Zabawa w 10 pytań i odpowiedzi – edycja słodyczowa #ZabawySpołeczności

Dawno nie było na livingu zabaw. To błąd! Co prawda karnawał pożegnaliśmy 17 lutego, ale skoro recenzje bożonarodzeniowych słodyczy zdarzało mi się opublikować w połowie roku, czemu by nie zagiąć czasoprzestrzeni również w celu rozrywkowym? Zwłaszcza że bawić mamy się wszyscy. Tak, tak, wy również. Liczę, że uaktywnicie zwinne palce i tańcząc po klawiaturze, odpowiecie na dzisiejsze pytanka, na które oczywiście odpowiedziałam i ja. Ponieważ spotykamy się na blogu poświęconemu słodkim produktom spożywczym, tematyka krąży właśnie wokół nich.

PS I koniecznie dajcie znać, czy podobają wam się tego typu zabawy!

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

1: Jedzenie jakiego słodycza przenosi was do innego świata?

Początkowo zapisałam to pytanie jako: Co jest Słodyczem Waszego Życia?, wszelako owa forma nie odpowiada zamysłowi. Kiedy myślę o ulubionym słodyczu czy Słodyczu Życia, a potem zastanawiam się nad takim, który przenosi mnie do innego świata, do głowy przychodzą mi odmienne produkty.

Koniec końców właściwa odpowiedź na powyższe pytanie brzmi… Grand Dessert Grieß. Nie stanowi Słodycza Mojego Życia, bo jadam go rzadko. Za to bez wątpienia jest największym odkryciem z okresu blogowania. Kiedy go jem, nie istnieje nic innego niż on i ja. Przez wkrótce trzydziestoletnie życie nie trafiłam na produkt, który rozpuszczałby mnie w rzeczywistości tak jak on. Jedzenie go uważam za jedną z największych przyjemności dostępnych na co dzień.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

2: Gdyby jeden słodycz mógł nie mieć kalorii, co by to było?

Wybrałabym coś, co znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych słodyczy. Coś jednocześnie treściwego (pozwalającego się najeść) i złożonego z kilku elementów (w tym czekolady). Przed udzieleniem wiążącej odpowiedzi musiałabym wrócić do Snickersa, Jeżyków i Kardynałek. Wzięłabym też pod uwagę grubą mleczną czekoladę z całymi orzechami laskowymi bądź migdałami (np. z Lidla albo Aldiego; taką ważącą 200 g). Gdyby jednak dżin kazał mi podjąć decyzję tu i teraz, w ciemno postawiłabym na Snickersa. Pierwszy wieczór w nowej rzeczywistości świętowałabym, jedząc co najmniej dwadzieścia.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

3: Co jest najobrzydliwszym tworem słodyczowym, jaki jedliście?

Wbrew pozorom pytanie uważam za bardzo trudne. Z uwagi na prowadzenie bloga zapraszam do gardzieli różne rzeczy, w tym skończone paskudztwa. Żaden jednak nie sterroryzował mnie w takim stopniu, by po dziś dzień oblewał mnie zimny pot powodujący lekki smród spod lewej pachy.

Wiele słodyczy jest niedobrych przez niską jakość (np. twory Vobro). Część przez nie moje smaki (np. czekolady z zawartością kakao 100%). Powiedzmy, że na liście wyróżniają się dwa twory, które musiałam przestać jeść nie (tylko) z uwagi na paskudny smak, lecz przez rzeczywisty strach, iż zaaplikowałam do twarzy coś zepsutego i nienadającego się do spożycia. Chodzi o tajemniczą kulkę z Japonii i Wafle ryżowo-kukurydziane o smaku słonego karmelu marki Good Food.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

4: Gdybyście do końca życia mogli jeść tylko jeden konkretny słodycz, który by to był?

Myślicie, że postawię na ulubionego Snickersa albo Grand Dessert Grieß, jako że przenosi mnie do innego świata? Nic z tego! Podchodzę do sprawy realistycznie. Gdybym do końca życia mogła spożywać tylko jeden słodycz, w przypadku wyrazistego smaku po roku nie chciałabym nawet na niego patrzeć.

Co bym zatem wybrała? Albo porządne biszkopty, albo czyste herbatniki. Myślę o czymś w rodzaju Stokłosków polskiej marki Cukry Nyskie. Można jeść je na sucho, maczać w herbacie i kawie czy… okej, z niczym innym ich nie zestawię, bo przecież nie będę miała do dyspozycji budyni, lodów ani kremów. Tak czy owak, czyste ciastka wydają mi się niezłą opcją do zachowania na zawsze.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

5: Jaki słodycz jest powszechnie lubiany, ale wy go nie cierpicie?

Niewątpliwie jest takich mnóstwo. Jako pierwsze do głowy przyszły mi słodycze z Wawelu, Oreo, Raffaello, Lion i Kit Kat. Ale to złe typy. Żadnego z tych produktów nie darzę nienawiścią. Są mi raczej obojętne. Owszem, poszczególne warianty zasłużyły na 1 czy 2 chi, wszelako daleko im do rozpalenia ogniska hejtu. Chyba dobrymi typami są żelki i inne słodycze o smaku lukrecji wielbione w Skandynawii oraz chipsy z octem kochane przez Brytyjczyków. Dla mnie to twory niemalże niemożliwe do przełknięcia. Sądzę, iż po spożyciu paczki żelków anyżowych albo chipsów octowych zwymiotowałabym z obrzydzenia.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

6: Bez jakiego słodycza nie wyobrażacie sobie życia?

Nie mam konkretu, tylko ogólną kategorię. Są nią… jogurty. Może to dla was zaskakujące, ale chociaż prowadzę blog od przeszło sześciu lat i jem słodycze codziennie, wyobrażam sobie bez nich życie. Ba! gdyby nie living, prawdopodobnie nie jadłabym ich wcale. Ewentualnie raz na tydzień bądź rzadziej. Sprawiają mi radość, lecz degustacje traktuję jako obowiązek. W sumie to dość przykre.

Wróćmy do głównego wątku. A zatem jogurty (szeroko pojęte, bo również serki, puddingi itd.). Tylko one są produktami parasłodyczowymi, które jadam codziennie i dla siebie. Nie potrafiłabym zrezygnować z nich całkowicie, podczas gdy z każdego innego słodkiego tworu – bez problemu.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

7: Jakiego słodycza zawsze chcieliście spróbować, acz jeszcze nie mieliście okazji bądź nie zdecydowaliście się z innego powodu?

