Co prawda od sylwestrowej nocy minął już tydzień i wszyscy niemal zapomnieli, że kiedyś istniał jakiś rok 2016, ale wcale nie przeszkadza mi to opublikować dzisiejszego wpisu, a w nim najlepszych słodyczy z ostatnich dwunastu miesięcy. Niekoniecznie tych, które jadłam po raz pierwszy, i wcale nie tych, którym stawiłam czoła między pierwszym stycznia a trzydziestym pierwszym grudnia. Których zatem? Na liście pojawiły się produkty zrecenzowane w roku ubiegłym.
Początkowo planowałam wybrać po jednym produkcie z każdej kategorii recenzenckiej. Chwilę później, gdy zaczęłam przeglądać archiwum, uznałam, że trzy to także nie jest zła liczba. Ostatecznie jednak zdecydowałam się na wariant mieszany… lub bliżej nieokreślony. Jeśli w danej kategorii nie pojawiła się ani jedna rzecz, którą mogłabym i chciałabym wam polecić, nie robiłam tego na siłę. Jeśli było odwrotnie, a pyszności się skumulowały, zaprezentowałam wszystkie. A wpis musiałam podzielić…
Za pomysł na noworoczny ranking dziękuję Marcinowi.
Najlepsze batony i wafle 2016 roku
Pierwsza kategoria obejmuje produkty, które kocham – przede wszystkim batony, potem zaś wafle – nic więc dziwnego, że nie potrafiłam wybrać jednego, ani nawet trzech.
Prawda jest taka, że w roku 2016 batonów i wafli zjadłam dużo więcej, niż pojawiło się na blogu. Trochę powtarzałam, a sporo wciąż zalega na dysku i czeka na swoją kolej. Cóż, będą musiały uzbroić się w cierpliwość i spróbować sił w przyszłorocznej edycji najlepszych słodyczy.
Milk Chocolate & Nougat 36% to baton z belgijskiej czekolady, wypełniony nugatowym proszkiem nadającym mu cudownego smaku. Jest obłędnie mleczny, maksymalnie bagienkowy i słodki w stopniu idealnym. Występuje w rozmiarze w sam raz na raz. Na uwagę zasługuje również jego marka – Green Dream – która jest ekologiczną siostrą drugiej doskonałej marki – Balance – i stawia na produkcję fairtrade.
Milky Way French Vanilla and Caramel, czyli zagraniczny twór marki MARS. Byłabym szczerze zdziwiona, gdyby w niniejszym zestawieniu nie pojawił się ani jeden produkt amerykańskiego koncernu. Podejrzany jest jedynie fakt, że to nie mój ukochany unicornowy Snickers, ale cóż poradzić? Wypuszczona w roku 2016 limitka White okazała się po prostu słaba. Milky Way na szczęście był pyszny: bagienkowy, słodki, karmelowy i waniliowy. Mimo iż nieco sztuczny, to wciąż rewelacyjny.
Lewy Sierpowy to surowy baton z klasycznej serii produktów polskiej marki Zmiany Zmiany. Och tak, rok 2016 zdecydowanie upłynął mi pod znakiem (i smakiem) raw barów. Pierwszym, w którym naprawdę się zakochałam, był Kosmos. Drugim – i ten urzekł mnie o ułamek procenta bardziej – był właśnie Lewy Sierpowy, za co należy mu się miejsce w dzisiejszym rozdaniu wyróżnień.
Quest Bar Cinnamon Roll – absolutnie najlepszy wariant batona białkowego marki Quest Nutrition, jakiego miałam przyjemność próbować! Moja przygoda z tą serią zaczęła się – delikatnie mówiąc – nieciekawie. Na szczęście szybko przywykłam do oleistej soczystości i wysokiej słodzikowości, a kolejne warianty były coraz lepsze i lepsze. Cynamon wygrał wszystko.
Hello My Name Is Dark Chocolate Cookie zachwycił mnie unikatowością, przynajmniej jeśli chodzi o tę serię batonów Lindta. Ciemna czekolada? Nietypowo! Po rozczarowaniu sprowadzonym z Niemiec przez moją słodyczową dobrą wróżkę Anię wariantem Hello my name is Sweet Popcorn sądziłam już, że tylko rozpowszechnione w świecie smaki zasługują na uznanie. Okazało się, że nie. Ciemne ciasteczko to coś, do czego z przyjemnością wrócę, choćbym miała powiększyć moje niekończące się zbiory.
