchennym blacie i chwilę pokontempluj – oto masz przed sobą motyw przewodni dzisiejszego dania.
Zagotuj wodę w dwóch garnkach i wykonaj podstawowe czynności, które zostały opisane we wcześniejszych instrukcjach (gotowanie cycka możesz zamienić na smażenie go na patelni teflonowej, choć wtedy wyjdzie bardziej suchy). Oba elementy potrawy ułóż na talerzu, mięso przykrywając Hochlandem (zapiecz w mikrofalówce), wysyp również trochę kukurydzy z puszki. Na sam koniec, jak wisienkę na torcie, z nabożeństwem wyłóż na ser żurawinę lub inną jarzynę.
Rozpoczynając posiłek i delektując się smakiem części mięsnej, nie zapomnij narzekać, że ryż jest za suchy, a kupowanie najtańszej kukurydzy to idiotyczny pomysł.
Depresyjne B-OLIW-ood
Potrzebujesz:
- cycek (sznycel)
- ryż biały
- Hochland
- czarne oliwki ze słoika (po przygodzie z kukurydzą lepiej nie sięgaj po najtańsze)
Sposób przygotowania:
Ulegnij nastrojowi i zgódź się na monotonne kolorystycznie, wpędzające w głęboką depresję danie. Wysmarkaj nos, otrzyj łzy i udaj się do kuchni. Z szafki wyciągnij biały jak szpitalne ściany ryż oraz bladego jak lico umierającego człowieka cycka. Dorzuć do tego parę żółtych jak ciało pacjenta z żółtaczką Hochlandów i czarnych jak śmierć oliwek.
Zagotuj w dwóch garnkach wodę, próbując nie oparzyć sobie ręki (wystarczy ci ten ból, który nosisz w sercu). W jednym ugotuj ryż, w drugim cycka, nie zapominając o ściągnięciu szumowin (to ostatnia rzecz, jaką w tym depresyjnym dniu chciałbyś zjeść). Połóż je na talerzu byle jak, byleby się nie dotykały. Pokrój oliwki i obrzuć nimi talerz, wyładowując złość i frustrację. Siarczyście przeklnij, dorzuć jeszcze ser (wcześniej porwij go jak koszulę na osobie, która odpowiada za twój podły nastrój) i włóż do mikrofalówki, niech się cham napromieniuje. Kiedy elektroniczne narzędzie zagłady pipnie i oznajmi koniec, możesz być z siebie dumny – twoja depresja zniknęła, a przed sobą masz całkiem smaczne danie.
Na koniec zapraszam na:
Hahaha, czekam na wiecej przepsiow! Tozto level hard, ja bym tak gotowac nie umiala XD
Najbardziej chyba przypadl mi do gustu cycek z oliwkami, bo chyba jednak nie zapisalabym sie na przygode z ryzem, indykiem i jogurtem :p
Ale czekam na wiecej takich przepisow, moze jakies desery, szefie? :D
Desery też mam, na pewno któregoś dnia wrzucę :D
Zjadłabym wszystko tylko bez cycka (nigdy nie jadłam indyka :D), ale ten ser to muszę kiedyś wypróbować :D
Masz talent – takie aranżacje na talerzu to prawdziwie mistrzowski poziom :)
Kiedy cycek ze wszystkiego najlepszy!
Myślałaś o tym by udać się do MasterChefa albo do innego programu o gotowaniu? ;)
Nie, bo zawstydziłabym jury i jego członkowie musieliby zniknąć z show-biznesu.
Twój opis wykonywania tych potraw powalił mnie na kolana:) . Dużo ryżu jesz u mnie jest bardzo rzadko,ale u mnie ani mąż ani Jasio nie lubią . Ostatnio ryż zalałam musem z jabłek i daję Jasiowi próbuje i nagle pluje i z wyrzutem mówi mamo ty mi dałaś ryż!!! . My jemy filety z kurczaka,ale to dlatego,ze dostajemy z kur które hodują teściowie.
Dużo ryżu? To tylko pięć dań, na dodatek z różnych okresów ;>
Jasio z ryżem mnie rozbawił :D
On ryżu szczerze nie znosi a szkoda bo nie mam dla kogo gotować ,czasem sobie ugotuję. Idę jutro do Lidla po te sznycelki:)
Jak możesz jeść ryż z keczupem? Jak? Czy PIĘKNO samego RYŻU ci nie wystarcza?!
Zawiodłaś mnie. Duck does not approve :<
*Gdy emocje opadły*: Tym razem żadnym przepisem się nie posilę, ale powiedzmy, że częściowo wybaczę ci wpadkę z ryżem za to połączenie jogurt waniliowy – mięso. Brzmi tak ekstremalnie źle, że aż jestem zaciekawiona xD
Samym ryżem można się zapchać i umrzeć. Gdybyś wiedziała, jak później trudno zmartwychwstać, to wcale byś go tak nie broniła.