Pozwolę sobie podzielić odpowiedź na dwie części i odnieść się zarówno do jeszcze nie mieliście okazji, jak i do z innego powodu. Słodyczem pierwszej kategorii są Twinkies, czyli typowe skapcaniałe bułki o smaku chemii. Widziałam je w filmach i na zdjęciach. Nie miałam okazji wrzucić ich na ząb, wszak sprzedawane są głównie w sklepach z zagranicznymi słodyczami. Marzę o nich od dawna i bardzo. Natomiast słodyczami, za którymi podążam tęsknym wzorkiem, ale łączna liczba kalorii przekracza 1000 kcal (!) w przypadku preferowanej wypasionej sztuki, są rogal świętomarciński i cinnamon roll.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

8: Jaki słodycz bardzo lubiliście w dzieciństwie, a dziś nienawidzicie?

Ponownie: raczej nie ma słodyczy, których nienawidzę. (Chyba że o jakimś nie pamiętam; możecie mi przypomnieć). Głównym produktem, którego zjedzenia obecnie sobie nie wyobrażam, za to jako wyrośnięty embrion siedziałam jak na szpilkach, byle tylko trafił właśnie do mnie, jest… wielkanocny baranek z cukru. W każdym roku sytuacja wyglądała tak samo. Rodzina zasiadała do stołu i zaczynała jeść śniadanie, ja zaś wierciłam się, jakbym miała owsiki, żeby tylko nikt nie pochwycił macką baranka, wszak bez wątpienia każdy o nim marzył. Po śniadaniu, kiedy okazywało się, że zwierzak z cukru wędruje do mnie, siadałam w ustronnym miejscu i zjadałam całego naraz. Dżizas, brr.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

9: Jakiego słodycza w dzieciństwie nienawidziliście, a dziś bardzo lubicie?

Do głowy przychodzą mi dwa: chałwa i marcepan. Doskonale pamiętam mamę chodzącą po kuchni w swetrze i zajadającą gorzkie paskudztwo o dziwnej konsystencji. Nie mieściło mi się w głowie, jak można dobrowolnie ładować do gardła coś tak obleśnego. Nie jestem za to pewna, czym podpadł mi marcepan. Wątpię, że poziomem słodyczy, skoro należałam do jednoosobowego fanklubu baranków cukrowych. Wydaje mi się, iż konsystencją (dlaczego? nie wiem). Poza tym obrzydzał mnie widok taty jedzącego suszone daktyle. Wyobrażałam sobie, że to wielkie zaschnięte karaluchy.

***

Zabawa w pytania i odpowiedzi - blog Living On My Own luty 2020 rok

10: Jakiego słodycza nigdy nie chcecie spróbować?

Dziwne i nielubiane smaki to za mało, żebym wrzuciła dany słodycz do worka z etykietą nigdy. Nie lubię chili i imbiru – słodyczy z nimi nie chcę jeść, niemniej gdyby stały w tyle długiej listy składników w zacnym produkcie, nie wyeliminowałyby zakupu. Natomiast istnieje surowiec, który nawet w przypadku występowania na ostatnim miejscu w składzie absolutnie wykluczyłby polowanie.

Krew. Obrzydza mnie myśl o jej spożywaniu. (Chyba że to moja krew cieknąca z palca). Przez wiele lat kochałam kaszankę. Niestety pod koniec podstawówki ktoś mnie uświadomił, z czego powstaje. Nasz związek zakończył się momentalnie. Dziś mogłabym zjeść słodycze z suszonymi robakami, lukrecją czy octem. Przeżyłabym. Z krwią – nope.

***

Za pomysł na dzisiejszy wpis dziękuję Nette (;*). Co prawda nie zaproponowałaś mi go wprost, ale zapytałaś o pierwszy tekst opublikowany na blogu, jako że postanowiłaś zgłębić wszystkie (samobójcza krucjata!). Dzięki Tobie sama wróciłam do wczesnolivingowych publikacji i odkryłam, że – pomimo błędów i paskudnego formatowania – miały w sobie wiele lekkości i radości. Dziś piszę inaczej. Z jednej strony to normalne, bo człowiek się rozwija i zmienia. Z drugiej poczułam się jak stary grzyb, który stracił umiejętność czerpania radości z zabawy. Tak oto powstała niniejsza lista pytań żarełkowych.

Przypominam, żebyście napisali swoje odpowiedzi i dali znać, czy podobają wam się takie zabawy.

37 myśli na temat “Zabawa w 10 pytań i odpowiedzi – edycja słodyczowa #ZabawySpołeczności

  1. 1. U mnie to zdecydowanie Marsa <3 uwielbiam to uczucie zaklejania mordki, a jego smak… Ach! Nie dość, że pyszny, to jeszcze przypomina mi dzieciństwo *-*
    2. Ja bym chyba wybrała Nutellę, w końcu mogłabym zeżreć kanapki z grubaśną jej warstwą bez wyrzutów sumienia :p
    3. Tutaj bez wahania umieszczę jaglanke innej bajki z marchewką i pomarańczą xd
    4. Hmm to tu bym chyba postawiła na lody <3
    5. Pierwsze co mi przychodzi do głowy: Kinder country. Większość ludzi je kocha, a ja go nie znoszę :D
    6. Lody. Lody, lody lody <3
    7. Ja chciałam zawsze spróbować Tim Tamow ale ciężko je dorwać :(
    8. Tutaj chyba nie mam takiego słodycza, raczej wszystkie słodkości z dzieciństwa nadal mi smakują ^^
    9. Ponownie ciężko mi na to odpowiedzieć, bo żadnego z takich słodyczy nie pokochałam, ale… Uznajmy, że kiedyś nienawidziłam mięty z czekoladą, a teraz ją toleruje :D
    10. Hmm, słodyczy z krwią w sumie mogłabym spróbować. Bardziej odrzuca mnie wizja na przykład słodyczy z lukrecją :'D

    Pomysł na zabawę świetny! Czekam na więcej takich pytań <3

    1. 2. To też niezły wybór. Moooże wybrałabym Nutellę, gdyby zadano mi to pytanie w okresie okołogimnazjalnym.
      5. Nie lubię Kinder Country, ale daleko mu do rozpalenia we mnie ognia nienawiści czy odrazy. Ot, zwykły kiepski słodycz.
      7. Ja z kolei umarłabym za spróbowanie różnych wariantów smakowych Tim Tamów. Jadłam tylko dwa, a kocham te ciastka.

    2. 1. Przeraziłaś mnie! Aż mnie ciary przeszły.
      7. A ja Was zrozumieć z tymi Tim Tamami nie mogę… Znaczy… ja jadłam, ale nie tak, jak producent zaleca z tym, że zjedzenie ich, jak zaleca też mnie odpycha. Nie wyobrażam sobie tak maczać czegoś w czekoladzie w piciu, a wyssanie ciastka? Ble. I żałuję, że to ja dziada spróbowałam, a nie Wy, które bardziej byście sie z tego cieszyły pewnie.

