Przed czytaniem zapoznaj się z definicją pojęcia «sarkazm» bądź skonsultuj się ze słownikiem lub internetem, gdyż każdy tekst niewłaściwie odebrany zagraża Twojemu życiu psychicznemu lub etyce postępowania.
***
Po wakacjach czas na psa
Dla większości z nas, a więc ludzi uczciwie – bądź nie – pracujących oraz dzieci, oficjalnie zakończyły się wakacje. Oznacza to nie tylko powrót do rutyny – mówienia dzień dobry znienawidzonym sąsiadom, wstawania przed słońcem, oglądania wieczornych wiadomości, gotowania rosołu w niedziele i tak dalej – ale również odnowienie albo wskrzeszenie porzuconych przed wakacjami zajęć, obowiązków i zwyczajów.
Jedną z takich czynności, które wykonywaliśmy regularnie, zanim nadszedł pierwszy żar lipca, a nam zamarzył się wyjazd nad morze, za granicę czy gdziekolwiek indziej, było karmienie, wyprowadzanie i ogólna pielęgnacja psa. Precyzyjniej rzecz ujmując, samo posiadanie owego psa stanowiło rzecz codzienną, naturalną i konieczną. Jak tu bowiem tworzyć statystyczną polską rodzinę z pracującym tatusiem, zajmującą się domem mamusią (takoż pracującą, nie ujmujmy jej!) i dwójeczką roześmianych dzieci, ale bez domowego pupila? Co scalałoby ich podczas niedzielnych, przedrosołowych spacerów? Co wywoływałoby uśmiech na ich twarzach przy piątkowej, porybnej grze w planszówkę?
Tylko pies. Nie ma bowiem rodziny bez psa i nie ma psa bez rodziny. Oczywiście mowa o normalnej rodzinie, a nie żadnych odchyłach i dewiacjach, w których scenariuszu w piątek nie występuje ryba, a w niedzielę nie podąża się gromadnie na mszę świętą, za to w lodówce można znaleźć puszkę piwa, a w szafce nocnej pierścień Durexa. Nie, nie o takich mowa.
Dyskusja na temat wzięcia do domu psa
Tak jak po lecie następuje jesień, po nocy dzień, po pierwszych urodzinach drugie i tak dalej, po nadejściu lipca i przedstawieniu rodzinie planów na wakacje musi nastąpić ta dyskusja. Nie ma zmiłuj. I nieważne, czy temat podejmie jeden z rodziców, czyli przedstawiciel mądrzejszego i odpowiedzialnego pokolenia, czy znudzone rutyną dziecko. Sprawa jest na tyle poważna, że nie sposób jej uniknąć.
Chodzi tu oczywiście o psa – problem kluczowy podczas planowania jakichkolwiek dłuższych wypadów poza dom. Jeśli jest mały, zawsze można podrzucić go na trochę sąsiadce lub krewnemu, ewentualnie wypuścić przed blok, niech trochę pobiega, przynajmniej się przewietrzy. Znacznie gorzej będzie znaleźć rozwiązanie, gdy ma się dużą bestię, agresora lub innego typu, ale wciąż niewzbudzające sympatii psisko. Niech nikogo nie dziwi zatem, że ludzie – z rozsądku i odpowiedzialności – postępują tak, jak postępują. Kto rozsądny płaciłby za psi hotel? Kto odpowiedzialny dawałby dzieciom zły przykład, wioząc psa ze sobą nad morze i zatruwając życie innym turystom? Nie, to się nie godzi. Znacznie kulturalniej i bezpieczniej jest wywieźć psa do lasu, przywiązać do płotu parę miasteczek dalej albo wziąć ze sobą, ale wypuścić w drodze na północ Polski. Polak potrafi!