Snack marki Schar to kolejny produkt warty wyróżnienia. Wafel bezglutenowy, twardy, słodki do granic wytrzymałości, orzechowo-czekoladowy, oblepiający opuszki palców, usta, pół twarzy i sąsiada z mieszkania obok, a przy tym absolutnie obłędny. Co więcej, w paczce znajdują się aż trzy sztuki, więc szczęśliwego nabywcę czekają co najmniej trzy cudowne degustacje. Już mu zazdroszczę!
Lusette Czekoladowe są pierwszym zwykłym waflem, który pojawił się na dzisiejszej liście, a jednocześnie największym odkryciem roku 2016 wśród plebejskich słodyczy. Kiedy już sądziłam, że na polskim rynku nie ma żadnych dobrych wafli poza Grześkami, pojawiły się one – dzieci marki marki I.D.C. Polonia – i zachwyciły mnie smakiem oraz ponadprzeciętnie gęstą konsystencją kremu. A wszystko dzięki Szpilce i jej słodkiej przesyłce, za co dziękuję. Koniecznie musicie je chrupnąć.
Raw Energy Cocoa & Cocoa Beans, czyli kolejny wybitny raw bar, tym razem marki Bombus Natural Energy. Dostałam go w ramach współpracy z producentem, ale po dwóch cudownych degustacjach, podczas których czułam wyważoną słodycz, wytrawność kakao i esencję czerwonego wina, sama zakupiłam dwa kolejne. Co robię rzadko, bo powtarzanie słodyczy sztucznie wydłuża listę. O czymś to świadczy!
Baton Owocowo-czekoladowy z warszawskiej kawiarni Legal Cakes jest odkryciem ostatnich tygodni. Absolutny unicorn smaku, konsystencji, składu, wartości odżywczych i rozmiaru. Nie ma w nim niczego, co mogłabym lub chciałabym zmienić. A nie, przepraszam, producentowi nie udało się uniknąć uprzykrzających łupinek owsa. Poza nimi jednak ciasto stanowi ideał.
Najlepsze chrupacze 2016 roku
Tak naprawdę w tej kategorii nie ma nic, co szczególnie mnie zachwyciło, a tym bardziej oczarowało bez reszty. Na wzmiankę zasługują co najwyżej Monster Munch marki Lorenz, czyli znane z dzieciństwa i uwielbiane wówczas chrupki-duszki. Obecnie widzę w nich dużo wad, ale z racji sentymentu i przyjemnej słoności na pewno jeszcze parę razy je kupię.
Najlepsze ciastka 2016 roku
Ciastka to mój drugi – po batonach i waflach – ulubiony dział. Sądziłam, że będę musiała sporo się nagimnastykować, żeby wybrać tylko kilka produktów.
Nic bardziej mylnego. W roku 2016 przeważającą większość jedzonych przeze mnie ciastek stanowiły bezglutenowe twory marki Schar, w związku z czym uznałam, że nie będę wciągać na listę kilku rodzajów, a tym samym monopolizować ciastkowej kategorii najlepszych. Chętni mogą pogrzebać w archiwum i sami znaleźć wariant, który ich zainteresuje (herbatniki, markizy, ciastka amerykańskie).
Cantuccini al Cioccolato są włoskimi ciasteczkami typu cantucci, produkowanymi przez markę Antico Forno Vecchia Firenze. Dostałam je od taty, gdy wrócił z jednej ze swoich podróży, zapewne narciarskiej. Nie sądziłam, że posmakują mi tak bardzo, zwłaszcza że ich powierzchnia mieniła się od gigantycznych kryształków cukru, a w środku – zamiast moich ukochanych migdałów – występowały kawałki czekolady. Cóż, czasem warto się przełamać i dać zaskoczyć nowemu. Ciastka okazały się więcej niż rewelacyjne.
Hit o smaku orzechowym – stare i dobre markizy marki Bahlsen, klasyka sklepowej półki z ciastkami. Jadła je każda szanująca się i lubiąca chrupiące słodycze osoba. Ja też, ale dawno temu, kiedy jeszcze nie przepadałam za kremem orzechowym. Teraz – w wyniku chęci i potrzeby napisania recenzji – wróciłam do całej serii, z której to właśnie laskowy wariant zrobił na mnie największe wrażenie. Mniam!