  2. Pomysł na zabawę świetny. Zatem jedziemy!

    1. Ciastka z białą czekoladą z nieobecnego już w Polsce Marks&Spencer – nie ma lepszego słodycza.

    2. Rurki waniliowe z Biedry, bez dwóch zdań. Kocham je ale czuję się względnie zaspokojona po minimum połowie opakowania co daje jakieś milion kalorii. Och, chciałabym takiego dżina…

    3. Hm… nie wiem. Pamiętam że galaretki w cukrze były obrzydliwe ale nie wiem czy aż tak żeby je tu umieścić. Rozważam też Bombusa czy jak tam tez zdrowy twór się zwie.

    4. Kolejne trudne pytanie. Obecnie chyba wybrałbym Milka Cookie Snax bo łączą w sobie i ciastko i czekoladę czyli dwie rzeczy które lubię najbardziej.

    5. Wydaję mi się że lukrecja i czipsy octowe wcale nie są lubiane przez ogół. Ja stawiam tu ptasie mleczko – zupełnie nie rozumiem czemu ludziom to smakuje.

    6. Chyba wybiorę kategorię czekolada choć wcale nie jest obecnie moją ulubioną. Po prostu uważam że najlepiej zaspokaja chęć na słodycze.
    PS Wszystkie degustacje traktujesz jako obowiązek czy tylko te do recenzji? Właśnie dlatego nigdy nie chciałam mieć bloga słodyczowego…

    7. Wiesz, że rogala też nigdy nie jadłam? Za to Cinnamon Roll to niebo. Trust me, są warte tych kalorii. W tej kategorii wybieram Kit Kata z kremem Lotus. Gdyby był dostępny na jakiejś polskiej stronie brałabym bez zastanowienia nawet gdyby kosztował 15 zeta za sztukę.

    8. Nie jest tak że go nienawidzę, ale zdecydowanie już mi nie smakuje 3Bit , którego w dzieciństwie jadłam nałogowo (jeszcze za czasów gdy zwał się trio).

    9. W moim dzieciństwie nie było żadnego słodycza, który by mi nie smakował. Jedne bardziej, inne mniej ale jadłam wszystko bez marudzenia.

    10. Jako że nic nie przychodzi mi do głowy zadam własne pytanie bo uważam że to skandal że go tu nie ma ;)

    Za jakimi nieobecnymi już na rynku słodyczami najbardziej tęsknicie?
    U mnie jest to Milky Way Minute w niebieskim papierku – niebo…

    1. 1. Pamiętam je! A raczej Twój zachwyt nimi i smutek, kiedy zostały wycofane.
      3. Tylko nie raw bary Bombusa… :P
      6. Okrutnie rzadko miewam degustacje inne niż blogowe. Wtedy nie są obowiązkiem, ale też nie uważam ich za wyjątkowe. Równie dobrze mogłabym jeść same wafle ryżowe, kukurydziane etc., jakieś owoce, warzywa, takie rzeczy.
      8. Pamiętam nazwę Trio. W tamtym czasie kupowałam go najczęściej.
      11. Za Snickersem Cruncherem!!! Także za Marsem Delight. Ach, jeszcze za kulkami Lila Stars Milki, lecz tylko wersją z orzechem. I Magnumem Black Espresso.

  3. No żesz! Ty jednorożcu zaślepiony brokatem, który wdepnął w tęczowe bagienko na jej końcu, a potem dźgnął się rogiem w pudroworóżową podkowę w szare gwiazdki! Mnie zabawę odebrałaś, bo zabierałam się na napisanie Ci komentarza pod Ogłoszeniami z poprzedniej niedzieli i chciałam zaproponować tego typu zabawy. :O A teraz się boję, że mi czytasz w myślach albo że nie wiem… jesteś jakimś hakerem myśli. Wkurw oczywiście żartobliwy, bo szczerze to cieszę się, że w takim razie pomysł by Ci się spodobał, skoro wpadłaś na niego… inaczej. ;P

    1: Jedzenie jakiego słodycza przenosi was do innego świata?
    I tu jest mały problem… mam wybrać jedną czekoladę-tabliczkę czy może być odpowiedź ogólnie „czekolada”? Były takie, które swoją przepysznością wprawiły mnie w zachwyt, że jak tylko o nich pomyślę, przenoszę się do innego świata, ale do niektórych nie mam możliwości powrotu, jadłam je np. raz przez (nie)dostępność. Myślę, że w moim przypadku „czekolada” jest lepszą odpowiedzią, bo każda tabliczka to… podróż do innego świata?

    2: Gdyby jeden słodycz mógł nie mieć kalorii, co by to było?
    Czekolada, aczkolwiek to, że mają kalorie nie przeszkadza mi, a nawet… czasem jest dość pomocne. To znaczy, gdyby nie miała kalorii, i tak nie jadłabym jej np. kilogram dziennie. A to, że ma, czasem pomaga mi w oszacowaniu, ile może mieć tłuszczu czy coś.

    3: Co jest najobrzydliwszym tworem słodyczowym, jaki jedliście?
    Spadł mi kamień z serca, że podałaś dwa produkty, bo z jednym miałabym problem. Przede wszystkim lewiatanowy odpowiednik 7Daysa, którego jadłam lata temu, ale mam traumę. Możliwe jednak, że przez lata się tylko nakręcam, a w istocie aż tak podły nie jest. Z bloga paskudy to przede wszystkim czekoladowe Jaffa Cakes Milki, mousse Amaretto z Lidla po zmianach (śmieszna sprawa, bo pierwsza edycja miała 10/10 – przy powrocie do zmienionego „fajną” niespodziankę miałam) i deser Auchan Profiteroles Bigne Farciti.
    Gdybym miała podać słodycz-twór jako nie konkret, byłyby to makaroniki.

    4: Gdybyście do końca życia mogli jeść tylko jeden konkretny słodycz, który by to był?
    Nie myślałam, że wybierzesz deser Ehrmanna czy coś, bo jednak… i mnie smakował, bo trafił na czas, w którym jadałam takie desery ze smakiem w miarę, ale właśnie – jest na tyle specyficzny, że mógłby męczyć, gdyby sięgnąć po niego nie wtedy, kiedy trzeba.
    Podałaś za przykład herbatniki, ja mogłabym czekoladę, ale jest mały problem, bo… herbatniki są prostsze od czekolady. Zobacz, że dla mnie każda smakuje inaczej, więc odpowiem tak: czekolada, ale jak muszę wskazać konkretną, to coś z Domori IL Blend 70 %, Duffy’s Guatemala Sweet River 80 %, Original Beans Arhuaco Businchari 82 %, bo są dość bezpieczne – głębokie, pyszne, a bez szaleństw. Też podchodzę realistycznie, bo np. na kwaśny nabiałowo-cytrusowy Madagaskar nie zawsze mam ochotę. Mimo że go kocham.

