Za nami dwa rodzaje zabaw z serii #ZabawySpołeczeności. Pierwszy polegał na krążeniu wokół motywu przewodniego ukazanego w tytule i zadawaniu kreatywnych, pobudzających wspomnienia pytań. W drugim mieliście podzielić się założeniami, jakie zrobiliście na mój temat. Dzięki obu formom mogliśmy lepiej poznać siebie nawzajem. Na dodatek od strony, której nie porusza się w codziennych rozmowach z ludźmi z otoczenia. Dziękuję wam za entuzjazm i zaangażowanie <3
Dzisiaj zapraszam was do zabawy trzeciego rodzaju. Jest podobna do pierwszej, w której odpowiadaliśmy na pytania, przy czym tym razem nie musicie zadawać pytania kolejnej osobie komentującej. Zamiast tego wszyscy kończymy zdanie ukazane w tytule, mianowicie:
Wydaje mi się, że nikt poza mną…
…nie ma dziwnych myśli ani zachowań. A przynajmniej dziwnych w ten sam sposób co ja, bo że jakieś dziwności przejawiacie, nie mam wątpliwości Przykładowo czasami idę do kuchni bądź łazienki i nachodzi mnie myśl, żeby usiąść na podłodze, więc robię to. Kiedy przygotowuję kolację, lubię stać na jednej nodze z drugą opartą o pierwszą (trochę jak flaming). Niedawno przeczytałam w książce popularnonaukowej, że ze względu na rozwój nowych zmysłów zatraciliśmy ostrość starych, np. zapachu. Ja akurat zwracam ogromną uwagę na zapach. Zdarza się, że wącham meble, ściany, różne przedmioty na dworze. Po przeczytaniu tej informacji urządziłam sobie seans wąchania przeróżnych rzeczy w domu. Sięgnęłam po niewinne, np. przyprawy, a skończyłam na dziwnych, np. wnętrzu zimowego buta.
Podczas słuchania muzyki odpływam do innego świata. Bardziej niż metaforycznie. Kiedy stoję na przystanku w oczekiwaniu na autobus, a akurat leci muzyka – nie wychodzę z domu bez mp3 – otwierająca portal, potrafię tańczyć i przeżywać emocje. Zdarza się, że z oczu płyną mi łzy. Niekiedy wyobrażam sobie, że w rytm muzyki z mojej głowy albo klatki piersiowej wyrastają jasne promienie czegoś w rodzaju energii albo korzenie tańczące w powietrzu. Ponadto dzięki muzyce roztapiam się w otoczeniu.
Tiki nerwowe zawsze są dziwne, toteż akurat je przestałam zaliczać do dziwactw unikalnych dla mnie. Przykładowo dowiedziałam się, że inne osoby mające natręctwa również wybijają palcami określony rytm. Jednak nie wszystkie dziwne rzeczy, które robię, stanowią wytwór natręctwa. Weźmy chociażby ochotę na zrobienie czegoś, czego nikt nigdy nie zrobił (a przynajmniej istnieje na to mała szansa). Lubię wymyślać takie rzeczy, które prawdopodobnie zrobiłam tylko ja. Przykład? Trzymanie w lewej ręce kremu, w prawej telefonu, jednoczesne podskoczenie na prawej nodze i wypowiedzenie jakiegoś słowa. Im bardziej złożona kombinacja, tym większa szansa na unikalność. Po co? Nie wiem.
Wszystkie te rzeczy uważam za fascynujące i niezmiernie chciałabym wiedzieć, dlaczego są w mojej głowie. Jednocześnie sądzę, że nikt poza mną ich nie doświadcza. Wierzę, że biologia – genetyka i okoliczności życia – umieściła mnie na obrzeżach psychicznej normalności. W efekcie umiem w człowieczeństwo i potrafię funkcjonować w społeczeństwie, ale odczuwam bardzo silną wewnętrzną inność i jest mi przykro, że nie poznaję w życiu prawdziwie moich ludzi. Ostatecznie to nie do końca prawda, że dziwności zbliżają. Jeśli ktoś jest dziwny w sposób inny niż ja, nie znajdziemy tej nici porozumienia, na której mi zależy.
