Ostatnio brak mi czasu na zapisywanie filozoficznych rozważań, ba, brak mi nawet czasu na same rozważania. Nie oznacza to jednak, że rezygnuję w tym tygodniu z niedzielnego wpisu. Do kulinarnej części blogosfery powrócił niczym bumerang Liebster Award – zabawa mająca na celu zacieśnianie więzów między bloggerami, a także między nimi a czytelnikami. Choć niektóre osoby zrzekają się swoich nominacji albo uważają, że to dziecinne igraszki lub marnotrawienie cennego czasu i miejsca w przestrzeni sieci, ja z przyjemnością odpowiedziałam na zadane pytania. No, może nie wszystkie, tych jest bowiem aż sześćdziesiąt dwa (uroki udzielania odpowiedzi na końcu), ale na pewno na najciekawsze, czyli te, które pozwoliły mi napisać coś więcej niż tak bądź nie.
Na wstępie, naginając nieco reguły gry, do kolejnej rundy nominuję autorów wszystkich blogów, które regularnie odwiedzam (i zostawiam tam swój ślad). Jeśli nie chcecie poświęcać na odpowiedzi kolejnego wpisu, możecie zrobić to tu, w komentarzu.
A zatem…
1. W jaki sposób rozdzielasz w ciągu dnia godziny pracy zawodowej i godziny przeznaczone na życie poza pracą?
Pierwsza i najważniejsza rzecz: jeszcze nie pracuję zarobkowo. Moje aktualne zajęcie to studiowanie i bloggowanie, to właśnie je traktuję jako pracę i poświęcam im dużo, naprawdę dużo uwagi. Jestem bowiem osobą, która rzeczom uznanym za priorytet oddaje się bez reszty. Jeśli studiuję, to całą sobą, jeśli kocham, to całym sercem, jeśli w coś się włączam, to na sto procent.
W związku z tym nie mam godzin pracy i niepracy. Wszystko to się splata. Wracam ze studiów, od razu zaczynam zajmować się blogiem – tu coś komentuję, tam coś piszę i przygotowuję na kolejne dni. Potem jem obiad i zabieram się za naukę, za czytanie tekstów na zajęcia. Dopiero godzina 20:00 jest punktem krytycznym, w którym odkładam wszystko i jestem tylko ja i głupie seriale, słodycze, głaskanie Rubi, a kiedyś czerwone wytrawne wino w wielkim kielichu i totalny relaks każdej komórki ciała. W ten sposób wegetuję do 00:00-00:20, kiedy wyłączam laptop i idę się kąpać. Zasypiam w okolicach 1:00.
2. Twój patent na skrócenie czasu spędzanego w kuchni?
Nie gotować. I z jednej strony ta odpowiedź może dziwić, bo przecież jak można być prawie dwudziestoczteroletnią niegotującą kobietą?!, ale uwierzcie, że można. Nie pociąga mnie stanie nad garnkami, a przepisy, w których składniki przekraczają liczbę pięciu sztuk, skutecznie mnie odstraszają. Nie rozumiem też, po co mam się zmuszać do czegoś, co nie sprawia mi radości. Kiedy potrzebuję ugotować sobie obiad, wchodzę do kuchni na pół godziny, odwalam co trzeba i idę jeść. Jest smacznie i szybko, ale nie do sfotografowania i nie do opisania hasztagiem foodporn.
3. Ludzie, którzy kradną Twój czas – potrafisz się od nich uwolnić czy dajesz tyle, ile chcą?
Nikt nie kradnie mojego czasu. Ja sama go sobie kradnę. Laptopem, filmami, serialami, książkami, blogiem, przyzwyczajeniami i nawykami. Kradnę swój czas i swoją młodość, marnuję je. Nie na taką odpowiedź liczyliście? To lepiej nie czytajcie dalej.
4. Czy czasami ucinasz sobie drzemkę?
Tylko jak jestem chora albo za oknem pada i organizm nie ma siły się ruszyć. Drzemka w dzień oznacza, że po godzinie obudzę się ze śliną na poduszce, kapciem w ustach i z jeszcze większą potrzebą snu. Zdecydowanie wolę się pomęczyć do mojej naturalnej godziny kończenia dnia – wspomnianej już 1:00 – a rano wstać trochę później (naturalnie wstaję lekko po 9:00). Taki harmonogram dnia/nocy nie wróży dobrze mojej przyszłościowej karierze zawodowej, ale co zrobić?
5. Jesteś zwolennikiem planowania przebiegu dnia czy idziesz na żywioł?
Ja i żywioł albo ja i spontaniczność… hmm… wyobrażacie sobie małego słodkiego baranka w starciu z aligatorem? No, to dokładnie ten sam zestaw. Jeśli jedno chce pozostać przy życiu, drugie musi zostać brutalnie, acz skutecznie wyeliminowane.
W tym wypadku wyeliminowany został oczywiście żywioł. Nie tylko wiem, jakie słodycze będę jadła lub w co ubiorę się następnego dnia, ale również mam zapisane w kalendarzu, że za miesiąc od dzisiejszego dnia o godzinie x pojadę do miejsca y. Jestem poukładana, staranna, schematyczna i przewidywalna dla samej siebie, co sprawia, że czuję się bezpiecznie i pewnie. Chaos to zło.
6. Ulubione niesłodkie danie?
Nie mam ulubionego dania, ale – niestety – pochodzę z rodziny wielbicieli polskiego jadła, więc moje upodobania można określić jako upodobania Pyzy na polskich dróżkach. Kocham pierogi, makarony (na szczęście włoskie, a nie rodzime rozklapciuchy) i tego typu mączne rzeczy.