    5: Jaki słodycz jest powszechnie lubiany, ale wy go nie cierpicie?
    Rozbawiłaś mnie chipsami z octem. :D To jeden z naprawdę nielicznych wariantów chipsów, który kiedyś przeszedł mi przez gardło. To chyba dlatego, że aż tak ziemniaka nie było czuć, a przynajmniej przez ocet i sól, dziwność nie zwracałam aż tak na niego uwagi; na tłustość też, bo lepkość wydawała się bardziej… octowo-solna? Teraz jednak chyba bym się nie odważyła… a może?
    Znów typ mogę? W takim razie pianki, kremy marshmallow i mleczka.
    A jeden produkt-słodycz to Gratka truskawkowa. Nawet nie kojarzę, czy jadłam (chyba właśnie nie), ale smród, konsystencja wystarczą, by brało mnie na wymioty gdy tylko o tym pomyślę.

    6: Bez jakiego słodycza nie wyobrażacie sobie życia?
    Czekolady.
    Jogurtów nie mam w kategorii „słodycze”, bo słodzonych nie jadam i dla mnie serki czy desery to inna kategoria (też obecnie ich nie jadam, ale nigdy nie nazwałabym deseru mlecznego jogurtem). Prawie zawsze czyste, więc u mnie to nie słodycze. A słodzone mogłyby dla mnie nie istnieć.

    7: Jakiego słodycza zawsze chcieliście spróbować, acz jeszcze nie mieliście okazji bądź nie zdecydowaliście się z innego powodu?
    Nie ma takich. Chyba że jakieś konkretne czekolady nie do zdobycia lub limitowane, które już zniknęły, ale… to nic, bez czego umieram na myśl, że nie mogę ich mieć.
    „Natomiast słodyczami, za którymi podążam tęsknym wzorkiem, ale łączna liczba kalorii przekracza 1000 kcal (!) w przypadku preferowanej wypasionej sztuki” – zupełnie nie rozumiem. Gdyby mnie coś takiego aż tak bardzo ciekawiło, po prostu zjadłabym pół. Oba wspomniane twory jadłam. Rogale świętomarcińskie okazały się według mnie… niesmaczne. Mało że rogale (nie lubię), to odkryłam przy nich, że nie przepadam za białym makiem – wg mnie nijaki. Czarny wygrywa. Cinnamon roll nie zawsze przekraczają 1000 kcal. Jadłam, jedna jednorazowo mi smakowała jako ciekawostka, ale wiedziałam, że nigdy więcej nie będę chciała jej zjeść, bo za bardzo to nie w moim typie (gdy element „ciekawostka” opada, zostaje dziwaczna boła mordująca cukrem z niezłymi motywami), próbowałam ze Starbucksa – znacznie mniej kalorii, znacznie mniej ciekawostkowości, zjadliwe na tamte czasy, w których to jadłam, ale zupełnie niewarte spojrzenia.

    8: Jaki słodycz bardzo lubiliście w dzieciństwie, a dziś nienawidzicie?
    Wielkanocny baranek z cukru? Nigdy nie widziałam, by ktoś takiego jadł (był u dziadków na wsi na stole, ale… chyba latami jeden i ten sam), u mnie nie bywały, bo nie obchodziliśmy tak Wielkanocy. Wybacz, ryję z Twojej opowieści. :D Nie ma czegoś, co nienawidzę, a lubiłam w dzieciństwie. Zdarzało mi się jadać 7Daysy, a dziś ich nienawidzę, ale wtedy też ich nie lubiłam. Ale… mogą być? Albo… jadałam faworki, ale też – bo się sporo rzeczy jadało, ale nie to, bym szczególnie je lubiła. Mogą być takie odpowiedzi?

    9: Jakiego słodycza w dzieciństwie nienawidziliście, a dziś bardzo lubicie?
    Znów mnie rozbawiłaś! Tak, daktylo-karaluchami. Wiesz, że jako dziecko zastanawiałam się, jakby to było zjeść owada? Słyszałam opowieści Mamy o kolesiu, który zjadł dżdżownicę za 5 zł przez nią (nie wierzyła, że to zrobi) i myślałam, że ja chyba bym nie mogła. Ale… nie myślałam o tym ze wstrętem, haha.
    Nie ma takiego… To znaczy np. jako dziecko nienawidziłam truskawkowych słodyczy, obecnie zaś nie mogę powiedzieć, bym je „bardzo lubiła”. Dobre czekolady truskawkowe mogą mnie zachwycić, złe zaś być ohydnymi.

    10: Jakiego słodycza nigdy nie chcecie spróbować?
    Krew? Od razu przypomniał mi się Zotter z krwią (normalny), a potem Zotter CHOCOshot Vampirikum – to jest na blogu i teraz sama myśl o tym, że to spróbowałam przyprawia mnie o mdłości. Nie jednak przez krew, a przez ogół. Zupełnie nie rozumiem tego z kaszanką. Zrozumiałabym, byś teraz nabrała do niej przez to takiej niechęci (bo wiem, że odstawiasz mięso).
    Tylko że… krew to nie słodycz, a składnik. Ze składnikiem eliminującym spróbowanie z kolei u mnie trudniej. Trzymajmy się oczywiście tych realistycznych, bo np. uwierzę, że ktoś by wymyślił czekoladę z gównem czy cyjankiem, ale gdy pytasz, czego nigdy nie chcę spróbować i mam wybrać coś realnego to najprawdziwszej bezy i kokosanek.

    Jak już pisałam, takie coś bardzo, bardzo mi się podoba. Tylko obserwowałabym, jak ludzie będą odpowiadać (czy długo jak ja, czy krótko np. pojedynczymi słowami) i wtedy dostosowała (pod swoją wygodę) ilość pytań. Żeby Ci do głowy nie przyszło np. 10 się chwycić i potem się męczyć czytaniem / odpisywaniem (wiem, że potrafię być męcząca). Zabawa ma być zabawą przede wszystkim dla Ciebie! Żeby to Ci nie umknęło. :D
    Myślę, że z takimi zabawami można by też pójść w nieco kontrowersyjniejszym kierunku albo… edukacyjnym? Albo mogłabyś nam zrobić… test wiedzy o sobie? O słodyczach? Oczywiście by się znaleźli tacy, co by nie podeszli do tego szczerze, ale co kogo tacy?
    I zobacz, jak mnie zmotywowało to do szybkiego napisania komentarza – haha. Z poprzednim tyle zwlekałam i mam! :P

    1. 1. W całości rozumiem. Trudno wybrać pomiędzy Roshenem, Heidi, Schogettenem i Wawelem :D
      3. Makaroniki jadłam raz. Były maksymalnie wstrętne. Winy jednak upatruję w konkretnym produkcie, nie ciastkach ogółem.
      7. Jedzenie połowy czegoś pysznego jest jak przerwanie seksu albo przejażdżki roller coasterem w połowie. To ja już wolę nie podejmować się żadnej z tych czynności wcale.
      10. Mam w pamięci tego Twojego krwawego shota, masakra.