***
Jak sprawy wyglądają u was? Sądzicie, że nikt poza wami…?
PS Nie musicie pisać tak osobistych rzeczy jak ja!
Jeśli chodzi o zapach – ja bardzo zwracam uwagę na zapach, czy to przy przygotowywaniu potraw, czy to po wyjściu na świeże powietrze (dla Ciebie też każde miasto, miejscowość ma inny, charakterystyczny zapach?), czy też kiedy spotykam ludzi – zwracam uwagę na ich zapach (a już szczególnie na zapach mojego chłopaka, mogę się w niego wwąchiwać godzinami, to jest jedno z takich moich dziwactw – przyznaję że może to wyglądać dziwnie :D).
Z innych moich dziwnych zachowań, myślę, że nikt poza mną:
Nie chodzi po całym domu myjąc zęby, nigdy nie myje ich w łazience, zawsze muszę gdzies chodzić ze szczoteczką xD
Nie gryzie z nerwów włosów. Kiedyś miałam taki odruch nerwowy jak się stresowałam :’D teraz już w ogóle tego nie robię, ale pamiętam że kiedyś koleżanki miały ze mnie bekę jak to widziały, więc przerzuciłam się na strzelanie palcami lub tarmoszenie czegoś w rękach gdy się stresuje (choć i to udało mi się ograniczyć)
Nie gra na wyimaginowanym pianinie xD już tłumaczę o co chodzi, tym razem to taki mój odruch gdy się bardzo nudzę: przypominam sobie wtedy jakieś moje utwory na pianinie, wyobraź sobie że mam pod palcami klawiszę i „wciskam” klawisze w odpowiedniej kolejności :D z boku wygląda to jak zwykle stukanie palcami o biurko, ale w mojej głowie rozlega się wtedy melodia utworów które umiem zagrać :D
Nie myśli o żyłach w ten sposób co ja. W sensie jak zobaczę czyjeś żyły to od razu mam w głowie, czy byłoby łatwo zrobić wkłucie, jakim rozmiarem kaniuli, a jak ktoś ma widoczne żyły to mam ochotę je pomacać :D uwielbiam patrzeć na żyły *-*
Z takich dziwnych zachowań na razie tyle przychodzi mi do głowy, jak jeszcze coś wymyślę to dopisze :D
Też nigdy nie myje zębów w łazience (nie licząc ostatniej fazy kiedy trzeba wypluć pastę) :D
„Dla Ciebie też każde miasto, miejscowość ma inny, charakterystyczny zapach?” – Miasta, dzielnice, ulice, parki, mieszkania… Nie wszystkie zapachy kataloguję – przynajmniej świadomie – bo nie wszystkich potrzebuję w pamięci, ale podzielam Twoją obserwację. I uwielbiam ów fakt!
Ja też zawracam uwagę na zapach ludzi. Zanim zwiążę się z facetem, musi mi odpowiadać zapach jego skóry. (Nie chodzi o kosmetyki). I też się potem wwąchuję :)
„Nie myśli o żyłach w ten sposób co ja. W sensie jak zobaczę czyjeś żyły to od razu mam w głowie, czy byłoby łatwo zrobić wkłucie, jakim rozmiarem kaniuli, a jak ktoś ma widoczne żyły to mam ochotę je pomacać :D” – Znam kogoś, kto miał dokładnie tak samo. Może moja mama? Głowy nie dam.
Hm, akurat Twoje dziwactwa raczej nie są w moim repertuarze. Chociaż… ostatnio obwąchałam wszystko w sypialni szukając źródła zapachu zgniłej cebuli, który jak się okazało dochodzi od sąsiada.
Wydaje mi się, że nikt poza mną nie liczy ile procent danej czynności już wykonał: robiąc trening, biorąc prysznic, gotując, idąc gdzieś czy robiąc zakupy co kilkanaście minut staram się oszacować ile procent tego co robię jest już za mną. Nie wiem po co…
Ja tak robię. Zawsze na treningu ;P o już 1/4 … 1/3 … itd za mną;P
W pracy, przy kopaniu ogródka. Myślę, że e moim przypadku to poczucie znudzenia czynnością więc lokuję uwagę w innej ;P
Zawiodę Was wszystkie!