Za dowód niech posłuży wam fakt, że podczas ostatniego pobytu nad morzem na dziesięć dni pierogi jadłam razy… dziewięć. Bo dziesiątego dnia zdecydowałam się na naleśniki. Ponieważ jednak wiem, że pieróg swoje biodrom robi, to moim ulubionym jedzeniem wyjściowym jest sushi, które kocham od pierwszego do ostatniego ziarenka ryżu. Ale też nie jadam za często, bo pieniądze na drzewach nie rosną.
7. Dlaczego prowadzisz bloga o właśnie takiej tematyce?
Przede wszystkim warto odpowiedzieć na podstawowe pytanie: dlaczego prowadzisz bloga? Robię to, ponieważ kocham pisać, a pisanie jest dla mnie wszystkim. Mogę nie mieć męża i dzieci, mogę być całe życie sama, ale nie mogę nie pisać. Słodycze stoją w dalszej kolejności. Do tej pory i tak o nich pisałam, tylko że w papierowym pamiętniku. Teraz zdecydowałam się publikować w sieci dla ludzi nieznajomych i przygotowywać grunt dla przyszłych wspólników – a nuż ktoś tu zajrzy i pomyśli: „hej, ona umie pisać!”. Who knows? A dlaczego słodycze? Bo nie szynki ani sery.
8. Dniem straconym jest dzień bez…?
Porannego posiedzenia na kibelku. Poważnie!
9. Co najbardziej w sobie lubisz?
Lubię mój charakter, w całości. Nawet to, że jestem nerwowa i wszystko wyprowadza mnie z równowagi. Kocham moje planowanie, zaradność, przerost ambicji… nie będę wszystkiego wymieniała. Mam zastrzeżenia co do wiedzy, umiejętności wypowiadania się na niektóre tematy albo niezdolności powstrzymywania emocji, ale nie do charakteru będącego istotą mnie. Charakter mam świetny!
10. Czym kierujesz się w życiu?
Wygodą, niekoniecznie zaś szczęściem czy przyjemnością, jak pozostali ludzie. Nie brzmi to może zbyt prospołecznie, ale nie musi. Zakładam, że odpowiedzi mają być szczere.
11. Gdybyś mogła być geniuszem „absolutnym” z jakiejś dziedziny, jaka by to była?
Język polski, oczywiście! Byłabym zadufanym w sobie profesorem, który z góry patrzy na całą Polskę i irytuję się popełnianymi przez rodaków błędami. Póki co irytuję się tylko trochę, a blog jest moją terapią. Tu się uczę akceptacji faktu, że nie każdy musi być taki jak ja. Ach, i przy okazji buduję sobie obraz otaczającego mnie świata. To zaskakujące, ile rzeczy odkryłam. Szkoda tylko, że nie zawsze na plus.
12. Gdybyś była superbohaterką, jaką miałabyś supermoc?
Latanie – zawsze to powtarzam. Nie chciałabym znać myśli innych osób, bo wtedy nie mogłabym nikogo lubić, wiedząc, co ludzie o mnie myślą. W końcu czasem nawet o przyjacielu pomyśli się coś złego, bezwiednie i tak po prostu. Przenikanie przez mury… znikanie… po co mi to? Chciałabym czuć wiatr we włosach i wolność, z którą latanie mi się kojarzy.
13. Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz na świecie, co by to było?
Mogę egoistycznie? Jeśli tak, to sprawiłabym, żeby życie z pisania w Polsce było możliwe i opłacalne dla tego, kto się stara, jest pełen pasji i zapału, mimo iż nie posiada koneksji i nazwiska. A jeśli mam odpowiedzieć bardziej ogólnie, to zmieniłabym PKB Polski, sprawiając, że stałaby się bardzo bogatym i stabilnym finansowo krajem z własną walutą… a w konsekwencji pisanie byłoby opłacalne i możliwe.
14. Co napawa Cię największą dumą?
Znów nieskromnie, ale ja sama. Nie mam dzieci, a Rubi – choć kocham ją ponad życie – robi niewiele rzeczy, z których mogę być dumna. Umie siadać, prosić i dawać łapkę, a także codziennie daje mi w prezencie śliczną kupkę, którą niezmiennie przychodzi się pochwalić, ale to raczej nie są powody do dumy.
Dumą napawają mnie własne osiągnięcia w dziedzinach, które w danym momencie uznaję za priorytet, a więc obecnie studia i blog. Jestem dumna, bo po licencjacie dostałam wyróżnienie od rektora za naukę. Jestem dumna, bo od dwóch lat mam stypendium. Jestem dumna, bo podobają mi się moje recenzje i udaje mi się nawiązywać współprace. A ponieważ nie mam w życiu nikogo, w kogo oczach widziałabym moje odbicie i w kogo oczach widziałabym iskrę dumy, muszę szukać jej w sobie samej.
15. Gdzie widzisz siebie za kilka najbliższych lat?
W chwilach optymizmu: tu gdzie jestem, nad laptopem, z kubkiem kawy rano i kieliszkiem wina wieczorem (w marzeniach nie mam już chorego żołądka), mailującą z wydawcą w sprawie terminu ukazania się kolejnej książki. W chwilach pesymizmu… zachowam dyplomatyczne milczenie.
Skądinąd jeszcze parę lat temu miałam inną wizję (wizjo-marzenie) dotyczącą przyszłości. Widziałam siebie nad laptopem, owiniętą kocem, z kieliszkiem wina (tu zatem constans), ale we własnym domku nad jeziorem, gdzieś z daleka od całego świata (gdzie oczywiście dociera internet). Dziś nie jestem już taka pewna, czy jezioro to dobra opcja na cały rok. Obawiam się, że toczyłabym naprzemienną walkę z zimnem i komarami, ale jako wyidealizowany przedmiot marzeń czemu nie?