      Dobry pomysł z testowaniem liczby pytań, dziękuję :) Test wiedzy o słodyczach jest super. Testu wiedzy o sobie raczej się krępuję. Nie chcę, aby ktokolwiek pomyślał, że uważam się za tak ważną, iż spodziewam się, że ludzie uczą się informacji o mnie.

      1. Dobra, tak długo zwlekałam z odpowiedzią i tu nie zaglądałam, bo chciałam zebrać też odpowiedzi Mamy. :P Co prawda stawiała mały opór, twierdząc, że takie pytania / ankiety dla niej są trochę bez sensu, ale… ale śmiała się, a nie złościła przy wyszukiwaniu odpowiedzi.
        Od Mamy:
        „1. Nie mam czegoś takiego.
        2. Mnie kalorie w słodyczach nie przeszkadzają.
        3. Dużo tych obrzydliwych było… Skąd ja mam pamiętać, który był najobrzydliwszy?
        4. Zdecydowanie babki-ciasta! Nie muszę wybierać, czy waniliowe, czy cytrynowe? Żadnej konkretnej nie podam, bo babka babce nierówna, ale one na pewno. Można je i same, i z mlekiem jeść, różne są, więc się nie nudzą.
        5. Pop Tartsy, coś okropnego.
        6. U mnie to za bardzo zmienne. Latem nie wyobrażam sobie życia bez lodów.
        7. Najprawdziwsze tiramisu, ale to chyba już mi ono przeszło. Nie, chyba spróbowałam już w życiu wszystko, co chciałam. A jak coś mi się zamarzy, to po prostu próbuję.
        8. Mieszanka Wedlowska – była pyszna, obecnie nie da się jeść.
        9. Nienawidziłam budyniu, aż odruch wymiotny miałam, ale w moich czasach wtedy to były takie zupełnie inne niż teraz… Teraz z torebek, gotowanych nie jem, ale te kupne z kubeczków dobre są. Każdy dobry budyń teraz pewnie by mi smakował.
        10. Bułeczki mleczne stracciatella? Czekolady z mięsem?”

        A teraz moja odpowiedź na odpowiedź.
        1. W całości rozumiem. Trudno wybrać pomiędzy Roshenem, Heidi, Schogettenem i Wawelem :D
        3. No, ja to spróbowałam w bardzo dobrej cukierni warszawskiej, takiej ekskluzywnej, że aż źle się tam czułam – zwalam na produkt. Acz, nawet jak na złe coś trafię, to to, że produkt jest zły, to jedno, ale czy mój / nie mój, wydaje mi się, że w wielu przypadkach potrafię rozsądzić (jak np. flapjacki).
        7. „Jedzenie połowy czegoś pysznego jest jak przerwanie seksu albo przejażdżki roller coasterem w połowie.” Cóż, ja nie widzę problemu w np. podzieleniu czegoś na pół. Np. czekolady 200 g mam na dwa razy. Jakbym jadła ciasta to też kawałek, jaki bym chciała, odkroiłabym sobie i tyle. Rogala świętomarcińskiego ilościowo bym nie zmogła, bo by mnie przytkał. Mama je co roku jada i przekraja na pół, by mieć na dwa dni. To nie jest „przerywanie w połowie”, a po prostu podzielenie, jak łatwiej podzielne słodycze.

        „że ludzie uczą się informacji o mnie” – czytając Twojego bloga i chcieć czytać sens, to co piszesz, a nie puste słowa, chyba powinni. Chodzi o to, że bez znajomości czyjegoś gustu, czytanie recenzji słodyczy traci fajność. :P A może to ja jestem freakiem na Twoim punkcie zakręconym, hue hue. xD

        1. „Latem nie wyobrażam sobie życia bez lodów.” – to samo powiedziałaby moja mama. Zresztą co roku mówi. Dlaczego w dziesiątce są bułeczki mleczne stracciatella? ;o

          1. Chyba skasowałaś swój komentarz, a zostawiłaś mój ;>
          „8.” Hmm, w takim kontekście może nie „powinni”, ale na dobre by im to wyszło. Moje oceny trzeba każdorazowo przesiać przez sito upodobań. Zresztą z każdą recenzją tak jest. A jeśli nie jest, tekst nie stanowi recenzji, tylko relację, opis, coś tam.

          1. Od lat lubi bułeczki mleczne / maślane i nigdy nie lubiła słodyczy stracciatella. Uważa, że produkcja takich bułeczek („pchanie blaszek w nie”) to zbrodnia.

            Co do odpowiedzi i 1 – faktycznie, bo sobie przekleiłam, by poodpowiadać i nic nie umknęło, nieważne. Miało być:
            1. Taak, one zabierają mnie w świat Dantego, Silent Hill i wszelkie światy podziemne rodem z mitologii… wszystkich. Zmiksowanych.
            8. No tak. Grunt to wszystko czytać krytycznie. Recenzja to subiektywna forma wypowiedzi. W sumie… język jakim się posługujemy też oddaje nasz sposób myślenia o świecie (dlatego nie przepadam za np. „profesjonalnymi recenzjami krytyków filmowych” – nie czytam ich, bo kieeedyś mnie parę wkurzyło). Chodziło mi właśnie też o to, by pokazać ludziom, że trzeba rozgraniczyć, że jest Twój gust, jest produkt i nie piszesz żadnej Prawdy Obiektywnej I Jedynej. Poza tym… ej, na Livingu Ty jesteś najważniejsza, więc nie wyszłabyś na próżną czy coś. Ty tu jesteś numerem jeden. <3
            Twoich ocen nie trzeba przez żadne sito upodobań przepychać. Zwłaszcza tej o śliweczkach. Tę ocenę przez maszynkę do mięsa. Po prostu NIE ZNASZ SIE, BO CIOCIA LUBI.
            Musiałam.

  4. Kochana ja tak jak ty mogła bym wybrać jedne słodycze na całe życie ciasteczka kruche jest ich całe mnóstwo do wyboru :). Chałwę uwielbiam od zawsze a marcepana polubiłam ok 12 lat temu wcześniej nie trawiłam tego. Baranek cukrowy nigdy mi nie przeszedł przez gardło nie lubię kuru a tym to mi się kojarzy .

