Jakie skarby można znaleźć w Hiszpanii? Pytanie to chodziło za mną od dnia, w którym w skrzynce mailowej znalazłam propozycję współpracy z pewnym hiszpańskim producentem. Jak się nazywa? Co ma w swojej ofercie? Dlaczego akurat ja zostałam wybrana do przedstawienia światu jego produktów? Kolejna otrzymana wiadomość niczego nie wyjaśniała. Mogłam się albo zgodzić w ciemno, albo odmówić i nigdy nie zaspokoić ciekawości, która już wygodnie rozsiadła się w moim sercu niczym w starodawnym fotelu.
Tajemnicza paczka pełna skarbów z Hiszpanii
Na przesyłkę nie musiałam długo czekać. Zjawiła się u mnie w czwartek, kiedy byłam na uczelni. Ni stąd, ni zowąd dostałam od mamy telefon, że coś przyszło i jak będę miała czas, mogę się pojawić i to sobie zabrać. W porządku – odpowiedziałam – będę wieczorem. Ale do wieczora nie doczekałam. Do rodzinnego domu gnała mnie ciekawość i zapach tajemnicy, który porywisty wiatr przyniósł aż pod mój nos. Zrzuciłam torbę, nakarmiłam Rubi i pobiegłam po tajemniczy hiszpański skarb.
Paczka nie była aż tak duża, jak zapowiedziała mama (przyszła bardzo duża paczka – powiedziała przez telefon). Miała rozmiar małej działkowej mikrofalówki albo ciasnego pokoju dla Rubi. Nie była ciężka, nie była też lekka. Próbowałam nią potrząsnąć, ale na wszelki wypadek nie za mocno – a nuż wysłaliby mi kryształy albo bardzo cienkie szło, z którego piłabym hiszpańskie wino.
Starodawny kuferek z niespodzianką
Ale w środku kieliszków nie było. Zamiast delikatnych przedmiotów ze szkła cały karton szczelnie wypełniał pokaźnych rozmiarów kuferek stylizowany na starodawny. Gdyby lekko go ubrudzić, mógłby wystąpić w filmie o piratach.
Zmarszczki świadczące o zniecierpliwieniu i ostrożności, które do tej pory czułam na czole, zniknęły. Zamiast nich na twarz wpłynął szeroki uśmiech, gdyż tego typu gadżety są miodem na moje serce. Uwielbiam skrzynie, skrzynki, szkatułki, metalowe puszki, a nawet plastikowe pojemniki na jedzenie. Mam ich wszystkich zdecydowanie za dużo, a mimo tego wciąż kupuję, jeśli znajdę coś, co mnie zachwyci. W kolekcji nie posiadałam jednak niczego naprawdę dużego, ze względu na cenę. Teraz zaś otrzymałam wielką i piękną skrzynkę, na dodatek ze skarbem. Mogło być lepiej?
Skarb w skrzyni
Tylko nie słodycze, tylko nie słodycze – powtarzałam sobie, gdy szłam ją odebrać. No dobra, może trochę chciałam, żeby to były słodycze, ale z drugiej strony wiedziałam, że kolejna duża przesyłka obciążyłaby moje niekończące się zbiory i przysporzyła tyle samo radości, ile zmartwień. Nic zatem dziwnego, że otworzywszy skrzynkę, odetchnęłam z ulgą. Jednak nie słodycze.
Na samej górze czekał na mnie list stylizowany na stary, postrzępiony po bokach i zabezpieczony prawdziwą pieczęcią! Pod nim leżała promocyjna płyta CD z lekko popękanym opakowaniem i kartonik z napisem Skarby Hiszpanii.
Od części właściwej te kilka przedmiotów oddzielała złota „pajęczyna”, której używa się do ozdabiania ślubnych i imieninowych bukietów tudzież pakowania prezentów w eleganckich, sensualnych miejscach (perfumerie, mydlarnie). Pod nią znajdowały się złote czekoladowe monety (czyli jednak trochę słodyczy!) i trzy lekko poobijane puszki z oliwkami.
Oliwki? Hmmm. Od razu pomyślałam, że to ryzykowny produkt. Firma wybierając osoby do testów na ślepo, miała wiele do tracenia. Oliwki są bowiem jak chałwa czy marcepan – jedni je kochają, drudzy nienawidzą. Jeśli trafi się na oliwkowego hejtera, to produkt może być nawet najlepszej jakości, a i tak go nie zadowoli. Trudna, naprawdę trudna sprawa.