16. Jaką piosenką, Twoim zdaniem, najlepiej zacząć dzień?
Optymistyczną. Niestety, do optymistycznych piosenek mi jakoś nie po drodze i na poranny budzik ustawiam albo coś mocnego (Rammstein), albo smutnego. Albo oba naraz. Najgorzej jest jesienią i zimą, bo wtedy na okrągło słucham smutnych utworów. Taka to już ze mnie depresyjna osoba.
17. Co miłego Ci się dziś przydarzyło?
Zdążyłam na tramwaj rano (jest niedziela, wiem, ale odpowiedzi pisałam w czwartek). Zapomniałam, jaki jest dzień tygodnia i myślałam, że mam zajęcia na późniejszą godzinę. Z domu wybiegłam dosłownie w ostatniej chwili, a w drodze na przystanek coś mnie kłuło w stopę, więc musiałam iść z podkurczonymi palcami w lewym bucie. Dramat. No ale zdążyłam. W dodatku wyszło słoneczko i mogłam ściągnąć kurtkę i iść w samym swetrze, a w mp3 grała mi cudowna muzyka. To było miłe!
18. Co ma w Twoim życiu największe znaczenie?
Jeszcze tego szukam.
19. Danie, którego zawsze chciałaś spróbować?
Biały wąż. To z bajki Braci Grimm. Oprócz tego mięso człowieka.
20. Najohydniejsze danie, jakie kiedykolwiek jadłaś?
Spaghetti z zepsutą rybą, które zrobiliśmy sobie kiedyś na obiad z byłym już chłopakiem.
21. Ulubione danie/deser z dzieciństwa?
O rety, za dużo by tu pisać. Nie ma ulubionego, ale moja mama – w przeciwieństwie do mnie, mnie musiał przynieść bocian – w kuchni czuje się jak we własnym ciele. Całe życie coś gotowała, piekła i smażyła. Wszystko, co wyszło spod jej ręki, uważam za ulubione danie z dzieciństwa. Jako deser mogę jednak wyróżnić Domek Baby Jagi, który wiele lat później i w zmodyfikowanej, bo cynamonowej wersji, zrobiłam na swoją osiemnastkę. Najlepsze ciasto ever. No, poza szarlotką z orzechami.
22. Co najczęściej serwujesz sobie na śniadanie?
O tym już kiedyś pisałam, ale to zabawne, więc powtórzę: od kilku lat jem dokładnie to samo. Przez całą wiosnę i lato bezlaktozowe mleko 1,5% z Biedry (producentem jest Łowicz) z Corn Flakesami, koniecznie firmy Nestle. Kiedy robi się zimniej, czyli jesienią i zimą, przerzucam się na ciepłe 2-procentowe mleko Łowickie z Bran Flakes Sante albo Zdrowym Błonnikiem Granexu. Nic lepszego na świecie!
23. Czego nigdy nie zjesz i dlaczego?
Mięsa z psa. Wyobrażałabym sobie, że jem Rubi albo jakiegoś innego psiaka, którego miałam. To tak, jak zjeść własną rodzinę. W naturalnych warunkach trochę chore.
24. Czy jest coś, czego nie potrafisz zrozumieć (np. czyjś pogląd, opinia na konkretny temat)?
Wiary w Boga/bogów i wszystkiego, co z tym związane (autentyczność Biblii, dusza, raj, diabeł, opętanie…). O ile nawet najdziwniejsze poglądy polityczne jestem w stanie przełknąć, o tyle wiara w coś więcej zadziwia mnie i drażni, dlatego też w każdej przyjaźni czy relacji z osobą, na której mi zależy, proszę o zaliczenie tematyki religii do sfery tabu. Wolę unikać kłótni.
25. Jaki film możesz polecić?
Labirynt Fauna – najpiękniejszy film na świecie. Tematyka, symbolika, animacja, muzyka. Ten film ma wszystko. I tak, ryczę na nim jak bóbr.
26. Zima czy lato?
Tylko lato! Zima to najgorsza pora roku, jaka może istnieć. Do jej plusów należy chyba wyłącznie to, że kiedy na dworze panuje mróz, mam dobrą wymówkę, by nie wychodzić z domu, a przy okazji nie czuję wyrzutów sumienia, że marnuję życie. Drugi plus jest taki, że można jeść więcej słodyczy, bo spod kurtek, bluz, kapturów i dziesięciu warstw rajstop i tak nie wydostanie się żadna nowa fałda. Ach, no i są święta.
To jednak byłoby na tyle – trzy plusy – podczas gdy lato jest ciepłe, słoneczne, pachnące, piękne i… wakacyjne! Kiedy przychodzą największe upały, rozpływam się w domu i wtapiam w materię łóżka, ale moje narzekania są trochę wyolbrzymione. Prawda jest taka, że kocham upał, kocham prażące słońce (zwłaszcza gdy leżę plackiem nad rzeką) i wszystko, co niesie ze sobą lato.
27. Kolor, który określa moją osobowość to…?
Chciałabym napisać, że różowy, bo to jeden z moich ulubionych kolorów, ale prawda jest zupełnie inna, jeśli chodzi o charakter. Trudno mi nawet wybrać jeden konkretny, skłaniałabym się raczej ku gradacji kolorystycznej od różowego, który powoli blaknie, szarzeje – i szary jest dłuuugo – aż staje się zupełnie czarny. To jest mój kolor, to jestem ja. Fasada ma barwę różową, optymistyczną, mury przenika chłodna szarość, a w środku tkwi nieprzenikniona czerń, mrok.