  5. Nie lubię lukru miało być:) a znienawidzone słodycze to galaretki w cukrze i cukierki galaretki w czekoladzie oraz lukrecja . Jogurty kiedyś jadłam w dużych ilościach teraz jedynie jem naturalne i serki bieluchy .

    1. Nigdy nie byłam fanką galaretek w czekoladzie, ale nie mogę powiedzieć, że ich nie lubiłam czy nie lubię. Są mi zupełnie obojętne. Za to lukrecja jest moim wrogiem od zawsze.

  6. Hej😁
    Świetna zabawa 😁
    U mnie będzie tak :
    1. baklava
    2. chałwa
    3. taki baton z paczki z Mikołajami czekoladowymi z tego roku, baton był w ciemnej polewie, w środku chyba zmielone wszystko plus cukier… Był tak paskudny, że w szoku zjadłam cały… Nie pamiętam firmy
    4. galaretkę, różne smaki
    5. cokolwiek Milki
    6. bez świątecznych mikołajów z czekolady
    7. owadów w czekoladzIe np mrówek
    8. gumy kulki do żucia, ogólnie gumy do żucia w sumie
    9. różne kawowe słodycze, np czekolada z nadzieniem kawowym

    1. 1. Miałaś okazję jeść oryginalną baklavę? Czy piszesz na podstawie degustacji baklavy z Lidla, Biedronki i podobnych tworów z tygodni tematycznych? Pytam, bo ostatnio rozmawiałam na jej temat z Turkiem mieszkającym w Polsce i mówił, że produkty sprzedawane u nas nawet w połowie nie przypominają oryginału. Chciał mi dać na spróbowanie, ale jestem głupia i odmówiłam. Następnym razem wezmę.
      2. Chętnie zjadłabym wiadro chałwy na raz bez myślenia o kaloriach. To byłaby cudna, sssłodka śmierć <3
      6. Ciekawy wybór :D
      7. Tutaj też ciekawie.

      1. Tak, tak oryginalna w Turcji!! Oraz w Grecji. Podczas pierwszego pobytu w Turcji smakowała mi, ale zakochałam się podczas drugiego pobytu, po roku… W Grecji też zajadam… Zawsze proszę znajomych, jeżeli ktoś ma któryś z tych krajów w planach wyjazdowych – o przywiezienie mi. Tak teraz myślę, że ani razu jeszcze nie miałam baklavy z Lidla itp… Nawet nie wiedziałam że mają w ofercie . hm trochę się boję, ale spróbuję!
        Te Mikołaje to tak baaardzo z sentymentu, bardzo kojarzę je z dzieciństwem, szczęściem i beztroską… Do dzisiaj otrzymuję od całej rodziny, :) i wracają wspomnienia…

        1. Przepraszam nie odpowiedziałam na 10, ale nie istnieje coś takiego. Wszystkiego bym spróbowała. Tak myślę… Chyba, że ktoś jakieś wyzwanie dla mnie by miał? Zobaczymy, czy podołam…

      2. Ja w Niemczech w restauracji jadłam oryginalną baklave i taką z lidla jedna i druga dla mnie za słodka i za tłusta oj aż niedobrze się robi od tego tłuszczu .

        1. Ja jadłam bodajże raz. Kupiłam w Biedrze, przy czym była niebiedrowej marki. Smakowała mi, choć tłustość faktycznie prezentuje się ponadprzeciętnie :P

  7. 1. Valio karmelowe, dzień bez niego jest dniem straconym :D
    2. Lody. Najlepiej jakieś rzemieślnicze z ulubionej lodziarni. Palone masło, słony migdał i solony karmel to takie smaki, które mogłabym wyjadać prosto z tych kubłów z których nabierane są na wafelki.
    3. Chyba wszystkie pralinki z alkoholem takim płynnym, który leje się po palcach. FUJ za smak i jeszcze większe za formę, bo nienawidzę jedzenia ,,problematycznego” wiesz o co mi chodzi. Jak coś się kruszy, rozpływa, jest zbyt wodniste, albo połamane.
    4. Uuuu ciężko. Na pewno jakieś ciastka. Jednak kocham każde, no dobra większość. Jednak wiadomo, mój faworyt to american cookies, mc ennedy z lidla. No i na wage :D
    5. Ptasie mleczko, nie rozumiem fenomenu. Pawełki, ale pewnie dlatego, że nie lubie alkoholowych słodyczy.
    6. Jogurty piona. Nie wyobrażam sobie dnia bez czegokolwiek możliwego do jedzenia łyżeczką. NOŁ ŁEJ. Nie ważne czy to święta, wakacje czy wyemigrowałabym na biegun północny.
    7. Chciałabym spróbować jakąś ekskluzywną czekoladę, taką z ogromną zawartością kakao z najwyżej półki z jakimś totalnie nietypowym albo też po prostu egzotycznym? dodatkiem.
    8. Może nie tyle nienawidzę, ale bardzo rozczarował mnie powrót gwiazdek z milky way, które wydawały się jednym z moich słodyczy top dzieciństwa, a po latach okazało się takie… nudne i po prostu okej.
    9. Przypuszczam, ale to tylko przypuszczenia, bo nie mam zielonego pojęcia, że jako dziecko nie przepadałam za słodyczami o smaku kawy, cappucino itd, a teraz takie słodycze kocham absolutnie.
    10. Pewnie coś obrzydliwego z robakami, krwią albo innymi cieczami wątpliwej treści.

    Uwielbiam takie wpisy i pogadanki, bo lubię sobie robić w głowie takie rankingi, dzielić się nimi no i też super czyta się komentarze innych kiedy czasem kiwam głową ze zrozumieniem, a czasem mam takie łotafak jak można tego nie lubić? :D
    Więcej takich!!!

    1. 7. Ja też. Chciałabym raz zjeść czekoladę za tysiąc pięćset sto dziewięćset złotych i zweryfikować, czym się ludzie podniecają. To tamo dotyczy wina.
      8. Mnie również rozczarował powrót do gwiazdek. Spodziewałam się, że będą inne niż zwykła mleczna czekolada, a tu dópka.