Biscotti con Cioccolato? Dlaczego akurat one, skoro z asortymentu marki Schar miałam do wyboru milion innych, ciekawszych i oryginalnych ciastek? Nie mam pojęcia. Zwykłe herbatniki pokryte doskonałą smakowo ciemną czekoladą urzekły mnie do tego stopnia, że mogłabym je kupić sama, przymykając oko na cenę żółto-czerwonych bezglutenowych produktów. Serdecznie polecam, bo nie mogłabym inaczej.
Ooo,podoba mi sie takie podsumowanie :D Kilka z tych produktów to i moi ulubieńcy,np.Raw Energy Cocoa :D
Dobry wybór, jego mogłabym chrupać w nieskończoność :)
Duszko to moje ulubione chrupacze do wina:) ja w 2016 roku pokochałam Vivani białą z wanilią .
Wino i chrupki? Ciekawe połączenie.
Jak brakuje jakiegoś serka pleśniowego to i chrupki są fajne do przełamania smaku wina:)
Schrup swojego faceta.
Teraz trudno poleciał na szkolenie do stanów i korei na 6 tyg:(
Uuu, bieda.
Super pomysł z podsumowaniem! Pokazałaś świetne produkty, bardzo różnorodne i to jest super, z wieloma wyborami też się zgadzam ale i przypuszczam, że mogłabym zgadzać tyle, że niestety nie dane mi było też spróować. Żałuję najbardziej braku możliwości zakosztowania tego obłędnie wyglądającego Milky Waya i Quest bara, bo z batonów ogólnie, a nie tylko w związku z wpisem to chyba właśnie te dwa to moje największe ,,must have”. Na pewno zacheciłaś mnie do wydania fortuny na produkty Schara, ale czuję moim ciekawskim nosem, że są tego warte. Hity powinny znajdować się w każdym podsumowaniu czy to 2016, 2017 czy 2025 :D
Przecież możliwość masz ;> Candy Shop jest z Twojego miasta, a i sklepów dla kulturystów na pewno trochę się w okolicy znajdzie.
Spośród tych produktów, wśród moich ulubieńców znalazł się Lewy Sierpowy (a na pierwszym miejscu Aloha ;)) oraz Bombus – to jeśli chodzi o zdrowe słodycze. A jakbym miała wybrać niezdrowe batony, to chyba postawiłabym na zwykłego milky way’a oraz kinder bueno. Notkę z ulubieńcami roku 2016 (zbiorczą) dodam wieczorem na bloga – wczoraj zaczęłam przeglądać foldery i chyba też ją powinnam podzielić na części – sporo tego będzie :D
U mnie wyjdzie jeszcze na dwa razy, czyli cały styczeń z głowy :P
Tak bardzo „niemojo”. Quest cynamonowy? Aż prychnęłam. ;>
Tego Milky Waya aż się boję, dobrze, że to nie ja go jadłam i że nigdy do takiej sytuacji nie dojdzie (jak ja nienawidzę klasyka!).
Hity? Wiem, że by mi nie smakowały, a że kiedyś lubiłam i mam „taki trochę” sentyment, to do żadnych nie wrócę (trauma po Creme Brulee, którymi mnie mama częstowała), ale klikając w ten post spodziewałam się, że jakieś tu zobaczę.
Za to zgodzę się, że co jak co, ale czekoladowe Lusette niezaprzeczalnie tu pasuje.
Przez niego w sumie i wafelka Snack od Schar bym może i zjadła (ale nie żeby kupić). Lewy Sierpowy rzeczywiście dobry, ale u mnie by w takim rankingu miejsca nie znalazł.
Przypomniałaś mi o Raw Energy Cocoa & Cocoa Beans. A miałam go wczoraj w rękach! Nie wzięłam, bo w końcu uznałam, że pewnie… no właśnie: co? Sama nie wiem, głupia odłożyłam. Może przy następnej okazji (a może będzie zgodność jak w przypadku Lusette)?
Za klasycznym Milky Wayem też nie przepadam, ale ten przypomina Marsa (:
Od Hitów proszę się odkolegować, zwłaszcza od Creme Brulee!
Życzę Ci zatem zgodności co do Raw Energy (:
Marsa nie cierpię tak samo jak Milky Wayów. :P
A, no tak :(
Bardzo fajna lista :) Z łakoci w 2016 roku pokochałam między innymi batona Kosmos oraz Raw Protein Cocoa Beans :)
Hmm, czyli blisko, ale nie całkiem w dziesiątkę.