1) pozycja flaminga jest najwygodniejszą do obierania i krojenia warzyw!
2) zęby myje chodząc po domu i np pakując rzeczy do torby.
3) nie mogę się doczekać momentu gdy ocenię, że 60% uciążliwej czynności (prasowanie, odkurzanie, bieg) już za mną.
Z powodu zatapiania się w słuchaną muzykę (do śpiewu i tańcu włącznie) nie słucham jej podczas spacerów czy w miejscach publicznych (odcinam się od świata włączając podcasty).
Co do wąchania – jest to jeden z powodów dla których nie mam czytnika e book ów. Książki zwyczajnie ładnie pachną (no zazwyczaj). I tak jak Cukrowa – mogłam godzinami leżeć /siedzieć wąchając skórę mojego niestety byłego już partnera (szczególnie lubiłam zapach tego miejsca u podstawy szyi, nad obojczykiem).
Wydaje mi się, że wśród 7 miliardów ludzi jest cała masa takich, którzy powtarzają moje dziwactwa i rytuały. Mam wręcz odwrotne doświadczenie – dziwi mnie często, że inni nie robią czegoś tak jak ja, bo wydaje mi się to jedyna słuszna opcja (np. jednoczesna wymiana pościeli, prześcieradła, piżamy i ręczników ; stopniowe dosypywanie małej ilości płatków do mleka tak, by każda łyżka zawierała tylko chrupkie płatki ; ustawianie nowo kupionych produktów z tyłu półki /lodówki, by zużyć szybciej te kupione wcześniej). Nie mam chyba nic co uważam za wyłącznie moje.
Kasiu, podpisuję się pod wszystkim co napisałaś (no, poza wąchaniem partnerów, bo akurat zapachu innych ludzi nie lubię; wyjątkiem jest moja mama).
Ciężko mi odpowiedzieć na pytanie w dzisiejszej zabawie z tego względu, że absolutnie nie mam pojęcia, które wykonywane czynności są ogólnie uważane za dziwactwa. Moja rodzina przyzwyczaiła się już do nich na tyle, że nie patrzy na mnie krzywo, a nie mam żadnych znajomych, którzy mogli by oceniać takie rzeczy.
Z mniej osobistych zachowań, które wydają się być tylko moje…
Gdy siedzę na miejscu obok kierowcy w samochodzie i są włączone wycieraczki, próbuję jakby ,,kontrolować je wzrokiem”, by wycieraczka ,,przeskakiwała” jadące drzewo/samochód. Ciężko wytłumaczyć.
Zawsze zatykam nos i przez chwilę nie oddycham wchodząc do jakiegokolwiek pojazdu, bo nienawidzę tego zapachu.
Często zamykam oczy np. na spacerze/chodząc po domu, próbując chodzić przez 10 sekund jak niewidomy, po czym otwieram je na sekundę i powtarzam ślepe łażenie. Tak, nieraz przywaliłam o coś.
Próbuję poczuć swoje wewnętrzne organy, np. serce, jelita, kości, gałki oczne…
Gdy widzę kropkę/plamę w kształcie kropki, robię wszystko, by rozmazać jej brzegi, by zmieniła kształt. Nienawidzę kropek.
Lubię położyć się na dywanie na plecach po czym unieść nogi tak, by były za głową. Bardzo się relaksuję w tej pozycji. Czasami przez to tracę i z godzinę, którą planowałam przeznaczyć na sen.
Chodzę po spożywczakach godzinami, zastanawiając się, czy kupić tę jedną rzecz, na którą mam ochotę.
Jest tego więcej, ale wtedy post miałby długość Mody na Sukces. Ponadto, mam mnóstwo zachowań, którymi wolałabym nie dzielić się w internecie.