28. Zmora z dzieciństwa?
Kilka różnych. Swetry z golfem i wełniane spódnice, które uporczywie kupowała mi mama, a w których wyglądałam jak sfrustrowany żółw. Wcześniej książka z nauką zegara, przed którą uciekałam do dziadków pod stół, żeby mama mnie nie znalazła. Świadomość, że wszyscy moi znajomi mogą chodzić spać o 21:00, a mnie zaganiano do łóżka już o 20:00 (dlatego musiałam okłamywać dzieci z klasy). Słodycze, których miałam za dużo. Potem zaś różne jednorazowe sytuacje, w które wplątywałyśmy się razem z przyjaciółką, bo moja fantazja jest niebezpieczna, a jej nieobliczalna, co razem dawało… mieszankę wybuchową. Niech wystarczy wam tyle, że w trzeciej klasie podstawówki prawie zabiłyśmy koleżankę z klasy. I to była zmora. Przez kilka miesięcy z nerwów nie mogłam zasnąć.
29. Human czy ścisłowiec?
Ścisłowiec, dobre sobie. Jedynym ścisłym przedmiotem, który lubiłam, jest matematyka. Zawsze dostawałam czwóry, a maturę zdałam na prawie 100%. Zdecydowanie gorzej było z fizyką i chemią, z tej drugiej dostałam w gimnazjum (na półrocze?) moją jedyną w historii dwóję. A z fizyki to w ogóle nie mam pojęcia, jak zdawałam. Nic nie rozumiałam i nic nie rozumiem do dziś. Dobrze, że szkolnictwo wygląda tak, jak wygląda, dzięki czemu referaty i odpisywanie zadań pozwoliły mi mieć piątkę (?!).
30. Moja wyobraźnia jest…?
Wspaniała. Szkoda, że nie pomyślałam o niej, kiedy odpowiadałam na pytanie dziewiąte, co w sobie lubię. Pewnie zamiast charakteru napisałabym, że wyobraźnię właśnie. Nie wykluczam oczywiście, że potencjał drzemie w każdym i każdy ma równie bogatą wyobraźnię, aczkolwiek wolę wierzyć, że to moja jest szczególna. Poza tym faktem jest, że nie każdy wydaje na świat takie rzeczy jak Salvador Dali, Zdzisław Beksiński czy Tim Burton. Ktoś musi być wyjątkowy.
***
Na koniec moje jedenaście pytań do osób, których blogi odwiedzam:
- Gdybyś mógł wykonywać absolutnie każdy zawód na świecie, jaki byś wybrał?
- Co rozumiesz poprzez szczęście i czy jesteś szczęśliwy?
- Czy potrafisz przywołać dzień, który dziś nazwałbyś najpiękniejszym dniem twojego życia?
- Jakie jest twoje największe zawiedzione marzenie?
- Ile miałeś lat, kiedy pierwszy raz się zakochałeś?
- Wolałbyś wiedzieć wszystko i być potwornie brzydki czy mieć najpiękniejszą fizjonomię na świecie, ale być głupi jak but?
- Gdybyś musiał zrezygnować z jednego zmysłu, który by to był i dlaczego?
- Wolałbyś stracić nogę czy rękę i dlaczego?
- Gdybyś mógł wrócić życie jednej osobie, kto by to był?
- Jak wygląda dom/mieszkanie twoich marzeń?
- Czy gdybyś mógł cofać czas, przeżyłbyś swoje życie tak samo?
Dla chętnych: Liebster Award #2
Hahaha! Zima, oj nie! Też nienawidzę. Ja dzień też zawsze zaczynam od toalety, a jak ktoś mi ją z rana zajmuje to bez kija nie podchodź! :D I nie rozumiem…jak można nie lubić gotować?!
Odpowiem na Twoje pytania w następnym poście :*
Cieszę się i czekam zatem ;*
Jeśli chodzi o przedmioty ścisłe to mam podobnie jak Ty. Zawsze wszystko ogarniałam z tych ścisłych, ale matma szła mi chyba z tego najlepiej. Jednak duszę mam humanisty ;) Jak czytałam o tym spaghetti z zepsutą rybą to aż mnie ciarki przeszły ;) Co do Rammsteinu to na pewno jest w stanie dać kopa na cały poranek czasem, może nie optymistycznego, ale co tam. Mamy troszkę cech wspólnych – na przykład poukładanie. Fajnie się o Tobie dowiedzieć wielu ciekawostek. Czuję się zobligowana do odpowiedzenia na Twoje pytania. Niektóre są dość osobiste, ale podejmę wyzwanie :) Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia :)
Dziękuję za poświęcenie czasu na poznanie części mnie i czekam na Twoje odpowiedzi :)
Kolejne wpisy mi jakieś długie przychodziły, to w komentarzu odpowiem, ale najpierw…
hm, widzę nie tylko ja jestem taka pesymistyczna w odpowiedziach! :D Co do wiary w boga… wiarę w niego/nich jeszcze jakoś tam zrozumiem, bo ludzie chyba lubią sobie w coś wierzyć, że będzie lepiej (ja na przykład lubię marzyć i, tak jak Ty, pisać), ale takie 'oddawanie’ się 'bogu’ i przestrzeganie jakiś dziwacznych przepisów… celibat… zakony różnego rodzaju… modlitwa 6 razy dziennie (czy ile tam) i mycie się każdorazowo? Nie mogę uwierzyć w takie zacofanie.
Hm, nie tylko mnie ciekawi, jak smakuje ludzkie mięso, trochę mnie pocieszyłaś. Jakie najbardziej Cię ciekawi? Ja bym próbowała pewnie surowego i usmażonego, chociaż mówią, że wszystko smażone smakuje jak kurczak, haha.
A teraz moje odpowiedzi.