Kocham oliwki!
Ale nie ze mną. Ja oliwki kocham od zawsze. Czarne, zielone, z papryką, z migdałem, same – każde. W paczce dostałam je w trzech rodzajach: czyste zielone (163 kcal/100 g), zielone faszerowane papryką (145 kcal/100 g) i czyste czarne (129 kcal/100 g). Każda z puszeczek liczy 200 g brutto, co daje 85 g produktu. Do otwarcia nie trzeba używać wiele siły, bo wieczka posiadają „zawleczki bezpieczeństwa”. Ich data pozwala mi zwlekać aż do połowy 2017 roku, czego jednak robić nie zamierzam.
Choć nie będę gotować żadnych hiszpańskich dań, które wraz z przepięknymi zdjęciami zostały nagrane na płytę CD, z pewnością zjem je pokrojone na wieczornych kanapkach. I za każdym razem będę myślała o skarbach Hiszpanii, moim nowym pięknym kuferku i mieniących się złotem jadalnych monetach.
Hahaha, czytajac sam tytul myslalam, ze napiszesz o jakiejs swojej wycieczce do Hiszpanii, co warto zoabcyzc itp, a tu taka niespodzianka! Musze przyznac, ze producent postaral sie z efektami specjalnymi, sama chcialbym dostac taka piracka skrzynke! :) No, ale nie spodziewalam sie, ze dostanissz oliwki! Slodyczowa blogerka recenzjue oliwki?! To bedzie ciekawe ;D
No, bardzo ciekawe. Sama się zastanawiam, podług jakich kryteriów zostałam wybrana. A w Hiszpanii byłam raz, jak miałam 5 czy 6 lat. Nie pamiętam tyle, by sporządzić mapę, ale mogę polecić podświetlaną fontannę w… eee… Barcelonie?
Zawsze marzylam, zeby pojechac do Barcelony!!! *-*
Gratki! Ja oliwki omijam szerokim łukiem, fuj :P
Dzięki. Oliwki są yummy.
Oliwki zielone nadziewane czosnkiem,migdałami,papryczką uwielbiam:). Śliczna ta skrzynia:).
Czosnkiem niekoniecznie, teraz nawet bym nie mogła (żołądek). Papryczki na szczęście zawsze są łagodne, więc nic mi nie będzie. Z migdałami jadłam raz, z Lidla. Mmmmmmmmm!
Ja właśnie te w lidlu kupuję:)
One są takie wielkie i chrupiące, miodzio.
Zaskoczyłaś mnie. Spodziewałam się, ze jako słodyczowa blogerka dostaniesz słodycze, a tu… oliwki. oO Gratki, ja dopiero rok temu przekonałam się do oliwek, wcześniej byłam nastawiona na nie.
Życie jest pełne niespodziewanych niespodzianek ;) Co Cię przekonało do oliwek?
Najpyszniejsza sałatka grecka na świecie :D
Zjadłabym.
Skrzynia bardziej by mnie jarała niż same oliwki :D. Nie mam nic do oliwek, ale w Maroko strasznie mi się przejadły.
No tak, jak człowiek podróżuje i się obżera u źródła, to nic dziwnego.
Nie pomyślałabym, że ta magiczna skrzynia będzie skrywać w swym wnętrzu oliwki :)
Ale wyobrażam sobie jaką ekscytację musiałaś czuć idąc po przesyłkę… I jakie emocje towarzyszyły Ci podczas jej otwierania !! :) Dla takich chwil warto być blogerem ;)
Zdecydowanie warto. Tajemnicze przesyłki to druga najbardziej ekscytująca rzecz, zaraz po kontakcie z czytelnikami, którzy doceniają bloggera.
o matko, ale historia :D Hahaha, ale wiesz co, ja też chciałabym taką paczuszkę! To takie miłe, że wybrali właśnie Ciebie :) Też obstawiałabym w 90 % słodycze, a tu taka niespodzianka. Ale muszę przyznać, wygląda ona w środku perfekcyjnie ^^
Ale wiesz czego mi zabrakło na zdjęciach? :> Ruby… Błagam i skomlę chociaż o jedno jej zdjęcie :)
Zrobiłam zdjęcie paczki z Rubi, ale wyszło takie sobie, więc wstawiłam zwykłe. Nie chciałam, żeby się na mnie obraziła, że wrzucam do sieci jej niewyjściowe oblicze.
w sumie masz rację, takie istoty jak ona łatwo urazić tak nieszlachetnym gestem :D
A mi si podoba kuferek czadowy:)
Mi też :)
Też bardzo lubię oliwki! :D
Czy to znaczy, że możemy liczyć na recenzje? :>
Urocza ta skrzynka, swego czasu moja mama podobne rzeczy zbierała.