„Gdy siedzę na miejscu obok kierowcy w samochodzie i są włączone wycieraczki, próbuję jakby ,,kontrolować je wzrokiem”, by wycieraczka ,,przeskakiwała” jadące drzewo/samochód. Ciężko wytłumaczyć.” – Ja z kolei wyglądam przez okno pasażera i niewidzialnym koniem przeskakuję przez przeszkody. Staram się wykonać taką samą liczbę kroków między każdą przeszkodą, tj. latarnią, drzewem etc. Czasem więc kroki muszą być malutkie, czasem dłuuugie.
„Zawsze zatykam nos i przez chwilę nie oddycham wchodząc do jakiegokolwiek pojazdu, bo nienawidzę tego zapachu.” – Przechodzę w ten sposób obok palaczy.
„Często zamykam oczy np. na spacerze/chodząc po domu, próbując chodzić przez 10 sekund jak niewidomy, po czym otwieram je na sekundę i powtarzam ślepe łażenie.” – Robię to raz na kilka dni, zwłaszcza gdy wieczorem idę z kuchni do łazienki. Staram się ocenić odległość i sprawdzam, czy rypnę o framugę, czy jednak podołam.
„Nienawidzę kropek.” – Interesujące. Czemu?
„Lubię położyć się na dywanie na plecach po czym unieść nogi tak, by były za głową. Bardzo się relaksuję w tej pozycji.” – Przybieram tę pozycję coraz rzadziej, ale też bardzo ją lubię, bo pomaga mi się odprężyć. Warunek: kolana muszą być jak najbliżej głowy i ziemi (nogi nie mogą być wyprostowane; lubię kulkowe pozycje). Kiedy za długo leżę zwinięta i wracam do zwykłego leżenia, przez chwilę mam dziwne, lekko bolesne uczucie we wnętrznościach, jakby wracały na swoje miejsca.
,,Ja z kolei wyglądam przez okno pasażera i niewidzialnym koniem przeskakuję przez przeszkody.”
Właśnie coś takiego. :D
Co do zapachu palaczy, też go bardzo nie lubię, ale moi rodzice i siostra, z którymi spędzam praktycznie cały dzień (pracujemy w garażu) palą i zaprzestanie oddychania ilekroć czuję dym jest niemożliwe. :P
Nie wiem dlaczego nienawidzę kropek, ale mam tak od zawsze; po prostu mnie brzydzą. Szczególnie takie nieszczególnie duże, ale skoncentrowane kolorem i wyróżniające się, np. w szkole często trzeba np. zaznaczyć punkt kropką. Nieraz nauczyciel postawi wtedy wielką, czarną kropkę na białej tablicy, a ten widok (czy nawet myśl o istnieniu tej kropki) drażni mnie do takiego stopnia, że do końca lekcji nie jestem wstanie się skupić i odczuwam ulgę dopiero gdy ta kropka zostanie zamazana. Sama wszelkie punkty itd. zawsze zaznaczałam małym kwadratem. Z kropkową nienawiścią wiąże się też to, iż pieprzyki uważam za paskudną rzecz; nie jestem wstanie patrzeć bez odrazy na taką Marylin Monroe. To silniejsze ode mnie i dosyć denerwujące.
,,Kiedy za długo leżę zwinięta i wracam do zwykłego leżenia, przez chwilę mam dziwne, lekko bolesne uczucie we wnętrznościach, jakby wracały na swoje miejsca.”
Też tak mam. Uwielbiam to!
Na pewno nie jest Ci łatwo żyć z awersją do kropek, ale dla mnie – osoby postronnej – to meggga intrygująca, fascynująca przypadłość. Próbowałaś ustalić podłoże?
Moja nienawiść do kropek jest dla mnie równie tajemnicze jak to, dlaczego brzydzi mnie masło czy margaryna. Pamiętam jedynie, że w dzieciństwie wstydziłam się czarnego pieprzyka na ramieniu do tego stopnia, że nigdy nie nosiłam niczego z krótkim rękawkiem. Któregoś zaś dnia po prostu wzięłam noża i wycięłam sobie fragment skóry – bolało i do dzisiaj mam poszarpaną bliznę, ale nie żałowałam nigdy.
O rety ;x
„Szczególnie lubiłam zapach tego miejsca u podstawy szyi, nad obojczykiem” – kocham wąchać to miejsce oraz klatkę piersiową i ramiona.