Jak wspominałam, o wiele łatwiej mają właściciele małych psów, które w gorącym okresie można podrzucić nieznajomemu w worku (trochę ryzykując uduszenie zwierzęcia, ale dużej straty nie będzie, w końcu psów jest na świecie wiele). Innymi sposobami są: w worek i do Odry, spuścić w toalecie, pchnąć pod auto (uwaga: tu dodatkowo skorzystamy z odszkodowania lub grając na emocjach kierowcy i wyłudzając pieniądze, dzięki czemu możemy zamienić nasze przeciętne wakacje w opcję All Inclusive), sprzedać (choć przed wakacjami może być trudno) albo puścić wolno (bo jeśli kocha… i zna drogę z drugiego końca Polski, to wróci).
Jakiego psa kupić? I czy faktycznie kupić?
Odbiegłam jednak nieco od tematu, zajmując się sposobami na odpowiedzialne pożegnanie pupila, podczas gdy wakacje już za nami i stoimy przed przeciwnym dylematem, czyli jakiego psa i gdzie wybrać. Cóż, wiadomo – nie ze schroniska. Po co nam parszywy kundel z trzema łapami i pchłami, którym nasze dzieci nie będą mogły pochwalić się w szkole? Nie po to braliśmy pożyczki i kupowaliśmy młodym najnowsze smartfony i tablety z doskonałą rozdzielczością zdjęć, by prezentowali na nich psią sierść, spod której wystają kleszcze i zaropiałe rany. Okropność!
Postarajmy się zatem, aby nasz nowy pies był z najlepszej hodowli, z rodowodem i rokowaniem wystawowym (bez względu na to, czy rzeczywiście mamy zamiar gdziekolwiek go wystawiać), a przy okazji – niby to mimochodem – papiery zeskanujmy i wstawmy na FB lub inne portale społecznościowe, na których jesteśmy zarejestrowani. Ponadto nie zapomnijmy o odpowiednim nazewnictwie. Burek, Saba, Brutus, Kulka – to są imiona pospolite, żałosne wręcz. Od razu wiadomo, że taki kundel nie zdobyłby ani pucharu, ani tytułu. Nauczeni błędami innych, nieodpowiedzialnych skądinąd osób, nazwijmy suczkę Panienka Z Brylantowej Doliny, Księżniczka Joanna Błyskotka, Kremowa Bajaderka Pusia itp., samcowi zaś nadajmy imię Gentleman Barry Piękny, Przystojny Teodor Z Diamentowa czy Jerry Czysty Sukces. Da nam to +10 punktów do popularności, prestiżu i okolicznej sławy.
Na co można psu pozwolić?
Kolejną sprawą, z jaką będziemy musieli się zmagać, to podjęcie decyzji, na co psu pozwolimy, a czego bezwzględnie mu zakażemy. Z racji tego, iż pewne doświadczenie już mamy, wszak zmieniając zwierzę każdego roku nabraliśmy niemałej praktyki i możemy czuć się w owej dziedzinie profesjonalistami, do ustalenia pozostały nam już tylko drobiazgi. Są one na tyle małe, że nie warto o nich pisać, wystarczy zaprezentować na zdjęciach.
Tu muszę jednak zaznaczyć, że jako modelu użyłam psa małego, gdyż na takiego zdecydowałam się w bieżącym roku. Słyszałam, że jasne brązy mają być modne tej jesieni, a w związku z tym, że skompletowałam już rudą torebkę, beżowe półbuty na koturnie i ciemnobrązową kurtkę, sierść zakupionego malucha zgra się z nimi wprost idealnie. Przedstawione na zdjęciach zasady możecie jednak przełożyć zarówno na średnie, jak i całkiem duże psy.
Nie przedłużając, oto krótki poradnik ilustrujący, co wolno nam zrobić z naszym nowym pupilem. Na dodatek tym razem bez sarkazmu, by na koniec faktycznie zainspirować was do czegoś pozytywnego.
Teraz, gdy jesteście już przygotowani na posiadanie psa, życzę udanych zakupów i owocnego poszukiwania tego jedynego i odpowiedniego. Pamiętajcie jednak, że nie ma się co spinać i długo zastanawiać, bo wraz z nadejściem kolejnych wakacji możecie spokojnie wymienić go na nowszy i zgodny z ówczesnymi trendami model, co zapewni wam uniknięcie ostracyzmu społecznego.
Kaziu nie męcz psa!!!
zdjęcia genialne xDDDDD