No tak, przymiotnik w drugim zdaniu tytułu wpisu był niezbędny. Gdyby nie on, na liście musiałabym zawrzeć nie pięć, ale co najmniej pięćdziesiąt programów udostępnionych w Player.pl, które moim zdaniem warto oglądać. I to z różnych powodów. Większość z nich łączy pewna osobliwa cecha, mianowicie jeden jest głupszy od drugiego, lecz także to, że – właśnie dzięki cesze oszczędnego dawkowania mądrości – pozwalają odstresować się po całym dniu pracy umysłowej.
Dlaczego nie oglądam filmów?
Jestem aktywna na Filmwebie, od lat posiadam tam konto. Uzależniłam się od wystawiania filmom ocen, a także z przyjemnością dyskutuję na forum. Ach, byłabym zapomniała – odkąd właściciele portalu wprowadzili możliwość zostawiania krótkich komentarzy pod własną oceną, jak również oceniania i komentowania opinii znajomych, stało się to moją kolejną pasją. Im głupszy lub śmieszniejszy tekst wymyślę – zwłaszcza dla filmów, które kompletnie mi się nie podobały – tym większą mam radość.
Ale nie o filmach mowa. Tym bardziej, że od momentu skończenia studiów przestałam je oglądać. Po prostu nie mam czasu, jakkolwiek to brzmi. Długie i ambitne produkcje mogę celebrować w piątki i weekendy, kiedy udaje mi się wygospodarować chwilę i poświęcić im należytą uwagę. W tygodniu pracy zaś wybieram…
programy w Player.pl
Od których też jestem uzależniona, a jakże! Ponieważ przez osiem godzin dziennie zarabiam myśleniem, po powrocie do domu mam resztki sił, by uzupełnić wpisy na kolejny tydzień i dopilnować, by żaden dzień nie pozostał bez recenzji. Kiedyś miałam kolejki tekstów sięgające miesiąca lub dwóch, teraz ledwo realizuje plan tygodniowy. W folderach piętrzą się stosy notatek i zdjęć, jednak i na nie czasu brak. Tak jak na regularne odpisywanie na komentarze, za co przepraszam.
Programy w Player.pl dzielę na te ambitniejsze, przeciętnej jakości oraz odmóżdżatory totalne. Dziś przestawiłam wyłącznie pierwszą grupę, na dodatek pięcioelementowy wycinek. Jeśli będziecie zainteresowani, w przyszłości mogę się pochwalić, cóż takiego oglądam, że aż sama drżę na myśl o wyjawieniu sekretu przed grupą nowych znajomych.
Betlejewski. Prowokacje
Zaczęłam od programu pana Betlejewskiego, bo jest na b. Trwa lekko ponad dwadzieścia minut, więc nie wierzę, że nie uda wam się wcisnąć do dziennego harmonogramu, na dodatek tylko raz w tygodniu, pojedynczego odcinka. Chociaż na próbę. Potem możecie wrócić do swoich… cokolwiek tam oglądacie.
Jak zdradza tytuł, Betlejewski urządza prowokacje. Jeździ po Polsce z dwójką aktorów głównych i paroma z doskoku – czasem się zastanawiam, jak często ludzie ich rozpoznają i tylko dlatego postanawiają zachować się poprawnie – by przekonać się, jak beznadziejni są nasi rodacy. No dobrze, może niekoniecznie beznadziejni, bo trafiają się i porządni. Tacy, którzy pomogą, zainteresują się, zainterweniują.
Program mnie porusza. Najczęściej jestem zła, zniesmaczona albo rozczarowana, rzadziej – ale też – wesoła. I wreszcie nie posądzam prowadzącego o podstawianie bohaterów odcinków, tak jak ma to miejsce w Rozmowach w toku czy innych prawdziwychludziachprawdziwychhistoriach.
Kobieta na krańcu świata
Chodząc do drugiej klasy liceum i przymierzając się do wyboru fakultetu maturalnego, byłam przekonana, że padnie na biologię. Ponieważ jednak punkty z podstawowego egzaminu liczy się x 1, a z rozszerzonego x 2, ukochaną biologię z mniej ukochanymi paprotnikami zamieniłam na geografię. Bo taka prosta, bo każdy umie, bo…. no, przecież to geografia.