Przepisy bardzo w moim stylu! :D Kocham cycki, haha.
Kurczę (hihi), aż zaczął mnie boleć brzuch… pytanie: ze śmiechu, z głodu, czy z tego i z tego? :P
A co do samego mięsa – też przeważnie jem indyka, kurczak jakoś wyjątkowo mi nie podchodzi.
Żeby był Twój styl, musiałabym tu wepchnąć więcej orientu. Niedługo biorę się za sos sojowy, może pyknę jakąś fotkę, choć w ostatnich miesiącach nieszczególnie mi się chce.
NIE WIERZĘ. A GDZIE JEST TWÓJ SZTANDAROWY SZPINAK?! :D
Spokojnie, spokojnie – jeszcze będzie :D Z cyckami mam dużo zdjęć.
Aż dziwne, że do wersji z jogurtem nie dodałaś jeszcze sera Hochland :D Co jak co ale mięsa ze słodkim jogurtem to jeszcze nie jadłyśmy i……. nie, jednak nie chcemy spróbować :P
Racja, zapomniałam. Następnym razem wrzucę. A na wierzch brukselka i trochę miodu.
hahahaha Olga Twoje pomysły zadziwiłyby nawet Magdę Gessler! O Amaro już nawet nie wspomnę.. ten indyk z jogurtem.. no pojechałaś! :D Toż to nowy wymiar smaku, UMAMI! mówię Ci! Może Top Cheff jeszcze nie 9trzeba być szefem restauracji) ale MasterChef i Hell’s Kitchen powinny być Twoje! :D
A serio to te wersje z żurawiną wyglądają fajnie :) Oliwek nie lubię, ale żurawina + indyk pasuje super :) no i wszędzie wspólny składnik jakim jest ryż! Zdrowie na talerzu! Tylko hochland zamień na mozarelle haha :D
Coś Ty, jestem za dobra na Master Chefa i Hell’s Kitchen. Zawstydziłabym jurorów :)
Nie zamienię, bo Hochland można trzymać w lodówce rok, na dodatek każdy plaster jest pakowany osobno. Mozarella to produkt typu „otwórz i zjedz”.
to prawda :( dobrze, że u nas stereotypowa, przykładowa 4 osobowa rodzinka to 1 mozarella idzie na raz :D ale do tostów hochland najlepszy :D
Nie próbowałam. W sumie to ja kupuję lidlowe a la Hochlandy. Na oryginał szkoda mi kasiorki :P
Ciekawe propozycje, a sposób ich opisywania wręcz kocham <3
Miło mi :)
Zdecydowanie jeśli mogę to wybieram mięso indycze ze sprawdzonych hodowli, jakoś mierżą mnie te sklepowe hormonowane do granic napuchnięcia. Ale indycze mięsko delikatne jest, zaprzeczyć się nie da. Wersja z promocyjnym Hochlandem bardzo do mnie przemawia, bo bez obróbki nijak tego serka strawić nie mogę. Wersja z czarnymi oliwkami także super, oliwki lubię mniam :) Zresztą wszystko pomysłowe i odmienne od tego co jem na co dzień, czyli super, bo lubię eksperymenty w kuchni.
Więcej takich inspiracji poproszę i przepisów, bo oprócz niewątpliwych wartości kulinarnych, mają także świetny wpływ na poprawę humoru :D
Pozdrowionka i miłego dnia :)
Myślę nawet, że na humor wpływają przede wszystkim. Niektórych dań nie podałabym nawet wrogowi :D
A mnie mierzi pieprzenie o „hormonowanym” mięsie w Polsce. Jakieś wiarygodne dane na ten temat?
Dobry hormon nie jest zły, ja tam jem od lat bez kręcenia nosem i rosnę jak na drożdżach ;)
Najlepsze instrukcje wykonania ever! Jak się kiedyś będziesz starała o jakiś staż w redakcji, wykorzystaj to. Dadzą Cię do działu felietonów, jak nic!
Masz piekarnik? Jak tak to polecam ekskluzywną przyprawę do cyca: http://www.kamis.pl/~/media/Kamis-PL/Products/UPDATE-01-2015/MieszankiPrzypraw/_0015_96_kebab.ashx?h=248&la=pl-PL&w=187&hash=F1F065988310683BF39392E83AB540D814868916
Obtaczasz go w tym, na 20 min do piekarnika i jest pycha : )
A pierwszą część czytałaś? Jak nie, polecam.
Dzięki Tobie kupiłam sos serowy z torebki (jeszcze nie wykorzystałam), więc może i na to się skuszę.