Jeżu ale super pomysł na wpis. To pocieszające i ciekawe, że co człowiek to inny dziwny nawyk i nie tylko my mamy swoje dziwactwa.
Moje dziwności hmm.
Płaczę kiedy w trakcie zajęć fitness (ale serio płaczę i nie potrafię tego pohamować nawet jak otacza mnie 40 osób na sali) podczas konkretnego ćwiczenia leci jakaś nuta, która wydaje się do tego tak bardzo odpowiednia, wszystko jest idealne, nazywam to takim ,,swoim momentem”. Jestem w stanie przypomnieć sobie DOKŁADNIE do jakiej piosenki co wykonywałam w jej trakcie nawet jeśli był to trening wykonany 4 lata wstecz. Mam np tak też nie tylko przy ćwiczeniu ale też przy każdym rodzaju zajęć. Taki ,,swój moment” i swoją piosenkę do trampolin, do sztang, do spinningu, do zajęć na stepach itd haha.
Jestem pewna, że nie jestem jedyna w tym, ale odkąd pamiętam jem serki i jogurty tylko jedną jedyną swoją łyżeczką i nie zjem czegoś inną, potrafię czasem spędzić godzinę czasu na szukaniu jej ale nie ma opcji, że sięgnę po inną. :D
A co do jedzenia to tu też wiem, że to nie będzie coś co się tu pewnie też nie przewinie, bo wiem, że Ty również tak masz – nigdy nie jem w ciszy. Musi lecieć cokolwiek, COKOLWIEK. Nawet jeżeli odpalam coś na yt i tego nie oglądam zupełnie jedząc musi być w tle. BA, zapytana po jedzeniu co leciało, nie byłabym w stanie odpowiedzieć.
Ty przenosisz się do swojego świata podczas słuchania muzyki, a ja znowu wrócę do fitnessu i mam tak po zajęciach. To co po nich czuję jest niedoopisania, myślę, że można porównać do stanu po znanych używkach chociaż śmiem tylko przypuszczać, bo nigdy ich nie próbowałam. Jestem nawet mało alkoholowa. Lubię wino i szampana i to tyle.
Nie lubię arbuza :D I proszę niech ktoś tu się znajdzie kto też go nie lubi, bo zwykle ludzie komentują: JAK MOŻNA NIE LUBIĆ arbuza? Aczkolwiek wszystko co arbuzowe kocham. Tak samo prędzej sobie odgryze rękę niż zjem rodzynkę, a winogrono to mój ulubiony owoc wtf.
Jak niosę serki ze sklepu to trzymam je z namaszczeniem niczym dziecko byle się nie rozbełtały. Tak samo jak chrupacze trzymam delikatnie za koniuszek opakowania żeby się nie pokruszyły. Musi to komicznie wyglądać. :D
Nienawidzę balsamowania ciała i kremowania rąk, dlatego ta pandemia i ich ciągłe mycie sprawiła, że są w opłakanym stanie, ale i tak nic z tym nie zrobię. Nienawidzę kiedy mi się coś lepi do ciała i nawet jeżeli balsam jest o zapachu malinowych pianek marshmallow albo innego brownie to i tak fujka. Jako, że balsamy to częsty wybór ludzi przy robieniu prezentów mam na półce z kilkanaście balsamów i żaden nie jest nawet otworzony. A co do mycia rąk to w gimnazjum miałam TOTALNĄ manię ich mycia i robiłam to absolutnie co chwilę przypuszczam, że z kilkadziesiąt razy dziennie. Nie mam pojęcia dlaczego.
Lubię chodzić po mieszkaniu bez celu, to pewnie też wiele osób robi, ale ja podczas pracy muszę się przejść do kuchni i wrócić nawet jak nie mam powodu żeby do niej iść.
Przypomniała mi się książka ,,Seria niefortunnych zdarzeń”. Tam Wioletka jak chciała wpaść na jakiś genialny pomysł to związywała włosy wstążką. Ja nie mogę pracować w rozpuszczonych włosach, muszę mięc zrobiony koczek spięty tymi sprężynkami inaczej nie mogę się skupić i ten koczek daje mi +10000 do pewności siebie hahaha.