      <3

  8. Dzisiejszy post to, mówiąc Twoim językiem, prawdziwy sztos!
    [Nienawidzę tego słowa, ale zbyt Cię lubię, by w tym kontekście go nie użyć.]
    1. Jaki słodycz przenosi mnie do innego świata? Absolutnie nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy! Każde jedzenie może mnie przenieść do innego świata, wszystko zależy u mnie od sytuacji – ten sam produkt jedzony w zatłoczonym pociągu, a w ciszy i samotności, będzie zupełnie inaczej odebrany.
    Nie jadłam nigdy tego Grand Desserta, ale po moim jedynym wariancie, który wylądował w koszu, co prawie nigdy się u mnie z jedzeneim nie zdarza, postanowiłam sobie już po nie nie sięgać. Więcej dla Ciebie. :)
    2. Gdyby jeden słodycz mógł nie mieć kalorii, co by to było?
    NIedawnego bardzo mroźnego wiecozru wróciłam wygłodniała do mieszkania około 23:00. zjadłam jakiś niedobry suszek i równie niedobrą kanapkę z rybą, i nie wiedziałam co dalej mam począć. Od pierwszego niucha ryby i suszka myśli moje krążyły jednak wokół czekolady Milka Bubbly, którą miałam głęboko w szafce. Z drżeniem ręki, stwierdziłam, że trochę hedonizmu w moim życiu mi się należy po tak niedobrej kolacji; tej nocy po raz pierwszy odkąd pamiętam zjadłam całą tabliczkę czekolady na raz; jedyne czego żałuję, to nieszczególnie ciekawy wariant smakowy. Jaka z dużych Milek nadziewanych jest najsmaczniejsza? Popieram dodatek orzechów, szczególnie laskowych! Inną opcją byłby 7Days, ale muszę najpierw je sobie przypomnieć. :) Albo może raw bary Alesto? Wybór byłby trudny…
    Snickersy też kocham, ale drapanie w gardle od cukru sprawia, że nie miałabym codziennie na niego ochoty.
    3. Najobrzydliwszy słodycz; miałam nieszczęście trafić na wiele po prostu niesmacznych rzeczy, ale nie jadłam jeszcze słodycza, który szczerze by mnie obrzydził; nie ryzykuję rzeczami, które nie wyglądają i nie pachną dla mnie apetycznie, w odróżnieniu od Ciebie. :) Aczkolwiek owsianki Coś na Ząb Kupca dały mi w kość.
    4. Cóż za słodycz bym wybrała, gdybym miała go jeść do końca życia? Powiedziałabym, że proteinowy pudding Ehrmanna, ale tylko jeśli ktoś by mi za niego płacił. :P Myślę, że wybrałabym jakąś dobrą, w miarę przystępną cenowo czekoladę w granicach 70-90%.
    5. Słodycz powszechnie lubiany, którego nie cierpię? Powiedziałabym, że Grand Dessert, ale zjadłam tylko połowę nienajlepszego wariantu, więc ciężko mi powiedzieć, czy to obiektywne stwierdzenie. :P Nie lubię chipsów, jeśli słone chrupacze zaliczysz do słodyczy. Ryże na mleku mnie brzydzą z powodu formy podania, ale na ich temat nie mam prawa się wypowiadać, bo żadnego nawet nie wąchałam, a co dopiero spróbować. :D Podobnie z pitnymi Mullerami, rzekom cukru podziękuję. Co zaś do Twoich typów; chyba nigdy nie miałam świadomego kontaktu ani z lukrecją, ani z chipsami z octem, aczkolwiek odnośnie chipsów, tych twardych i cienkich typu Lays bardzo nie lubię; wzdrygam się na samą myśl o tym, jak mogą kaleczyć gardło (podobnie mam z podpłomykami o ostrych krawędziach).
    Ach, no i nienawidzę od zawsze bitej śmietany!
    6. Podobnie jak Ty, nie wyobrażam sobie jak na razie życia bez jogurtów, aczkolwiek rzadko jem inne niż naturalne. Też nie miałabym problemu z życiem bez innych słodyczy, ale zdziwiłaś mnie tym, że jesz je praktycznie tylko pod recenzje; wolisz smakowo ,,normalne” jedzenie czy to bardziej dla Ciebie kwestia dbania o zdrowie? Ja słodycze jem raczej w niewielkiej ilości, bo zastępując nimi inne produkty, kończę głodna i tylko z większą na nie ochotą, a waga ma dla mnie ogromne znaczenie, bym czuła się dobrze ze swoim wyglądem.
    7. Bardzo chcę spróbować drogich, luksusowych czekolad, i niedługo, mam nadzieję, moje marzenie się spełni! ^_^ Rogala i cinnamon roll nigdy nie jadłam, ale nie ciekawią mnie jakoś wyjątkowo. :) Od paru lat chcę przetestować wszystkie drożdżówki ze sklepu w mojej małej mieścinie, ale ciężko mi się do tego zabrać. :P Podobnie z 7Daysami.
    8. Mała ja uwielbiała bardzo dużo słodyczy, których duża, świadoma ja nigdy nie jadła. Jak na razie nic mi nie przychodzi do głowy niestety. :P Są jednak rzeczy kiedyś lubiane, które teraz uznałabym po prostu za niewarte kalorii.
    9. Znienawidzony słodycz dzieciństwa? Niestety, nie darzyłam go tak wielką nienawiścią, by go zapamiętać. :'( Choć nie przepadałam za czekoladą gorzką oraz masłem orzechowym, które nauczyłam się lubić (czasem aż za bardzo…). Nie lubiłam też galaretki ani pianek, a teraz mi smakują. Co do chałwy i marcepanu, kocham je od zawsze, szczególnie marcepan! ^_^
    10. Nigdy, przenigdy nie spróbuję takich cukrowych gałek ocznych, bałam się tego w dziecińśtwie straszliwie. Również wszelkie żelki w kształcie robactwa itp, a tym bardziej cokolwiek z robactwem/związane z robactwem. Nic z boczkiem/bekonem, sam zapach tego mnie brzydzi. Krew już mniej, ale nie palę się do czegoś takiego. A odnośnie kaszanki, wciąż lubisz podroby?
    Mam nadzieję, że takich zabaw będzie więcej – czytanie Twoich odpowiedzi to czysta przyjemność, dopieszczana komentarzami innych i samodzielnym odpowiadaniem. ^_^
    *Aż mi głupio, ile tego wyszło, przepraszam, za ciekawe pytania zadajesz!

    1. Miło mi <3

      2. Która z dużych nadziewanych Milek jest najsmaczniejsza? Hmm, nie jestem na bieżąco. W sklepie postawiłabym na sernikową albo z herbatnikiem.
      4. "Ale tylko jeśli ktoś by mi za niego płacił" - takkk, znam ten ból.
      5. "Ryże na mleku mnie brzydzą z powodu formy podania" - mnie brzydziły aż do końca gimnazjum :)
      6. "Wolisz smakowo ,,normalne” jedzenie czy to bardziej dla Ciebie kwestia dbania o zdrowie?" - To wynika ze zmęczenia i znudzenia ciągłym jedzeniem słodyczy. Pewnie po półrocznej przerwie chętnie opierdzieliłabym dobry baton.
      7. Z luksusowymi czekoladami mam podobnie.
      9. Masło orzechowe zjadłam po raz pierwszy w gimnazjum. Nie smakowało mi zupełnie. Kolejną próbę zrobiłam bodajże w liceum i już było okej.
      10. Lubię podroby. Obecnie nie jem, bo to mięso, ale kiedy jadłam, obrabianie ich zajmowało mi nawet godzinę, bo np. każde serce długo i mocno ściskałam, żeby wyszła cała zakrzepła krew.