1. To jest trudne pytanie, naprawdę. Kiedyś chciałam mieć własny zespół, ale mimo, że gram (na gitarze) całkiem nieźle, to nie umialabym pracować w takiej grupie… Chciałam być pisarką, jednak pisząc same mroczne powieści bez happy endów, mieszkająca na odludziu i zamknięta w ciemnym domu, pewnie potwierdziłabym stereotyp pisarza horrorów-alkoholika i pewnie przestałabym robić to, co tak uwielbiam – pisać. Chciałabym być głową tego państwa, jednak pod warunkiem, że miałabym władzę większą, niż reprezentacyjną. Mogłabym zostać premierem, serio. A wymarzone, bardziej realne, stanowisko to komendant główny policji, jednak wątpię, czy zajdę tak wysoko.
2. Szczęście jest dla mnie stanem, w którym człowiek potrafi zasypiać, myśląc, że dzień był wspaniały i mając nadzieję, że następny będzie taki sam. Budzi się, witając poranek z uśmiechem na twarzy i wie, że właściwie niczego mu nie brakuje.
Czy jestem szczęśliwa? Na swój sposób tak, czasami… w porywach, bo cieszę się z małych rzeczy, bo większych powodów do szczęścia nie mam.
3. Potrafię. Jest ciepły czerwiec, idę z Nią na wagary i cały dzień leżymy na trawie, dyskutując o czym tylko przyjaciółki mogą dyskutować. Opowiadam jej, jakie plany mam na wieczór, że wychodzę z Nim. Śmiejemy się beztrosko, nie wiedząc, jakie wydarzenia będą miały miejsce parę miesięcy później. Tamten śmiech i beztroska, słońce na twarzy… mój najlepszy dzień, tak wiele lat temu, a tak 'żywy’.
4. Jestem osobą, która marzy, nie chcąc, żeby te marzenia się spełniały. Marzenia nie mogą się spełnić. Ja zawsze robiłam raczej marzenio-plany, a największym takim niespełnionym to jest pójście na studia z przyjaciółką z poprzedniego punktu.
5. Nigdy prawdziwie się nie zakochałam. Nie potrafię obdarzyć drugiej osoby takim uczuciem. Takie książkowe zakochanie według mnie nawet nie istnieje. Na to, co ludzie nazywają zakochaniem, dla mnie składa się wiele innych czynników. Pierwszy raz, myślałam (słowo klucz), że się zakochałam to w wieku 13 lat chyba, około.
6. Po części to pierwsze, bo i tak piękno kiedyś przemija, po części to drugie, bo nigdy nie chciałabym wiedzieć wszystkiego. Ciągłe zdobywanie wiedzy uważam za przyjemne samo w sobie, a wiedząc wszystko – nie mogłabym już niczego nowego się dowiedzieć.
7. Zmysł wzroku. Pewnie cierpiałabym przez brak książek i blogów, ale bez tego mogłabym nauczyć się żyć, nie mówię, że żyć szczęśliwie.
8. Rękę. Lewą. Jakby to dziwne nie zabrzmiało, nie jest mi jakoś szczególnie potrzebna. Prawą robię prawie wszystko, uwielbiam chodzić, więc nóg za nic bym nie oddała!
9. Przyjaciółka, wspomniana już wcześniej. Jako introwertyczka, przez wiele lat nie przywiązałam się do nikogo aż tak bardzo, jak do niej.
10. Sam wygląd wnętrza mieszkania / domu- tak, jak moje obecne. Szczególnie lubię sypialnię, urządzoną w stylu japońskim, według własnego projektu. To było jedno z tych marzenio-planów. Jeśli chodzi o miejsce, to wolałabym mieszkać albo w wielkim mieście, gdzie byłabym bezimienna dla całego tłumu, albo daleko od wszystkich innych, najlepiej gdzieś w lesie, na wysepce otoczonej wodą, gdzie dostać się można tylko łodzią (w marzeniach nie ma komarów).
11. Tak.
Kurcze, rzeczywiście w obu nas jest dużo mroku ;) Odpowiedzi częściowo o siebie zahaczają, ale częściowo barrrdzo nie, na przykład w temacie miłości. Ja miałam swoją książkową miłość, czasem mi się wydaje, że to była taka na całe życie. Od rozstania z nią została w sercu przepaść. Praca w policji… nietypowe marzenie, ale daje dużo przywilejów. Co zaś wychodzi z Twoich odpowiedzi najbardziej, to ból po utracie przyjaciółki. Nie przepracowałaś go, ale to Cię nie ominie, jeśli chcesz żyć.
Dzięki za poświęcenie czasu.
Hm, to coś co przeżyłam w wieku 13 lat, wtedy nazywałam miłością, ciągnęło się do 16, czy 17 roku życia i od tamtego czasu mam takie, a nie inne spojrzenie. Moja mama nazywa to złamanym sercem, ja zaś – logiką, bo nie chcę się tak drugi raz męczyć. Niby była to taka nastoletnia miłość, ale dla nastolatki taka może wydawać się największą na świecie.
Ból po utracie przyjaciółki połączył się z utratą chłopaka, wyprowadzeniem się taty i kilkoma innymi nieszczęściami, więc po prostu wszystko się skumulowało i no cóż, naprawdę się z tym wszystkim pogodziłam. Żyję tak od lat, a czy chcę żyć dalej? Hm, mam jeszcze setki czekolad na liście do wypróbowania, haha. Chociaż nie chcę wiedzieć, co na takie podejście powiedział by psychiatria. ;)
Kurczę, niedobrze, ale jak zagłębiam się w siebie, to odkrywam, że myślę tak samo. Że żyję, bo mam jeszcze coś tam do zrobienia, a nie dlatego, że cieszę się z życia.