Ależ oczywiście, że czytałam. Nie mogłabym przegapić tak inspirującego wpisu ;) I mam nadzieję, że będzie więcej części!
Podziel się wrażeniami, jak skosztujesz (pamiętaj, mniej wody niż jest napisane na opakowaniu, jak wyjdzie betonowy, łatwo rozrzedzić, w drugą stronę ciężko odratować). Polecam w kombinacji: makaron, broksy, sos + ewentualnie trochę cukinii „podsmażonej” w plasterkach na suchej patelni. Pewnie i cyc by się w to dobrze wkomponował : )
Z chęcią zrobię z broksem i makaronem <3 A w ogóle to kupiłam trzy sosy serowe w torebkach: Winiary Cztery sery, Winiary Serowo-pieczarkowy i Knorra.
Po pierwsze: Gdzie jest recenzja jogurtu Serduszko?! Ty jesteś poważna?! Kpisz sobie z czytelników, wstawiając fotki już czegoś zjedzonego! My nie wiemy co to jest! A jak nam kompletnie nie zasmakuje?! To co wtedy?!
Po drugie: Właśnie wróciłem z Biedronki. Był tam do wyboru tłuszcz z kurczakiem i o wiele droższy indyk. Przypadek, że akurat dziś tylko on się ostał?! Że niby przypadkiem to musiałem wydać więcej?! Nie sądzę! I inni też nie sądzą!
Po trzecie: Jeszcze nie wiem co, ale na bank dopiszę. Zarzuty muszą być w liczbie nieparzystej!
P.S. Swoją drogą, mając kukurydzę na talerzu (najchętniej mrożoną – tańsza nawet niż z puchy), nic bym do niej nie dodawał. Takie kulki mogę jeść w chorych ilościach. W licem (a więc… w zeszłym wieku) potrafiłem zjeść ją na surowo, tylko odlewając sos, doprawiając… majonezem. Brzmi może niedorzecznie, ale każdy kto kiedyś próbował, wie, że to smakuje ;) Dziś jestem wierny mrożonkom. Zdecydowanie.
Po pierwsze: Przykro mi, jogurt Serduszko był jedzony sto lat temu, bo i zastawa na zdjęciach jest stara jak świat. Teraz jem z innej, ładniejszej (powinieneś kojarzyć ze zdjęć, chociażby z Insta). Ale kajam się i postaram poprawić. Myślę, że Serduszka kiedyś wrzucę (w jednej z zaplanowanych na nowy tydzień recenzji nawet o nich wspominam!).
Po drugie: Przepraszam za perfidię charakteru mego, ale się roześmiałam. Indyki kupuję w Lidlu, bo tylko tam są sznycle. Czas zmienić sklep!
Po trzecie: Zgadzam się i czekam na ostateczny cios. Tylko niech nadejdzie prędko, bo mrużę oczy dla ochrony, a w takim stanie nie mogę czytać tekstu na jutrzejsze zajęcia.
P.S. W życiu nie widziałam mrożonej kukurydzy. WTF?! :D Ja za to zajadałam się zestawem makaron spaghetti + kukurydza z puszki + sos pomidorowy z torby. Mmm <3
W tym wszystkim najlepszy jest Twój styl pisania, bo połączenie ryż-mięso-słodki jogurt wydaje się być tak obrzydliwe, że samo zdjęcie przyprawia mnie o mdłości :D
Ryż lubię, ale dodatki takie jak pomidor, oliwki, żurawina, czy rodzynki są totalnie nie moje, ale ser na cycku wypróbuję. Choć CYC POD POMIDOREM & RYŻ W SOSIE STUDENCKIM jeszcze ma potencjał, tylko wyrzuciłabym „pod pomidorem” a do ryżu dodała kukurydzę, lecz nie najtańszą :D
Nie jest obrzydliwe, uwierz. Jak się spróbuje, naprawdę może zasmakować. Pewnie nie każdemu, ale warto poddać się próbie ;>
Bierz najtańszą, nie bądź burżuj :D
Co tam aranżacje (też są super, wiadomo!), ale nazwy potraw to dopiero odlot. :D
:D
Mógłbym zamienić na wegański sznycel i zjeść kilka propozycji, ale żurawina – nie. Tylko jako dodatek soku lub herbaty.
Hmm… no to czekam na przepisy na Twoim Blogu :)
Jestem pod wrażeniem! Po ostatnim wpisie z makaronami w roli głównej czułem ogromny niedosyt. Teraz jestem zadowolony :) Najbardziej urzekł mnie przepis depresyjny :D Uwielbiam oliwki, ale wiem że ich obecność nie wszystkim dobrze się kojarzy. Czekam na kolejne odsłony Twojego kulinarnego talentu. A o ziemniaczkach cos będzie??? :)
Chyba jedno dnie z ziemniakami mam – więcej na pewno nie.