Lewy sierpowy u mnie w rankingu był niżej niż Kosmos i Aloha, ale najbardziej podbił serce mojej mamy. Baton od Legal Cakes jest moim ulubionym z dotychczas spróbowanych (znacznie lepszy niż osławione brownie!). Raw Energy mi tyłka nie porwał, znacznie lepszy był Raw Protein kakaowy, ale to kwestia gustu :D Quest Bara jadłam tylko jednego, ale przejrzę Twoje recenzje, a cynamonowy jest na mojej liście :)
Produktów Schaar nie jadłam, choć takie zwykłe herbatniki z czekoladą wyglądają bardzo zachęcająco :)
Czekam na dalsze hity ubiegłego roku :D
U mnie żaden proteinowy raw bar nie stanie wyżej niż wersja klasyczna, nie lubię proszkowatości.
Questa którego jadłaś? Jak Ci smakował?
Schara polecam, jak zresztą wszystko z listy :P
Jadłam Chocolate Brownie i był bardzo dobry – fajna konsystencja, określiłam ją mianem „chewy”, przyjemnie kakaowy, ze słoną nutą, która podkreślała słodki smak (słodzikowy, ale już się przyzwyczaiłam :D). I przede wszystkim nie miał chemicznego posmaku niczym mydło, jak to się zdarzało w niektórych batonach innych firm :)
Ach, bo Ty na zimno jadłaś?
W tym wszystkim przeraża mnie jedna sprawa. Hity cudowne? Ok, niech będzie. Ale unicorna pamiętam… jakbyś wstawiała wczoraj. Ten czas biegnie jak opętany.
PS Zauważyłaś ile frajdy (sądząc po wyróżnieniach) przyniosły Ci słodkości z fit-półek? Jeszcze trzy lata temu pewnie byś o tym nie pomyślała. Za kolejne 1000 dni będziesz rozkoszować się w 100% czekoladzie z kopyt szatana ;)
PPS Dzięki za różowe słówko!
Cicho! Nie mów nic o upływie czasu, gdy jesteśmy w wieku, w którym nie możemy już wydorośleć, tylko co najwyżej się zestarzeć!
PS Zauważyłam. Miło obserwować własną transformację :)
PPS ;*
U nas wygrywają zdecydowanie wafelki i batony od chrupaczy czy ciastek :D
U mnie też :)
Świetny pomysł na wpis :D, takie podsumowanko. Quest bar to zdecydowanie jedno z moich słodyczowych marzeń, tylko trochę odstrasza mnie fakt, że muszę je kupić przez internet (bo nigdzie indziej ich niestety nie widziałam :/). Tak poza tym hity to zdecydowany faworyt wśród ciastek. Pamiętam jak ze znajomymi kupowałam je na każde ognisko :)
Tego milky waya jestem ciekawa, pomimo, że za oryginałem jakoś specjalnie nie szaleję
Poszukaj na forach dla kulturystów informacji, czy w Twojej okolicy nie sprzedają Questów w jakiejś siłowni lub sklepie z odżywkami :)
Dużo frajdy dostarczyło mi czytanie dziś. Z niecierpliwością czekam na część drugą!
Zaczęłam się zastanawiać jakie były moje ulubione słodycze w poprzednim roku i powiem Ci, że to nie takie proste gdy nie może się przejrzeć wszystkiego co się jadło. W każdym razie, odkryłam, że większość rzeczy, które mogłabym wpisać na taką listę miało swój debiut przed 2016. To w sumie trochę smutne, bo wychodzi na to, że nie pojawiło się nic nowego co podbiło moje serce.
A z powyższych muszę spróbować Lusette, choć zapewne wybiorę mleczny.
Bez bloga też bym nie doszła, co było najlepsze. Ba, czasem nawet nie pamiętam, czy mi dana rzecz smakowała!
PS W kolejnym zestawieniu coś od Ciebie ]:->
uwielbiam podsumowanka, ale swej parszywej osoby nawet słowem nie spodziewałam się uraczyć w tej notce xD Och <3 Jak będę Ci robić paczuszkę następnym razem w tym roku, to obiecuję Ci, że wsadzę Ci pozostałe trzy smaki… Cappuccino jeszcze nigdzie nie spotkałam, ale jak spotkam to będzie nasz ;) Sama notka wiesz… w moim klimacie i przeczytałam ją pomimo braku czasu z 3 razy- to też również o czymś świadczy ;)
Kochana Szpilka ;*
Super podsumowanie! Cieszę się, że znalazło się tu miejsce na moje ukochane raw słodycze!
Musiało. Jestem nimi szczerze oczarowana :)