Zaczynam się bać. Przeczytawszy odpowiedzi mam wrażenie, że to ja je napisałam. Naprawdę. Zwłaszcza odnośnie tej organizacji, przerostu ambicji i lubienia własnego ,,ja”. Nawet nasz rytm dnia jest identyczny, też nie znoszę i nie robię drzemek, jemy tak samo choć nie gotujemy same… jesteś pewna, że nie urodziłaś się w szpitalu w Stargardzie Szczecińskim? :D Coś czuję, że ładna podmianka w szpitalu była jak w tym niedawno nakręconym filmie polskim o podmienionych bliźniaczkach.
Na Twoje pytania chętnie odpowiem na swoim blogu, nieskromnie uznam się za osobę do której zaglądasz. :P
Nieskromnie, ale bardzo dobrze! :P Czekam.
Ja się urodziłam we Wro, ale wiesz.. który Ty jesteś rocznik? Bo jeśli nie bliźniaczki, to może rodzice zapodróżowali do siebie w młodości ;)
Jestem od Ciebie młodsza, bo rocznik ’93 więc to jest możliwe i wysoce prawdopodobne! :D
No i odkryłyśmy prawdę… Jak przekażemy to rodzicom?
Taka radosna nowina to bez dobrego trunku nie przejdzie. Haha wiesz co zaczynam się naprawdę zastanawiać, bo mój tata czytając dzisiaj mojego bloga zwrócił uwagę na Twój komentarz, który mu zapadł w pamięć. Może instynktownie wyczuł swoje geny? :D
ps. Teraz w Lidlu tydzień włoski, skusisz się na któryś jogurt? :-) Poleć mi coś jakbyś mogła być taka kochana! :D
Co mówił? ;>
A jogurt… pewnie tak, ale po jednej sztuce, bo kiedys byly lepsze. No i nie do recenzji.
Popłakałam się. I nie wiem dlaczego. Albo wiem i po prostu tak wszystko sobie do mnie dociera. Ale to margines. Muszę zbierać pytania bo i mnie czekają odpowiedzi :)
Otrzyj łzy, miłe stworzonko :)
A ja się zastanawiałam o co w tym chodzi ;). Spróbuję chociaż raz, jako, że lubię Twoją szczerość i niebanalne wpisy z rozważaniami.
1. Gdybyś mógł wykonywać absolutnie każdy zawód na świecie, jaki byś wybrał?
Technolog żywności. W liceum byłam totalnym nieukiem z chemii. Dzisiaj tego żałuję. Bo mogłabym w pełni „wejść” w branże spożywczą.
2. Co rozumiesz poprzez szczęście i czy jesteś szczęśliwy?
Urozmaicone życie bez większych stresów. Jestem szczęśliwa choć lubię marudzić (wada – zbyt ambitna).
3. Czy potrafisz przywołać dzień, który dziś nazwałbyś najpiękniejszym dniem twojego życia?
Za każdym razem gdy wracam do domu, gdzie czeka cała rodzinka.
4. Jakie jest twoje największe zawiedzione marzenie?
Moje marzenia się spełniają.
5. Ile miałeś lat, kiedy pierwszy raz się zakochałeś?
12 ;)? Urok mieszkania w turystycznej miejscowości (miałam dużo chłopaków-wczasowniczów).
6. Wolałbyś wiedzieć wszystko i być potwornie brzydki czy mieć najpiękniejszą fizjonomię na świecie, ale być głupi jak but?
Wolę pierwszą opcję.
7. Gdybyś musiał zrezygnować z jednego zmysłu, który by to był i dlaczego?
Słuch. Muszę widzieć i czuć, bez tego nie byłabym w stanie czerpać przyjemności z jedzenia. A bez słuchu – może byłabym spokojniejsza…
8. Wolałbyś stracić nogę czy rękę i dlaczego?
Dlaczego takie drastyczne pytanie? Lubię moje kończyny.
9. Gdybyś mógł wrócić życie jednej osobie, kto by to był?
Moja siostra.
10. Jak wygląda dom/mieszkanie twoich marzeń?
Czysty, świeży – białe ściany z drewnianymi wstawkami. No i najważniejsze – duża, przestronna kuchnia, bogato wyposażona.
11. Czy gdybyś mógł cofać czas, przeżyłbyś swoje życie tak samo?
Tak.
Dziękuję za komplement, poświęcony na odpowiedzi czas i szczerość.
A dlaczego takie drastyczne pytanie (to o rękach/nogach)? Nie wiem. W gimnazjum wszystkim opadały ręce, jak zaczynałam zabawę „co byś wolał/a…?” tudzież „co byś zrobił/a…?” i po jakimś czasie nikt nie chciał już odpowiadać. Wszystkie moje pytania takie były, a nawet gorzej, bo tu się hamowałam. Zawsze mogłam zapytać, czy wolał(a)byś zostać nabity na pal przez odbyt, czy aby zdarto z ciebie skórę i posypano ją solą. Takie pytania były na porządku dziennym :D
„Ludzkie mięso jest niedobre, bo ludzkie mięso jest słodkie!”
Słyszałam o tym, ale wiesz… póki sama czegoś nie spróbuję, to nie wyrobię sobie zdania, a cudzego powtarzać nie chcę :)
Hm.. nie wyobrażam sobie jeść codziennie na śniadanie tego samego. Ale super, jak w filmach. :P
Czuję się zobowiązana do odpowiedzenia, a więc:
1. Gdybyś mógł wykonywać absolutnie każdy zawód na świecie, jaki byś wybrał?
Trudne, bo ciągle mam w głowie dwa pomysły (ten główny i plan B) i na realizację obu mam szansę, chociaż wiem, że będzie to wymagało wysiłku. No ale co mi tam, może nie zapeszę – lekarz.