Niee, recenzji oliwek nie będzie. Nie miałabym ich gdzie podpiąć. Pod cukierki? Heh.
Za sam wygląd firma dostaje +1000000000 punktów :D Wow taką skrzyneczkę miałybyśmy jak później wykorzystać :D Cieszyłybyśmy się z niej jak małe dziewczynki. Gorzej z zawartością… Nienawidzimy oliwek :P
Zgadzam się wyglad Rewelacja :) Ja również uwielbiam takie skrzynki i kuferki – to wyglada jak skarb :D
Jakiś skarb tam na pewno włożę. Na przykład Rubi, jak mnie zezłości*.
* zanim zadzwonicie po Greenpeace, uprzedzam, że żartowałam.
No to wspaniały i jeden z najcenniejszych skarbów ;)
…………
Nikt z Kevina się nie śmieje :) Fajnie, że w domu macie swoje tradycje, jednak nie zapominajcie o tym co jest najważniejsze w Świętach (tego już nie musze wymieniać) :)
U nas najważniejsza w święta jest kłótnia rodzinna.
ale nie wiem w końcu czemu Ty? :D wyjaśniło się w liście? :)
paczka super, szczególnie opakowanie, bo oliwki to ja nie bardzo :)
PS jak zobaczyłam tytuł, myślałam, że będą znowu jakieś wspomnienia z wakacji czy coś :)
Nie wyjaśniło się, może odpowiedź przyjdzie we śnie (Aborygeni podpowiadają, że tak może być).
Fajny prezent :) Fantastycznie, że do Ciebie trafiły rzeczy, z których zrobisz pożytek. Faktycznie z oliwkami mogło być różnie :) Życzę zatem smacznego i pozdrawiam!
Będzie smacznie. Jak nie, zjem skrzynkę. Dzięki i pozdrawiam również!
Haha! Nie spodziewałam się, że dostaniesz oliwki :D Ale i tak bardzo Ci zazdroszczę, bo w zeszłym roku jadłam oliwki w Hiszpanii i to były najlepsze oliwki w moim życiu :)
Nikt się nie spodziewał, łącznie ze mną. Mam nadzieję, że moje oliweczki też będą smakowały Hiszpanią.
Nie znoszę oliwek, ale Tobie życzę żeby były smaczne :D Skrzynia super.
Może się przekonasz. Spróbuj sałatki greckiej, jak czoko.
Tak sobie myślę, że znaleźliby się degustatorzy oliwek. Ludzie, którzy potrafią w nich odnaleźć smaki gorzkości, słodyczy, pikantności. Zwrócić uwagę na coś, co prez zwykłego Kowalskiego, jest pomijane.
Nie wiem jak oliwki, Hiszpanom, siedzą w kulturze. Czy jest to symbol waleczności, zwycięstwa, jakiejś dumy (z) historii. Ale, tak na logikę, kurde. Coś musi być w nich wyjątkowego, skoro zapakowali skarby w kuferek. Ja rozumiem, marketing, reklama, srama itp. Tylko to się średnio kalkuluje. Nie wierzę by sklep low-endowy, chcąc wypromować produkt X, pokusił się o takie coś.
Jeśli nie blog, to Insta czeka na relację ;)
Igrzyska, gladiatorzy, gołe klaty oblane oliwką, gałązki oliwne dla zwycięzców i te sprawy. Może niekoniecznie w Hiszpanii, ale u południowych sąsiadów już tak.
Właśnie mi się przypomniało, że oliwki jadłam parę lat temu w zakupionych hurtowo biedronkowych sfornatini. To było coś! Takie oliwki mogłabym zrecenzować na blogu.
Obserwowałam na insta od pierwszego zdjęcia, z każdym kolejnym atmosferę podgrzewałaś maksymalnie. Wspaniały ten kufer <3
Znasz hiszpański czy posługujesz się translatorem w takich kontaktach ? :)
Ani tak, ani tak. Maila dostałam po polsku, bo od pośrednika. Orangeblue to ten sam rodzaj łącznika co Zblogowani.