      1. 4. Ostatnimi recenzjami zdrowych batonów prawdopodobnie będziesz przyczyną płaczu mojego portfela z tego bólu. :(
        5. No to może po prostu wolniej dojrzewam i za parę lat doznam olśnienia. :P
        9. Same story :)
        10. O fujj. Ja kiedyś lubiłam tylko wątróbkę, ale od roku jem już z mięsa tylko ryby, które mama mi kupi; wolę wtedy zjeść niż żeby ryba umarła totalnie na marne. Też nienawidziłam tej skrzepłej krwi, z sercem byłoby jeszcze gorzej. :/

        1. Według mnie z przyjmowaniem kupionego już mięsa jest tak, że gdyby się go nie przyjmowało, darczyńca w końcu przestałby kupować. Trochę by się zmarnowało, ale efekt końcowy wyszedłby na plus.

  9. Kochaaaana Olga !!! :)

    Dziękuję… Jak się cieszę :)

    A ja czytam, czytam Ciebie – od początku, tak , jak chciałam- i jest cudownie… – ale czytam również (poza kolejnością) recenzje produktów, które szczególnie mnie interesują :) oraz – najnowsze posty…

    Dzięki Tobie uczę się aracać do słodyczy i przekąsek – co jest dla mnie bardzo ważne :)

    Niestety jeszcze nie jestem gotowa, aby udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania…

    Mogę napisać na razie tylko :
    5. Słodycz ogólnie lubiany, ale ja go nia cierpię – są to żelki wszelkiego rodzaju :) – nie rozumiem, jak można jeść to… (próbowałam :/ :D )
    9. W dzieciństwie nie lubiłam chałwy … do dziś bym nie lubiłą, lecz… pojechałam pewnej jesieni do Turcji i spróbowałam tureckiej chałwy… no i przepadłąm… na szczęście spróbowałam jej drugiego dnia, a nie ostatniego… I była ze mną przez cały pobyt tam… i zabrałam ją ze sobą do polskiego domu… i… chyba kocham ją… ;) miłością nieutuloną… – gdyż… niestety nasza sklepowa chałwa to niestety zupełnie nie to… :(
    ochchch… chyba mogłabym więc odpowiedzieć na pytanie
    1. Turecka chałwa…. to ona przenosi mnie do innego świata… – (ale od trzech lat nie miałam przyjemności jedzenia jej , a do Turcji jednak daleko…:( )

    Na pozostałe pytania na razie nie mogę odpowiadać… boję się, że – myśląc o tych wszystkich moich pysznych rzeczach mogłabym się odpalić… – i katastrofa ! ;)

    Pozdrawiam Cię, Olgo bardzo serdecznie – i dziękuję za wszystko !

    (dobrze, że Cię znalazłam) :)

    1. 5. Według mnie żelki są w porządku, aczkolwiek nie jadam ich tak samo jak paluszków czy orzeszków w miodzie. Po prostu nie mój typ słodyczy.
      9. Nigdy nie miałam okazji próbować prawdziwej tureckiej chałwy. Raz koleżanka przywiozła mi chałwę z Egiptu, ale to chyba chyba też był gotowiec.

      <3

  10. Dopiero dziś miałam czas przeczytać, zastanowić się i odpisać.
    1. Ten, na którego mam akurat chęć. Jak coś mi się marzy i mam okazję to zjeść jest mi błogo i tyle.
    2. Trudny wybór, najchętniej napisałabym 'batony’. Bo i 3bit orzechowy i twix i snickers byłyby akuratne.
    3. Żelki lukrecjowe smakujące asfaltem (smakują tak jak pachnie roztopiony latem asfalt).
    4. Herbatniki leibnizy minis z czekoladą po jednej stronie (pełnowymiarowe to już nie to!).
    5. Galaretki w czekoladzie.
    6. Desery mleczne – podobnie jak Ty. Choć lody też.
    7. Złamałam już wszystkie 'fear foods’ i spróbowałam już chyba wszystkiego co zbyt kaloryczne. Jedyne co mnie jeszcze kusi to oryginalne makaroniki. Bo to po prostu niemożliwe by świat szalał za czymś tak przesłodzonym i zwyczajnym jak te z naszych cukierni czy domowego wypieku.
    8. Chyba sztuczne drożdżówki i rogale typu 7days i podobne. Nic innego sobie nie przypominam.
    9. Marcepan i gorzka czekolada, za chałwą dalej nie szaleje, ale kiedyś jej nienawidziłam, teraz jest po prostu 'ok’.
    10. Innych słodyczy z lukrecją. Jedno doświadczenie mi wystarczy

    1. 2. Nie wiem, jaki masz stosunek do klasycznego 3 Bita. Mnie bardzo zawiódł, kiedy wróciłam do niego po latach. Za to orzechowy jest niczego sobie, zgadzam się.
      3. Lubię zapach asfaltu, zwłaszcza świeżo kładzionego oraz takiego, na który spadł deszcz. Z kolei żelki lukrecjowe są passskudne :P
      7. <3 // Co było na Twojej liście?

      1. Tak od samego początku to właściwie wszystko co nie było warzywem/owocem, 0%tluszczu lub pełnoziarniste 😂
        A z ostatnich złamanych jakieś 4-5 lat temu : wielki gofer (gofr?) z lodami i owocami (lody włoskie, położone jak bita śmietana), frytki belgijskie, nachosy, lody naturalne (takie super tłuste, a’la gelato), tiramisu w nieodchudzonej wersji… Pewnie bym jeszcze milion rzeczy znalazła.
        Najciekawsze jest to, że większość okazywała się rozczarowaniem, albo konsekwencje zgagowe /bólowe nie były warte chwili przyjemności.

        1. Na mojej liście też jest gofr, ale mój ulubiony: z bitą śmietaną i albo świeżymi borówkami, albo ananasem z puszki. Frytki też, koniecznie z Mc. Z gofrem czekam na pobyt nad morzem, bo tam do smaku dokłada się atmosfera.

          Martwię się, że i mnie sporo starych miłości zawiedzie. Ostatnio zjadłam pączka hiszpańskiego i eklerka. Kiedyś dałabym sobie za nie upieprzyć rękę. Obecnie dupy nie urywają. Takie tam naciągane, sentymentalne 4 chi.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.