2. Co rozumiesz poprzez szczęście i czy jesteś szczęśliwy?
To, że mimo pewnych „niedoskonałości” w życiu nie ma nic takiego, co chciałabym zmienić teraz, natychmiast. A no jestem. Mimo że taki smutas ze mnie czasem i miewam beznadziejny humor ot tak, po prostu (na szczęście częściej mam dobry).
3. Czy potrafisz przywołać dzień, który dziś nazwałbyś najpiękniejszym dniem twojego życia?
Tak, potrafię. :D
4. Jakie jest twoje największe zawiedzione marzenie?
Ciężko powiedzieć, nie wiem czy było coś takiego. Marzył mi się pies w dzieciństwie, ale dobrze że go nie mam, obecnie by mi się nie chciało. Może kiedyś. No i nie dostałam listu z Hogwartu *foch*. Jeszcze jedna taka sprawa jest, że czyniłam pewne, niemrawe kroki w dziedzinie grafiki komputerowej. Nie wyszło i nie sądzę, żebym kiedyś do tego wróciła, a szkoda.
5. Ile miałeś lat, kiedy pierwszy raz się zakochałeś?
Tak na serio to, hm… 17, 18?
6. Wolałbyś wiedzieć wszystko i być potwornie brzydki czy mieć najpiękniejszą fizjonomię na świecie, ale być głupi jak but?
Szczerze chcę wierzyć, że to pierwsze. Niby głupsi mogą mieć prościej… ale nie, no chyba tak nie jest. Dobrze, że nie muszę (nie mogę) wybierać. ^^
7. Gdybyś musiał zrezygnować z jednego zmysłu, który by to był i dlaczego?
Zawsze myślałam, że byłby to słuch, ale za dużą wagę przywiązuję do muzyki. Wzrok też nie. No i nie smak, kocham jedzenie. Węch również odpada, bo łączy się ze smakiem. Jest też zmysł równowagi, a czasami miewam wrażenie, że mi go brak. Więc niech będzie on. ;)
8. Wolałbyś stracić nogę czy rękę i dlaczego?
Nogę. Łatwiej wyobrazić mi sobie życie o kulach/na wózku niż bez sprawnych obu dłoni.
9. Gdybyś mógł wrócić życie jednej osobie, kto by to był?
Ah, trudne pytanie. Pomyślałam co prawda o jednej, ale to musiałaby być osoba, która na pewno by tego chciała. Póki co miałam szczęście nie mieć często do czynienia ze śmiercią.
10. Jak wygląda dom/mieszkanie twoich marzeń?
Na pewno byłoby to mieszkanie w mieście, sporym. Przestronne, ale niekoniecznie duże, minimalistycznie urządzone, a przy tym nie puste. Z kuchnią pełną składników i mnóstwem książek na półkach. A do tego wielkie, miękkie łóżko.
11. Czy gdybyś mógł cofać czas, przeżyłbyś swoje życie tak samo?
Widzę, że pewne błędy ostatecznie wyszły mi na dobre i pewne rzeczy nie miałyby miejsca, gdybym ich nie popełniła, więc tak.
Super, dzięki za odpowiedzi!
Zdradzisz ten najpiękniejszy dzień z życia? ;>
Słodko i typowo – moment gdy pierwszy raz spotkałam mojego faceta (poznaliśmy się przez internat).
Wow… jesteś do bólu szczera… szacun… :D przeczytałam niektóre wypowiedzi nawet po dwa razy bo myślałam, że źle zrozumiałam czy coś albo po prostu nie mogłam się nadziwić ^^ pozwól że niektóre skomentuje :D 1. jesteś perfekcjonistką, zawsze to wiedziałam, ale, że tak dokładnie zorganizowaną… szacun chciałabym się tego od Cb nauczyć ;) 2. wow… jak można nie lubić gotować i dać ponosić się wyobraźni w kuchni? jesteś hardcorem :D 4. Mam tak samo, za chiny nie prześpię się w dzień, tłumaczę to sb, że jak się położę to albo nie zasnę i stracę cenny czas albo nie będę spała w nocy ( a cierpię na ostrą bezsenność) 6. myślałam, że lubię pierogi ale ty przebiłaś wszystkich kogo znam że je lubi :D eee jesteś taka chudziutka, że nie wierzę, że jakoś by się odbiły na twoich bioderkach :) 7. hahaha no wiesz co nie przyznawaj się do tego :D a co chciałabyś recenzować jak nie słodycze!? papier toaletowy? :) 8. brawa za odwagę :) 9. hahaha faktycznie skromność to masz niezłą, ale naprawdę genialna jesteś… szczera i bezpośrednia i to się ceni ^^ 14!? wiesz co nic się nie przyznałaś że takim geniuszem jesteś! wstydź się! mogłabym się wiele od Cb nauczyć ;) 19 O.o 20. Kocha domek baby jagi! koniecznie podaj przepis na wesje cynamonową ^^ 24…. … …. mogłabym się nagadać i napisać dlaczego tak jest dla mnie ważna i dla ludzi z którymi obcuje, ale nie chcę mieć w tobie wroga i Cię szanuję, a więc od dzisiaj nie bd Cię prowokować, dobrze że to napisałaś bo nie chciałabym mieć w tb wroga :<
29. Rozumiem z tą dwóją ból… też raz miałam w gimbazie z biologi… tak płakałam… a to dlatego, że jestem zbyt wrażliwa i jak zobaczę co nieco flaków odrazu mi się słabo i różowo przed oczami robi… ech =.= Kordian i jego wrażliwość przy mnie nie mają szans… ogólnie to bardzo ciekawa z Cb osóbka, przepraszam jeśli coś pokręciłam :)
Nic nie pokręciłaś, odpowiedz tylko na moje pytania, bo jesteś jedną z nominowanych osób :) Ale: 1) Za dużo chciałabyś się ode mnie uczyć. Jesteś cudowna taka, jaka jesteś, nie ma co się stresować ;*, 2) Jestem chudzina, ale gdybym jadła pierogi tak często, jak bym tego chciała, to szybko przestałabym być :P Coś za coś, 3) Odwaga… e tam, dla mnie rozmowy o kupalu są ok, ale nawet mi przyjaciółka ze studiów powiedziała, że jestem osobą, która najczęściej o tym mówi. Ludzie się wstydzą tego, że srają, haha, 4) Przepis na cynamonowy Domek Baby Jagi? Normalny przepis, tylko zamiast kakao dodajesz cynamonu!, 5) Nie będziesz miała we mnie wroga. Trzeba sobie duuużo nagrabić, żeby zostać moim wrogiem ;), 6) Do dziś pamiętam, jak w gimnazjum i liceum przerabialiśmy pracę serca i żył, raz nam nawet puścili film. To były najgorsze lekcje ever, bo siedziałam biała jak ściana i nie wiedziałam, czy wyjść z sali, czy od razu umrzeć.