Nie powiem, trudno nie było, ale też niezbyt ciekawie. Fakultet okazał się koszmarnie nudny, a ja przeklinałam los, że w szkołach średnich jest tak mało przedmiotów do wyboru. W domu czytanie cegły Vademecum urozmaicałam oglądaniem odcinków dwóch programów Cejrowskiego, z których co prawda nic mi w głowie nie zostawało, ale za to mogłam się odprężać i udawać, że nie marnuję czasu.
Ale Cejrowski mnie denerwował. Poglądami, charakterem, wiecznym narzekaniem na Polskę i wieśniackimi koszulami. Zdecydowanie przyjemniej oglądało mi się Martynę Wojciechowską, która wyspecjalizowała się wyszukiwaniu tematów kobiecych i podążaniu za nimi po całym świecie. Jej dobroć, podejście do ludzi i ciepło naprawdę mnie urzekły. Oprócz tego, jak by nie patrzeć, program ma też wymiar edukacyjny. Szkoda, że nie umiem z niego korzystać, bo zaraz wszystko zapominam, ale może wam się uda.
Miasto Kobiet
I znowu kobiety?! No cóż… Musicie wybaczyć, mężczyzną nie jestem, to i babski stuff oglądać wolę. Zwłaszcza prowadzony przez tak zacne istoty, jak Dorota Wellman i Paulina Młynarska. Uwielbiam je! Za ostry język, równie ostry pazur, ogromną wiedzę i ponadprzeciętną inteligencję.
Prowadzące Miasta Kobiet poruszają trudne tematy dotyczące – uwaga, uwaga – kobiet. Nie ma tematów tabu, słowa seks nie wymawia się szeptem, a księdza sadza się na przeciwko jednej kobiety, która usunęła ciążę, drugiej, która właśnie przeszła operację zmiany płci, oraz trzeciej, która zarabia na życie rzycią.
Przepustka
Smutny program, ale to dlatego, że i życie bywa smutne. I trudne. Jedni rodzą się w kochających rodzinach i dobrych domach, inni od dziecka mają pod górkę. Nie zawsze udaje im się dotoczyć życiowy kamień (?!) na górę, czasem się poddają i idą na łatwiznę. A o błąd łatwo.
Program opowiada o ludziach, którzy trafili do więzienia lub domu poprawczego, ale raz na jakiś czas dostają przepustkę. Na jednej z takich przepustek pojawia się Monika Góralewska – wraz z ekipą filmową – i robi, co do niej należy. Towarzyszy osadzonemu, naciska go i przepytuje.
Usterka
Na koniec program, którego już nie oglądam, bo lekko mnie znudził. Nie znaczy to jednak, że jest zły – wręcz przeciwnie, nadal poleciłabym go innym. Odkrywa przekręty i fuszerki fachowców oraz pseudofachowców, instruując widza, jak powinien się zachować, żeby jego nowy dom – bądź mieszkanie w bloku razem z całym blokiem – nie zawalił się tuż po wyjściu ekipy.
Przyznaję, czasem się zastanawiałam, czy bohaterzy bywali podstawieni, ale w końcu uznałam, że jednak nie. Na pewno program jest przycinany, a część fachowców nigdy nie załapała się do ostatecznej wersji odcinka, lecz nie sądzę, by manipulowano faktami.
Z drugiej strony to trochę przykre. Gdyby jednak manipulowano, istniałaby szansa, że fachowcy tylko grają partaczy. W obecnej sytuacji… cóż. Życzę wam, żebyście nigdy nie musieli robić remontu.
Zdjęcia pochodzą z wymienionych we wpisie portali.
Na moim komputerze player nie działa ale niektóre z tych programów oglądam w telewizji. Lubię programy Wojciechowskiej i Btelejewskiego – czasem zachowanie ludzi na prawdę szokuje ;/
Nie na komputerze, tylko co najwyżej w przeglądarce, w której nie aktualizujesz wtyczek flasha ;>
Nie oglądam tych programów, a najlepszym odmóżdżatorem po pracy są dla mnie filmiki na yt – czasem mądre, czasem mniej, ale mam kilka ulibionyh zasubskrybowanych kanałów ;) Miasto kobiet kilka razy widziałam w tv jakiś czas temu – na studiach uczyłam się przy tv, więc byłam na bieżąco, a potem straciłam kontakt z większością telewizyjnych hitów :/
Też mam zasubskrybowane kanały na YT, ale od wakacji nie oglądam nowości – czasu brak. Poza tym filmik nie zastąpi programu, bo jest za krótki i zdąży się dziesięć razy skończyć, zanim zjem obiad, a nienawidzę, jak mi się przerywa.