Ooo tak, balsamy to najgorszy prezent na świecie!
Też mam ten nawyk układania jogurtów w siatce :P rzeczy terminami ważności w lodówce ;) nie cierpię kremów i innych kosmetyków. W ogóle w pielęgnacji ciała ograniczam się do minimum a potem wyglądam :P haha
* sklejam muzykę z osobami, miejscami i/lub wydarzeniami
* duże i zwykłe jogurty jadam zawsze tą samą łyżeczką. Deserki do 125 g mają inną, miniaturową
* nie przepadam za arbuzem, a rzeczy arbuzowych nienawidzę, bo smakują bezpłciowym szamponem
* jogurty po zakupię chronię jak matka dziecko w dziczy
* niestety też nie lubię balsamowania, ale głównie przez fakt, że trzeba na to poświęcić czas
* kocham kok!
Nikt poza mną nie lubi jeść Delicji jak zwykłe ciastka. 🍪😅
Nikt poza mną nie ssie sznurków od bluzy zimą. 🥶 Robię to od lat z nerwów (też to chyba taki tik!!) gdy mi zimno. To obleśne i bardzo tego nie lubię, ale nie umiem się opanować. 😠 Wnerwiam tym siebie jeszcze bardziej i znowu to robię.
Jak ciastka, czyli bez rozdzielania na warstwy?
Nikt poza mną nie je każdego produktu osobno. Tzn nie przygotowywuje nigdy złożonego posiłku. Nie gotuję potraw, nie robię sałatek. Rzeczy które wymagają obróbki termicznej czy rozpuszczenia oczywiście tak ;) ale nic poza tym. Np na kolację biorę paczkę szpinaku, paczkę mixu sałat i pomidorów rzymskich. Paczkę szynki i sera i jem :P
Nie robię kanapek ani nie przekładam tego na talerze czy miski… Myślę że tylko ja tak mam ale kto wie :P
Co tu jeszcze…Nikt poza mną nie nosi ciuchów aż się rozpadną. Nie lubię marnowania. Buty noszę tak długo aż dziury się w nich połączą i już nie da się w nich iść do😅 oczywiście nie służą mi one na codzień a zakładam je na spacer na pole z psem albo do lasu… tak samo spodnie. Noszę je w domu aż zlecą z 4 liter :P
Przyzwyczajam się także mocno do sprzętów i rzeczy różnej maści. Np. telefonu, laptopa, itp jeśli nie muszę nie zmieniam, a kiedy to następuje długo się nie mogę przekonać do nowej rzeczy do czasu aż stanie się „moja”.
Nie wyobrażam sobie także zmiany auta. Chciałabym ale co z moją „myszką”? Szkoda mi jej. Dostałam ją na 18 urodziny. I co ma tak w obce ręce iść :/ zwłaszcza że jest w doskonałym stanie nie licząc zadrapań od ataku dzika teraz po przeprowadzce i spotkaniem z krzaczorem na leśnym parkingu :( choć brak klimatyzacji doskwiera ale czyni to już 11 lat i nadal oddycham :D
Z ciuchami mam to samo. Póki się nie rozpadną, noszę. Z elektroniką też, bo kocham moje sprzęty i jest mi przykro na myśl, że miałabym je wyrzucić jak zwykłe przedmioty. „Kiedy to następuje długo się nie mogę przekonać do nowej rzeczy do czasu aż stanie się „moja” – dokładnie.
Jak jestem bardzo głodna (nie planuję składu ani pór posiłków), to biorę do pokoju pomidory, ogórki, twaróg, kromkę chleba, jogurty i jakąś sałatę jeśli mam i jem to wszystko bez wcześniejszych przygotowań (po prostu kroję sobie po plastrze warzywa, zagryzam chlebem itd.) Ale jednak robię to zwykle na talerzu i sztućcami, ponadto zdecydowanie wolę jeść coś, co ładnie sobie przygotuję (po prostu nie zawsze mi się chce).