tak jak już Natali pytałam… czy mogę kochana odpowiedzieć w zbiorowej notce 25 po ostatnim moim egzaminie? prooooosze i przepraszam za zwłokę, ale nie chciałabym Ci odpisać na odczep się tylko szczerze na to co zasługujesz ;) o ile się zgodzisz ^^
1) wcale nie za dużo! czy to grzech, że chciałabym być choć trochę być bardziej ogarnięta? cudowna nie jestem i zdaje sb doskonale z tego sprawę i codziennie biję się w pierś za to, ale w takich chwilach cieszę się, że są takie osoby jak ty, które potrafią podnieść na duchu i zmotywować ;) dziękuje bo wiele to dla mnie znaczy :* 2) w sumie masz racje, bo ja przez całe życie się odchudzam jak każda kobieta i jak każdej kobiecie, idzie jak idzie :D 3) o kupalu!? hahaha nie no wybacz, ja muszę wyjść na sekundę się uspokoić bo padnę… ( wychodzi, wraca) masz racje przemyślałam i faktycznie… wstydzę się :) 4) jak zrobię to Ci podeślę jedną porcję :D 5) uwierz, nie chciałabym :* :) 16) a myślałam, że tylko ja jestem taka wrażliwa, dobrze że nie tylko ja… miałam nie raz przez to problem na biologi, przyrodzie, a nawet religi do tego stopnia, że zasłabłam podczas filmu o świętej Faustynie jak robiła coś w polu i krew jej pociekła z czoła… brak komentarza =.=
Pewnie! To nie bieg na czas, nie ma się co spieszyć :) O wiele bardziej wolę szczere i przemyślane odpowiedzi niż takie na odwal.
Jeszcze co do tej wrażliwości na krew i flaki – u mnie połowa rodziny to lekarze. Żeby było śmieszniej, babcia całe życie próbowała mi wcisnąć, żebym poszła w ich ślady. Fajna byłaby ze mnie pani doktor. Ktoś wchodzi i pokazuje dziurę w brzuchu, a ja mdleję :D
dziękuje, w takim razie zanim umieszczę 25 to jeszcze 26 sprawdzę xDD
naprawdę lekarze? to współczuje Ci z szczerego serca, to same ambitne osoby masz ;) no niezła byłaby z Cb Pani Doktor, za to ja marzyłam zostać weterynarzem, tyle, że przy pierwszej sekcji bym wymiękła :)
„Zanim umieszczę 25 to jeszcze 26 sprawdzę” – nie rozumiem.
że jednak opublikuję 26, bo 25 jakbym wstawiła to jeszcze napisałabym takim językiem jak teraz gdy mnie nie rozumiesz. Wybacz czasami po prostu nie warto mnie rozumieć ;)
Oj tam ;* Czekam na 26. w takim razie :)
;* ^^
Twój patent na skrócenie czasu spędzanego w kuchni? Nie gotować xD Logiczne aż do bólu :)
My za to bardzo lubimy drzemki :) Co prawda kiedyś jak chodziłyśmy do gimnazjum to zawsze po szkole obowiązkowo musiała być 3 godzinna drzemka! Ale na szczęście wyrosłyśmy z tego i teraz zdarza nam się max godzinne przyśniecie raz w tygodniu :P
To chciałbyś spróbować kiedyś mięso człowieka a psa byś nie zjadła bo to tak jakbyś zjadła własną rodzinę?
Trzygodzinne drzemki? To ciekawe, bo ja się budzę zawsze po godzinie, jak w zegarku.
A mięso ludzkie bym spróbowała, bo jeśli myślę ogółem o rasach: ludzkiej i psiej, to zwierzęta wzbudzają we mnie o wiele więcej miłości. Kiedy na filmie psu dzieje się krzywda, to chce mi się płakać, a jak cierpi człowiek, to niech sobie cierpi. Chyba wychodzę z założenia, że zwierzę jednak jest bezbronne, a „ludzie ludziom zgotowali ten los”.
3,4,5, i ….. 8 to tak jak i ja – 8 moj priorytet a jeo brak moze zepsuc nawet najlepszy dzien heeh ;) Fajnie sie czytalo twoje odpwiedzi – masz „swoj swiat” rzadzisz sama sobą , zyjesz dla siebie i super ! Nadia ;)
Dziękuję!
Mój dzień bez ósemki też od razu jest zły, na wszystko się wściekam i lepiej wtedy nie podchodzić :D