Ja oglądam filmiki przy śniadaniach i zdążę 2 – 3 obejrzeć (no chyba, że jakieś wyjątkowo długie się trafią :)), a że zawsze mam jakieś zaległe, to nie brakuje mi repertuaru, tylko muszę klikać w czasie konsumpcji, ale przeżyję to :)
Ja jem śniadania w pracy, więc niczego nie oglądam :P Pochłonięcie obiadu z kolei zajmuje mi tak z 20 minut, klikanie nie wchodzi wówczas w grę.
Ja też jem śniadania w pracy, ale przed lapim (specjalnie jestem wcześniej żeby w spokoju zjeść :)) Obiady jem albo w pracy z lapim także albo w jakiejś galerii (jak jest ładnie to wychodzę na przerwę na spacer) i wtedy nic nie oglądam, ale w domu lubię jeść przed tv :)
Łe, przychodzenie wcześniej też by nic nie dało. Pracuję od 8, a śniadanie jem ok. 12 :P
Haha a gdzie Warsaw Shore?! :D Toż to najbardziej właśnie wartościowy spośród wszystkich. Bez niego nie nauczyłabyś się, że najważniejszą wartością w życiu jest pójście na imprezę i wypicie hektolitrów alkoholu.
I pjona – też jestem uzależniona od tych programów, może niekoniecznie tych samych ale chodzi mi ofertę player.pl
WS będzie, ale niestety w trzeciej edycji wpisu, jeśli się na nią skuszę. Nie zmieścił się do wartościowych, choć rzeczywiście powinien. Kajam się!
z wszystkiego co wypisałas oglądam tylko Usterkę, a i to dlatego, że mąż włącza :) czasami prowokacje. A tak to jak ja już padnę po uspaniu dzieciaków, ugotowaniu zupy do przedszkola, zrobieniu mężowi kanapek to oglądam tylko Friendsów (akurat od 21 lecą na comedy zawsze), albo master chef, albo kuchenne rewolucje allllbo hells kitche, a i czasami zapraszam do stołu i dom w słońcu na BBC Lifestyle, a jak leciały to jeszcze Wielkie Brytyjskie wypieki :)
Jeśli mam do wyboru zagraniczny program i polski odpowiednik, zawsze wybieram nasze rodzime podwórko. Stąd nigdy nie obejrzałam ani odcinka Hell’s Kitchen. Chyba że masz na myśli to coś na Polsacie (właśnie zgooglowałam), ale nawet jeśli, to i tak nie oglądałam, bo wolę TVN :P
Friendsów już raz obejrzałam. Próbowałam w tym roku wrócić, lecz bardzo nie lubię śmiechu w tle w sitcomach i zanim się nie przyzwyczaję, źle mi się ogląda.
raz? hahaha ja oglądam non stop od kilku lat :D także no… :D
Szacun :P Moja mam ogląda w ten sposób Harry’ego Pottera.
Brawo, brawo. TVN uczy i bawi. Wartościowa ramówka w każdym aspekcie. Edward i sztab PR jest z Ciebie dumny! :)
Ma ganić każdy program TVN-u tylko dlatego, że TVN wypuszcza wiele gniotów? Niestety nic nie jest skrajnie dobre ani skrajnie złe, nawet TVN.
Na to liczyłam (na dumę). Może sztab PR przeczyta wpis i dostanę dożywotni abonament na Player.pl, żeby nie oglądać głupich reklam ;)
My właściwie bywamy tylko na viki.com :D Multum azjatyckich seriali w jednym miejscu i nic nam więcej do szczęście nie potrzeba :D
Nie lubię azjatyckich produkcji. Bardzo, bardzo. Wyjątek stanowią bajki z dzieciństwa – w tym obowiązkowo Czarodziejka z Księżyca – ale to przez sentyment. Teraz pewnie umarłabym ze zdziwienia, cóż ja byłam w stanie oglądać.
zdecydowanie stawiam na kobietę na krańcu świata :)
Oglądasz regularnie? :)
Martyna Wojciechowska jest zajebista.
To prawda :)